Reanimacja

Reanimuję się.

Z trudem, ale zaprawdę po tylu rozczarowaniach każde nowe coraz szybciej przestaje boleć. Poza tym mam akurat fazę cyklu, w której szkoda czasu na doła, przyjdzie na niego pora w PMSie, to co się będę teraz dręczyć 😉

Ogarnia mnie już Euro-gorączka. Vincenty dorobił się chorągiewek, flag na lusterkach i szalika, który zabiorę  ze sobą do strefy kibica. Fokle gdy zakładałam to ustrojstwo w chaszczach przed firmą, jakiś żulik tak się za mną oglądał, że się prawie wykopyrtnął :) Nie wiem, co takiego atrakcyjnego mogło być w przyozdabianiu samochodu, może to, że robiłam to w szpilkach i bardzo się przy tym chichrałam :) W każdym razie wracałam do domu z wielkim uśmiechem na twarzy. Jak te małe rzeczy potrafią poprawiać humor, to jest wprost niepojęte.

Puszczam sobie afirmacyjną muzę, jem kolorowe kanapki, z kiełkami i truskawkami, do tego sprzątam, piorę, gotuję, prasuję i piję piwo. A dziś biegałam, więc jutro dojdzie soczysty ból mięśni, przy którym nie będę w stanie myśleć o jakimkolwiek innym, zwłaszcza istnienia 😉

Dobra, wiem, że mało interesujące to wszystko, ale musiałam to napisać jako instrukcję na wypadek gigantycznego Rowu Mariańskiego, który nadal wykazuje przebłyski potencjału.

O, i jeszcze w kupę przy tym bieganiu wdepnęłam. Mmm, pyszności, niemniej kolejna rzecz, która się nadaje do odnotowania, bowiem skutecznie odwróciła uwagę mojej zmęczonej mózgownicy od smutku, zastępując go wkurwem 😉

Ale naprawdę obiecuję, że następna notka będzie już bardziej sensowna 😉 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *