(Nie)naturalne rozterki

Cierpię na swego rodzaju dysonans urodowy. Sama już nie ogarniam, co modne, a co passe, a z różnych stron bombardowana jestem kompletnie sprzecznymi opiniami, do tego opinie te zmieniają się jak w kalejdoskopie również u tych, którzy owe wyrażają, i cholera nie wiem.

No bo malować się czy nie?

Z jednej strony zachwycają mnie kobietki, które są „zrobione” – oczy, usta, policzki etc. – zwłaszcza że kurde ja sobie nawet porządnie kreski na powiece nie maznę. Tylko czego wymagać od osoby, która przy ostrzeniu kredki zmniejsza ją niemal do połowy, gdyż nie wie, że to gówno takie miękkie i się zwykłym ostrzytkiem nie naostrzy, haha. I jak tu nie popaść w doła, widząc niektóre laski z rzęsami do sufitu, co im smocky eye bije na kilometr i nadal dostrzegam ich twarz, w dodatku używają 7859275 kosmetyków, a i tak make-up zajmuje im niecałe 10 minut do cholery. Mi by zajęło sryliard godzin, a na koniec owo smocky eye by całe eye zadymiło tak, że koniec świata, oka także, nie mówiąc w ogóle o efekcie innym od wyglądu klauna.

Wobec czego robię sobie bardzo słaby makijaż, który jednak mi się wydaje walący po gałach, bo oczywiście oglądam go z bliska i to jeszcze w łagodnym, sprzyjającym świetle. Zazwyczaj bardzo mi się ów podoba, jednak gdy idę potem do kibla w jakimkolwiek publicznym miejscu, wystarczy, że jest przerost jarzeniówek i od razu czuję, że moje rzęsy są wielką ściemą, cienia nie posiadam, co najwyżej ten naturalny pod oczami, korektora zapomniałam dać w siedemnastu tysiącach miejsc, a podkład chyba powietrzem namalowałam. Przy perfekcyjnie dopracowanych współpracownicach czuję się wówczas raczej jak plazma lub rozmemłana i łysa przyjaciółka wesołego diabła. Zdecydowanie nie jak kobieta sukcesu.

Jest jednakowoż druga strona medalu. Czyli panie, które się wcale nie malują, za źródło takiego postępowania mając swoisty znak firmowy, brak motywacji, ideologię tudzież mimowolne poddaństwo męskiej dominacji (objawiającej się sprzeciwem przy jakiejkolwiek próbie upiększenia, bo jeszcze się innemu samcowi spodoba i co – tak, znam i takie przypadki). Przy nich z kolei mam wrażenie, że jestem wysmarowana jak dziwka i przynoszę wstyd naturalnemu pięknu, i w głowę zachodzę, jakim cudem w ogóle kiedykolwiek się kochałam o poranku bez tapety, skoro wyglądam wtedy kompletnie inaczej, wcale niekoniecznie fajniej. Nigdy nie wiem, czy facetom to przeszkadza, czy w ogóle zauważają zmianę, niemniej ja zauważam i źle mi z tym (już po seksie oczywiście, no ale). Kiedy to sobie uświadamiam, głupio mi wówczas, i znów łyso, i jakoś tak niewyraźnie, że one (te „nagie twarze”) mogą, a ja nie. No bo ja nie mogę żyć bez tuszu do rzęs, niestety. A i nawet tusz sam nie wystarcza, musi być też puder do zmatowienia, dodatkowo jasny cień do powiek, jak mam gorszy nastrój, to ciemniejszy, i dopiero wówczas widzę w sobie głębię spojrzenia (póki oczywiście nie spotkam się z babkami z pierwszej części notki). Jeno nadal siedzi we mnie pragnienie, żeby się takimi duperelami nie zajmować, albowiem liczy się tylko wrodzona uroda. Której – w domyśle – najwyraźniej nie posiadam, skoro się maluję. Tylko że gdybym się nawet przestała malować, to chyba nie przyszłoby mi to nigdy z takim luzem, jak tym, które się naprawdę WCALE nie malują. Tak właśnie jest – raz spróbujesz i już nie chcesz przestać, nic już nie jest takie, jak przedtem, a poza tym już nikt by cię bez makijażu na ulicy nie poznał. Ewentualnie z radością obgadał, jak to ci się zbrzydło.

