Tu nie będzie konkretów. Nie mam weny na konkrety. Po prostu mi dobrze.
Niby nic specjalnego się nie stało. Dzień porządków, fajny film w kinie, dużo śmiechu, potem lekka, kobieca rozmowa na ławeczce. Parę miłych smsów na dobranoc.
Teraz wychylam się przez okno i widzę gwiazdy. W uszach najpiękniejsza, tylko dla mnie grająca muzyka. Światła miasta, horyzont migoczący w oddali błyskami lamp, lampek, lampeczek. Ile osób wraz ze mną nie zaśnie przed północą?
Zwiewna spódnica, nowe buty. Obcierają jeszcze nogi, ale i tak je uwielbiam.
Piękne kolory. Delikatna brzoskwiniowa poświata w pokoju. Chłodny dotyk wiatru na twarzy.
Coś mnie cieszy, ale nie wiem, co.
Każda droga przynosi coś dobrego. Tyle że zbyt wiele oczekujemy od jej końca. Trzeba dostrzegać środkowe etapy; to one są najszczęśliwsze. Te drobiazgi, które tak często bagatelizujemy, te nieśmiało uśmiechnięte chwile…
TA chwila.
Szukamy wciąż nowych. Wciąż i wciąż, bo do szczęścia nie idzie się przyzwyczaić. Źle czy dobrze?