To tak:
Po pierwsze strasznie mi się chce seksu, co nie jest może nowiną, globalnie ujmując moje życie, jednak w aspekcie miesięcznym zdecydowanie stanowi duży postęp, albowiem ostatnio całkowicie, ale to kompletnie o tym nawet nie myślałam, co dla mnie samej było dużym szokiem. Za to teraz pierwszy raz od dawna czuję się piękna, pociągająca, błyskotliwa i mam ochotę się głupawo uśmiechać do siebie, do swojego pięknego telefonu, do swojego pięknego komputera, do swojego pięknego biustonosza, do swojego pięknego wazonu i diabli wiedzą do czego pięknego jeszcze, niczym Bridget Jones na halunach
Po drugie dziś, jako świeży i zielony wciąż dość koordynator zanotowałam swój pierwszy sukces negocjacyjny. Zupełnie mimo woli przyjęłam pozę obrażonego klienta – której to pozy zresztą tak często byłam ofiarą podczas pracy w telefonii – i o ile na mnie nie robiło to nigdy wrażenia, tak na dostawcach, wyraźnie nieprzyzwyczajonych do olewactwa stosowanego ze strony logistyków, udało się bez pudła! Widocznie nikt ich nie szkolił w zakresie opierania się psychomanipulacjom 😉 I choć właściwie wcale nie miałam na celu takiego obrotu spraw, to wyszło całkiem doskonale, a że zrobiłam to niezamierzenie… Przecież nikt nie musi o tym wiedzieć, prawda?
Po trzecie – kocham jeździć samochodem A najbardziej lubię ruszać na światłach równo z innymi samochodami, rajuu jakie to fantastyczne uczucie, kiedy eLka nie jest mułem! Obawiam się, że będę piratem drogowym, to takie podniecające 😉
Po czwarte czytam książkę o – uważajcie – cząstkach elementarnych materii 😀 I wbrew pozorom fakt, że nie kto inny, jeno ja, zachwycił się FIZYKĄ, wcale nie jest największym wariactwem, o jakim świat słyszał. Ale o tym z pewnością będzie jeszcze notka.
Po piąte 1 grudnia lecę do Niemiec. LOTem! Uprzedzając pytania – nie, nie do mężczyzny ;P Niemniej towarzystwo będzie wyborne, więc już tupię nóżkami i kompletuję ciuszki na imprezy oraz przygotowuję się mentalnie na wielkie procentowe oblewanie, a oblewać jest co, albowiem
Wreszcie po szóste – klękajcie narody! Właśnie dziś, w ten ponury, deszczowy i smętny dzień 22 listopada 2010 ja, Czerwona, zostałam dumną i pełnoprawną właścicielką mieszkania! MIESZKANIA!!!!!!!! I nieistotne, że wprowadzę się tam może za parę lat. Najważniejsze, że po prostu je mam, jest moje, moje własne i ta świadomość po prostu zapiera mi dech w piersiach!