Nielubiany dział matematyki

Jakie jest prawdopodobieństwo, że po raz drugi spotka się mężczyznę, z którym będzie się
rozumiało bez słów
mówiło jednocześnie te same rzeczy
śmiało do upadłego z tego samego
kochało te same filmy i muzykę
miało te same poglądy polityczne i religijne
lubiło chodzić na grzyby i jeść grzanki w łóżku
wolało małe i przytulne pomieszczenia od wielkich i nowoczesnych
robiło od zera pizzę z szynką i pieczarkami i prowadziło ożywioną dyskusję na temat wyższości serów z Intermarche nad tymi z Reala
jadło chipsy i zupki chińskie bez zawstydzenia, że biolog żre konserwanty
radowało z określeń typu „wydyma” lub „obciągarki” (ach ta politechnika…)
rozmawiało o dolegliwościach natury kobiecej
pisało smsy bez spacji, żeby zmieścić jak najwięcej słów i wysyłało teksty piosenek
używało skrótów i określeń tylko nam znanych 
chodziło do jego kolegów, aby pograć 7h w planszówkę
czuło bezpiecznym przy powrocie do domu z nocnej balangi
uczyło pieszczot, miłości i przyjemności
chodziło na sanki
biło się o folię z bąbelkami do pękania
emocjonowało meczami reprezentacji
wiązało kokardki z rafii do moich laurek
piło piwo, Malibu, samogony znajomych i herbatę
wkurzało na kompy
marudziło, usypiało ze zmęczenia i wykłócało, by towarzyszył w robieniu kolacji
spędzało wszystkie swoje uroczyste dni
poklepywało siebie nawzajem w celu rozdrażnienia jego łagodnego psa
ubierało w pośpiechu, gdy rodzice zechcą wejść do pokoju
zawsze znało drogę powrotną
radowało nowym ciuchem, zwłaszcza underwear
zachwycało jego pieprzonymi pistoletami
polowało na komary
słuchało deszczu

i przez którego będzie się w samotności wylewać tyle łez…

Jest na to chyba jakiś wzór… Nie pamiętam, ten dział matematyki nigdy nie był moją mocną stroną. Jednakże tak na oko widoki na powtórkę są raczej nędzne. Zwłaszcza jeśli ma to być powtórka chociaż trochę podkolorowana.

Gdy zaś podłączyć to pod wiarę w „lepszą przyszłość”, to już w ogóle mgła na grubość kilometra.
Jak widać dziś drobiazgi zadziałały w odwrotną stronę.

Rozpadało się. Niech zmyje to ze mnie raz na zawsze…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

34 odpowiedzi na „Nielubiany dział matematyki

  1. ~zielona pisze:

    Zaraz CI to przeliczę… z moich obliczeń wynika, że jeżeli jest się Czerwoną to to prawdopodobieństwo wynosi 1;-)

    • Czerwona pisze:

      To dobrze czy źle? 😉 Aha, wprowadziłam dwie zmiany do notki – dodatek i wymiana 😉

      • ~zielona pisze:

        O widzę, ze z rachunkiem prawdopodobieństwa u Ciebie krucho:P Dobrze;-)

        • ~Czerwona pisze:

          Tak przypuszczałam hehe. Ale fakt, pomimo uwielbienia do matmy tego działu akurat nie cierpię. Ciekawa jestem swoją drogą, jak to obliczyłaś 😉 Uchylisz rąbka tajemnicy?

          • beata_owca@poczta.onet.pl pisze:

            Nie powiem. Może zrobię z tego doktorat;-) Uwielbienie dla matmy mówisz?

          • ~Czerwona pisze:

            Ale jesteś 😉 Uqielbienie do tej licealnej rzecz jasna :) 5 do czegoś zobowiązuje, chociaż nie powiem, żebym wiele pamiętała. Jednak ufam, że w razie czego powtórka i załatwione. Natomiast rachunku prawdop. i statystyki z pewnością nigdy nie polubię (tego pierwszego dodatkowo nie pojmę). Brrr.

          • ~zielona pisze:

            No dobra, a ja teraz tak poważnie – możliwe, że spotkasz kogoś z kim będziesz robić jeszcze fajniejsze rzeczy…Kogoś nowego nie ma sensu porównywać do tego co było, bo może się okazać, że to wypaczy cały obraz i możesz wiele przez to stracić…

          • ~Czerwona pisze:

            Wiem, dlatego na razie wolę być sama, żeby nikogo nie skrzywdzić (łącznie z sobą). Zresztą nie ma teraz nikogo, kto by mnie powalił na kolana, a tylko taki ma szanse nie być porównywany 😉 Za bardzo jeszcze tęsknię za A….

  2. ~małarurka pisze:

    Prawdopodobieństwo, że spotkasz drugi raz taką osobę jest żadno ale istnieje duża możliwośćże spotkasz kogoś z kim to wszystko będzie smakowało lepiej. Powodzenia i pozdrawiam

  3. ~w-i-a-r-a pisze:

    a moze nawet i dobrze, ze nie umiemy rachunku prawdopowobieństwa, nie będzie zawodu, choć my i tak wiemy, że 1 to nie będzie…

  4. ~Domini pisze:

    Prawdopodobieństwa? Słyszałam, że to paskudny dział…

  5. ~izavel pisze:

    Hmmm…to teraz już wiem…ja nigdy za matematyką jakoś szcególnie nie przepadałam…i dlatego (teraz to dopiero widzę), w moim przypadku – brak znajomości TEGO WŁAŚCIWEGO WZORU, a co za tym idzie nieumiejętność zastosowania go do obliczeń, niepoprawność wyliczania…i stad owo „spotkanie X” w przypadku Izavel – póki co nie udaje się…

    • ~Czerwona pisze:

      Nie na darmo mówią, że matma to królowa nauk 😉 (chociaż ja się z tym nie zgadzam!). Mi się udało, ale tylko na 2 lata… Widać człowiek na starość głupieje, skoro przestaje rozumieć to, co kiedyś rozumiał 😉 Albo to kwestia zaprzestania praktyki… Ściskam i łączę się w bólu!

  6. ~anuśśś pisze:

    wszystko co mądre zostało powiedziane, dziś pewnie twój podły nastrój zbladł w obiczu tylu dobrych słów o dobrych przyjaciółek;)myślę, że często idealizujemy to co straciliśmy, często nawet przeceniamy… tak pieknie napisałaś o tym co was łączyło…love to dział życia, z którym sobie radzę raczej kiepsko…twoje życie na pewno zderzy cię jeszcze z wieloma „Adamami” tylko jak rozpoznać, że to jest TEN na życie całe?powodzenia, niech moc będzie z Tobą!!!pozdr

    • ~Czerwona pisze:

      To oczywiście była ta lepsza strona medalu… A idealizowanie po czasie to moja specjalność 😉 Generalnie się trzymam, jednakże chwile słabości ma chyba każdy i wtedy wychodzi coś takiego. W zasadzie ten blog miał szanse być cały taki, zakładałam go w chwili, gdy moje życie stawało się nie do zniesienia. To dzięki wam, czytającym mnie ludziom, ból po rozstaniu troszkę blaknie… A podły nastrój odleciał w siną dal już w momencie kliknięcia w „publikuj” :) Magiczny przycisk czy jak… :) Dziękuję, kochana, że jesteś ze mną!

  7. ~martooha pisze:

    matmy nie znoszę;) od początku wydawałaś mi się taką twardo stąpającą po ziemi, mylnie uznałam, że z cierpieniami radzisz sobie bardzo dobrze. chyba jesteś optymistką, nie? ale optymiści też miewają złe nastroje – no, ale ja na razie niezbyt dobrze ludzi znam;)… najwidoczniej (bo argumenty całkiem konkretne) Twój związek był świetny i tak miło jest wspomnieć te chwile, które były piękne; ale przecież – jak już ktoś napisał przede mną – „nowy Adam” może być jeszcze cudowniejszy. życie czasem sypie całkiem przyjemnymi prezentami… doprawdy nie umiem ludziom poprawiać nastroju i nie powinnam komentować problemów bardziej doświadczonych i mądrzejszych, ale mam nadzieję, że w Twoim przypadku tak właśnie pięknie będzie:) właściwie kiedy coś boleśnie tracimy, zalety tego, co było, wydają nam się jeszcze bardziej wspaniałe i przestajemy zauważać jakieś tam minione minusy… sama na pewno bym rozpaczała, ale miłe wspomnienia to też jakiś plus całej sytuacji:) (tak a propos dawania rad, kiedy samemu się nie jest w potrzebie;)) trzym sie, Czerwona!!!!!!:* (ale, że jestem tylko mną, to wybacz ten gówniarski, bezużyteczny komentarz;))

    • ~Czerwona pisze:

      Żaden Twój komentarz, kochana, nie jest bezużyteczny! I wiesz, zaskoczyłaś mnie, że wyglądam na optymistkę… Może moje starania powoli odnoszą jakiś skutek, bo wierz mi, jestem raczej wiodącą pesymistką 😉 Ale staram się to z siebie wywalić na zbity pysk 😉 A ten blog był zakładany głównie po to, by poradzić sobie po rozstaniu; to, że się rozwinął w innym kierunku, to raczej wypadek przy pracy 😉 Dziękuję za wsparcie i miłe słowa :*

  8. ~Ola pisze:

    Kiedy to przeczytałam,rozpłakałam się….dobre,bardzo.Takie do krwi i kości się wdziera.Będę trzymać kciuki,by niemożliwe…stało się możliwym.atropina@blog.onet.pl

  9. kipod@op.pl pisze:

    To chyba „rachunek nieprawdopodobieństwa” :) A bardziej na poważnie – że taki sam – żadne, że inny, gdzie inność nie jest gorsza, jest zwyczajnie inną jakością – stuprocentowe. Pozdrawiam

  10. ~faraorat; co-tylko-sie-da.bloog.pl pisze:

    Prawdopodobienstwo bliskie zeru. Ale… mysle, ze jest niezle prawdopodobienstwo spotkania kogos, z kim te wazniejsze sprawy sie powtorza a mniejsze drobiazki urosna do rangi tych najukochanszych i wspolnych…Mi sie chyba udalo ;)A tak przy okazji, tez jestes biologiem?Pozdrawiam serdecznie!

    • ~Czerwona pisze:

      Nie wiem, czy mogę się już uznać za biologa z krwi i kości 😉 No i wątpię, czy zrobię kiedykolwiek doktorat :) Na razie pocę się nad magisterką, a co będzie dalej, zobaczymy. Tak samo zresztą, jak z facetami 😉 Pozdrawiam bratnią i nieco bardziej doświadczoną duszę!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *