„CZY ISTNIEJE COŚ TAKIEGO JAK PRZYPADEK? ZACZYNAŁEM DOCHODZIĆ DO WNIOSKU, ŻE WIELE Z TEGO, CO PRZYPISUJE SIĘ TRAFOWI, JEST TAK NAPRAWDĘ NASZYM WŁASNYM DZIEŁEM: WYSTARCZY, ŻE SPOJRZYMY NA ŚWIAT PRZEZ INNE OKULARY, A ZACZYNAMY DOSTRZEGAĆ RZECZY WCZEŚNIEJ NIEZAUWAŻANE, A WIĘC I UZNAWANE ZA NIEISTNIEJĄCE.
PRZYPADEK TO W ISTOCIE MY SAMI.”
Z książki T. Terzani „Powiedział mi wróżbita”.
Często sami ściągamy sobie na głowę ów tzw. przypadek i zrządzenie losu. A potem wielkie zdziwienie :)))
A jak złorzeczymy losowi wtedy 😉 Ale ten nieprzypadkowy przypadek może mieć i dobre konsekwencje, na szczęście
rany bossskie ja sama jestem temu wszystkiemu winna? to mnie zalamalas teraz.., stanowczo wole zwalic wine na przypadek.. 😉
Aż tyle przewin masz, że tak Ci z tym źle? Niedobra kobieto 😀
To, co często nazywamy przypadkiem jest w istocie efektem naszych wyborów…
Albo wypadkową wyborów naszych i mnóstwa innych ludzi 😉 Tak czy siak jednak, jest to wszystko splątane w tak niesamowity kłębek, że trudno znaleźć czasem źródło takich, a nie innych konsekwencji naszych czynów… Ale myślę, że jest coś pocieszającego w tym, że mamy jednak wpływ na swoją rzeczywistość. Chociaż niejeden by pewnie uznał to za złą wiadomość 😉
Matko! o czym ta książka?? Kompletnie się nie zgadzam – przypadków jest dużo i ‚walą’ totalnie na oślep, nasze decyzje są mniej lub bardziej świadome, ale zależą od nas, może i od tych szkiełek przez które patrzymy, a które się zmieniają, ale one i tak zależą od naszych oczu.A jeżeli coś jest niezauważalne, to nie znaczy że nie istnieje.No i na coś czasem trzeba zrzucić ‚winę’,więc przypadki są niezbędne;))
Z tym niezauważalnym chodziło bardziej o to, że pewnych rzeczy w ogóle nie jesteśmy w stanie pojąć czy sobie uświadomić, nie otwierając oczu na nowe doznania, na nowe punkty widzenia. A to otwarcie przychodzi pod wpływem czegoś, co zmienia nasze życie – każdy chyba ma taki punkt zwrotny, który często jest efektem naszego własnego wyboru. I to jest piękne oraz pocieszające, a nie straszne – bo oznacza, że mamy jakiś wpływ na siebie, na rzeczywistość. Inna sprawa, że nie możemy wszystkiego przewidzieć, stąd pojęcie przypadku. Niemniej autorowi chodziło o to, że czasem jedna zmiana w nas samych powoduje lawinę (pozytywnych) zdarzeń, których nigdy byśmy nie przeżyli, gdybyśmy nie pozwolili sobie na jedną, z pozoru drobną rzecz. A książka jest w dużej mierze o poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: czy istnieje przeznaczenie. Przy okazji zaś zabiera nas w dalekie zakątki świata. Moim zdaniem świetna
Pytanie tylko, dlaczego tych oczu nie jesteśmy w stanie otworzyć. Bo że to kwestia przypadku nie jest, to pewne.Nie wiem, pod wpływem czego przychodzi otwarcie. Wiem, że życie człowieka jest w jego rękach, i nic ani nikt w to ingerować nie powinien, żaden ślepy traf, to on sam powinien mieć największy wpływ na swoje życie, siebie, swoje wybory, a że często tak nie jest, to już inna sprawa. Czasem mam wrażenie też, że za bardzo ulegamy wpływom.Nie wydaje Ci się?Zgadzam się, że zmiana jednej drobnej rzeczy może ruszyć wszystko, lawinowo.Wierzę na słowo, że świetna:)
Póki to są dobre wpływy, a my czujemy się z nimi komfortowo, póty jest ok Gorzej, gdy robimy coś wbrew sobie, bo tak wypada etc. Chociaż niestety chyba głównie pod takimi naciskami się uginamy, a nie z potrzeby serca… Dziwne…
Ja się z tym w dużej mierze zgadzam. Nie jestem pewna, czy rzeczywiście przypadek jest tak totalnie przypadkowy. Wydaje mi się, że jest to w jakiś sposób efekt naszych działań – a pamiętac trzeba, że mnóstwo ludzi jest na świecie i każdy jakoś działa. Jak sie to wszystko zbierze w kupę to wychodzi przypadek :)Generalnie jest w naszym życiu troche przeznaczenia, troche przypadku i jak najwięcej naszej postawy życiowej i aktywności bądź jej braku
Dokładnie I myślę, że wiara w siebie samego zamiast w przypadek czy przeznaczenie ma najwięcej mocy – bo sprawia, że naprawdę czujemy, iż żyjemy i wiele możemy – a naprawdę możemy
nieprawda, niektórzy są planowani 😛 tylko niektórzy są przypadkami :D:Dnie no, ja to nie wiem…jedni mówią, że te przypadki chodzą po ludziach, drudzy, że nie istnieją…to ja już jestem w kropie 😀
Bo to jest przypadkowe spotkanie dwóch komórek podczas planowanego seksu 😀 Ale w ogóle fu, planowany seks, co za ohydne połączenie :DJa bym nawet chciała czasem, żeby istniało przeznaczenie, bo to romantyczne takie, ale chyba już w to, cholera, nie wierzę 😉
właśnie, seks i planowany? Niemożliwe 😛 to jest wiesz..wynik emocji :Dale że komórki się czasem spotkają to i potem są przypadki :Pa ja nie wiem…mi się wydaje, że po prostu czasem coś dzieje się po coś, a nie bez przyczyny…ale trudno mi to nazwać przeznaczeniem…
Ja myślę, że z tym wszystkim jest po prostu tak, jak to sobie zinterpretujemy Niektórzy wolą przeznaczenie, ja wolę coś a la przypadek, który jest efektem moich działań. Kiedyś trzeba zacząć brać odpowiedzialność za swoje czyny 😉
Eeee, ja tam wierzę w przypadki. A że one są wypadkową naszych wyborów i czynów… a co nie jest?
No właśnie, co nie jest? Bo jeśli nic, to znaczy, że autor ma rację Nie chodzi o to, żeby obarczać się winą za każde zdarzenie na świecie. Tylko żeby wiedzieć, że można coś w swoim życiu zmienić, a nie że coś nami steruje i nic nie da się na to poradzić…
Ja osobiście w przypadki nie wierzę, ale to chyba nie znaczy, że nie wierzę w ludzi?
Nie, to by była nadinterpretacja 😉 Ja wierzę, że moje czyny mają moc sprawczą, o ile robię je z przekonaniem. A że inni też podejmują decyzje, które mogą zaważyć na moim życiu… Każdy jest elementem większego organizmu, zwanego ludzkością, i po prostu powinniśmy działać jak najlepiej dla wszystkich. Wtedy będzie więcej radosnych zdarzeń, przypadków czy jak to tam nazwać…
Gorzej jeśli emanujemy radością i szczęściem, nasze czyny są dobre, a od życia dostajemy tak po du.pie, że odechciewa nam się wszystkiego… Tzn, nie to, żebym ja miała to na co dzień… to tylko taka mała dygresja ;D
Ale to normalne, w życiu musi być równowaga, raz dobrze, raz źle, i tego nawet najlepszy charakter nie przeskoczy
Ja też czasem myślę, że nic się nie dzieje bez powodu. Czy przypadki istnieją? Może jakieś tak, ale myślę, że życie nie opiera się na przypadkach.
Ja myślę, że powód jest zawsze, tylko niekiedy zbyt odległy, by go zrozumieć. I takie coś nazywam przypadkiem. Jednak wbrew pozorom człowiek może dla siebie zrobić bardzo, bardzo wiele – także na plus i także wówczas, gdy nie ma pojęcia, jak wielkie konsekwencje go spotkają. Co z tego, że nie wiem, co się stanie? Decyzja podjęta, koło fortuny się toczy, to moja decyzja, jak by nie patrzeć…
U mnie to nie wypali, ja jak założę inne okulary to niczego nie widzę 😉
Nawet gdy różnią się tylko wielkością szkieł? 😀
Nie ma żadnych przypadków, sami sobie ścielimy i sami w tym barłogu śpimy :)))
Nie no, ja myślę, że przypadkiem można nazwać np. decyzję kogoś za górami, za lasami, która wpływa na losy świata, bo ciężko stwierdzić, jakim cudem jakieś moje działanie go popchnęło w tym, a nie innym kierunku, o ile w ogóle 😉 Ale generalnie naprawdę wiele zależy od nas samych i warto być tego świadomym
czasami to fakt, że sposób patrzenia na jakąś rzecz jest bardzo ważna. z innego punktu widzenia coś co jest np. nie do przejścia nagle okazuje się małym pikusiem 😀
Otóż to Chodzi o to, by nie zacinać się w jakimś myśleniu, być na tyle elastycznym, by się rozwijać na lepsze. Bo wtedy coraz więcej możemy, i coraz więcej dobrych „przypadków” – o ile istnieją – przyciągamy.
muszą takie przypadki istnieć
Ja myślę, że one się tworzą naprędce 😉
Powtórze moją złotą myśl, która nadaje się na mądrość buddyjską nr 41,9 – Przypadek to ojciec genialnych myśli, ale nie zawsze genialnych dzieci. :D:P czy jakoś tak 😛
To musi mieć słabe geny 😉 A kim jest matka? 😀
Słabiutkie… A matkę poznamy w siódmym sezonie How I Met Your Mother 😀
Słowem męskość zanika, co za lipa 😉
Coś w tym jest, zmieniamy się i nasz punkt widzenia razem z nami. A zmiany następują nagle, nawet następnego poranka.
I na te zmiany trzeba być otwartym, by móc z nich czerpać tylko dobre i to dobro posyłać dalej…