Na dzień dobry i dobranoc

Problemów urodzaj. W pracy, w domu, w duszy. Ale mimo to – cieszę się. Cieszę się, jedząc pączka. Cieszę się, odkrywając bogactwo smaków w cudownej pierogarni na Wrocławskiej (można zamówić każdego pieroga z innym nadzieniem!). Cieszę się, rozkładając na parapecie do wyschnięcia zioła zerwane z działki. Cieszę się, patrząc na ten dzisiejszy szalony księżyc w pełni. Cieszę się, oglądając z góry mojego zaparkowanego rumaka. Cieszę się, szurając nogami w szeleszczących, pachnących ziemią i rosą liściach. Cieszę się, kiedy z drzewa, pod którym nie leży już żaden „kasztan”, nagle wprost pod moje nogi spada ten jeden jedyny, być może ostatni, lśniący niczym polakierowany, emanujący dobrą energią.

Cieszę się, siadając w ciepłej kuchni z książką o podróżach i przekraczaniu granic. Cieszę się, wkładając naczynia do naszego nowego nabytku, czyli zmywarki. Cieszę się, gdy dostaję miłego smsa. Cieszę się, rozmawiając z ludźmi. Cieszę się, mając niemal każde popołudnie zajęte, w ten czy inny sposób. Cieszę się, kiedy nie leje i mogę pobiegać. Cieszę się, gdy gorący prysznic pieści i koi, rozgrzewając tak cudownie. Cieszę się z nabycia pędzla do pudru w takim fajnym etui. Cieszę się, ustawiając na półce nowe kosmetyki w wersji mini, czyli tycie żele do buzi, szamponiki, pasty do zębów, kremy do rąk itd – nigdzie nie lecę, nad czym nieodmiennie ubolewam, ale kto wie, a nuż się zakocham i będę spędzać noce poza domem czy coś 😉

Nawet nowa szklana mydelniczka, kupiona w Ikei w promocji, mnie cieszy!
A przecież dałabym radę wymyślić jeszcze z tysiąc innych rzeczy, które codziennie sprawiają mi radość. Czy więc naprawdę jest na co narzekać? :)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

46 odpowiedzi na „Na dzień dobry i dobranoc

  1. ~Czerwona Szminka pisze:

    Nie można sobie odbierać czasu na radość zapełniając go narzekaniem… Po co?:D

    • ~Czerwona pisze:

      Nie no, czasem ponarzekać też trzeba, dla równowagi 😉 Ale dobrze wiedzieć, że jest coś, co może poprawić nastrój. Ta notka jest właśnie tak ku przypomnieniu, gdyby mi się kiedyś zapomniało 😉

  2. ~hanibal pisze:

    Cieszy mnie, że się cieszysz. :) Co brałaś? 😛

  3. ~K. pisze:

    i to się nazywa optymizm :) Tak trzymać, chciałabym żeby ludzie potrafili z siebie wykrzesać tę radość choć trochę, ale na ogół nie trafiam na takie osoby, większość ma baaardzo ciężkie życie…i na ogół ja mam lepiej niż wszyscy 😀

    • ~Czerwona pisze:

      E tam, wtedy nudno by było 😉 Bo co Ty możesz wiedzieć o prawdziwym życiu, dziecko ;)))) Haha, tak, to bardzo mnie zawsze interesuje, dlaczego ludzie się licytują, kto ma gorzej, zamiast kto ma lepiej, jak w Ameryce np… Ej, a wiesz co? Właśnie sobie przypomniałam, że nie zjadłam kolacji 😐 Nie pytaj, dlaczego akurat przy okazji tego komentarza – nie wiem 😀

      • ~K. pisze:

        Właśnie, licytacja o to, kto ma gorzej, jest po prostu tak powszechna, że aż człowiek nie chce mówić o tym, że go coś dobrego spotkało, bo jeszcze zginie na miejscu :DNie jadłaś kolacji!?!? AMatkoBoskoCzęstochowsko, to biegiem do kuchni, nie wiesz, że jedzenie to jest jedna z tych najbardziej cieszących rzeczy na świecie?! :DA przypomniało Ci się, bo ja za dużo mówię o jedzeniu 😛

        • ~Czerwona pisze:

          No wiadomo, że zginie – rażony piorunującym spojrzeniem oburzonych współplemieńców 😉 Wiem, wszyscy byli w szoku, bo ja też nie dość, że o nim ciągle mówię, to jeszcze je jem 😀

  4. ~margolka pisze:

    Ja się też raz ciesze bardziej, raz mniej,no ale staram się jednak cieszyć :)Też mam bzika na punkcie tych mini kosmetyków i zawsze się cieszę, jak sobie mogę coś „z tej serii” kupić :)Generalnie jestem jednak przyzwyczajona do tradycyjnych pierogów i moją ulubioną jest pierogarnia na 3 maja, ale ta na wrocławskiej ma fajny klimat i też ją lubię. A Franek nawet bardzo :)

    • ~Czerwona pisze:

      No Ty chyba akurat nie masz za bardzo na co narzekać ostatnio 😉 Ale w tej pierogarni przecież tradycyjne pierogi też podają :) Chociaż ja jestem zakochana w tych z pieca, ach i och!

      • ~margolka pisze:

        > No Ty chyba akurat nie masz za bardzo na co narzekać> ostatnio ;)To chyba nie czytałaś mojej przedostatniej notki :) Ja się po prostu staram nie narzekać. Ale nie oznacza to, ze nie mam zmartwien.> Ale w tej pierogarni przecież tradycyjne pierogi też> podają :) Chociaż ja jestem zakochana w tych z pieca, ach> i och!Ok, podają, ale w takim razie wolę iść do mojej ulubionej pierogarni. A jeśli jestem już w tej na wrocławskiej, to biorę te z pieca.

        • ~margolka pisze:

          Właśnei zauważyła, ze chyba mi się niechcący skasowała końcówka.A więc, – jak już jestem na wrocławskiej to biorę te z pieca. One są jednak swego rodzaju ciekawostką no i tak, jak napisałam, smakują mi :) Jako jedzenie są super, tylko trochę mi sie kłócą z pojęciem „pierogi” bo wolę tradycyjnie :)

          • ~Czerwona pisze:

            No ale tego chyba nie ma jak inaczej nazwać 😉 Mi w każdym razie nomenklatura nie przeszkadza, lubię pierogi w każdej postaci :) A do tego ten chlebek ze smalcem, który podają najpierw, o matko…! Tylko szkoda, że tak mało go dają 😉

          • ~margolka pisze:

            No pewnie masz rację, zresztą to się tam nazywa chyba „piecuchy” w odróznieniu od „lepioch”. No, ten chleb też wymiata (choć dla mnie go dużo dają, ale może to się zmieniło? bo byłam tam już prawie rok temu), w ogóle własnie podoba mi się tam.

          • ~Czerwona pisze:

            Można zamówić osobno chleb ze smalcem, ale wtedy nie wiem, ile go dają, bo ja go próbowałam tylko jako dodatek do pierogów, który podają za darmo… I wtedy są dosłownie 3 skibeczki niestety 😉

          • iMargolka pisze:

            Ja też nie zamawiałam osobno, tylko wlaśnie przynieśli jako przekąskę – byłam z frankiem, nie pamiętam, ile nam przyniesli, ale wiem, ze było naprawde wystarczająco :) A i tak wszystkich pierogów potem nie zjadłam :)

  5. finezja7@op.pl pisze:

    zarazisz mnie trochę tym optymizmem?Aichanna

    • ~Czerwona pisze:

      A to jeszcze mi się nie udało?? Buu, no to dobra, z czego by tu się jeszcze można cieszyć… 😉 A katarem się nie martw, przynajmniej może wychorujesz się teraz i nie będziesz chora na święta, o! 😀

  6. genever@op.pl pisze:

    hmm.., lecę do ciebie bo mi napisalaś ze ci smutno i nijak, a tu prosze jaka niespodzianka.., cieszę się, w takich drobiazgach tkwi sedno życia, tak myśle, one sa tylko nasze;)

    • ~Czerwona pisze:

      Wiesz, ta tymczasowa radość to tylko odroczenie potężnego doła, tak myślę, ale wolę na razie się nim nie martwić 😉 Był przez chwilę, poszedł pewnie też na chwilę, cieszmy się chwilą aktualną 😀 Tak, one są takie nasze, osobiste, i często ktoś z boku nie potrafi ich zrozumieć, może dlatego są tak ważne? Bo w pewien sposób budują naszą indywidualność… W końcu gdy myślimy o kimś, kogo kochamy, to nie w kategorii „on jest wybitnym specjalistą od…”, tylko „lubi to i to…” :)

      • ~anka pisze:

        no to witaj w dołach oddalonych na chwilę;) może to jesien, czy cos..? tez chwialmi mam dość.., twoj dół miłosny jest? 😉

        • ~Czerwona pisze:

          Kochana, mi się okres spóźnił 4 dni, ja już czułam, że pms się trwale wyrył w mojej psychice, koszmar to był… Tak więc dół, jak przepowiadałam, oddalił się na bardzo krótką chwilę 😀 Wolałam zatem nic nie pisać w tym stanie, na szczęście wracam do siebie, a jutro mam randkę z – uwaga – małolatem 😀

  7. ~małarurka pisze:

    Fajnie, zazdroszcze bo ja moge utworzyc liste rzeczy, ktore mnie doluja i bylaby rownie dluga. To co mnie cieszy moge policzyc na palcach jednej reki niestety….Ale moze ktoregos dnia ta lista zmieni proporcje. Niech to bedzie ten optymistyczny akcent.

  8. ~M. pisze:

    Cieszę się wraz z Tobą!:-*

    • ~Czerwona pisze:

      Ale chyba niekoniecznie z tych samych rzeczy? ;))) :*

      • ~M. pisze:

        No niekoniecznie :-) Ale z dużej części wspólnej-tak! Miłego weekendu!Pozdro!

        • ~M. pisze:

          Hej! A jak tam kontuzjowana stopa? Pewnie w kolorach tęczy…Pozdro niedzielne!

          • ~Czerwona pisze:

            Wiesz co, właśnie nie, chyba altacet czyni cuda 😉 tylko boli jeszcze trochę, ale mija. Gorzej mi było na duszy, mój pms osiągnął jakieś szczyty możliwości, więc wolałam się zaszyć w kąciku i tu nikogo nie straszyć, bo jak zaczęłam pisać swoje żale, to uhuhu… Jeszcze w międzyczasie mi Vi padł, akumulator siadł bo klemy, jak się okazało, były niedokręcone. No ale już jest – odpukać – dobrze, chociaż co się prawie poryczałam z żalu, to moje… Widać nawet mój mężczyzna solidaryzował się z moim pmsem ;)Boże, jak dobrze znów być sobą :)A co u Ciebie?Pozdro!

          • ~M. pisze:

            To nie Altacet, a moje wirtualne całusy i chuchanie na obolałą stópkę ją uleczyło! 😉 Klemy dokręcić i posmarować wazeliną bezkwasową. U mnie jakoś leci, praca absorbuje, ale na szczęście nie za mocno. No i czekam na odpowiedź z Warszawy na to moje egzaminacyjne odwołanie…Pozdro!

          • ~Czerwona pisze:

            Uznałam, że o tak oczywistych rzeczach nie trzeba nawet wspominać 😉 Jasne że całusy! Powinieneś rzucić to prawo i zostać znachorem-szamanem :DJa z kolei nadrabiam zaległości towarzyskie. Ludzie z dawna nie widziani się odzywają i jest co robić… Ale to cudowne :) No i ta cudowna jesień, aż dech zapiera feerią barw! Marzy mi się jechać na działkę i pograbić liście… Wiem, mam wydumane marzenia 😀 A jak na Twojej działeczce, pewnie też sporo roboty?A za pozytywne rozpatrzenie odwołania nadal trzymam kciuki oczywiście!!!Pozdrowienia zachwycone :)

  9. Ken_G pisze:

    Zabiorę Ci trochę tego optymizmu. Mam go trochę, ale zawszeć może być więcej :)))

  10. ~wiedzma pisze:

    imponujaca lista 😀 Kazdy powinien sobie taka robic przynajmniej raz w tygodniu, tak dla zdrowotnosci :)

  11. ~Mela pisze:

    Powody do marudzenia pewnie zawsze się znajdą, ale po co szukać:) Szkoda czasu, i życia, na narzekanie:) A takich małych wielkich ‚cudowności’ jest tak duużo…:)Pozdrowionka

    • ~Czerwona pisze:

      Oj no ponarzekać też czasem trzeba, dla równowagi 😉 Ale tak, żeby gdzieś tam pod czachą się jeszcze ciągle tliło przekonanie, że będzie dobrze :)

  12. ~ana pisze:

    Ja też się cieszę z wielu normalnych rzeczy a inni się dziwią jak można się cieszyć z nowego szalika czy błyszczyka :)

    • ~Czerwona pisze:

      No jak to jak? Przecież to jest cudowne, mieć coś nowego, cokolwiek :) Ewentualnie zrobić jak ja ostatnio, czyli porządek w szafie – zawsze się znajdzie coś nowego-starego, o czym się zapomniało, to jest dopiero radość 😀

  13. ~brasil pisze:

    A jak cieszy każdy nowy ciuch 😀 Ale patrz, ostatnio nic razem nie kupiłysmy, to cud 😀

  14. ~Katia pisze:

    Zazdraszczam nastawienia. Mnie ostatnio nie wychodzi… :(

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *