Zakończyłam dziś badania. Tzn. jeszcze mi troszkę zostało, tyle że to już we wrześniu, bo teraz pani technik idzie na urlop, a bez niej to jak bez ręki. Teoretycznie rzecz jasna, po prostu takie są wymogi, że magistrant nie może dojść do wirówki itd. bez obecności pracownika; inaczej bym to machnęła do końca, już od dawna przecież wiem, co i jak.
Ale się zrobi nudno, aż mi żal. Byłam wykończona i fokle, lecz smutno, gdy kończy się coś w gruncie rzeczy miłego… Coś, co pokazuje, że mam zajęcie, ważne dla mnie, może dla kogoś jeszcze. Akurat teraz, kiedy zaczynałam lepiej poznawać ludzi w katedrze, mogłam już z nimi normalnie pogadać… Kiedy opracowałam technikę i organizację czasu pracy… Kiedy zaczynałam mieć odruch przemywania wszystkiego wodą destylowaną, szukałam jej nawet przy myciu naczyń w domu 😀 I kiedy tak dumnie brzmiało, gdy na pytanie: „co robisz”, odpowiadałam: „badania do mojej pracy mgr”…
Smutno mi będzie bez moich listków.
Ot, sentymentalny dzień.
_____
Postanowiłam się odmóżdżyć (uf, jakie trudne słowo) i zabrałam się za czytanie – no nie zgadniecie – romansidła 😀 Harlequin jak się patrzy, chociaż nie stricte z tej serii. A co mi tam! Zawsze się można pośmiać, rozrywka to rozrywka. Nie jest to szczyt literacki ani nic wielce poznawczego, ale jednak zawsze książka. Choćby nie wiem jak debilna, i tak lepsza od oglądania TOTALNIE debilnej i dodatkowo niesmacznej „twórczości” typu polski sitcom (nie każdy, ale większość). Z odświeżająco głupich mogę oglądać coś w rodzaju tej, jak jej tam, „Legalnej blondynki” czy „Road trip”. Wolę to niż produkcje polskie, gdzie to ani śmieszne, ani straszne, i jeszcze światło w tym wszystkim jakieś takie be… Nie wiem, jak, ale zawsze rozpoznaję, kiedy coś jest produkcji polskiej. Zupełnie inaczej to wygląda, innym sposobem kręcone, czy z kamerami coś nie tak, w każdym razie odróżnia się mocno od takiej, np. amerykańskiej. Zresztą całe kino europejskie się od stanowego w tym względzie odróżnia (i nie tylko w tym). Ciekawe…
też na początku wakacji sięgnęłam po romansidło….czasami takie odejście od poważnych, wzbogacających nas spraw jest potrzebne…
Zdecydowanie tak! Najciekawsze, że zawsze ta chęć nachodzi mnie we wakacje. Klimat tak działa czy co?
nie wiem czy klimat, czy wiedza,że to nas rozpręży….coś te romansidła w sobie mają, a moim zdaniem im bardziej banalne, im bardziej proste tym dają większe intelektualne rozluźnienie
Tak, ale w tym banale też musi być jakaś metoda… Bo inaczej mnie zaczynają wkurzać, a nie odprężać 😉
a ja właśnie uwielbiam kino polskie i europejskie, można znaleźć wiele perełek, nie mylić z serialami! „kino z ameryki” jest dla mnie odrealnione, zbyt doskonałe i chirurgicznie idealne… tak wiem, są wyjątki! moda na sukces na przykład, genialny tasiemcowy serial, dostosowany do poziomu odbiorców całkowicie, proste dialogii, małoskomplikowana fabuła, piękni, silni i idealni „aktorzy” – skąd wiem? bo oglądam!!!! ha ha!!! warto, romansidło gorszego sortu, nie zastapi emocji powodowanych przez tenże serial, serio;) polecam, nawet tylko po to by wiedzieć co sie krytykuje…pozdr 😉