Co w trawie piszczy

Powoli, powoli rozjaśnia mi się w głowie i nerwy coraz częściej odwiedzają kąt. Nie żebym to ogarniała, tak dobrze nie ma 😉 Ale opiekuje się mną babka, którą awansowano z mojego stanowiska na zupełnie inne, i razem wyjemy z histerycznego śmiechu, ponieważ żadna z nas nic ze swych obowiązków nie kuma, i o ile ja znajduję się jeszcze w tej miłej sytuacji, że mam się od kogo uczyć, o tyle ona niestety jest takowej pomocy całkiem pozbawiona. A to przecież takie zabawne, czyż nie? 😉 Chwilami mamy ochotę turlać się dosłownie po podłodze w jakimś paralitycznym ataku wesołości, który, jak by nie patrzeć, ogólnie stoi w sprzeczności z faktycznym stanem rzeczy, jeno nie możemy się opanować. Ta kobieta ma tak niesamowite poczucie humoru, że nawet gdy człowiekowi chce się tylko walić kułakami w ciemię oraz wczołgać pod biurko w rozpaczy, wystarczy jedno jej hasełko i już każdy podryguje z radości. Na szczęście mi też się to udziela, a ona, jak twierdzi, lubi moje towarzystwo, m.in. właśnie dlatego, że tak dobrze ją rozumiem. Któż wszak lepiej pojmie ciemnego niczym tabaka w rogu, jeśli nie inny ociemniały, prawda?

Jazdy gdzieś tam wciskam, chociaż przewracam się ze zmęczenia. W środę była tragedia, pierwszy raz po ciemku, nie trafiałam w pasy, znaków nie widziałam, dno totalne. Dzisiaj za to jeździło mi się super, a ćwiczyłam – uwaga – łuk ;D No dobra, wpierdoliłam się dwa razy w słupki, ale to tam mniejsza 😉

I tyle. Właściwie to wokół niczego innego ostatnio moje życie się nie obraca. Są dwie wersje strategicznych punktów programu: praca-flak-opad członków-sen tudzież praca-flak-jazda-opad członków-sen. Po takim maratonie normalnie zeza dostaję, ale za to wszyscy w robótce mnie karmią, gdyż postawili sobie za punkt honoru, że mnie utuczą, w ramach tradycji, zgodnie z którą każdy pracownik tam musi przytyć. Poza tym mam telefon służbowy :) Wprawdzie bywa na razie istną zakałą, bo ludzie dzwonią z różnymi pytaniami, których oczywiście nie jarzę i na które odpowiadam na chybił-trafił, jednakże mam na nim spory limit, zatem nic tylko korzystać. Żebym tak jeszcze znalazła na owo korzystanie czas, to byłoby świetnie 😉

No i na koniec – przypomniało mi się, że w sumie musiałabym się też przepisać do nowego lekarza. W telefonii wszyscy mieli zwis na zwolnienia lekarskie i nigdy żadnego nie pokazałam, lecz tutaj pewnie będzie zgoła inaczej, a to mogłoby na dzień dzisiejszy stanowić pewien problem, zważywszy, że moim lekarzem rodzinnym jest wciąż… pediatra 😀

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

44 odpowiedzi na „Co w trawie piszczy

  1. ~Studentka pisze:

    Hmmm zdaje mi się, że powinnaś pozostać przy tym pediatrze, może nie zauważy różnicy ;P ;D swoją drogą praca w nowym miejscu jest tak stresująca, że trudno się skupić. Szczęśliwie głęboka woda nie jest aż tak głęboka jakby się wydawało ;P szef fajny? 😀

  2. ~enigma pisze:

    Praca oswojona, auto prawie ujarzmione, dodatkowy telefon i wolone weekendy. Tylko się cieszyć i korzystać z uroków jesieni:)

    • ~Czerwona pisze:

      I tu sprawdza się powiedzenie, że „prawie” robi wielką różnicę ;D Ale na razie mam weekend i mi to lotto! Pomyślę o tym jutro 😉

  3. Ken_G pisze:

    Ogółem byle do przodu. Ale z tym pediatrą to jest dobre ;D

  4. ~słodko-kwaśna pisze:

    Mrrr, co za odsłona bloga! ]:-) (dzięki temu wyjdzie na jaw, jak dawno mnie tu nie było…;-p) Szkoda, że pośladków nie widać ^^ Cieszę się, że przynajmniej zabawnie masz w pracy 😀 No i powodzenia z prawkiem, heheh 😉 Pediatra… grunt to czuć się młodym ;p Pozdrawiam gorąco :*

    • ~Czerwona pisze:

      Kopę lat! Mam nadzieję, że wszystko w porządku u Ciebie?? A odsłona bloga jest już trzecią z kolei, w międzyczasie była bowiem inna, równie przyjemna ;D Tak więc żałuj, córko, żałuj, coś straciła ;P

      • ~słodko-kwaśna pisze:

        :D:D Niepojętą jest ta żałość, jaką odczuwam! Życzę przyjemnych przyjemności bez „po”-nieprzyjemności ;p Tych weekendowych 😉 (jak np. niestrawność ;d) U mnie – na pewno nastąpił postęp, na razie staram się utrzymać jego efekty :) Może któregoś razu opiszę co nieco u siebie, tak, żeby sobie też w głowie poukładać, w końcu nikt tego nie musi czytać 😉 A trochę się dzieje 😉 Zresztą – jak zawsze! Prawda? ;)) W każdym razie – jestem dobrej myśli :) Ech, jak dobrze Cię móc tak elektronicznie chociażby uściskać :)

        • Czerwona pisze:

          O widzisz, u mnie tak różnie z tym postępem, ale czasem krok w tył też prowadzi do czegoś lepszego, nie? 😉 Pisz, to pomaga, pod warunkiem że ma się syndrom Czerwonej, czyli – opis czegoś wyjątkowo smętnego tuż przed kliknięciem w „publikuj” robi się nagle nad wyraz miałki i aż się chce napisać coś zabawniejszego 😉 Ściskam!!!!!!!!!!!!!! :*

          • ~słodko-kwaśna pisze:

            A ja czasami po prostu całkowicie reyzgnuję z publikacji notki ;d I zostaje pstro, ale może takie wygadanie się komputerowi też dobrze robi :pSyndrom Czerwonej jest całkiem sympatyczny :))

  5. ~hanibal pisze:

    Mogę polecić Ci fajny sklep z noktowizorami 😀 gwarantuję, będziesz widziała niczym kocica :DA śmiechoterapia, to najlepszy lek na stres :)

    • ~Czerwona pisze:

      No, są jeszcze dwa inne dobre sposoby na stres, oba na „s”, ale niestety nie nadają się do pracy. Przynajmniej teoretycznie 😉 Noktowizor, mówisz? A można nim podglądać, co faceci mają pod ubraniem? Bo jak tak, to sobie go kupię, lecz niekoniecznie do jazdy autem ;D

  6. ~M. pisze:

    Pediatra 😉 Dobre. Nic tylko się cieszyć, że masz takie dziecęce geny i wygląd. Popatrz, Ty i ja męczymy się … z prawem. Ponieważ pojawiły się perturbacje, więc egzam. teleportował się na za kilka tygodni. I oczywiście ja się z tego powodu nie smucę, choć tak bardzo bardzo chciałbym już zakończyć ten rok szkolny. Za pamięć i kciuki 100 x :-*

    • ~Czerwona pisze:

      Wygląd wyglądem, ale w recepcji widzą po peselu, że coś nie halo… No ale skoro nikt mi nie zwrócił uwagi, to korzystałam 😉 Ech, znowu nigdzie nie poszłam na Halloween. Jakoś nigdy mi się jeszcze nie udało w tym dniu balować… Najgorsze, że moi poj.ebani sąsiedzi sobie imprezkę urządzili. Taką na cały regulator. Kur.wa! Już myślałam, że się rozwiodą, a tu się zeszli i znowu harce urządzają co weekend… Nikt mnie tak nie wnerwia jak oni!!! Pozdrowienia wkurzone!

  7. ~aspołeczna pisze:

    Bratnia dusza pod ręką i najpaskudniejsze miejsce nabiera kolorów;p I co masz przeciw swojemu pediatrze:D?

    • ~Czerwona pisze:

      No właśnie nic nie mam, do tego stopnia, że nadal mnie leczy, mimo że właściwie się już jego profesja w moim przypadku „przeterminowała”, o jakieś 8 lat 😉 Tak, ludzie są bardzo ważni. Tylko niestety od zawsze wolę pracować z mężczyznami, a tu teraz siedzę z babami, i to niestety nie z tą cudowną pozytywną…

      • ~aspołeczna pisze:

        Ojtam przeterminowała. Dziecko od dorosłego fizjologicznie różni się głównie dawkowaniem leków, wierzę że Twój medyk jakoś to ogarnia:P Z tą babką jak w oddaleniu to kiszka – pozostaje Wam słać sobie pozytywne fluidy siłą umysłu, żeby przetrwać w babińcu:D

  8. zapalka_na_zakrecie@op.pl pisze:

    Napisałam wczoraj komentarz, dziś wchodzę zerknąć, a tu nie ma komcia :-(( ale nic to … Gartuluję nowej pracy – tak po krótce, bo już nie pamiętam co jeszcze tam nawypisywałam … mam nadzieję, że Onet się udławi moim zjedzonym komciem 😉

    • Czerwona pisze:

      Luz, u mnie wg onetu mój blog notorycznie nie istniał, więc zjedzenie komcia to zdecydowanie dobry wynik ;D Dziękuje 😉

  9. ~Mela pisze:

    Ogarniesz, ogarniesz, pewna jestem:) A co masz przeciwko pediatrom? Zawsze możesz się poczuć chwilami jak dziecko i to nie jest takie złe:)

  10. lilejka pisze:

    Na nudę widzę nie narzekasz, pracę nową masz, po mieście śmigasz, żyć nie umierać. ;P

  11. dobra_wrozka_22 pisze:

    Czyli życie, życie.. straszne 😛

  12. ~antylia pisze:

    Normalnie biznes women pełną gębą z Ciebie :DD no no Czerwona, nie pogadasz 😛

  13. ~anka pisze:

    kurde wydawało mi się, że komentowalam ten post i teraz chcąc coś dodac okazalo sie, że.. brr nie ma nic onet mnie..;) pediatra? dobre.., tęsknię za takimi osobami z pracy pełnymi humoru i dobrej gadki, smiechu ze wszystkiego choćby łzy szly.., rozklejam sie kurde;)

  14. ~margolka pisze:

    Najważniejsze, że znalazłaś kogoś z kim się świetnie dogadujesz w nowej pracy :) To jest bardzo ważne. Fajna tmosfera w pracy to chyba nawet więcej niż połowa sukcesu :)I jak tam weekend podczas którego miały być tylko przyjemności? :) Bo tu już następny a z poprzedniego relacji nie ma :)PS. Mam prośbę.. Wiem, że masz mało czasu i ostatnio zaganiana jesteś, ale nie zajrzałabyś do mnie na chwilkę? Chciałabym Cię prosić o udział w konkursie. Miło byłoby wygrać, a do tego potrzebuję Waszych komentarzy :)

    • Czerwona pisze:

      Wtedy to były takie drobne, własne przyjemności, w ten weekend miałam lepsze, bo na imprezie integracyjnej ;D Darmowy alkohol, żarełko, ach ;)))Jasne, już zaglądam :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *