Wiosna idzie. Czuję ją za sprawą cudownego słońca, które bezczelnie wpatruje się we mnie o poranku, jak również nagłej potrzeby… kupowania ubrań. Wierzcie lub nie, tej zimy mój budżet nie ucierpiał zbytnio przez jakieś wielkie zrywy odzieżowe. Zdarzyło się kupić sweterek czy bluzkę, ale ogólnie dopadł mnie rodzaj blokady, irytującej nawet mnie samą, gdyż po dwugodzinnej wędrówce przez labirynt butików człowiek spodziewa się jednak wrócić z paroma odświeżającymi szafę i samopoczucie fatałaszkami. A tu bryndza. Dzięki temu jednak uzbierała się przyzwoita sumka, co mnie niezmiernie cieszy, albowiem mogę ją niniejszym z okrzykami radości upłynnić 😀
Aż spis zrobiłam, co muszę nabyć – i sama się go wystraszyłam, tyle mi się namnożyło pomysłów. Naturalnie gdy tylko wlazłam do galerii handlowej, moją listę z miejsca trafił szlag – nie dało się inaczej, no po prostu musiałam sprawić sobie dwie pary spodni (efekt m.in. nagłego świra na punkcie koloru miętowego), których w planach oczywiście nie miałam Ale na swoje usprawiedliwienie napiszę, że obie wyciągnęłam z działu dziecięcego 😀 Czyli za dużo niższą kwotę. I na wszelki wypadek wzięłam takie mocno obcisłe – już ja znam te materiały, które po jednym całodniowym noszeniu nagle rozciągają się w wór na tyłku, do którego spokojnie dałoby się zapakować ziemniaki dla całej rodziny i garnek do ich ugotowania.
Kupiłam też jadowicie zielone baletki, 3 pary majteczek (w tym oczywiście jedne w kwiatuszkiiii! :D) i nowe okulary-kujonki, z których jestem szczególnie zadowolona. I wreszcie pofarbowałam włosy! Tzn. szamponem zmywalnym. Farbowałam głównie po to, by pokryć siwe; oczywiście nie pokryło, bo po co, prawda 😉 niemniej kolorek jest przyjemny, taki odświeżony naturalny. I wiecie co? Normalnie mam już włosy niemal do pasa! Czas iść do fryzjera, ponieważ końcówki to już są nie rozdwojone, jeno chyba pięciokrotne. Mogłabym nimi bez mała kurz z mebli wycierać – ale autentycznie żal mi ich ścinać, ta długość ogromnie mi się podoba! Chociaż rozpuszczone grzeją jak cholera 😉
A jutro planuję zainaugurować sezon biegowy. Rany, jak mi tego brakuje! Duszę się już w zamkniętych przestrzeniach, potrzebuję powietrza!
Cieszę się, że ta zima mija. Cieszę się też z tego, że.. się cieszę Ta stara dobra prawdziwa radość z małych rzeczy. Jakoś tak przygniatał mnie ostatnio natłok problemów, szłam przez życie jakby zgarbiona. A dziś… na moim oknie zasiane pomidory malinowe, w wazonie róża jeszcze z Dnia Kobiet, w dłoniach szósty tom Sagi o Wiedźminie, w uszach chillout (do posłuchania TU). Ja. Sama dla siebie.
Bosko
Zazdroszczę, że Ci tak bosko:) i oby to nie minęło!
Nie zazdrość, wszak to nie stan permanentny 😉 Oby, oby…
bieganie- też mam to w planach, ale szukam towarzysza, który nie pozwoli mi się zatrzymać po pięciu metrach 😀
Ależ zatrzymuj się! Byle nie na długo 😉 Ja tam wolę biegać sama, we własnym tempie, z własną muzą. Nikt mnie nie popędza, nikt nie widzi mej katastrofalnej kondycji i fokle 😉 A dzisiaj mam potężne zakwasy 😀
a wiesz…właśnie przedstawiłaś mi lepsze strony biegania w samotności 😀 rozważę to. Albo wiem- będę biegać z kimś, ale każde ze swoją muzą, w swoim tempie. Ale jak będzie nas dwójeczka, to jak któreś padnie, zawsze jest większe prawdopodobieństwo ratunku :D:D:D
Tak, kopniak od życzliwej osoby zawsze pomaga 😉
Ja we wtorek rozpoczęłam trening 10-cio tygodniowy, wbieganiu oczywiście. Wybiegam przed 7 rano, jeszcze trochę mroźnie jest o tej godzinie, ale tak lubię najbardziej Notka superoptymistyczna, przesympatyczna! Tak trzymaj
O matko, mnie by wołami o tej godzinie na bieganie nie wyciągnęli… Ledwo mi się udaje do pracy wstać 😉 Mimo najszczerszych chęci nie mam zatem szans na poranny jogging 😉 Ale popołudniowy już czemu nie
heh, ja dziś właśnie zaczęłam sezon na bieganie i teraz wszystko mnie boli 😉
Mnie też, ledwo chodzę 😀 Ale to przyjemny ból 😉
Zbiorczy komentarz: Fajny klimat złapałaś. Cieszę się. Ach, jak mi się podobają kobiety, z pięknymi, długimi włosami. Może jakieś dyskretne zdjęcie wrzucisz na bloga, zamiast kaktusa? U nas na parapecie też kiełkują pomidory, ale niestety tylko koktajlowe – od 15 lat wszystkie inne odmiany na działce zaraza zżera. I sposobu na nią nie ma. A koktajlowych żadne choróbsko nie łapie. Ale dziś było ciepło! U nas na południu 20,5 st. U Was na zachodzie to z 23 st. pewnie było…P.S. Wspomniane w poprzednich komentarzach urządzenie związane z czytaniem to czytnik do ebooków – Kindle Touch – dziś go odebrałem, jeszcze nie uruchomiłem…Pozdrowienia wiosenne.
Chyba nie będę już tu ryzykować ze zdjęciami, zresztą nie mam ani jednego aktualnego 😉 No i nie jestem zbyt fotogeniczna, niestety…Hm, czytnik podobno fajna rzecz, ale… jakoś nie ma dla mnie klimatu takie czytanie przy pomocy elektroniki. Lubię trzymać książkę w ręce, przewracać strony, delektować się tym gestem, zapamiętywać wzrokowo, co na której stronie było… Jestem tradycjonalistką w tym względzie 😉 U nas za to koktajlowych nie mamy, u nas słabiej rosły i z jakąś taką mega grubą skórką… A szkoda, bo je również uwielbiam A co do pogody – wczoraj było cudownie, dziś trochę chłodniej, a jakieś 2h temu przeszła nad nami burza! Prawdziwa burza z piorunami! Szok :)Jak mi się nie chce iść do pracy… Pozdrowienia niedzielne :*
Jestem tylko prostym facetem, więc powiedz mi proszę jaki to kolor miętowy??:)A na bieganie faktycznie pogoda idealna :Dhanibal
Myślę, że najłatwiej będzie, gdy posłużę się linkiem: http://www.groszki.pl/groszki/1,95942,6413687,Designerska_mieta_.htmlOto i mięta Pogoda była idealna, niestety chyba skończyła się wraz z burzą z piorunami, która nam nami przeszła 😐
Nie lubię Cię! Tak bezczelnie pisać o zakupach! Wrrr! ;D
Złośliwa zołza ze mnie, wiem 😀
Twa podłość nie zna granic ;D
Znaj łaskę pana – wejdź sobie na stronę Reserved, jest kupon zniżkowy na 25% na wszystko