Byłam sobie kiedyś na Przystanku…

Przy czytaniu artykułu o tegorocznym Przystanku Woodstock przypomniał mi się mój pierwszy, i, jak na razie, jedyny raz (oczywiście związany z wyjazdem, bo ten „właściwy” raczej nie ma z tym nic wspólnego ;P). Fajne doświadczenie, nie powiem.

Na dobry początek – powalający upał, a ja w pierwszym dniu okresu. Następnie jazda pierwszą klasą do Żar, skakanie z całym dobytkiem z pociągu wprost na tory, żeby było szybciej…

Przejście w pocie czoła całego pola namiotowego w poszukiwaniu choćby skrawka miejsca; rozbijanie namiotu przy pomocy dwóch seksownie wyrzeźbionych młodzieńców, od których już się nie odczepiłyśmy (pozdrawiam was, kochani!); wybranie się na rekonesans i ogromne problemy ze znalezieniem drogi powrotnej (gdyby nie powieszony dla orientacji przez jakiegoś sąsiada królik na słupie, tzn. maskotka, nie żywy hehe, to wątpię, czy byśmy trafiły).

Następnie pierwsza wyprawa do kibla (lepiej tego nie wspominać), pierwsza noc koncertowa i kolejne błądzenie w drodze do namiotu, które dla kogoś skończyło się średnio zabawnie, ponieważ przechodząc potknęłyśmy się dwa razy o jego namiot, w związku z czym linki się poluzowały i całość zawaliła. Drobiazg, tylko ciekawa jestem, jak ten ktoś potem odnalazł swój dobytek 😉

Potem pokładanie się z gorąca pod najchłodniejszymi namiotami krisznowców i jedzenie ich żarełka (pycha! W dodatku dostałyśmy podwójną porcję, jako że wszystkie 3 małe i chude – pewnie uznali, że głodowałyśmy wystarczająco długo). Koncerty, koraliki, nowi ludzie – świetni ludzie! i tylko jedno piwo/3 osoby na całe 2 noce 😉

Bycie okradzioną ostatniego dnia, zgłaszanie kradzieży na policję i bycie odwiezioną przez nią na stację (czyli full komfort, biorąc pod uwagę, że inaczej miałybyśmy na piechotę jakieś 4 kilometry… Na głodniaka mało kusząca perspektywa). Policję też pozdrawiam, nawet znalazła potem mój dowód i przysłała!

Oprócz tego zepsuta komórka i czekanie na pociąg powrotny w pozycji horyzontalnej wprost na posadzce peronu… Jazgot baby zapowiadającej odjazdy: „Proszę wziąć te nogi z torów, bo przyjedzie pociąg i pourywa!!!”. Próby wepchnięcia się do tegoż, zakończone niepowodzeniem, skutkiem czego jazda znacznie wygodniejsza autobusem (głupi ma szczęście), w którym drzwi się nie mogły otworzyć za sprawą ilości bagaży i jak ktoś po drodze wysiadał, to był wielki wrzask do kierowcy: „Nie otwierać ostatnich drzwi!!!”.

Wreszcie powrót do domu z grubą warstwą kurzu, pyłu i potu oraz z uśmiechem na twarzy.

Najmniej pamiętam same koncerty – chyba najfajniejszy był Bakszysz, bo taki spokojny, a reszta to tylko tło do samego klimatu 😉 Oczywiście ludzie bywali naćpani, napici, złodzieje itd., ale generalnie – rewelacja! Teraz bym już nie pojechała – dawno wyrosłam z tych klimatów – jednak wspominam bardzo miło i polecam. To szkoła życia – taki prawdziwy, młodzieńczy i czysty wyraz buntu, radości i wspólnoty z ludźmi, a zarazem też samodzielności i odpowiedzialności. No i ile anegdot do opowiadania! :)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

13 odpowiedzi na „Byłam sobie kiedyś na Przystanku…

  1. beata_owca@poczta.onet.pl pisze:

    są takie wydarzenia, które niezwykle miło się wspomina;d Pełne wariactw i radości;d Pozdrawiam, Zielona

  2. malarurka pisze:

    Fajne wspomnienia.Też się kiedyś wybierałam na taką imprezę ale generalnie właśnie dla tego klimatu. Ostatecznie stwierdziłam, że to nie moja bajka i chyba nie żałuje. Ale wierzę, że to niesamowite przeżycie

  3. martucha_z.j@op.pl pisze:

    hm, kiedy sie to przezywa, to czasem jest ciezko, ale gdy wracasz do domu i wspominasz te wszystkie wpadki i nie-wpadki, to mozna sie niezle bawic:) wtedy wydaje sie to smieszne i fokle fajne. tak, zacytowalam Ciebie w jednym slowie;)

    • ~Czerwona pisze:

      Oj tak, sama prawda :) A słówko używaj do woli, milusie jest 😉 Dodam, że nie mojego autorstwa, usłyszałam od A.

  4. ~Tutti pisze:

    Oglądałam film, na którym pokazana była cała prawda o Przystanku. Od razu mi się odechciało. Bawić się wśród pijaków, ćpunów i meneli? Nie, dziękuję! Nie wiem czy to można nazwać wolnością. Chociaż można, ale w przenośnym znaczeniu. Pozdrawiam! http://www.uchwyc-spojrzenie.blog.onet.pl

    • ~Czerwona pisze:

      Jak to mówią – każdy kij ma dwa końce. Zresztą… Ty tylko oglądałaś w tv; ja przeżyłam. I nie żałuję, cokolwiek inni o tym myślą.

  5. ~Domini88. pisze:

    A ja nie byłam na ani jednym Przystanku…

  6. ~Patrycja pisze:

    No to przeżyłaś ciekawą szkołę przetrwania, ale kto Cię podkusił, żeby nogi kłaść na torach??Pozdrawiam.http://patrycjuszowa.blog.onet.pl/

    • ~Czerwona pisze:

      Ja nie kładłam 😉 To wyglądało tak, że ludzie siedzieli na peronie z nogami w dół na tory, bo było tyle wiary, wszyscy padnięci i tak gorąco, że każdy robił, co mógł, żeby się jak najwygodniej ułożyć :) No i być w pierwszym rzędzie do pociągu :)

  7. ~euniceczar pisze:

    To nie dla mnie:D Ale rozumiem ze niektorym moze sie podobac.Szczegolnie mnie przeraza jak ludzie na koncertach zaczynaja sie rzucac na siebie,obijac,popychac itp.Moja mlodsza siostra nazywa to POGO.

    • ~Czerwona pisze:

      Ja się nigdy nie pchałam do kotła, bo by mnie zgnietli. Zawsze gdzieś na uboczu, tam lepiej można poczuć muzykę, pogadać, pointegrować się z ludźmi… Ale, jak powiadam, wyrosłam już z tego :)

  8. ~izavel pisze:

    Jak byłam piękna i młoda (hehe teraz jestem już tylko piękna), to chciałam pojechać na Przystanek…Tym bardziej, że muzycznie to bardzo bliskie mi klimaty były…Co roku (jeszcze za czasów „zarowskich”) jeździł mój kuzyn z kolegami, i chcieli mnie zabrać ze sobą….ale…sprzeciwili się rodzice….wkurzyłam się (i to tak trwało 3 lata z rzędu), ale nie pojechałam.Teraz z perspektywy czasu nie dziwie sie im…że się po prostu bali, ja miałam jakieś 14 lat wtedy….Ale wówczas nie mogłam ich zrozumieć…Teraz nieco mi się gust muzyczny zmienił, aczkolwiek rockowemu brzmieniu generalnie pozostaję wierna…Pozdrawiam i do zobaczenia za 2-3 dni (mam nadz.że wytrzymam bez komp!) ;-p

    • ~Czerwona pisze:

      Ja też marzyłam o tym długo, ale udało się po przekroczeniu dorosłości, czyli w dość odpowiednim momencie 😉 A co do kompa – wytrzymasz! To wcale nie jest aż takie trudne, daj mu odpocząć 😉 Do zobaczonka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *