Niewidzialny towarzysz broni

Ostatnio jestem bardzo wyczulona na zapachy. W tramwaju to normalnie wysiedzieć nie mogę, bo bombardują mnie rozmaite wonie, niestety zbyt często nieprzyjemne. Któregoś dnia wyjątkowo mi dokopały i postanowiłam, że spryskam się ukochanym Gucci Envy, żeby chociaż trochę zniwelować „Eau de Tram”. Szkoda tylko, że, cholera, natychmiast przyzwyczaiłam się do własnego zapachu, w związku z czym i tak otoczyła mnie podstępnie woń starości, brudu, potu i dezodorantów. Nawet to ostatnie bywa niekiedy nie do zniesienia, zwłaszcza gdy delikwent/ka rozpyli na sobie bez mała 3/4 zawartości flakonika…

Swoją drogą to niezwykle ciekawy zmysł. Po zapachu można poznać niemal wszystko. Czy ktoś jest stary, czy młody, czy to kobieta, czy mężczyzna, czy potrawa ma domieszkę bazylii, czy raczej oregano, czy jest kwaśna, czy słodka. Ba, nawet można sobie danie przyrównać do konkretnej rzeczy, tak jak ja przyrównuję oscypki do trampek, takich prosto ze sklepu (dobrze chociaż, że nie zużytych, hihi).

Zapach to też element pamięci. Zdarza mi się, że najpierw poczuję coś nosem i wiem, że to znam, ale jeszcze nie wiem, skąd, i dopiero po głębszym zastanowieniu ukazuje się dawno już zapomniany obraz.

Są takie zapachy, które mnie przyprawiają o gęsią skórkę. Kojarzą się z czymś tak nieprzyjemnym, z jakimś przykrym zdarzeniem lub całym okresem, albo z niemiłą osobą, że zaczynam się autentycznie stresować, jakby to coś miało wrócić.

Jednakowoż istnieją i te przypominające dzieciństwo, ukochanych dziadków, miejsca, w których byłam, etc., etc… Czyli wszystko, co dobre i za czym tęsknię.

I tu dochodzę do kwestii najbardziej aktualnej, czyli zapachu ukochanego, niestety już ex… Dzisiaj kleiłam sobie spokojnie laurki i nagle jak mną nie wstrząśnie…! Obwąchałam wszystko dookoła i nie wiem nadal, skąd mi się przyplątał, dość że czułam zapach jego wody po goleniu. Nawet nie wiedziałam, że go pamiętam, że w ogóle zarejestrowałam…
Czasem idę między ludźmi i trach – ktoś ma te same perfumy, co on. Od razu lawina wspomnień (tzn. jeszcze więcej, niż zwykle), ucisk w sercu, brzuchu, gardle…

Taka mała rzecz, te kilka delikatnie i niewidzialnie otulających nasze ciało drobinek w powietrzu, a jak może człowieka wytrącić z równowagi, rozmarzyć, zdekoncentrować… Zasmucić.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *