10.
W przybliżeniu tyle minut trwają reklamy podczas filmu na tvn (dobrze, że nie SIEDEM ;)).
Szczerze mówiąc zanim się skończą, to ja już zapominam, na czym stanęło przed. Może dlatego, że dla zabicia czasu przełączam na setki innych programów w poszukiwaniu czegoś, co wypełni ten stracony czas, a głowa, bombardowana rozmaitymi przechodnimi bodźcami, gubi właściwy wątek.
Wczoraj jednakże się wycwaniłam i wykorzystywałam przerwy na:
–> WC, ale to standard
–> przygotowanie sobie kolacji
–> spiłowanie paznokci
–> umycie głowy
–> wyniesienie śmieci.
Przy każdej z wymienionych czynności miałam jeszcze zapas czasu – jakieś 4-6 minut.
Najgorsze, że zawsze przerywają w najlepszym momencie i psują klimat. I oczywiście przedłużają film. Tym sposobem np. „Władca pierścieni” trwał chyba 4h, tyle co rozszerzona wersja. No w zasadzie owszem, ta też była rozszerzona – o Żywca, proszki Persil, kondomy i bitki wołowe. Rozkosz dla zmysłów, nie ma co.
Nie sprzeciwiam się reklamom jako takim. Niech sobie będą, w końcu z czegoś żyć trzeba. Niech sobie nawet trwają te 10. Tylko niech to będą 2 pasma na film, a nie 50.
I jeszcze ta perfidia, pokazywanie na dobry początek napisu: „tylko jedna reklama”, po czym po tejże reklamie kolejny napis „reklama”. I 10. Chamy niemyte.
Nie wiem, czy „Ojciec chrzestny” to dobry film. Nie byłam w stanie tego ocenić, bo percepcję o tej porze mam niestety ograniczoną do 2,5h, a tu by trzeba zwiększyć limit do 3,5. Ale za to wiem, że muszę sprawdzić w necie, co to jest taryfa Zero ;P
P.S. Al Pacino był strasznie sexy, mmm…