Mały inwalida

Nie ma chyba smutniejszego widoku niż chore zwierzątko. Żal mi zawsze każdego, bo każde ma wtedy ten sam wyraz twarzy – wołający o pomoc. Tylko że psy czy koty potrafią jeszcze to jakoś zasygnalizować – a przy takim żółwiu albo to zaobserwujesz, albo… kaput.

Jakiś tydzień temu mój stworek przestał poruszać tylnymi łapkami. Po prostu łaził biedak na przednich, a właściwie się czołgał, co na śliskiej podłodze okazało się szczególnie trudne. Nie muszę chyba pisać, jak bardzo się przeraziłam? Normalnie schizy dostałam, łzy mi płynęły strumieniem, zwłaszcza gdy on tak walczył i coraz mocniej przebierał przednimi nóżkami, żeby tylko ruszyć o krok… Ja cie, czternasty rok go mam i jeszcze tak źle nie było…

Jak się okazało, w lecznicach dość niechętnie zajmują się żółwiami, znalazłam w necie tylko jedną wykwalifikowaną panią weterynarz od gadów, i niestety się do niej nie dodzwoniłam. W rozpaczy zadzwoniłam nawet do zoo, ale ostatecznie tam nie dotarliśmy, bo przyjęła go w końcu lecznica z pobliskiego osiedla. I tak od tygodnia szusujemy tam na zastrzyki, przy czym pierwszy oczywiście nie mógł się obyć bez żółwiego specjału, tym razem wypuszczonego w kolejności odwrotnej niż rok temu, czyli najpierw sik prosto na ręce lekarza, a kupa dopiero w drodze powrotnej 😉 Dyzio vel Dyzia od razu stał(a) się ulubieńcem przychodni – recepcjonistki zlatują się popatrzeć na wszystkie zabiegi, a lekarze zwą go czule „łobuzem”, co oczywiście nie zmienia faktu, że żółwisko po zastrzykach strzela focha, nie wspominając o tym, co się dzieje po lewatywie… Tak, żółwiom też się robi takie przyjemności 😀 Które chyba pomagają, bo mój przynajmniej zaczął jeść. Niestety proces karmienia wygląda jak zawsze zimą, czyli: klęczę przy nim na twardej podłodze, podczas gdy on jak księżniczka na ziarnku grochu, pod lampką, na kożuszku i prześcieradle; zamaczam mu liścia w wodzie, żeby jak najwięcej wilgoci dostał z pokarmem; po czym następuje walka. Czyli gadzina odsuwa mnie łapami i odwraca się tyłkiem, a pasza w mych dłoniach sunie za jej pyskiem w każdą stronę, nie pozwalając o sobie zapomnieć. Całość trwa dobrze 15 minut, zanim panicz łaskawie obwącha żarło z każdej strony i zdecyduje, że to nie trucizna i można ewentualnie otworzyć arystokratyczny pysk, a ja wtedy mu siup! wsuwam conieco do jadaczki. Gdzieś nawet czytałam, jak nakarmić żółwia, który odmawia spożycia. Że niby się chwyta za uszami (których notabene nie ma, ale to drobiazg niewart uwagi), a potem po prostu otwiera pysk. Ha ha, no dowcipne zaprawdę. Mój by chyba musiał być już wydmuszką, żebym go za łeb mogła chwycić.

W każdym razie zwierzak nie może teraz narzekać na brak zainteresowania, zwłaszcza że kwitnie również domowe spa. Kąpiele, masaże, nacierania witaminą D, naświetlania i inne cuda wianki. Niestety jak na razie efekty są znikome, łapka jedna zaczęła jakoby reagować na bodźce, ale druga jest wyraźnie spuchnięta, nie wiadomo, zwichnął ją czy coś naderwał, czy co… Nie zdziwiłabym się, zważywszy, iż jego ulubioną rozrywką jest wspinanie się po ścianie, po czym zjazd na zbity pysk, niemniej ciężko zdiagnozować przyczynę u tak małego i – ponoć – niepopularnego stworka domowego. Nie mają przyrządów, właściwie działamy na czuja… A mi się serce kroi, gdy go widzę takiego biednego. Nie może się ten mój inwalida nawet pożalić, ani zapiszczeć ani nic, tylko się patrzy albo śpi. Najchętniej bym z nim siedziała cały dzień i czule doń przemawiała. Wiem, że nic by nie zrozumiał, ale chociaż mnie by było z tym faktem trochę lepiej…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

42 odpowiedzi na „Mały inwalida

  1. Ken_G pisze:

    Przecie to żywe i czujące stworzenie – jak się nie martwić? Ogonkiem może na powitanie nie machnie ani nie przybiegnie, ale też się człowiek przywiązuje.