I co tu ze sobą zrobić, kiedy tak źle, tak niedobrze…?

No cóż, spróbowałam raz wyjść z domu nieumalowana. Chciałam tylko cichcem przemknąć do śmietnika – tymczasem po drodze spotkałam tłum sąsiadów i kilku z dawna niewidzianych kumpli.
To nie na moje nerwy. Już wolę dysonans.

PS. Przy okazji dementuję pogłoski, jakoby kobiety malowały się, żeby się podobać facetom. Kobiety malują się, żeby się podobać sobie – co jednak niestety również nie jest napawającym dumą wyjaśnieniem.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

54 odpowiedzi na „(Nie)naturalne rozterki

  1. Ken_G pisze:

    Pac! Pierwsza! I co mi zrobisz? ;DCiemniejszy makijaż na gorszy nastrój? Hm, to ja chyba wiecznie mam ten gorszy ;))) Poza tym akurat z modą w ogóle Cię nie rozumiem – i pozostałych modnych babeczek też nie – bo co mnie niby obchodzi, co jest akurat modne, jeśli się ubieram tak jak chcę? Tyle już mi się marzy rozmowa z jakąś taką prawdziwą modnisią, żeby mi wytłumaczyła czy chodzi modnie ubrana, bo chce się wyróżniać czy żeby być taka sama jak inni? Nurtuje mnie to ogromnie.A co do makijażu, to bez niego czuję się brzydsza. I tyle, nie ma co ściemniać, a męskie gadanie „Podobasz mi się i bez niego” traktuję jedynie prychaniem. Co mi bidula ma powiedzieć? Powie, że nieumalowana nie mam oczu, za to cienie, worki i brzydką cerę? Lepiej dyplomatycznie ;)))

    • ~Czerwona pisze:

      Haha, makijaż Ci zrobić? 😉 Nie no, o modzie ubraniowej akurat nie mówiłam, chociaż lubię nosić to, co jest aktualnie w sklepach – nie dlatego, że modne, tylko dlatego, że ładne :) Ale z tym makijażem jest tak, że w dzień fajnie pięknie, ale jak go zmywam i idę spać, i się budzę, to czuję się taka nieładna, sama dla siebie, i to mnie drażni, chciałabym zawsze czuć się super 😉 Stąd ten dysonans…

      • Ken_G pisze:

        No to z modą mi akurat niewiele pomogłaś ;D Dalej będę musiała to rozkminiać ;)))Makijaż możesz mi machnąć. Ale taki full wypas, nie ma to tamto ;)))

        • Czerwona pisze:

          O, to obawiam się, że nie zrobię Ci lepszego niż Ty sama, bo ja kresek malować nie umiem 😉 A może modnisie uważają tak samo jak ja? Że to jest po prostu ładne i fajnie pokazać się w czymś nowym? :)

  2. ~przekora pisze:

    czyli malujesz się- źle, nie malujesz- tez źle…Ja już wolę się czasem pomalowac tak, jak MI się podoba, a ini niech się walą na cyc.ki

    • ~Czerwona pisze:

      No tak, zawsze się znajdą jakieś za i przeciw, i ktoś, kto coś nam wytknie, ale mi chodzi o to, że chciałabym się sama ze sobą dobrze czuć zawsze. A póki nie umaluję rzęs, póty czuję się ble, i to mnie denerwuje, że jestem taka uzależniona no 😉

  3. ~M. pisze:

    No nareszcie jesteś! Co do wpisu-po 1-daj Ci Boże tylko takie problemy 😉 Po 2-chyba jednak jako facet wolę u kobiet makijaż nie za mocny, dyskretny. Ale to też zależy od okoliczności…Pozdrowienia i uściski.

    • ~Czerwona pisze:

      Haha, pytanie tylko, jak Wy, faceci, interpretujecie ten makijaż :) Tzn czy w ogóle ogarniacie, kiedy my jesteśmy umalowane ;D Tak, długo mnie nie było, ale miałam szalony tydzień, 1 listopada to wiadomo, potem praca, jazdy, impreza integracyjna, a wczoraj spotkanie rodzinne i wyjście z dziewczynami… Ufff 😉 Chociaż, zaraz zaraz… to był ledwo tydzień mej nieobecności! Jeszcze nie doszłam do granicy, czyli 2 tygodni bez bloga 😉 Niezły wynik jak na 3,5 roku, prawda? :)Pozdrowienia zabiegane!

  4. ~małarurka pisze:

    Najwazniejsze, zeby sie dobrze czuc a jak to inni widza to drugorzedna sprawa. Kiedys malowalam sie, zeby zwracac na siebie uwage teraz maluje sie by jej nie zwracac np.: niedospaniem malujacym sie na twarzy. Z wiekiem jest latwiej bo wybierasz makijaż, ktory ma ukryc niedoskonalosci, nie zastanawiasz sie nad moda :)

    • Czerwona pisze:

      Ja się źle czuję bez makijażu, tylko rano bym chętnie raczej pospała niż się nim zajmowała, a jednak nie umiem wyjść nieumalowana z domu, i stąd te moje rozterki 😉

  5. ~enigma pisze:

    W wizerunku człowieka makijaż mało ważny – buty powinny być zawsze czyste 😉 Pozdrawiam… zmywając nieważne elementy z twarzy :)

  6. ~hanibal pisze:

    Nie lubię kobiet z toną tapety na twarzy, najlepiej znaleźć złoty środek :) ot, cała tajemnica :)Choć ja zawsze powtarzam: miło jest poznać kobietę, obok której się rano obudzę.:)

  7. ~aspołeczna pisze:

    Ooo znaczy nie tylko ja jak idę ze śmieciami to mam tapetę na gębie:D? No dobra, tapeta a la miś panda to była za czasów błędów młodości, teraz już jako tako opanowałam tajemną sztukę make upa:)

    • Czerwona pisze:

      Och, jak dobrze że ktoś mnie rozumie 😀 Też kiedyś się malowałam nieudolnie, acz nawet całkiem mocno. Efekt był… hm. Generalnie teraz czuję się lepiej w swojej skórze niż kiedyś, ale z tuszu nie zrezygnuję chyba nigdy 😉

  8. ~antylia pisze:

    Aż mi wstyd za siebie… bo ja często do sklepu wychodzę nie pomalowana… No se dam po łapkach chyba :PP

  9. dobra_wrozka_22 pisze:

    Kobiety zdecydowanie malują się po to, żeby lepiej się czuć. Bez makijażu czuję się jakaś taka.. niedokończona 😛

    • Czerwona pisze:

      Ja się czuję, jakbym nie miała oczu 😉 Co więcej, inni pewnie też tak by myśleli, gdybym tak wyszła na ulicę: „oczu nie miała, że się nie umalowała??” 😉

  10. lilejka pisze:

    To bzdura, że malujemy się dla płci przeciwnej. Chcieliby, ot co! 😉 Myślę, że makijaż dodaje nam pewności siebie. Może nawet te wytapetowane potrzebują go aż tyle, ich sprawa zresztą. Mnie tam wystarczy odrobina i nie zawsze mam czas, żeby bawić się z kosmetykami, jednak tusz do rzęs to moja podstawa, bez tego ani rusz. 😉

  11. monia.londyn@onet.eu pisze:

    o poranku to wszyscy niedobudzeni i wzrok jakby mniej ostry, wiec spokojnie mozna bez make-upu. Ile razy po prysznicu wracalas do pokoju i stwierdzalas, ze w zasadzie to dlaczego na niego polecialas? oczywiscie sama z full make-up, wiec on mial czego zalowac;POj, brak mi blogowania, ale jesli siadam do tego raz na kilka miesiecy, to raczej slabo:(buziak!

    • Czerwona pisze:

      Hm, prawdę mówiąc to faceci mnie jakoś szczególnie o poranku nie rozczarowywali ;D Wiesz, nie rozdwoisz się bardziej niż możesz 😉 Wrócisz jeśli znajdziesz czas, a jeśli nie… życie prawdziwe jest ważniejsze, grunt, żeby po prostu nie tracić kontaktu z nami ;)))

  12. ~Mela pisze:

    Ależż, oczywiścieee, że robimy to tylko dla siebie, tylko i wyłącznie haha 😉 Ciekawe, czy gdyby faceci w ogóle nie istnieli przyszloby nam do głowy coś takiego jak tusz do rzęs;) Tym bardziej że zmywa się to to makabrycznie..I co to zapytanie w ogóle- malujesz się, jak chcesz, jak nie to nie i już:)

    • Czerwona pisze:

      Tylko że mi się pogląd na to, co chcę, zmienia kilka razy na dzień ;D Mi tam się makijaż zmywa łatwo, bo nie stosuję wodoodpornego. Jak raz sobie takim pomalowałam oczy, to faktycznie prawie się ich pozbyłam w furii…

  13. tubycie pisze:

    Dla innych bab się malujemy, ot co ;)A tak poważnie… Bardzo długo miałam podobne przygody, a teraz – przyznam nieskromnie – robię make-up szybko i dobrze. Tylko dlatego, że przez kilka lat wprawiałam się rysowaniem sobie na twarzy różnych koszmarków… Wprawa przychodzi sama 😉

    • Czerwona pisze:

      Ja eksperymenty z kredką zaczęłam miesiąc temu, więc rozumiesz, nie mogę jeszcze mieć wprawy :) Ale i tak chciałabym to jakoś wszystko przyspieszyć… Chociaż i tak moim dużym sukcesem jest już fryzura, w której jedynym wymagającym elementem jest wyprostowanie bawoła z grzywki :)

  14. ~anewiz pisze:

    Ja jestem takiego zdania- malujmy się, upiększajmy dla siebie. Wyglądajmy tak byśmy same były zadowolone z tego co widzimy w lustrze, a to nad da takie poczucie pewności siebie, które pozwoli na to by przyciągać facetów 😉

    • Czerwona pisze:

      To oczywiste, tylko mi chodziło o to, żeby czuć się pewnie w każdej sytuacji, a nie w zależności od tego, jakie kobiety spotkam na swojej drodze 😉

  15. ~słodko-kwaśna pisze:

    O rany, Twoja subtelna frustracja jest zaj.ebista! O ile nie jest się po Twojej stronie 😉 A więc… jej opis, o, tak. (Chyba sobie przed chwilą uświadomiłam, że może lepiej czytać, niż pisać 😀 Pomijając komentarze, rzecz jasna;-p) W moim ciemnym i dość przełomowym okresie życia bywało, że się nie malowałam nawet przez tydzień (wyłączając oczywiście takie konieczności, jak korektor;p), ale obecnie stwierdzam, że zdecydowanie lepiej mi się wychodzi z domu „piękną” niż „brzydką”, mimo licznych niedogodności jak „trzeba szybciej wstać”, „szlag mnie trafia!”, „koleżanko, nie rozmazałam się?”, „o nie! nie wzięłam kredki!” etc. Z brakiem naturalnego piękna już się pogodziłam 😀 Jak się wydaje, nieliczne przypadki owej urody od urodzenia występują w przyrodzie.A pieprzonych smokey eyes chyba się nigdy nie nauczę robić :ppDodam jeszcze, że zaprzestałam picia kawy bezpośrednio przed robieniem makijażu, co by się zbytnio nie denerwować, pomaga :p Ale to chyba kwestia innej natury, niż Twych dylematów ;)Trafna uwaga na końcu.

    • ~słodko-kwaśna pisze:

      Dodam jeszcze… dziewczyno! kiedy Ty znajdujesz czas na tego (i całej zgrai:)) bloga?! Tzw. szacun! :d

      • Czerwona pisze:

        No właśnie ostatnio wcale nie znajduję :) Ale nie mogę się pozbawić całkiem tej przyjemności, jednej z nielicznych ostatnio… A co do malowania się, to ja z kolei przesadzałam kiedyś z makijażem, chociaż, wyobraź sobie, przez całe liceum nie malowałam rzęs! Tylko cieniem do oczu, co mnie do dziś niesłychanie zdumiewa ;D

        • ~słodko-kwaśna pisze:

          😀 Ja też miałam dość długi czas, gdy używałam tylko kredki i ewentualnie jakichś cieni. Ale obecnie bez tuszu ani rusz ;d

          • ~Czerwona pisze:

            Ja myślę, żeby sobie hennę strzelić, może to będzie bardziej naturalnym wyjściem na poranki ;D

  16. ~Little Witch pisze:

    Oka bez (przynajmniej) tuszu nie wystawiam za próg ;] Najchętniej do tego cień – ciemno w zewnętrznych kącikach, a jasno w wewnętrznych. Szminki nie muszę – wystarczy ochronna albo błysk. A wychodząc z domu z NICzym na mordziaku, czuję się niedorobiona ;-)W Holandii dużo kobiet nie maluje się wcale. Naturalne piękno itepe. Niektóre się też nawet nie czeszą – takie mam odczucie. Na rower i włos i tak się rozwieje. A obcasy (nie takie wielkie i krowiaste kloce, ale bardziej subtelne) jeśli ujrzysz, to możesz być niemal pewna, że ich nosicielka to nie Holenderka. Mój małżonek za to twierdzi, że mają paskudne męskie ręce, z łopatowatymi i niezadbanymi pazurami. Częstym widokiem jest również obdarty do połowy jaskrawy lakier do paznokci.Tak więc… to naturalne piękno straszy na ulicach od rana do nocy i dlatego nie mam dylematu, czy użyć tuszu, czy nie – wystarczy, że się na nie napatrzę :-)

    • Czerwona pisze:

      Haha, ale przynajmniej nie masz za dużej konkurencji, bo lepiej umalowanych jest niewiele 😉

      • ~Little Witch pisze:

        Fakt 😉 Nieczęsto zdarza się, że mam wrażenie, że niewystarczająco o siebie zadbałam – ale czy to tak dobrze? Brak motywacji może mieć negatywne skutki! Całe szczęście, że teraz dość często bywam w PL!

        • ~Czerwona pisze:

          Póki nie będziesz mieć poczucia, że się zaniedbałaś, póty tak nie będzie 😉 Ale faktycznie, w Polsce jednak dużo kobiet wygląda fajnie, więc taka motywacja raz na kiedyś bywa przydatna. Byle motywowała, a nie wpędzała w doła ;D

  17. ~n pisze:

    Wiesz sama chciałabym umieć pomalować się jak laski które codziennie mijam, ale nie umiem i nic na to nie poradzę. Biorąc pod uwagę, że do pracy wstaję o 4. 30 rani mój makijaż ogranicza się do podkładu na buzi, a potem jeśli mam na to czas umaluję rzęsy. Jednak będąc ładnie umalowaną czuję się lepiej.www.studentka05.blog.onet.pl

    • ~Czerwona pisze:

      Ja znam laski, które też wstają wcześnie, a jednak paradują w pełnym makijażu, i zawsze wtedy się siebie pytam – jak?? Jak one to robią? Nie wiem, rezygnują ze snu/seksu/kolacji, żeby wcześniej iść do wyra i wcześniej wstać? Tylko to nie ma sensu przecież 😉 Życie jest ciężkie, nie ma co ;D

  18. CharloTTa_1103 pisze:

    jak dla mnie delikatny makijaż jest ok, ale „tapeta” jaką noszą niektóre dziewczyny jest przerażająca.musisz wziąć też pod uwagę ile masz czasu na jego zrobienie,mi wystarcza 15 min ale ograniczam sie do lekkiego podkładu, tuszu do rzęs, delikatnego cienia i błyszczykapozdr i zapraszam do mniehttp://rhythmiclips.blog.onet.pl/

    • ~Czerwona pisze:

      Mi zajmuje tyle samo, ale też jest lekki… I chyba taki wolę, gdyby chciała nosić tonę tapety, to bym została modelką 😉 Pozdrawiam :)

  19. ~numm pisze:

    Muszę się malować, bez tego wychodzę na dwór i tylko wiatr zawieje, a buźka czerwona, nos świecący, a jak gorąco, to mi z tego nosa okulary spływają 8/ A jak już nałożę podkład, to wypada też maznąć oko brązową kredką, jakimś cieniem beżowym, brwi podkreślić bo jakieś wyłysiałe… A najśmieszniejsze jest to, że potem kolega mi mówi, że „on to lubi jak kobieta się nie maluje, tak jak ty” 8/ A ja spędzam na makijażowaniu się ok. 15 minut!

    • ~Czerwona pisze:

      Haha, wiesz no, facetom należy wybaczyć tę ignorancję, w końcu jak Cię nie widzą nigdy w sytuacji bez makijażu, to skąd mają wiedzieć, że tak naprawdę jednak go masz 😉 U mnie najgorszy problem jest taki, że po 2h się zaczynam świecić i cały efekt, choćby i najdoskonalszy, trafia szlag. No ale cóż, od lat usiłuję się do tego przyzwyczaić, może w końcu się uda 😉

  20. ~wizażystka :) pisze:

    sluchaj to logiczne ze kobieta pomalowana ładnie i bez przesady wyglada naprawde fajnie i moze nie umiesz sie przyzwyczaic sama do siebie bedac pomalowana ale to trzeba przełamac bo ja np. maluje sie codziennie i wszedzie gdzie wychodze i to dodaje naprawde pewnosci siebie i ty tez powinnas sie o tym przekonac bo jak widac bardzo ci jej brak.mam nadzieje ze to zrozumiesz.pozdrawiam

    • ~Czerwona pisze:

      Nie, nie, ja nie umiem się przyzwyczaić do siebie nieumalowanej! Lub umalowanej mocniej. Ale na pewno nie do umalowanej w ogóle :)

  21. ~Fawila pisze:

    Oj też znam ren ból, ciężko się nie umalować wychodząc z domu, chociażby miało to być tylko zatuszowanie ledwo widocznych worków pod oczami. Chociaż jest jeszcze grupa kobiet które się nie malują, bo zwyczajnie nie powinny :P.Uwielbiam kolorowe, mocne makijaże, ale noszenie takiego przez dłużej niż 20 minut kończy się paskudną cerą i wypadającymi rzęsami…chcieć, a nie móc to przekleństwo.

  22. ~Madzik. pisze:

    Maluję się tylko od wielkiego święta i nie jest mi z tym źle. Ludzie gapią się na mnie na ulicy, a raczej na moje mega cienie pod oczami. Cóż tak mnie natura stworzyła… oczywiście wiem, że w make upie wyglądam o niebo lepiej, ale zwyczajnie mi się nie chce. wole siebie bez tony tynku.

  23. ~sasaass pisze:

    Marzena (lat miała 13) z swą młodszą siostrą Agcią (lat miała 6) o godzinie 19:00 wybrały się na cmentarz, gdyż ich rodzice mieli poważną chorobę – zapalenie płuc. Gdy przyszły na cmentarz padał deszcz. Poszły na grób swojej babci gdzie postawiły średni lampion. Nagle coś zaszeleściło w krzakach. Dziewczynki zauważyły jak z krzaków wystaje zakrwawiona ręka. Marzena powiedziała siostrze że ma na nią czekać a ona pujdzie zobaczyć co sie dzieje. Gdy tylko podeszła do krzaków coś wciągło ją za ręke. Mała Agcia bardzo się wystraszyła . Nagle zobaczyła jak jej siostra idzie do niej. Uszczęśliwiona że żyje poszła ją przytulić. Gdy tylko podeszła i już miała zamiar ją przytulić Marzena powiedziała słowa „Raskaster Fraum – moja śmierć jest początkiem wiązku śmierci” i znikła.O Marzenie nikt już nie słyszał ciało wyłowiono ze stawu 14 listopada. Jeżeli przeczytałeś juz słowa „Raskaster Fraum – moja śmierć jest początkiem wiązku śmierci” spoczywa na tobie klątwa . Szybko wyślij to do 15 osób wtedy klątwa zniknie. Jeżeli nie wyślesz tego do min.15 osob duch tej dziewczynki przyjdzie po ciebie w nocy. Ostrzegamy ! Klątwa działa….(napisano 15 listopada 2007 r. przez matke dziewczynki) P.S zabiło juz 18 osób – 12 mężczyzn i 6 kobiet…wyslij

  24. ~trontitle7@onet.pl pisze:

    DoTi:haha witam ,)Słaby makijaż walący po gałach ?! Hahah Całkiem możliwe… słaby, źle zrobiony a może nawet śmieszny makijaż ( oczywiście nie twierdzę ,że Twój taki jest bo go niestety nie widziałam – foto prosimy :):):) ) jest gorszy niż mocny a porządny.Ja się kiedyś też zastanawiałam czy malowac się od A do Z jak inne ,żeby codziennie wyglądać nieskazitelnie, czy po prostu słaby make-up … do dziś dnia nie wiem gdzie jest róznica 😛 bo nie umiem byc jak inni zawsze mam swoja wizję ,ale nie wiem czy moja wizja to juz za duzo czy jeszcze za mało 😀 Maluj się kochana tak żebyś się dobrze czuła :)

    • ~Czerwona pisze:

      O no patrz, to wypisz wymaluj jak ja ;D Kurcze bo wszystko zależy od światła. I od tego, czy człowiek jest generalnie szczęśliwy, tak stwierdzam…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *