Mamy mamy

6 rano. Obudziło mnie głuche łupnięcie, pospolite przekleństwa i niemal namacalna wściekłość mej rodzicielki, która zbierała się właśnie z balkonu. Ślisko było, a ona bardzo inteligentnie wyszła w kapciach, po drodze chwytając miskę, którą dnia poprzedniego tata ułożył blisko drzwi – czyli najwyraźniej bardzo źle, bo przez to, że mama ją obejmowała, nie zdążyła się przytrzymać i glebnęła wprost na płytki i drzwi, w efekcie czego wyskoczył jej niezły okaz na czerepie oraz na kolanie też. Rzecz jasna we łzach i grymasach bólu złorzeczyła najwięcej tacie. Przecież to on był winien wszystkiemu, temu, że w nocy przymroziło, że ta miska, a już najbardziej że… brakowało w lodówce kulek lodu do przyłożenia na guza (których notabene w naszym domu nigdy się nie uświadczy, albowiem tak po prostu jest, ale w tym jednym, konkretnym momencie powinny przecież być i skoro ich nie ma, to kogoś trzeba opierdolić). Kiedy więc wyskoczyłam z łóżka, wyrwana ze snu owym odgłosem ziemi i płaczliwym wkurwem, zobaczyłam mamę, podtrzymującą ciemię… mrożonymi warzywami. A wiecie, po kiego grzyba ona się w ogóle pchała w środku nocy na balkon?
Po ROSÓŁ.

Ale spoko, wczoraj posłyszałam jeszcze lepszą historię, jak to mama mojej kumpeli chciała wziąć z górnej półki słoik z ogórkami, który niestety spadł i zasunął jej w czoło, co jej nie przeszkodziło go złapać i następnie głosić, jak dobrze, iż nie zleciał i się nic nie zmarnowało. A że wyrosła jej imponująca gula między oczami, mogła mieć wstrząs mózgu albo się pokaleczyć, to tam bzdura przecież.

Słowo daję, chyba wszystkie mamy mają jakąś obsesję na tle jedzenia…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

30 odpowiedzi na „Mamy mamy

  1. ~M. pisze:

    Ale jakby Mama szła po jakąś sałatkę, to było by OK 😉 No time ostatnio, bo dużo pisania miałem! Ale czuwam i pierwszy jestem!Pozdro na przełomie dni i miesięcy.

    • Czerwona pisze:

      Nie no, nie wiem, mogła iść, żeby przepędzić jakiegoś ptaka czy co… To bym pojęła, ale że po żarcie? Kto normalny potrzebuje rosół o tej godzinie? 😉 Ha, zgrabnie ominąłeś temat seksu 😀 Żartuję, rozumiem oczywiście brak czasu, wręcz doskonale rozumiem!Pozdrawiam na gorąco!

      • ~M. pisze:

        Do poprzedniego wpisu to mam tylko taki komentarz: bo w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz (i tak samo chciało…)! I bez takich mi tu podszczypywań, że ominąłem i takie tam. No! ;-)Pozdro na szybko!

  2. ~enigma pisze:

    Sama zgłodniałam jak przeczytałam o tych nocnych wędrówkach… To chyba taki instynkt pierwotnego łowcy, co nocą się uaktywnia. Idę więc na łowy 😉

  3. ~tubycie pisze:

    Mamy mamę daleko i tylko przez telefon słyszymy od taty, jakie robi głupoty ;))

  4. dobra_wrozka_22 pisze:

    Bo mamy działają czasem bardzo irracjonalnie. I nadgorliwie. A nadgorliwość to wiadomo 😛

  5. Ken_G pisze:

    Moja potrafi przytargać do mnie w siatach tyle kilogramów jedzenia (jakbym nie mogła kupić tego tutaj, na miejscu), że ręce wiszą jej do kolan, a oczy wyłażą na wierzch. Rok temu bodajże wlokłam taką siatę od niej jedynie od przystanku do akademika (kilkanaście metrów) i myślałam, że umrę, a ona to przywlokła z naszego city! Coś jest z tym jedzeniem i mamami, ale jak to odpowiednio nazwać? ;)))

    • ~Czerwona pisze:

      O, moja też z siatami do ziemi biega, a jak mam gości, to już kompletna załamka, zawsze dostaję tyle żarcia, że zjadamy na siłę, byle się nie zmarnowało i nie było jej przykro… To też już jest jakiś syndrom, taki w spadku po jedzeniowej obsesji maminej 😀

  6. ~Cocaine pisze:

    Ale za to po powrocie z pracy miałaś rosół na rozgrzewkę ;> Nic mi nie mów o absurdach matczynych, ja się zastanawiam, czy gdy będę matką, to też takie akcje będę wyczyniać. Zakładając, że w ogóle będę mamą 😉

    • ~Czerwona pisze:

      Myślisz, że moja mama by go grzała od 6 rano do 17? 😀 Zupę na rosole robiła, i to głównie jej o dzieciaki chodziło, więc mnie do tego nie mieszaj, bo jeszcze ktoś pomyśli, że tak naprawdę to była moja wina 😉

  7. ~K. pisze:

    moja mama do pracy nie bierze jedzenia, ewentualnie małą kanapeczkę, więc gdy wraca do domu stwierdza tylko „jestem piekielnie głodna” i je wszystko co jej wpadnie w ręce i należy do produktów spożywczych 😀 na szczęście nie nabija sobie przy tym siniaków :Dja za to mam szczęście do „glebowania”. To na lodzie przed szkołą wyrżnę (podcinając przy okazji koleżankę, że niby sama mam padać?), to biegnąc do autobusu, to ze schodów u kumpeli…tak, na ostatnim schodku sie poślizgnęłam, a tak powoli schodziłam…my dałyśmy w śmiech i dusiłyśmy się przez pół godziny, jedynie brat kumpeli się nie śmiał i do tej pory zastanawiamy się, jak dał radę zachować powagę.

    • ~Czerwona pisze:

      Nie no, moja mami nie brała tego rosołu, żeby go zjeść o tak barbarzyńskiej porze 😉 Niemniej było to i tak dziwne.A z tych gleb osobiście też się zawsze chichram, choćby najboleśniejsze były, wiem, że dla kogoś, kto się aktualnie wywala, nie jest to nic zabawnego, ale nie mogę się powstrzymać, bo zwykle tak śmiesznie każdy fika nogami… Uczciwie jednak ze swoich niedołęstw śmieję się równie intensywnie i szczerze razem z Tobą się w tym momencie dziwię, jak można w ogóle zachować przy tym powagę, zwłaszcza na pozycji obserwatora :)

      • ~K. pisze:

        Ach, czyli po prostu chciała sobie ponosić rosół :D:DJa też się chichram, bo to jest wręcz niemożliwe, żeby się opanować. Ja zazwyczaj jak padam, to potem leżę na glebie i się śmieję, przez co oczywiście nie mogę wstać, bo wtedy to już jest atak euforii :DAczkolwiek tej zimy…jak wyrżnęłam na lodzie…myślałam, że się nie pozbieram, kręgosłup mnie bolał, nie mogłam siadać przez tydzień co najmniej 😀 i oczywiście co? Ja leżę, koleżanka, którą podcięłam padając, też leży, a trzecia stoi i dusi się ze śmiechu…

        • Czerwona pisze:

          Haha, nie, chciała go wziąć, żeby na jego bazie coś tam inszego ugotować. Ludzie na emeryturze mają dziwne zachcianki 😉 O, to ja mam inaczej, zawsze się szybciutko zbieram, rozglądając dookoła z nadzieją, że nikt nie widział mego upokorzenia, a dopiero potem leję ze śmiechu 😉

  8. ~anewiz pisze:

    Takie urok naszych mam :) Jak czytam o tych ogórkach to mi się przypomniała jedna historia- tata mi opowiadał, że jak byłam mała to zabrał mnie ze sobą do sklepu na sankach, bo była akurat zima. W domu byli goście i zabrakło alkoholu. No i tak ze mną jechał, że mnie zgubił. Zleciałam z tych sanek w śnieg. Szukał mnie i szukał i nagle zobaczył jak trzymam wysoko rękę, w której trzymałam butelkę :) Nie ważne, że tata mnie zgubił, ważne, że uratowałam alkohol- podobno byłam z siebie bardzo dumna 😉

  9. ~Jazzy pisze:

    Matki maja cudowna wlasciwosc przetrwania morderczych atakow pokarmowych, ktorych symbolika jest przeciez dla NAS dzieci taka znaczaca :-)

    • ~Czerwona pisze:

      Tak, mamy są w tym względzie wytrenowane, choć czasem mam wrażenie, że aż za bardzo i chciałabym swoją przykleić do krzesła przynajmniej na cały jeden dzień, żeby odpoczęła…

  10. ~anka pisze:

    oj maja te mamy maja;) he he;) nie wiem dlaczego jak tylko masz dziecko roi ci sie w glowie ze jak nie zje obiadu i kolacji to umrze z glodu dlatego caly czas sie to bidne dziecie dokarmia;) a ty masz w glowie wieczny jadlospis..;) takze rozumiem rosol i te ogorki ze sie nie zmarnowaly he he;)

    • Czerwona pisze:

      No ja wiem, lata spędzone na mozolnym wtłaczaniu pokarmu zmieniają conieco w psychice, ale litości, 6 rano i zima to nie jest odpowiedni moment na gotowanie moim zdaniem 😀

  11. ~Mela pisze:

    Ale po co o godzinie tak nieludzkiej wyciągać ten rosół?? Że niby już na obiad? No w sumie…;)Pozdrawiam cieplutko:)

    • Czerwona pisze:

      Na bazie rosołu mami chciała coś tam innego upichcić, jednak osobiście tego również nie pojmuję, mnie by chyba nie było stać na takie poświęcenie, żeby z własnej woli wstawać, gdy na dworze jeszcze ciemno i fokle… No ale podobno w późniejszym wieku już się nie chce tyle spać, może stąd te mamine szaleństwa 😉 Co u Ciebie słychać, kochana?

      • ~Mela pisze:

        Czegóż to się nie zrobi dla innych, można nawet bladym świtem zupę gotować;)Co u mnie? Stęskniłam się za Wami:)

        • ~Czerwona pisze:

          Mnie jeszcze nie stać na to poświęcenie, a biorąc pod uwagę skutki, mam nadzieję, że i nigdy nie będzie 😉 No ja myślę, że tęsknisz! Bo my tęsknimy bardzo :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *