Rozwiane, nie po kolei, ciii…

Usiadłam sobie ostatnio na balkonie z książką i poczułam się niewiarygodnie światowo. Ludzie płacą mnóstwo kasy za wynajęcie apartamentu na milionowym piętrze, byle widzieć panoramę miasta, a ja ją mam codziennie i to tylko za czynsz 😀 Lubię mieszkać na 10 piętrze. Hen daleko widzę Stary Rynek, bliżej, owszem, bloki, ale też mnóstwo zieleni i wszystkie fajerwerki :), nie śmierdzą mi spaliny, hałas samochodów z ulicy dociera już nieco przytłumiony i kojący, a nad moim pokojem nie ma już mieszkań, tylko pomieszczenia gospodarcze, więc przynajmniej z tej strony jest dość spokojnie.

***

Dziś poszłam do parku. Od tych deszczy wyrósł taki gąszcz, że spokojnie dałoby się zrobić piętnaście zielników! Koniczyny, krwawniki, szczaw, babki lancetowate, no czego tam nie ma! Od razu przysiadłam przy ziemi i zajęłam się zbieraniem kwiatów na bukiet. Uwielbiam wiązanki z łąkowego zielska, są tak cudownie chaotyczne i niedbałe, zawsze kojarzą mi się z wolnością i wiatrem we włosach :) I pachną słońcem!

Zamykam oczy, wdycham ten zapach i zatapiam się w głębinach wyobraźni. Mimo że lubię mieszkać tu, gdzie mieszkam, to jednak marzę o domu z ogrodem w stylu angielskim, z różami, z kępami ozdobnych traw, z lawendą, makami i aromatycznym rumiankiem, z karmnikami dla ptaków i oczkiem wodnym z żabami. Z wiklinowymi fotelami i pastelowymi poduszkami, z herbatą w ozdobnych filiżankach i konfiturami z własnych malin.

Marzę o spokoju w sercu, w duszy, w ciele. I o kimś, kto uśmiechałby się na widok mojej rozpromienionej twarzy.

Żeby tak się już wszystko poukładało…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *