Przy pięknej pogodzie miasto w weekend jest pełne ludzi. Spragnieni słońca i pogody, wszyscy jak jeden mąż suną do centrum, ku ogródkom na Starym Rynku; niestety w tymże samym kierunku suną całe stada namolnych grajków, magików, sprzedawców kwiatów tudzież zbieraczy drobnych na wódeczkę.
Wiecie, jaki jest najprostszy sposób, aby się odpałowali? Każdemu z grobową miną powiedzieć: „Sory nie teraz. Właśnie się rozstajemy”.
Nie wiem, czy patent się sprawdzi, gdy będziecie akurat z towarzyszem tej samej płci. Z płcią przeciwną jednak działa bez pudła. Zwłaszcza jeśli to sama prawda…
Na szczęście nasze rozstanie nie było traumą, kulturalne, nawet dość zabawne. Siedzieliśmy i gawędziliśmy, i jakoś tak nie mogliśmy się, jakkolwiek to brzmi, rozstać. Dziwnie mi…
Czy to dziwne uczucie pewnego rodzaju ulgi pomieszanej z „nie wiem, co teraz”?
Hm, nie mogę powiedzieć, żeby to była ulga. Ale drugi człon jak najbardziej pasuje 😉
To teraz należy odreagować i dobrze się bawić
Co tez niniejszym staram się czynić 😉
No to patent do wypróbowania, choć do ostatniej chwili myślałam, ze to tylko zart. Nie zart? Naprawdę? Mam nadzieję, że czujesz się dobrze…
Nie żart… Dzięki, na razie jeszcze dobrze 😉 Chociaż pewnie czeka mnie sporo zdołowanych wieczorów, no ale trudno. Chyba warto czekać na coś lepszego…
:-/ Z jednej strony szkoda, z drugiej – dobrze że już sytuacja wyjaśniona, a patent na odstraszanie intruzów przedni, mam podobny i czasem go stosuję, choć bardzo bym nie chciał… A jeszcze a propos Twojego już Byłego – śmieszne jest to, że często Ci tacy niezdecydowani, skaczący z kwiatka na kwiatek, macho itp. w późniejszym wieku, kiedy już wypada lub trzeba się ustatkować, lub gdy „wpadną” – kończą u boku tyjących w postępie geometrycznym, zrzędliwych, wiecznie niezadowolonych heter. A co jak co, ale ani o upasienie, ani o zrzędny charakter w przyszłości absolutnie Cię nie podejrzewam ;-)Buzial :-* i do przodu z wypiętą piersią marsz!
Szkoda faktycznie, bo właściwie mogło być zupełnie inaczej. No ale nie da się zmusić kogoś do takiego uczucia…Swoją drogą bardzo dziękuję za słowo „upasienie”, naprawdę. Dostałam głupawki jak rzadko, wyjątkowo urocze określenie 😀 Pozdro po powrocie znad wyjątkowo zimnego morza!
Zawsze do usług 😉 Upasienie – wszak widzimy, co toczy się po chodnikach… Szkoda, że tak szybko się amerykanizujemy. Mnie też niestety brzucho rośnie, pora się wziąźć za siebie… A co do bloga – masakra z tymi błędami, niemożnością komentowania ;-/ Już było trochę lepiej.PS. Gdzie byłaś nad morzem?:-*
U nas i tak chyba jeszcze nie jest tak źle z tym upasieniem…Ano, a oni nadal odpisują swoje – że problemy, że usuwają, że przepraszają… Niech mnie w tyłek pocałują…Byliśmy nad Jez. Gardno, ale dnie spędzaliśmy w Ustce i Łebie. Ale o tym zapewne będzie jeszcze osobna historia :)Pozdro w oczekiwaniu na piątkowy wieczór
Nie zazdroszcze ale lepsze to niz zwiazek z ciagla niewiadoma. Mam nadzieje, ze trafisz na kogos kto na Ciebie zasluguje.
Innej opcji w ogóle nie przyjmuję do wiadomości 😉
Nie chciałbym mówić, „a nie mówiłem”, więc tylko przytulam Cię mocno, tak wirtualnie
Nie byłoby to nic, czego bym nie wiedziała 😉 Ale to prawda, słowa w tej sprawie już nie są potrzebne… Dzięki.
To teraz możesz znowu szaleć bez ograniczeń, bo wolność została Ci zwrócona, zacznij się nią cieszyć!
A wiesz, że masz rację?
Wiem, że Ci ciężko, ale myślę, że to dobrze, że tak się stało. Nie po drodze Wam było. On trafi na taką, której nie będzie zależało na bliskości, tylko na wolnej relacji (bo przecież ma z tym „problemy”), a Ty w końcu spotkasz kogoś, dla kogo pokazanie uczucia do Ciebie nie będzie ponad siły.
Też tak myślę, gdybym tak nie myślała, to bym nie zerwała 😉 Chociaż pewnie nieraz będę z tego powodu mieć doła, bo ostatecznie nie jest to nic miłego. No ale warto chyba walczyć o prawdziwe szczęście…
Będziesz przeżywać inny rodzaj bólu, ale myślę, że lżejszy niż, kiedy byliście razem, a Ty czułaś się jednak w pewien sposób samotna.Minie. Musi minąć.
Mija
przytulać? czy zawisłas w tym dziwnym zgodnym porozumieniu.., tak jakby do ciebie nie docierało.., rozstanie z góry zakłada się, ze musi obuchem obezwładnić.., musisz poczekac na pierwsze łzy, a może tak jest lepiej?
To się już długo zbierało, zresztą to była moja decyzja, więc obuch był odpowiednio lżejszy. Niemniej jednak i tak trudno się oswoić znów z tą sytuacją… Pewnie tak naprawdę dotrze to do mnie za jakiś czas, więc możesz już profilaktycznie rozkładać ręce do przytulania 😉
i koniec? Tak o po prostu? Mi też dziwnie w takim razie.Ale nie będziesz płakać? Czy będziesz? Bo jak coś to ja przytulam, to ponoć działa jak czekolada, zaczynają wydzielać się endorfiny.
I tak już swoje wypłakałam przez niego, ileż można 😉 Ale przytulaj, może chociaż Tobie się wydzielą, tego nigdy za wiele 😉
i koniec? Tak o po prostu? Mi też dziwnie w takim razie.Ale nie będziesz płakać? Czy będziesz? Bo jak coś to ja przytulam, to ponoć działa jak czekolada, zaczynają wydzielać się endorfiny.
Dziwnie…Przyznam, że wciąż przypominają mi się słowa koleżanki, że odgrzewany związek to już nie to. Obie miałyśmy podobne historie (myślę, że bardzo podobną również do Twojej) i każda z nas podjęła inną decyzję. Dziwnie…Ale jestem ciekawa, co przyniesie czas
Czy ja wiem… Kiedyś uważałam podobnie. Teraz, choć moje odgrzewane związki skończyły się źle, nie jestem już tak stanowcza w osądzie. Myślę, że to po prostu zależy od wielu czynników. Jeśli wszystkie zagrają, to wychodzi; jeśli nie, to nie, i tak jest chyba w każdym związku. Też jestem ciekawa