Koniec pewnej ery

Dowiedziałam się, że nie żyje jeden z moich klientów. Przyszła jego siostra, by rozwiązać umowę. Najpierw nie wiedziałam, o kim mowa, dopiero gdy powiedziała, że on tak bardzo mnie lubił i że może kojarzę, taki przygarbiony, o kulach… Zaraz sobie przypomniałam, nawet niedawno się zastanawiałam, czy przypadkiem nie jest w szpitalu, bo tak dawno go nie widziałam… Zrobiło mi się strasznie smutno. To był cudny człowiek, szeroko uśmiechnięty, mimo kalectwa życzliwy tak, że chyba życzliwszej duszy nie da rady spotkać. Zawsze z daleka wołał mi „dzień dobry”, nawet gdy nie potrzebował nic załatwić, zawsze też sobie miło porozmawialiśmy, wiele razy ze wszystkich sił starałam się mu pomóc, coś doradzić, obniżyć koszty tu i ówdzie…

Przykro mi było bardzo, ale w natłoku wydarzeń nie mogłam nawet temu faktowi poświęcić chwili. Teraz poświęcam…

Pamiętam też pana, który przyszedł, by pozamykać sprawy dopiero co zmarłej żony. Byli tyle lat małżeństwem, że nie umiał już bez niej żyć. Bezradnie składał słowa w niezrozumiałe zdania, a gdy łzy ciekły po jego policzkach, współczułam mu tak, że aż mi serce ściskało. Zbeczałam się wtedy razem z nim, chociaż on chyba tego nawet nie zauważył…

Niby obcy ludzie, ale z niektórymi czułam więź jak z kimś bliskim. Kiedyś nawiedził mnie biznesmen, który był z kolei chyba najbardziej pozytywnie nastawionym do życia człowiekiem (zdecydowanie rzadkość wśród tego typu klientów) – powiedział, że co zaproponuję, to właśnie weźmie, gdyż ufa, że nikt nie chce go oskubać, tylko mu pomóc. Twierdził, że wszyscy od lat uważają go za naiwniaka – a jemu tak się właśnie lepiej żyje, ponieważ wierząc, daje kredyt zaufania i podświadomie trafia na samych miłych ludzi. Może potrzeba tu wyjątkowego szczęścia, a może po prostu ludzie wcale nie są tacy źli… Kiedy wyszedł ze sklepu, miałam ochotę za nim pobiec i powiedzieć, żeby wracał, a ja zapakuję go sobie do kieszeni i będę tam zaglądać w złe dni, bo go za te słowa, za tę niezniszczalną nadzieję pokładaną w dobru pokochałam od pierwszego wejrzenia. W dodatku całkiem platonicznie :)

W mojej pracy było wiele okropnych dni. Wiele, wiele takich, w których ręce trzęsły się ze zdenerwowania, a złość podchodziła do gardła z ogromną pokusą wylania się żółcią na głowę nieznośnego klienta. Ale było też wiele momentów pozytywnych, zabawnych, zadziwiających – i pięknych, czy to w smutku, czy w zadumie, czy w słońcu, które niektórzy ot tak, po prostu w sobie mają. I dla takich ludzi warto tam było spędzić ponad dwa lata.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

50 odpowiedzi na „Koniec pewnej ery

  1. ~margolka pisze:

    Bardzo dobrze, że napisałaś tę notkę. Bo czasami mamy skłonność do skupiania się na sytuacjach przykrych lub tych, które nas zdenerwowały. Nad tym, co dobre, często przechodzimy do porządku dziennego i nie myślimy o tym, żeby poświęcić temu więcej reflekcji, czy notkę w naszym przypadku :) A tymczasem okazuje sie,że wśród tych podłych, smiesznych czy złośliwych klientów było wielu normalnych, życzliwych i sympatycznych :)

    • ~Czerwona pisze:

      To prawda. Właściwie tych sympatycznych chyba jest nawet więcej… Tylko praca z klientem jest tak obciążająca, że w pewnym momencie po prostu człowiek każdego traktuje jak psychicznego, tylko dlatego, że przylazł 😉

  2. ~M. pisze:

    Też mam takich pozytywnych klientów. A teraz zrobiłem sobie przerwę w kuciu…Pozdro zmęczone.

    • ~Czerwona pisze:

      Dobra odtrutka na życie, chociaż, jak już pisałam Margolce, ja byłam pod koniec tak zmęczona pracą z ludźmi, że patrzyłam z nienawiścią na wszystkich, nawet gdy sama stałam w kolejce. Teraz już się tylko cieszę, że to nie moja dola ;D Jak to niewiele do szczęścia czasem trzeba… ;)A dzisiaj to sobie jakieś spa zrób, trzymam kciuki, razem damy radę 😉 O której to masz? Pozdrowienia i powodzenia!!!

      • ~M. pisze:

        Hej!Jutro po południu, ok. 14. Uff…

        • Czerwona pisze:

          To w ramach nagrody zaplanuj sobie kino na niedzielę. W Cinema City bilety na wszystko są wtedy po 10zł! Czuję się jak jakaś hostessa namawiająca do zakupów, haha, ale to naprawdę promocja, bo normalnie kosztują 27, rozbój w biały dzień… Niech moc będzie z Tobą! I do łóżka, spać mi tam, ale już! :)

          • ~M. pisze:

            To był test pisemny, nie wiem czy zdałem, może braknąć punktów, poprawka kolejna-oby nie… Trochę zapieprzyłem sprawę, bo chyba powtórzył się ten test, a ja ich nie spróbowałem nawet pościągać od ludzi wcześniej… Teraz odpoczywam, zaczynam odczuwać somatyczne skutki tego stresu… Trzymaj kciuki za pozytywny wynik…Pozdrowienia!

          • ~Czerwona pisze:

            Będzie dobrze! Daj sobie już spokój z analizowaniem, odpocznij, bo się zamęczysz. Widziałeś, jak jest kolorowo na dworze? :) No dobra, może nie w nocy, hihi 😉 Ja dzisiaj boleśnie na swojej skórze odczułam też, jak jest zimno nad ranem… :/ Kostnica po prostu! No i po 2 latach wstawania o 8:40 ciężko było otworzyć powieki o 6. Ale dałam radę! I w sumie mam w sobie więcej energii niż normalnie. To bardzo dziwne, zwłaszcza że miałam stresujący dzień. Chyba po prostu zaczynam się cieszyć, że już nie muszę nikogo obsługiwać! ;D Ja tej, ja znów o sobie, no ;)Pozdrowienia kojące!!!!!!!!

          • ~M. pisze:

            A gdzie Ty musiałaś iść, że tak wcześnie wstawałaś? Ja dziś tylko w pracy byłem, ale na wolnobiegu funkcjonowałem, low power po tym stresie…Zimno, rano, zimno…Pozdro ciepłe!

          • ~Czerwona pisze:

            Do PUPu wreszcie się zarejestrować, bo wcześniej nie mogłam się doprosić o świadectwo pracy… A tam to trzeba być na 7:30 najpóźniej, bo potem można się wcale nie dostać. I tak jak przyszłam to była wielka kolejka na dworze… Przygnębiające miejsce. No ale na razie nie bolało i ubezpieczenie już mam, to najważniejsze :) Szkoda tylko, że tyle mnie dojazd kosztuje, 3zł w każdą stronę, a dzisiaj tam jechałam dwa razy…Odpoczywaj zatem, ja też lecę i jutro na pewno nie wstanę o 6 😉 A w sumie dzisiaj ;DPozdrowienia rozgrzewające!

          • ~M. pisze:

            Acha, musiałaś się uPUPić. Kurde, jak u Gombrowicza 😉 Spox, wszystko będzie OK! I jakie filmy oglądałaś w kinie?Pozdro!

          • Czerwona pisze:

            Tylko jeden, „Jedz, módl się, kochaj”. Ogólnie średni, troszkę za babski, ale z drugiej strony – widoki nieziemskie. Fantastyczny Rzym, Bali, Indie, wszystko w bajecznych kolorach, jeny… Dla tych barw z pewnością warto było pójść do kina!Z innej beczki – w środę mam pierwszą jazdę. Trzymaj kciuki!! A jak tam Twój exam? Znasz już wyniki?Pozdrowienia malownicze!

          • ~M. pisze:

            Hej! Zdałem to cholerstwo, zdałem! Teraz 28.10. poprawić te podatki i wreszcie chwilę dychnę, bo inaczej zdychnę 😉 Jazdami sie nie martw, będzie ok, tylko w miarę możności dużo ćwicz, np. w samochodzie Rodziców. Jak wygląda upięta grzywka?Pozdrowienia z wielkim uff!

          • Czerwona pisze:

            Gratulacje :))) Zasłużyłeś na to! Upięta grzywka jak wygląda? No jak upięta grzywka ;D Ale w sumie nie miałam upiętej, tylko ściągniętą opaską :) W grzywce by mi się źle prowadziło, bo to taka w skos jest, czyli nie na całe czoło, i lubi się pchać na prawe oko, a akurat lewe mam słabsze, więc byłoby niebezpiecznie… A było wesoło :) Mam nadzieję, że jutro będzie równie wesoło, i że nauczę się płynnie ruszać, bo jakoś na razie marnie mi to idzie, do cholery 😉 Ale to już temat na cały post, który napiszę… eee, jak znajdę czas. I ochotę, albowiem dzisiaj mam potężnego hormonalnego doła ;)Pozdrowienia takie tam…

  3. ~M. pisze:

    Onet coś mi zaszalał, sorry za tą multiplikację komentarza.

  4. ~małarurka pisze:

    Dobrze, ze po pracy, ktora niekoniecznie lubilas pozostaly jakies mile wspomnienia. Cos sie konczy ale na pewno tuz za rogiem stoi juz cos nowego. Powodzenia

    • ~Czerwona pisze:

      Dużo miłych wspomnień zostanie, to tylko kropla w morzu jest… Przede wszystkim będę dobrze wspominać współpracowników i szefa 😉 Tylko po prostu w momencie, gdy widok człowieka jako takiego rodzi bunt i niechęć, taka praca nie ma sensu. Natomiast nie wykluczam wcale, że za nią zatęsknię 😉

  5. ~aspołeczna pisze:

    Na szczęście dobrzy, sympatyczni ludzie trafiają się wszędzie, nawet w miejscach w których ich obecności kompletnie byśmy się nie spodziewali. Nic dziwnego, że człowiek się do nich przywiązuje;)

    • ~Czerwona pisze:

      A wiesz co, w sumie na początku pracy raczej mniej się spodziewałam palantów i dziwaków, byłam wtedy zdania, że jednak ludzie są mili z natury ;D Hahahaha 😉 Nie no, bądźmy sprawiedliwi – nie są najgorsi, tylko kiedy się nienawidzi pracy z nimi, to nie ma się ochoty widzieć nawet tych fajnych :) Teraz, gdy idę do sklepu i widzę te wszystkie dziadki, nieznośnych upierdliwców czy byznesmenów, to gęba mi się śmieje, że już nie muszę z nimi rozmawiać. Mam nadzieję, że w końcu mi minie, bo się stanę… hm, antyspołeczna 😉

      • ~aspołeczna pisze:

        Antyspołeczność względnie aspołeczność jest fajna:D Zresztą Ci powiem, że ja jestem wypaczona i zamiast kredytu zaufania na dzieńdobry raczej zakładam, że ktoś obski nowo poznany jest be i nie należy mu ufać. Za to jak raz się trafi ktoś bezinteresowny i w porządku to podwójnie go doceniam;))

        • Czerwona pisze:

          Ja zakładam, że ktoś może być miły, ale na bliższą znajomość nie ma szans. Długo trwa, zanim komuś zaufam na tyle, żeby specjalnie dla niego chcieć np. porzucić ciepły wieczór z książką i herbatą 😉

  6. ~w-i-a-r-a pisze:

    wczuwam się w Twój klimat, pięknie nostalgicznie, idealnie na jesień. ja też lubię być szczęśliwym naiwniakiem.

    • Czerwona pisze:

      Ja też wolę, chociaż nie wiem, czy na bezrobociu będzie mi dane ;D Brakuje mi tych czasów, kiedy razem się zachwycałyśmy obłokami na niebie…

  7. Ken_G pisze:

    Smutna myśl mnie naszła. Czemu w dzisiejszym świecie dobro tak bardzo rzuca się nam w oczy? Dobrzy, pozytywni i przyjaźni ludzie tak bardzo odbijają się od szarej i w najlepszym wypadku obojętnie nastawionej reszty? To taka ogólna rozkminka, bo sama mam podobnie. Zło mnie nie dziwi tak jak dobro. To smutne…

    • ~Czerwona pisze:

      Hm, a mi się wydaje, że właśnie dobro trudniej dostrzec, trzeba się napracować, żeby je zauważyć… I nie tylko ono mnie szokuje, zło również, tylko dobro szokuje rzadziej i dlatego to taki… szok 😉 Ale ja mam dużo pozytywnych wspomnień z tej pracy. Tylko po prostu już się do tego nie nadaję :)

      • Ken_G pisze:

        Może to źle ubrałam w słowa :))) Właśnie o to mi chodziło – dobro tak mi się rzuca w oczy, bo jest rzadkie dzisiaj. I kiedy ktoś niespodziewanie zrobi coś dobrego, to lśni na tle ludzkiej szarości jaskrawo. Maluję takie metafory, że aż się sama dziwię ;)))

        • Czerwona pisze:

          Mnie tak właśnie np. niedawno zdumiała para staruszków, która przepuściła mnie w kolejce, bo miałam dosłownie jedną rzecz do kupienia. Ale nawet ich o to nie prosiłam, sami się zaofiarowali! Byłam w szoku :)

  8. ~antylia pisze:

    Zboczę se z tematu, bo jakoś tak nic sensownego mi nie przychodzi do głowy odnośnie notki, wybacz :)Do kina się wybieram dzięki Twojemu nagłówkowi! Z samego rana sprawdziłam repertuar piernikowego kina i idę przed wykładami sasa 😀

    • ~Czerwona pisze:

      To się bardzo cieszę, że się na coś przydałam :) Takie było moje zamierzenie, żeby wszyscy skorzystali, kiedy ja już mam bilecik ofkors ;)))) Hihi. A na co idziesz?

  9. dobra_wrozka_22 pisze:

    Ojej… smutne to, kurczę. Pamiętam, jak pracując w szkole policealnej dowiedziałam się o śmierci jednego z naszych uczniów. Rozmawiałam z jego płaczącą mamą, to było straszne…

    • ~Czerwona pisze:

      Nigdy nie wiedziałam, jak się zachować w tej sytuacji, starałam się być w miarę profesjonalna, mam nadzieję, że nikt tego nie odebrał jako oschłość…

      • dobra_wrozka_22 pisze:

        załatwianie takich spraw musi być dla najbliższych piekielnym bólem i nie da się go złagodzić w żaden sposób.. nic na to nie poradzimy:/

        • Czerwona pisze:

          No tak, realia życia kłócą się z tym, co czujemy… A na szkoleniach z obsługi klienta uczą nas, jak się zachować w sytuacji stresowej, jak klienta przekabacić, zagiąć, skołować – nigdy tak naprawdę nie jak mu pomóc…

  10. ~Mela pisze:

    Nie, ludzie nie są źli, ludzie mogą być źli, źli bywają, ale generalnie są dobrzy, że tak znowu naiwnością błysnę, i banałem przy okazji haha;) Masz rację, ważne żeby dostrzegać to co dobre, pozytywne strony, każdej sytuacji, bo niemal w każdej coś takiego się znajdzie:) No i jak jest co wspominać, to wspominać z uśmiechem, idąc oczywiście cały czas do przodu, nieustająco;)

    • ~Czerwona pisze:

      Ludzie nie są źli… Oni tylko nie umieją dobrze żyć. Czasem zapętlają się w swojej niechęci do świata, nie umiejąc się od niej uwolnić. Sama to przeżyłam, nawet całkiem niedawno, tylko że ja miałam możliwość ruchu. Ktoś by mógł mnie wyśmiać, bo moim ruchem jest bezrobocie, ale nie robiąc nic, byłabym coraz bardziej nieszczęśliwa, nawet mimo zer na koncie. Wierzę w równowagę. Jest źle, będzie gorzej – a potem lepiej. I albo się to „źle” przedłuża w nieskończoność, bojąc tego „gorzej”, albo przejdzie po kolei wszystkie etapy i wyjdzie na prostą. Wiadomo, że nie na długo, ale na tym polega życie, żeby je jakoś pchać do przodu, a nie robić uniki. Taka moja filozofia na razie, zobaczymy co będzie, jak wiele miesięcy spędzę w domu ;D Oby jednak do tego nie doszło… Zwłaszcza że nie byłabym sobą, gdybym sobie nie zabezpieczyła tyłów 😉

      • mela01 pisze:

        Wszystko to prawda:) Tyle że ja bym nie mogła zrezygnować z pracy, dlatego że jestem tam nieszczęśliwa i koszmarnie to na mnie wpływa, mając puste konto:) Wiesz, zawsze racjonalnie myślenie się wkradnie, i uważam że to dobrze, nawet przy tym dbaniu o swoje dobro (psychiczne;)).Jestem pewna, że w domku dlugo nie posiedzisz, na pewno coś sobie znajdziesz:)Kciukole będę trzymać do skutku:) I oczywiście powodzenia!

        • Czerwona pisze:

          Ja też bym nie umiała odejść, gdybym nie miała żadnych pieniędzy na życie. Chociaż Zagadkowy np. tak zrobił i dał radę – kwestia podejścia. I szczęścia 😉

  11. ~Cocaine pisze:

    No nie, tylko nie mów, że będziesz tęsknić 😛

  12. ~Mario pisze:

    Tak to już w życiu jest, wszystko ma swój początek i koniec, najważniejsze dla mnie jest przekonanie, że każde doświadczenie, nawet te cierpkie czy wręcz całkiem gorzkie czyni mnie bardziej doświadczonym, lepszym, bogatszym… To mi pomaga przetrwać dołki, iść dalej i nie obracać się za siebie.Zamknęłaś pewien etap i wspominaj jak najczęściej to co było dobre :)Do zobaczenia w CC 😉

    • ~Czerwona pisze:

      Tak znowu najczęściej nie mogę, bo jeszcze tęsknić zacznę 😉 Mi pomaga świadomość, że przetrwałam, co złe, że nie odeszłam w takim znów najgorszym momencie, że nie zwiałam jak tchórz, tylko to była świadoma decyzja, mielona od dłuższego czasu. I że pomimo niewątpliwie wielu wpadek, których się nie uniknie, byłam jednak doceniana przez firmę i wcale nie chcieli się ze mną rozstawać. Fajnie jest się pożegnać w taki sposób, buduje ego jak cholera 😉 Ale naprawdę się cieszę, że już tam nie pracuję ;)))Jeny, zapomniałam o tym kinie i tak dumałam, co to CC, czy to miało być może CCC, ale w takim razie dlaczego, czyżbyś mi sugerował, że się do sklepu z butami nadaję… Nawet w googlach sprawdzałam, hahaha ;D Ale jestem usprawiedliwiona, dwa razy dziś byłam w PUPie, potem jeszcze na inwenturze… Chociaż czuję się w sumie fantastycznie, lubię być w ruchu, no ale wymówkę mam, prawda ;PAle wracając do CC, to spoko, głowę dam, że będziesz w tym drugim CC i to na zupełnie inną godzinę ;D A na co idziesz?

  13. ~tubycie pisze:

    Ojej… szykuje się więc nostalgiczne, jesienne rozstanie?

  14. ~hanibal pisze:

    Za każdym człowiekiem kryje się historia… tylko nie mamy czasu, żeby zatrzymać się i ją poznać. Widzę, że Ty go znajdujesz.:)

    • Czerwona pisze:

      Nie no, z każdym nie dałabym rady 😉 Jakkolwiek to brzmi, brzmi słusznie ;D Ale są ludzie mniej i bardziej ważni, i myślę, że każdy z nas ma taką hierarchię. W końcu trudno by było przejmować się losami całego świata…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *