Mój pierwszy Weihnachtsmarkt

Jestem absolutnie zakochana, kompletnie zauroczona i pokonana na amen. Do tej pory nasze polskie święta uważałam za wielce urokliwe i cudne, ale to, co się dzieje w Niemczech, przeszło wszelkie me wyobrażenia…

Weihnachtsmarkt.

W tym jednym słowie zawiera się od teraz wszystko, co najpiękniejsze w zimie. Czyli jarmark bożonarodzeniowy w wersji z rozmachem. Oczywiście rozmachem rozmachowym z mojego subiektywnego punktu widzenia, gdyż generalnie Ettlingen tudzież Karlsruhe z Berlinem czy Kolonią się zapewne równać nie może, jednak ja całe wydarzenie porównywałam raczej z Polską, gdzie ta tradycja może i jest widoczna, lecz na pewno inaczej wykorzystywana. W Niemczech jarmark świąteczny tworzy się dosłownie w każdym miasteczku. Wyobraźcie sobie zasypaną śniegiem małą mieścinkę u podnóża gór, ze ślicznymi domkami ozdobionymi murem pruskim i ciepłymi złotymi światełkami, z drzewami udekorowanymi wszechobecnymi lampkami, z wąskimi uliczkami prowadzącymi na miniaturowy rynek z zabytkowym kościółkiem, który wychyla się nieśmiało znad straganów, równie rzęsiście oświetlonych i jeszcze lepiej zaopatrzonych… Głównie w smakołyki, takie jak Bratwurst (kiełbaska z grilla, z bułką), flammkuchen, nawet langosz, choć to potrawa węgierska – no i bakalie! Nas uwiodły zwłaszcza migdały oblane roztopioną czekoladą z batonów, np. ze Snickersa, Bounty lub Rafaello. Genialny patent, głowę dam sobie urwać, że nie jedliście nic pyszniejszego. Ale to wszystko nic – najważniejsze w tym całym świętowaniu jest rytualne wręcz picie grzańca (Glühwein). Jezusicku! Jak to smakuje! Nie żeby u nas się nie uświadczyło, wszak wlewam w siebie corocznie namiętnie, ale tam mają wino o smaku jagodowym, o smaku wiśniowym, wino z rumem, wino z amaretto, do wyboru do koloru, wszystko podane w klimatycznych i nawiązujących tematycznie do świąt kubeczkach, np. w kształcie bucika ozdobionego rozmaitymi malowidełkami jarmarcznymi, jakie to słodziachne jest, mówię Wam…

Całość dopełnia atmosfera radości, luzu i totalnego relaksu. To jej brakuje w Polsce najbardziej – współplemieńcy na jarmark idą z nastawieniem „chwilę się poszwendać, ponudzić, zmarznąć i wrócić”. W Niemczech służy on natomiast przede wszystkim do celów towarzyskich, tak jak pub czy klub, i nikt nie marudzi, że zimno, głodno czy nudno, ponieważ każdy stoi przecież z żarciem w jednej łapie, parującym chlankiem w drugiej i rozweseloną ekipą u boku. Słowo daję, byliśmy w sobotę w knajpie, która normalnie jest wypełniona po brzegi – tym razem świeciła pustkami. Jarmark zgarnął wszystko. Ale czemu się dziwić, skoro taka atrakcja trafia się tylko od końca listopada do Wigilii. I w dodatku wygląda tak:

 blog_uk_3741146_4693465_tr_weihnachmtsmarkt1

Czy w świetle powyższych informacji trudno jeszcze o stwierdzenie, że jak grudzień, to tylko tam?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

50 odpowiedzi na „Mój pierwszy Weihnachtsmarkt

  1. ~M. pisze:

    Ślicznie tam, pozazdrościć im luzu. Cieszę się, że udał Ci się wyjazd. Pozdrowienia nr 1!

    • Czerwona pisze:

      Też bym odczuwała luz, gdybym miała wszystko takie tanie w stosunku do zarobków 😉 No ale to już osobny temat, nie ma co narzekać. Po prostu warto tam pojechać i poczuć, że można inaczej żyć. Wyjazd udał się bardzo, tylko chora byłam już mocno, a po powrocie jeszcze mocniej, dzięki czemu siedzę sobie na zwolnieniu w domku. I w sumie baaardzo mi to pasuje 😀 Zwłaszcza że rozważam coraz bardziej swoje „być albo nie być” w tej głupiej robocie…Pozdrowienia pociągające 😉

      • ~M. pisze:

        No ,ja też daleko od zdrowia. Do tego stres przedpoprawkowy, 16.12. trzymaj kciuki. A propos Twojego nagłówka: dziś się zanietrzeźwiłem mocno, tak dla odstresowania, ze znajomymi. Jutro kucie i kolejne dni też. Masakra. A z tą pracą, zobaczysz jak wrócisz po ZLA, może będzie spokojniej, a jak nie to na pewno prędzej czy później znajdziesz coś spokojniejszego!Buziale!

        • Czerwona pisze:

          Będę trzymać na pewno, tym razem nie planuję pijaństwa w swoje urodziny, niestety, więc kolejnego dnia będę trzeźwa jak świnia 😉 A chętnie bym się uwaliła, żeby się tak wreszcie na chwilę nie bać tego, co dalej… Bo dalej to wielka niewiadoma. Najgorsze, że ja wiem, co bym chciała robić, tylko nie ma na to najmniejszych szans… Ale nic, może poszukam bogatego męża, hi hi 😉 Czasem chciałabym zamknąć oczy i obudzić się w innej bajce…Pozdrowienia dosyć markotne… Ja cie, czy to się w końcu nam coś pozmienia? Przecież to nienormalne, żeby tak nie lubić swojego życia 😀

          • ~M. pisze:

            Masakra jest z tym wszystkim, z pracą, z nauką, z dorosłością, odpowiedzialnością, zdrowiem, życiem. Marzę o spokoju, od wszystkiego tego odpocząć…

          • ~Czerwona pisze:

            A zwłaszcza jest masakra, gdy się nie ma kogoś, kto by chociaż trochę tego ciężaru ujął, pomógł dźwigać… Niby mam wsparcie w rodzinie i przyjaciołach, ale to nie to samo, no nie… Ale cóż, taka dola. Jeszcze ostatkiem sił obydwoje musimy uwierzyć, że nie ma tego złego :) W każdym razie pociesz się, że chociaż masz sposób na życie, wiesz, czego chcesz, to bardzo wiele, możesz mi wierzyć, bo ja powoli zaczynam sądzić, że nadaję się tylko do sprzątania ;DPozdrowienia beznadziejne, no ale zawsze jakieś 😉

          • ~M. pisze:

            Wiesz, straciłem chęć do tego wszystkiego. Przytłoczyło mnie to wszystko ;-/// Ale kciuki trzymaj! Jeszcze walczę…

          • ~Czerwona pisze:

            Ja powoli odpuszczam, będzie co ma być, życie jest od tego, by żyć, a nie się katować. Chociaż to tak łatwo powiedzieć, gdy się ma jeszcze ciut siana na koncie 😉 Tylko że naprawdę zwykle tak jest, że jak człowiek wrzuci na luz, to wszystko się nagle samo układa. Trzeba wiedzieć, kiedy się kopnąć w tyłek na pobudzenie, a kiedy po prostu się wycofać. Więc jeśli nie dasz rady, to świat się nie zawali, ja na pewno będę Cię w tym wspierać, bo i tak moim zdaniem jesteś wielki, że ciągle to ciągniesz :) Głowa do góry, M.!Pozdrowienia krzepiące!!!!

          • ~M. pisze:

            Chciałbym to zdać, by się potem spokojnie zastanowić nad egzaminem końcowym-państwowym, by pomyśleć co dalej z pracą, czy sobie po prostu nie zrobić przerwy, odpocząć, zadbać o zdrowie i wreszcie odwiedzić Rodzinę i znajomych, pojechać na jakąś wycieczkę po Polsce, długo by tak pisać… To jest jakiś chory system, w który my, młodzi jesteśmy wtłaczani. Opowiadała mi ostatnio koleżanka, że myśli o odejściu z pracy w Kancelarii, bo już nie daje rady-pracy masa, przy takim obciążeniu pojawiają się błędy, budzi się w nocy i myśli o tym co ją jeszcze czeka, oczywiście opieprzana jest ciągle, a zarobki takie sobie, nieadekwatne do jej zapracowania, wykształcenia, wieku (30 lat). Czy to jest normalne??? Gdzie my żyjemy? Przepraszam, że Cię tak dołuję, ale mam już tego wszystkiego powoli dość!Pozdrowienia takie sobie.

          • ~Czerwona pisze:

            Nie dołujesz mnie, bo mam zbieżne poglądy i zmartwienia. Też spać w nocy nie mogę, ten tydzień pierwszy od dawna cały przespałam, tylko dlatego, że byłam na L4. Być może ta praca nawet nie jest taka potworna (no chociaż nie, jest ;)), tylko to ja już jestem taka zmęczona, zdołowana i zaprogramowana na „nie”… Chciałabym mieć szklarnię, uprawiać roślinki i cieszyć się życiem 😉 Czy to naprawdę jest takie nierealne? Przecież ludzie tak żyją. Spokojnie, leniwie, nudno może, ale ŻYJĄ… Sama już nie wiem. W każdym razie popieram Twoje plany. Stanowczo czas podjąć jakąś decyzję, bo sam wiesz, że nie da się w takim zniewoleniu długo trwać. A nie ma tego złego, pamiętaj :)Pozdrawiam Cię gorąco :*

          • ~M. pisze:

            Dziękuję i też pozdrawiam gorąco! :-*

          • Czerwona pisze:

            Mua :)

  2. ~margolka pisze:

    Rzeczywiście brzmi niesamowicie zachęcająco :) Wybrałabym się tam, ale nie ma jak niestety, więc.. może kiedyś. Mooze 😉 Ale przypuszczalnie musiałaby się po prostu nadarzyć okazja :)

    • Czerwona pisze:

      Gdybym ja tam nie miała przyjaciółki, to pewnie też bym nie pojechała… Zwłaszcza że akurat do Schwarzwaldu jest nieco dalej niż do Berlina, gdzie można skoczyć nawet na weekend autem. Tak więc jakby co zawsze masz szansę, w końcu Berlin chyba bliżej niż Warszawa :)

  3. Ken_G pisze:

    Brrr! Jedyne skojarzenie to ubiegłoroczny Wiedeń i też jarmark świąteczny. Zimno, bida i zmęczenie… Nie, nie, dziękuję :)))

    • Czerwona pisze:

      No weź nie marudź, ja tam z zawalonymi zatokami byłam i się zachwycałam ;P Wystarczy się ubrać odpowiednio i zaopatrzyć w drobne na grzańca, wtedy wszystko wydaje się piękniejsze 😀

  4. ~Mela pisze:

    Tak, tylko tam! Jadę! haha;) A ta fotka – bajkowa, cudna:)

    • Czerwona pisze:

      W końcu to sąsiedzi, daleko nie jest 😉 A naprawdę jak z innej bajki, pocztówkowe wręcz zdjęcia wychodzą :) Kochana, czy to tak świadomie te komentarze u Ciebie są zablokowane i długo to potrwa? :)

  5. ~anka pisze:

    nie ma nad nimi presji katolicyzmu to potrafia ze świat wyciagnąć prawdziwa radość i luzz.., u nas jak zawsze powaznie… 😉 choc krakowski jarmark tez jest urokliwy tylko ze teraz śniegu brak;) za to jest grzaniecmarki grzaniec i sliwowica na rozgrzanie;)

    • Czerwona pisze:

      U nas niby też są te jarmarki co roku, ale jakoś tak wszyscy znudzeni są, widać grzańca brak 😉 Albo może po prostu za drogi, wiesz, tam to on kosztuje 2 euro, dla nich to jak 2zł :) Nie macie śniegu???? O rety, u nas leży zaspami i w dodatku szron na drzewach, cudnie :) A ja w domu z antybiotykiem, haha 😉 No ale lepsze to niż praca, no nie?

      • genever@op.pl pisze:

        ha ha;) chyba przez grzańca;) u nas szron był dwa dni temu i minus 17, teraz roztopy i deszcz;) beznadzieja bo mlody ma zapalenie oskrzeli ja zapalenie krtani i musimy siedziec w domu;) wrr…

        • ~Czerwona pisze:

          Ja mam zawalone zatoki i rzężę, więc łączę się w bólu :) Znudzenie przez grzańca? Niemożliwe :)

          • ~anka pisze:

            znudzenie z braku grzańca!!!! bo mnie jakos zawsze wesolo bylo wieczorami w świetle choinki i budek z oscypkiem i przy tych wszystkich niepotrzebnych duperelach;) ja juz praktycznie nie mowię mlody na antybiotyku stary w pracy się męczy;)

          • ~Czerwona pisze:

            Mnie wesoło, jak idę ekipą, w samotności czy nawet we dwoje to nudno jakoś, przynajmniej w Poznaniu 😉 Ale teraz to nawet szukają osób do nalewania grzanego winka, więc może coś się bardziej ruszy w tej materii ;D

          • ~anka pisze:

            ja moge nalewac!!! kiedys miałam ksywke borys co wiążesie ścisle z nazwiskiem Polewoj;) a w tym kontekscie swiadczy o mojej praktyce hi hi;) rany jakże ja bym sie wyrwala z ekipa gdziekoliwek chocby na sanki, ale od jakiegos czasu moja ekipa to Barczysty i Kacper, oboje nie pija, a mlody jak widzi sanki to mowi „nie nie” biednemu to zawsze wiatr w oczy…

          • ~Czerwona pisze:

            To ja mogę pić ;D Na pociechę dodam, że też nie mam takiej ekipy, na sanki mogę iść co najwyżej z siostrą i jej dzieciakami, o ile jakimś dziwnym zrządzeniem losu wszyscy jesteśmy jednocześnie zdrowi… 😉 Brakuje mi ludzi, brakuje mi śmiechu, brakuje mi samej siebie sprzed tak 1,5 roku…

          • ~anka pisze:

            oj rozumiem cie doskonale mnie tez brakuje mnie sprzed moze trzech lat??? a jak bedziesz miec knajpe i potrzebowac barmana, to wiesz..;) na sanki najlepiej sie chodzi po zmroku;)

          • Czerwona pisze:

            Po zmroku to i sanki niepotrzebne 😉

  6. ~enigma pisze:

    Dobrze, że już wróciłaś :)

  7. ~anewiz pisze:

    Wygląda to wspaniale. Świąteczna atmosfera z prawdziwego zdarzenia.

    • ~Czerwona pisze:

      O tak, jest cudownie pod każdym względem. Oczywiście pod warunkiem, że pogoda dopisze, bo z tego co wiem, to dzień po moim wyjeździe zaczęło lać :)

  8. ~antylia pisze:

    Ja też tam chcę, aaaa! Normalnie czuję ten klimat… jeju mogę pozazdrościć tego wyjazdu? :))

  9. tubycie pisze:

    I pruszył śnieg jak cukier puder? No cudnie, cudnie… Tylko czemu tam po paskudnemu niemiecku mówią? 😉

    • ~Czerwona pisze:

      Raczej jak wata cukrowa 😉 Wiesz, ja też nigdy nie lubiłam niemieckiego, ale po pewnym czasie człowiek się przyzwyczaja i nawet go to zaczyna fascynować. Tylko do ich dubbingu w tv nigdy nie przywyknę, obrzydlistwo! 😉

  10. ~hanibal pisze:

    Widziałem więcej fotek i przyznaję, że wygląda to magicznie.:) No i Twój opis uzupełnia to, czego nie dostrzega się na zdjęciach. Tylko pozazdrościć.:) a z jakiej okazji tam byłaś?

    • Czerwona pisze:

      Nive kusiła tym jarmarkiem własnie, to sobie zrobiłam przyspieszony prezent na urodziny :) Na szczęście pogoda się udała – mnóstwo śniegu i mróz. Dzień po wyjeździe już lało :) Jedyne, co nie dopisało, to moje zdrowie. Szczerze nie polecam latania z zawalonymi zatokami i kaszlem :/

      • ~hanibal pisze:

        Aaaa to przyspieszone życzenia urodzinowe przesyłam 😛 I urodzinowy całus :*Uuu… myślałem, że tam się tak pochorowałaś, a tu taka historia… no nic, przynajmniej niezapomniane wrażenia masz i zdjęcia z wyjazdu pomogą powrócić do zdrowia 😀

        • ~Czerwona pisze:

          Ale to jeszcze nie dziś, poczekaj jeszcze chwilę :) No chyba że to taki dłuuugi całus ma być ;D Pochorowałam się tuż przed wyjazdem, to się nazywa pech, no nie? W ogóle jakoś długo mnie trzyma, już drugi tydzień, ale przynajmniej do pracy nie chodzę :) Na szczęście tam miałam tylko zawalone zatoki, więc przeżyłam, najgorsze zaczęło się w Polsce 😉 Och, jak ja uwielbiam rozprawiać o chorobach, wcale nie czuję się wtedy jak własna babka ;D

          • ~hanibal pisze:

            Długachny jak stąd do poznania 😀 chciałem być pierwszy :PPolski klimat Ci nie służy 😛 Nasi sąsiedzi lepiej na Ciebie działają :DDobra, porzucamy temat o chorobach, pomówmy o świętach 😀 Prezenty już kupujesz?:)

          • Czerwona pisze:

            No to jesteś pierwszy, gratuluję, to musi być super uczucie ;)A wiesz, że o dziwo jakoś się wyrabiam z prezentami, nawet dla samej siebie już mam ;D

  11. ~Ruda pisze:

    Hm hm hm. Może gdybym tam była, odzyskałabym poczucie magii świąt, które gdzieś mi się utraciło po drodze… ;)la-roux-diablesse.blog.onet.pl

  12. ~antylia pisze:

    Czerwona…. też mam ochotę na to, co napisałaś powyżej 😀 Jak dobrze, że na imprezę idę w sobotę, a jutro… mrrrrr :))

  13. dobra_wrozka_22 pisze:

    Niemcy są w ogóle zakręceni na punkcie tworzenia świątecznej atmosfery z niemal każdego powodu! A ich zimna i surowa natura jest jedną wielką bzdurą:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *