Naprawdę zaczynam się zastanawiać, czy to może ze mną jest coś nie tak. Znów stało się to, nad czym nie miałam kontroli, czego nie umiałam, a może nie chciałam przewidzieć, co dotknęło nagle a niespodziewanie, i boli tak okropnie.
Doskonale pamiętam, jak zabrakło mi powietrza w płucach, oddychałam szybko, jakbym tonęła, ale ciało nie chciało się wypełnić tlenem, w głowie nie istniało nic prócz myśli „dlaczego”, patrzyłam w jeden punkt. Niczego nie było, łez też nie, tylko to kłucie rozbijające od środka, rozsadzające żołądek. Nie wiem, ile razy jeszcze zdołam to udźwignąć.
Dzisiaj, po trzech tygodniach od rozstania, usiłowaliśmy jakoś poskładać nasze relacje, by nam nie przeszkadzały w pracy. Dwa miesiące związku to raczej krótko, ale wystarczająco, żeby potem ciężko było przejść nad jego końcem do porządku dziennego. Zwłaszcza że strata mężczyzny to dla mnie zawsze automatyczna strata przyjaciela.
Rozmawialiśmy długo, w sumie pierwszy raz tak szczerze – i uderzyło mnie, jak bardzo, będąc z kimś, człowiek boi się otworzyć, lęka się prawdy, przeszłości, demonów. Zwłaszcza własnych. A potem, gdy wreszcie odsłania swoje niedoskonałości i próbuje się z nimi zmierzyć – lekcja okazuje się przyjść nie w porę.
Za późno już. Znów płaczę samotnie.
Każde rozstanie boli, nie ważne czy było się ze sobą miesiąc czy rok czy jeszcze dłużej. Ale z doświadczenia wiem, że płacz jest najlepszym przyjacielem. Nie trzymaj w sobie emocji, żalu tylko wylej je ze łzami właśnie. Trzymaj się, wierzę, że dasz sobie radę.
Tylko nie ma gdzie płakać ani z kim… I może i dobrze, może przez to szybciej będę się śmiać? Dzięki, bardzo się staram…
Pamiętam o Tobie…Trzymaj się! :-*
Wiem, kto jak kto, ale Ty zawsze Dziękuję :*
Przykro mi… wiem jak się czujesz… Wylałam wiele łez, teraz już nie, ale te kłucie nadal w jakimś stopniu jest i bardzo uwiera… I czasem czuję jakby ktoś inny był w mojej skórze, dziwne to.
To zawsze już będzie wracać w ten czy inny sposób, ale w końcu się z tym uporamy. Tylko czasem po prostu trzeba się wyryczeć, trzeba osiągnąć dno totalne, by się podnieść…
Istnieje taka granica smutku, po której można się już tylko uśmiechnąć
I właśnie zaczynam ten etap, na szczęście
czy, krotko czy dlugo boli zawsze tak samo, bo w gre nie wchodzi czas , a uczucia… przykro mi ;(
Nie no, czas też ma tu znaczenie, ale… no fakt pozostaje faktem i to już na zawsze, niestety, nawet jeśli go gdzieś głęboko schowam…
Oj znam to uczucie, tak fizycznie nieprzyjemne, tak bolesne psychicznie i emocjonalnie… To żadne pocieszenie, może nawet wręcz przeciwnie, ale jesteśmy w stanie znieść tego wiele. Dziś pozwól sobie na płacz, a jutro znów do przodu. A jakby co, to jestem dla Ciebie. :*
Wiem, że tak, ale w tej konkretnej chwili człowiek czuje się, jakby już nie miał siły na więcej, nigdy. Mam nadzieję, że już idzie ku lepszemu. Dziękuję, że jesteś
Tylko raz mnie tak zakłuło, ale do dziś to pamiętam. Byłam z nim dłużej (8 m-cy), ale nie zdążyłam go pokochać tak jak Ty, bo jak wiesz, żeby poczuć miłość, muszę kogoś naprawdę dobrze poznać. Chemia to za mało. Ale i tak mocno bolało – choć nie wiem czy bardziej serce czy urażona duma, że ktoś śmiał mnie porzucić.Nie zastanawiaj się czy coś z Tobą nie tak. Związki są kruche, relacje międzyludzkie skomplikowane – zwłaszcza dziś, kiedy można wybierać, przebierać i szukać trawy zieleńszej niż ta pod naszymi stopami. Nie wiem jak szukasz i na co zwracasz uwagę w wyborze facetów. Ale widać wciąż nie trafiłaś na tego co trzeba. I tyle. Nie ma co rozkminiać co jest nie tak.
W byciu porzuconym zawsze, prócz poczucia straty, jest ta urażona duma, to normalne 😉 Ja się pogubiłam w swoich odczuciach, ale jedno jest pewne, jest mi cholernie żal, bo mogło być zupełnie inaczej, gdyby on choć trochę bardziej pomyślał, generalnie byliśmy bowiem dość dopasowani… No nic, już się stało, skończyło i trzeba iść dalej. Tylko czasem trzeba się po prostu wypłakać. Dzięki za te słowa, może to dziwne, ale sprawiły mi w pewien sposób swoistą ulgę…
Przykro mi Czerwona…żadne ‚mądrości’ czy słowa nie mają znaczenia, żadnego, gdy człowiekowi brakuje powietrza i boli..ale to minie, wszystko mija…
Wiem o tym, tylko po prostu teraz jest jeszcze ciężko…
Dzisiaj caly dzien wylam w samochodzie, ze wazne sa tylko te dni, ktorych jeszcze nie znamy. Moze wlasnie dlatego stalo sie, tak jak sie stalo, zebys mogla dostrzec swoj blad i nastepnym razem w pore sie otworzyc. Przeczytaj u mnie w komentarzach, wszystkie madre slowa, ktorymi potrzymywalas mnie na duchu przez ostatnie 2 miesiace jest w nich duzo z Ciebie, moze i Tobie teraz pomoga
Tutaj bardziej chodziło o jego nie-otwarcie na mnie niż odwrotnie. Więc to w sumie była dla niego większa lekcja… Ale dziękuję Ci za ten komentarz, nawet nie wiesz, jak bardzo mi pomogłaś… Dziękuję.
Najjaśniejsza Pani… To zawsze boli. I zawsze mija z czasem :)TULI TULI
😀 Wiem, tylko ten czas jest trudny także dla moich bliskich, i to wszystko robi się coraz trudniejsze 😉 Ale minie, masz rację…
:(( Przykro mi że tak wyszlo Wiem, co przezywasz, bo sama doświadczałam tego dwa razy w zyciu i nie chciałabym po raz kolejny Na złamane serce, tylko czas jest najlepszym lekarstwem. Trzymaj się.
Czas, ale też chęć, która na razie u mnie dopiero się nieśmiało przebija…