Odebrałam go od pani doktor. Był w pudełku, łepek i łapki miał schowane, jakby spał. Moje małe, na zawsze ciche stworzonko…
Leży w lesie pod mchem. Nad nim sosny, ptaki, niebo, wszystko takie intensywne, kipiące energią… A on tam w ziemi.
Smutno chować zwierzaka tak kochanego, bezbronnego i z którym się spędziło ponad połowę życia. Rozdzierająco smutno.