Odebrałam go od pani doktor. Był w pudełku, łepek i łapki miał schowane, jakby spał. Moje małe, na zawsze ciche stworzonko…
Leży w lesie pod mchem. Nad nim sosny, ptaki, niebo, wszystko takie intensywne, kipiące energią… A on tam w ziemi.
Smutno chować zwierzaka tak kochanego, bezbronnego i z którym się spędziło ponad połowę życia. Rozdzierająco smutno.
Ale jak to? Przecież wyzdrowiał
No właśnie, jak się okazało, jednak nie…
A ja już widzę, jak mu dobrze w tym żółwim niebie :*
Mam nadzieję, że tam może jeść sałatę… 😉
:-/ :-*
Dzięki…
Współczuje… Ściskam mocno
Dziękuję…
ojej..:*Aichanna
Dzięki…
Przykro mi strasznie.
Dziękuję… Mi jest smutno po prostu i mam żal do siebie, że za późno zareagowałam…
Ponad połowę? To długo. Przykro mi i współczuję.
Dziękuję… No długo, ale mógł żyć znacznie dłużej…
Przyszedł po niego „Zegarmistrz światła purpurowy”… sałata z rajskiego ogrodu, pewnie smakuje inaczej… Trzymaj się – wspieram wirtualnie
Teraz pewnie zajada się kwiatuszkami, i może nawet śpiew ptaków słyszy 😉 Dziękuję…