    • ~Czerwona pisze:

      O, przybiegać to on nawet potrafi, tyle że latem i do kuchni, na żarcie 😉 Strasznie mi go żal teraz, bo nawet się przejść z pokoju do pokoju nie może…

      • Ken_G pisze:

        Biegający żółw? A myślałam, że one tylko w bajkach tak mają :))) Mam nadzieję, że mu się szybko poprawi, bo szkoda biedaka.P.S.Maila Ci posłałam :)))

        • Czerwona pisze:

          Coś Ty, biega i macha ogonkiem :) Serio! Tylko niestety nie teraz, i chyba długo potrwa, zanim wróci do siebie…

  2. ~zapałka pisze:

    No proszę, dzięki Tobie inaczej spojrzałam na żółwie …. i w sumie zdziwiłam się, że weterynarze się nie znają :-(( Szybkiego powrotu do zdrowia!!!

  3. ~Katia pisze:

    Może nie rozumie, ale czuje. Ja tam wierzę, że zwierzaki są mądrzejsze i bardziej rozumne niż nam się wydaje. I trzymam kciuki za zdrowie Dyzi/-a. Będzie dobrze. No wyjścia innego nie ma. Ps. Ja niedługo opiszę jak nam królik wariuje.

    • ~Czerwona pisze:

      W każdym razie nie są wyrachowane, a moje zwierzątko to w ogóle kompletnie bezbronne… Króliki są szalone, kiedyś po całej chacie goniłam królika mojej koleżanki bo skubany nie chciał się dać złapać 😉

      • ~Katia pisze:

        Nasza jest też szalona. Szczególnie jak próbuje biegać po panelach. 😉 A Ty dawaj znaki na bieżąco jak żółw. :)

        • ~Czerwona pisze:

          Na razie się zdołowałam odkryciem, że przez 14 lat niewłaściwie się nim zajmowaliśmy i to cud, że żyje 😐 Ale wtedy to nie była doba internetu, a póki było dobrze, to po co miałam sprawdzać, czy nie robię błędów… Ech… :(

          • ~Katia pisze:

            Ojjjj. Skoro żyje, to znaczy, że aż tak źle nie było. Poza tym – był kochany przez Was – to się liczy. A żółw to raczej mało popularny zwierzak, kogo miałaś pytać? Będzie dobrze, wyzdrowieje i będzie „szalał” po domu. :)

          • Czerwona pisze:

            Kurcze, wszyscy mi mówią, że żółwie są mało popularne, a mi się zawsze zdawało, że to takie oczywiste stworzenie i dużo osób je ma… Trzymaj kciuki, bo będę musiała mu robić zastrzyki :/

  4. ~Cocaine pisze:

    Ja nie wiem, czy by nie zrozumiał, roślinki też podobno nie rozumieją, a wypada z nimi rozmawiać, więc tym bardziej zwierzak będzie czuł to wszystko :)

    • ~Czerwona pisze:

      W takim razie słusznie robię, gdy gadam do niego idąc z nim do weta, przy czym on jest wtedy w torbie i i tak nie miałby szans usłyszeć, nawet gdyby miał uszy, ale skoro czuje… 😀

  5. ~M. pisze:

    Oj, biedny/a Dyziolek! Na pocieszenie opowiem Ci historyjkę o mojej śwince morskiej. Było to lata temu, ja miałem może z 10 lat, pojechałem na wieś do Dziadków (tam gdzie teraz jeździmy na działkę), i poszedłem w odwiedziny do Dziadka., który miał psa i kilka kotów biegających generalnie po podwórku. I tak jakoś zeszła rozmowa na te zwierzęta, aż dziadek w pewnym momencie zapytał się mnie-„A ty przywiozłeś swojego ROBAKA?”. Po chwili domyśliłem się o co Dziadkowi chodzi i śmiechu było co niemiara, a w ten zabawny sposób moja Cavia porcellus została „robakiem”…Pozdro, dobrze będzie!

    • ~Czerwona pisze:

      No bo to takie pieszczotliwe jest przecież, „robaczek” :) Ja też do Dyzia mówię per robal, chociaż właściwie mógłby się za to obrazić, w końcu to go cofa w ewolucji 😀 Ech, mam nadzieję, że mu minie, bo już sama nie wiem, co robić, tak strasznie mi go żal… A Ty masz teraz jakiegoś stworka?Pozdro takie sobie…

      • ~M. pisze:

        Niestety nie mam żadnego żyjątka. Brak czasu, częste wyjazdy itp. przeszkadzajki…Generalnie uważam co do zasady (bo wyjątki dopuszczam), że np. pies w bloku, to męka dla zwierzęcia i uciążliwość dla właściciela oraz innych lokatorów. Co innego mieć własny dom z niewielką choćby działką… Może kiedyś dane będzie mi będzie jeszcze posiadanie jakiegoś czworonoga, np. świnki morskiej 😉 Mam do nich sentyment z dzieciństwa, miałem dwie, jedna po drugiej oczywiście. Nie martw się, myślę że Dyziek pozbiera się, wszak żółwie są długowieczne…PS. Jak tam przebiega zakładanie i użytkowanie szkieł kontaktowych?Pozdro z przytuleniem!

        • Czerwona pisze:

          Są długowieczne, ale muszą też mieć rozumnych właścicieli… A my popełniliśmy tyle błędów, że szkoda gadać :( Ale mam nadzieję, że wyjdzie na prostą, dobiłam się do cudownej pani doktor i wreszcie wiemy, co mu jest i jak go leczyć… Trzymaj kciuki zatem, bo będę musiała mu robić zastrzyki, zgroza…!!!! No ale dla Dyzi(a) wszystko :)Soczewki jakoś tam włażą, ale mam problemy z suchością oczu, co powoduje też problemy z widzeniem. Kupiłam kropelki i zobaczymy, jeśli nie pomogą, to opcja pozostanie chyba tylko na imprezy czy coś, niestety… Pozdrowienia zatroskane.

  6. ~Mela pisze:

    Dyzio vel Dyzia ma szczęście…w końcu nie każdy trafia w tak wrażliwe i opiekuńcze łapki:) Jest dzielny/-a, wyjdzie z tego na pewno, no już przy takiej opiece nie ma wyjścia..Ale powiem Ci, że jednak wolę „futrzaste” zwierzaki, do których można się przytulić i pogłaskać, nie żebym coś przeciwko żółwiom miała:) Tak czy siak, przywiązujemy się do nich, a 14 lat- wow:)

    • ~Czerwona pisze:

      Ale za to mój nie kłaczy i można go pocałowac w pycho bez ryzyka połknięcia włosia 😉 Dla mnie jako alergika inne zwierzę nie wchodzi w grę, a to jest naprawdę przekochane… 14 lat jest u nas, wcześniej był u kogoś innego jeszcze, więc nie wiem, ile ma lat, ale one żyja ponoć nawet 40 lat, a ja właśnie przeczytałam, że zupełnie niewłaściwie go karmię i mam okropne wyrzuty sumienia… Ale tak było w książkach napisane,a teraz się okazuje, że to g* prawda :((((

      • ~Mela pisze:

        No fakt, sierści czasem tyle, że jakby tak zaprzestać sprzątania, to uzbierałoby się na całkiem pokaźny dywan;)Aj, w nosek można pocałować, zamiast w pyszczek;)Kłamliwe bestie, te książki, znaczy ci którzy napisali. Widzisz.. uwierz, zastosuj i później Ci biedactwo zachorować może.. ;/ To co, zmiana diety? A co on właściwie powinien jeść? bo nawet nie wiem…

        • Czerwona pisze:

          Zmiana radykalna diety, może jeść głównie zieleninę, ale żadnej sałaty, a do tej pory to ona była jego głównym daniem… 😐 Na razie muszę mu zaaplikować serię zastrzyków, masakra… Ale przynajmniej wiemy, co mu jest. Mam nadzieję, że wyzdrowieje…

  7. ~K. pisze:

    cóż to za piękna miłość 😀 Ale nie dziwię Ci się, pamiętam jak ryczałam, jak nasz żółwik kipnął…miałam potem żałobę….nie wspomnę już co się działo jak kipnął królik….oo nie, koniec tematu :DA niech Twój gad wraca do zdrowia 😉

    • ~Czerwona pisze:

      Nie no, skąd, pocieszaj mnie jeszcze… 😉 Spoko, ja właśnie przeczytałam, że go źle żywię i mam doła, że przeze mnie jest chory…

      • ~K. pisze:

        😀 no dobrze, mogę Ci jeszcze opowiedzieć historię o śwince morskiej, która poniosła śmierć….nie, może zostawię to na kiedy indziej. no co Ty kochana, to on po prostu jest wymagający, faceci tak mają 😀 tylko, że nic nie mówią, a Ty się potem obwiniasz.Ale tak się nim ładnie zajmujesz…że pewnie każdy chciałby być takim żółwiem 😀

        • Czerwona pisze:

          No nie wiem, czy każdy by chciał nie móc chodzić 😉 A to właśnie wcale nie facet, tylko samica! Co jednak tym bardziej tłumaczy fakt bycia wymagającą 😉

  8. ~ciemna pisze:

    kurde może nazwa klinikę jego imieniem, pomnik mu postawią jako najdzielniejszemu pacjentowi, no dobra, może przynajmniej naklejkę dostanie 😉

  9. ~hanibal pisze:

    Mówienie chyba działa zawsze, nieważne do jakiego zwierzęcia, rośliny i człowieka mówisz.:) Także powtarzaj proceder a ja życzę szybkiego powrotu do zdrowia :)

    • ~Czerwona pisze:

      No wiesz, akurat z tym działaniem na każdego człowieka to bym polemizowała 😉 A i na żółwia jakoś niemrawo, bo już ponad tydzień gadam i nic… :(

  10. ~antylia pisze:

    Niech moc będzie z żółwiem! :))

  11. ~anewiz pisze:

    Biedactwo :(Ja po mojej śwince wiem , że nie ważne jest co to za zwierzak i jakiej wielkości, każde się kocha tam samo i szkoda maleństw . Niech wraca do siebie jak najszybciej!!

  12. ~enigma pisze:

    Czy mały inwalida odzyskał już sprawność? Życzę zdrowia dla dzielnego maleństwa :)

    • Czerwona pisze:

      Nie odzyskał, jest nawet gorzej, ale dziś udało nam się dotrzeć do najlepszego gadziego specjalisty w Poznaniu, wiemy, co żółwikowi dolega i staramy się temu zaradzić, mam nadzieję, że wydobrzeje…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *