Pociąg do zaspokojenia

Jadę do Krakowa, zachciewa mi się siku. Od razu paraliżuje mnie przerażenie, ponieważ kible w pociągu są raczej obskurne, poza tym wiem, że któregoś dnia się to stanie, czyli a) zapomnę, gdzie siedzę, i nie zdołam wrócić na swoje miejsce, b) w ogóle nie znajdę kibla i wrócę jak niepyszna (czyt. jak półgłówek, co do sracza nie trafia), c) w wersji kompleksowej: kibla nie znajdę, miejsca nie znajdę, siądę i się rozbeczę. Jednak że fizjologia wzywa głębokim wyciem, się ruszam więc, rozglądam badawczo, okiem krótkowidza określam kierunek, dostrzegam jakiś znaczek na drzwiach na końcu sąsiedniego wagonu i idę. Odprowadzana niezachęcającymi spojrzeniami pasażerów, jakby chcieli powiedzieć „ostrzegaliśmy cię”, docieram do tych drzwi i czując, iż mi się spomiędzy nóg coś zaraz wyrwie, szarpię za klamkę. Szarpię i szarpię, kuźwa zamknięte, no to, myślę sobie odkrywczo, ktoś tam działa. Zatem staję w takim jakby przedsionku, a raczej kicam niemalże z ciężkiej potrzeby, patrzę przez okno, że niby widoki podziwiam i wcale mi się tak bardzo nie chce, mijają cenne minuty i czuję, że dalej nie wyrobię, co ten ktoś se do chuja myśli, ja tu zaraz skonam przecie. Szarpię znów, po czym odsuwam się i bezmyślnym wzrokiem gapię w…

… bijący po oczach jak jądra barana napis: „GAŚNICA”.

Że kurwa co? Jaka gaśnica, przecież wszyscy przełażą przez cały pociąg i za nasz wagon właśnie, czyli TUTAJ, żeby do kibla trafić, to gdzie ten kibel, się pytam, skoro gaśnica?! Poza tym kto normalny gaśnicę zamyka, gaśnica powinna być w miejscu widocznym dla wszystkich, ogólnodostępnym i fokle, no musi być kibel i tyle!

Stoję ogłupiała jeszcze chwilę, po czym szarpię znów za klamkę, rozglądając się przy tym nerwowo dookoła i wyszczerzając zęby, jakbym chciała przed potencjalnym obserwatorem udać, że się nie otwierają, haha, bo ja taka słaba jestem, haha, i za lekko naciskam, haha, i w ogóle – a potem zauważam malutkie okienko, ryzykuję przydybanie kogoś w intymnej czynności, zaglądam ostrożnie i widzę…

… lasy, pola, łąki…
TORY…

Jak dobrze, że w polskim pociągu dostęp do gaśnicy jest tak pilnie strzeżony. Inaczej całkiem przez przypadek popełniłabym samobójstwo.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *