Kaprysy

Robiłam dziś czystki w łazience. Znalazłam m.in. wodę toaletową, którą dostałam na osiemnastkę, perfumetkę sprzed 7 lat oraz spray na muchy i inne owady, który był ważny do 2007 roku 😀 Nie żebym miała bajzel w domu, prawda… 😉

Jutro przybywają goście, dlatego idę spać do siostry, a konkretnie do wyra jej dzieci. Niegdyś marzyłam o piętrowym łóżku, ale te czasy dawno minęły – a tymczasem czekają mnie dwie noce na tym ustrojstwie. Mam nadzieję, że nie obudzę się z atakiem klaustrofobii 😉

Boże, jak mi się chce seksu. (Dawno o tym nie pisałam, co? :D) Wprawdzie nie wyobrażam sobie teraz wykonywać jakichkolwiek intensywnych ruchów – po miesiącu chorowania czuję się tak osłabiona, że niemal każdy wysiłek fizyczny powoduje u mnie uderzenie gorąca i spłynięcie potem, niczym podczas menopauzy – co jednak nie zmienia faktu, że hormony rządzą się własnymi prawami, więc mi się chce. Tym bardziej że byłam ostatnio na panieńskim i miłe dziewczęta oprócz grzecznych opasek z serduszkiem zakupiły nam również słomki i łyżeczki w kształcie fallusa 😀 Niestety ssanie plastikowego przyrodzenia zupełnie mnie nie zadowoliło, raczej przeciwnie, zwiększyło apetyt, dzięki czemu jednej nocy śniły mi się aż dwa niezależne sny erotyczne. Szczegółów nie pamiętam, ale chyba łatwo je sobie wyobrazić 😉
Nie pomaga również fakt, że na Igrzyskach Olimpijskich występuje sporo rozmaitych ciastek, a na ekranach kin gości film o striptizerach…

Pocieszam się jednak myślą, że nie tylko ja cierpię. W środę poszłam na RTG płuc i okazało się, że spóźniłam się 5 minut do rejestracji. Pan najpierw radośnie i z głęboką satysfakcją pokazał mi karteczkę z wypisanymi godzinami przyjęć, ale gdy zobaczył na skierowaniu, co dokładnie ma mi prześwietlić, nagle mu się odmieniło i mnie przyjął 😀 Biedak, pewnie miał nadzieję na widok ponętnego cyca, a tu taki dotkliwy zawód – nie dość, że mikroskopijne rodzynki, to jeszcze właścicielka pomknęła do aparatury jak strzała i tyle je widział.

O, i chlać mi się chce. Same grzeczne zachcianki, niech skonam 😉 Ale kiedy nawet na tym wieczorze przez ból gardła wypiłam tylko jednego drinka i trochę Sobieskiego malinowego… Nawiasem mówiąc jest genialny. Pali przełyk jak jasna cholera, lecz nie czuć smaku wódki, jeno słodycz, cudowny :)
A jak już jesteśmy przy używkach, to jeszcze bym sobie sziszę zapaliła. Niestety wszystko to musi poczekać na lepsze czasy…
Konkretnie na przyszłą sobotę 😉

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

26 odpowiedzi na „Kaprysy

  1. ~Katia pisze:

    A Bacardi Breezer arbuzowego próbowałaś? Bo dla mnie tak właśnie wygląda raj – spływa wodospadami Breezera arbuzowego. Mniam!I sziszę też bym zapaliła. A nasza w Polsce została. Ojjj kusisz mnie tu no! :) Chęci do seksu z Tobą niestety nie podzielam – moje libido jeszcze nie wróciło do normy. Ponoc może to jeszcze przynajmniej z pół roku potrwać. :/

    • ~Czerwona pisze:

      Oj, to jak wróci, to się dopiero będzie działo! :DJasne że próbowałam! Arbuzowego kocham najbardziej :)))) Chociaż mandarynkowy Sobieski dzielnie konkuruje o miano najlepszego :) A wczoraj zachwyciłam się wódką Lubelską grejpfrutową, totalna rozkosz! Oj kochana, ja nie wiem, ale my to się chyba musimy spotkać na jakieś dłuższe picie, żeby się tym wszystkim razem pozachwycać ;D

  2. ~M. pisze:

    Widzę, że powrót do zdrowia już nastąpił. Aż strach pomyśleć co jeszcze wymyślisz i co się będzie działo, jak już minie Ci to pochorobowe osłabienie 😉 Życzę spełnienia przynajmniej części tych zamierzeń i marzeń :-* I niech się wreszcie ten uśmiech na Twym licu pojawi!Pozdrowienia olimpijskie.P.S. Może wrzucisz na bloga to zdjęcie RTG? Resztę sobie my – czytelnicy dorysujemy oczami wyobraźni… 😉

    • ~Czerwona pisze:

      Ejże, miałam tu kiedyś zdjęcie z profilu, sam wiesz, że moja klatka piersiowa to nic ciekawego, oprócz wielkiego serca oczywiście 😉 A uśmiech gości często, przecież ja wesoła jestem 😉 Tylko czasem, gdy za dużo zmartwień, muszę sobie pomarudzić, a gdzie by tu marudzić, jak nie tu… Jak to co się będzie działo – wesele! 😀 Medale dzisiaj znów, poryczałam się z radości :))) Piękne obrazki. A co u Ciebie? Zdrowy? :*

      • ~M. pisze:

        Pamiętam to zdjęcie i wierz mi – po raz kolejny to piszę – niepotrzebnie umniejszasz swoje walory!!! Wiem że wesoła jesteś, smutactwa permanentnego bym nie ścierpiał i nie czytał. Te życzenia uśmiechu to tak w nawiązaniu do wcześniejszego wpisu. Ze zdrowiem – tak sobie, pierwszy raz w tym roku zauważyłem i odczułem kardiologiczne następstwa tych upałów. Z resztą – długo by pisać :-/ A jak tam na i po weselu, ubawiłaś się ???Pozdrowienia ciekawe.

        • Czerwona pisze:

          Wiesz, zdjęcie potrafi pokazać coś, czego nie ma 😉 Relacja z wesela w nowym poście :) A kardiologiczne objawy to i ja już miałam, chociaż teraz myślę, że to bardziej głowa szalała niż serce 😉 w sensie paniki :)Zdrówka życzę i optymizmu! :*

  3. ~K. pisze:

    😀 No to co się opierd.alasz? Czas kupić sobie wódkę, pójść na imprezę, zapalić sobie i wyrwać chłopa, wykorzystać intensywnie, a potem porzucić niczym famme fatale :DWidzisz jaki plan dla Ciebie specjalnie ułożyłam :D:D

    • ~Czerwona pisze:

      Przedni 😀 Ale na razie mam rygor, do soboty nie imprezuję, nie ma że boli, muszę być zdrowa na wesele kumpeli! Potem pewnie cosik z tegoż zacnego planu wyskrobię 😉 A wiesz, co na mnie czeka? Lubelska grejpfrutowa! POLECAM 😀

      • ~K. pisze:

        A no to po weselu dasz czadu w takim razie, wszak do realizacji tych zamiarów dojść musi chociaż w pewnej części :PWiem 😛 A teraz jest jeszcze jakaś z miętą, też niezła 😛

  4. druzynaa@autograf.pl pisze:

    Czerwona, wróciłaś, jak ja za Tobą tęskniłem!Cmok w krok! :Dhanibal

    • ~Czerwona pisze:

      Haha, a wiesz co? Ja za sobą też ;D No dobra, za Tobą też ;P Aczkolwiek nigdzie się nie wybierałam, nie to co niektórzy ;P Ale w kontekście wpisu na Twoim blogu – nadal uważasz, że kobieta tylko by Ci przeszkadzała? 😉

  5. ~Ruda pisze:

    Tekst o ssaniu słomek mnie rozwalił totalnie ;-)))) W ogóle, seks w taki upał też jest przerąbany, ale w sumie potem można wziąć wspólny prysznic 😛

    • Czerwona pisze:

      Hm, ja się kiedyś kochałam w miejscu otoczonym drzewami i w pełnym słońcu – tego nic nie przebije, pot dosłownie z nas kapał 😀 A i tak wspominam to jako najbardziej erotyczne doznanie w moim życiu, więc… nieee, jednak upał by mi nie przeszkadzał 😉

      • ~Ruda pisze:

        Też doświadczyłam tego kapiącego potu w trakcie seksu w prawie czterdziestostopniowym upale – jak widać, również mnie to nie zniechęca 😛

  6. ~anka pisze:

    ech ty to masz piękne życie.., 😉 buziak!

  7. Ken_G pisze:

    No kaprysy jak najbardziej Twoje ;D

  8. ~ana pisze:

    Kaprysy takie to nie grzech 😉 Jak znajdziesz siły to spełnij wszystkie :)

  9. ~margolka pisze:

    Sobota już za chwilę :) Wytrzymasz 😛 Ale chorowanie zdecydowanie Ci nei służy.Ps. Wydawalo mi się, że Ci odpowiadałam, ale nie ma mojego komentarza, więc na Twoje pytanie co ja bym powiedziała młodszej wersji samej siebie odpowiem teraz krótko – że wszystko się ułoży :) I że niektórymi ludźmi nie warto zawracać sobie głowyA tak ogólnie to dobry temat na osobna notkę :))

    • Czerwona pisze:

      A czy komukolwiek chorowanie służy? :) Chociaż… hm, zabrzmiało to ciekawie, że akurat mnie nie służy, co masz na myśli? ;)To prawda, niektórymi ludźmi nie warto się martwić. Tylko to, że nie warto, nie oznacza, że łatwo to wcielić w życie… A to, że wszystko się ułoży, do tej pory sobie powtarzam, więc to akurat u mnie nie zależy od wieku 😉

  10. ~taka dziwna pisze:

    Cześć. Jeśli nie uznajesz spamu – usuń komentarz. Serdecznie zapraszam Cię na bloga: http://www.taka-dziwnaa.blog.onet.pl Organizuję tam wymiankę pocztówkową, jeśli interesują Cię kolorowe widokowki – zapisz się koniecznie! 😉 Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *