Oglądamy z Wyjątkowym „Mrocznego rycerza” na kompie. Mija dobre 20 minut, gdy:
Ja: – Nie rozumiem. Jakie znaczone banknoty? O co tu chodzi?
Wyjątkowy odwraca ku mnie głowę, a wzrok jego odpowiada „żartujesz, prawda?”. Mój wzrok zawiera jednak tylko znaki zapytania, więc Wyjątkowy zaczyna cierpliwie wyjaśniać:
– Mówili o nich w tej scenie, gdy Batman rozmawia z Gordonem, kojarzysz?
Głucho.
– Wtedy, jak Batman pytał Gordona o tego prokuratora, czy można mu ufać… Rozjaśnia się?
Nic się nie rozjaśnia. Mój mózg, zdziwiony, pracuje na pełnych obrotach, ale za nic na świecie nie przypomina sobie tego momentu, a Wyjątkowy, zamiast zwyczajnie powiedzieć, o co loto, najwyraźniej uznaje za punkt honoru przywrócić mi pamięć.
– I gdy Gordon się odwraca na sekundę, to Batman nagle znika, pamiętasz?
Gówno tam pamiętam…
– No po tym napadzie… Potem widzi Rachel z tym prokuratorem…
Coś mi świta, otwieram usta, wciągam powietrze:
– Aaaa…
Chłop mój patrzy z taką nadzieją, jakby mi miały z buzi ptaszki wylecieć…
Niestety w międzyczasie uświadamiam sobie, iż przebłysk olśnienia jest chwilowy, i już wiem, że okryję się hańbą. W celu odwrócenia uwagi od defektu umysłu przybieram więc uroczą minkę plus wyszczerz zębów i strzelam:
– … aaa wiesz co? A puśćmy to jeszcze raz od początku, co?
To tylko ja.
Ale i tak możecie mi pogratulować, ponieważ zachowałam dla siebie zasadnicze pytanie tej historii, mianowicie:
A KTO TO WŁAŚCIWIE JEST GORDON???