„…those will be the best memories…”

To był tydzień pełen wrażeń. Niemcownia mi się zjechała i tak mną zakręciła, że się ogarnąć nie mogę :) Przede wszystkim – jestem z siebie najzupełniej dumna, bo nie, już nie czuję się jak impotent lingwistyczny. Kochani! Okazało się, że jednak umiem mówić po angielsku! A po niemiecku rozumiem bardzo dużo! Oczywiście język nie rozwiązał się sam – potrzebne było do tego wino ze spritem, doprawione piwem grapefruitowym (2,8%, rozpusta :D), a potem to już chęcią szczerą. Zwłaszcza gdy trzeba było Niemcownię prowadzić po mieście – 3 języki były na tapecie i aż się dziwię, że nikomu się nie porąbało :) Wprawdzie uczyli się polskiego pilnie, jednak głównie słów o zabarwieniu wysoce emocjonalnym (czyt. „kurwa”) tudzież erotycznym („sutek” wymawiali tak, że z powodzeniem mógłby służyć Japończykom :D). Żeby było zabawniej, to mi się przytrafiła pomyłka, i to po polsku. Mianowicie jednego dnia Nive i Przyboczny wyjechali z domu wcześniej, coby coś załatwić, i potem Nive napisała mi smsa, żebym jej zabrała zwierciadło. Zdziwiłam się nieco, że takiego dość archaicznego słowa użyła, jednak nie polemizowałam i wzięłam. Przy spotkaniu zapytała oczywiście, czy mam, na co odparłam, zadowolona z siebie, że no pewno, bo chodziło jej o te czerwone, tak? Jej spojrzenie jakby zobaczyła pół-debila, spowodowało we mnie nagłe a zatrważająco oczywiste skojarzenie zwierciadła z… gazetą pt. „Zwierciadło”, która leżała w domu na stole i o której już wcześniej rozmawiałyśmy :)  I którą notabene też zabrałam. Patrzcie, nawet jak się mylę, to mi wychodzi :)

Ale spoko, rozmaitych niespodzianek wynikających z rozbieżności obyczajów było równie dużo. Np. prowadzenie polskiego auta. Starego auta. Jedziemy sobie z Andym drogą, a tu nam ktoś mruga. Zakapowaliśmy, że to o światła idzie (w Niemcowni nie ma przepisu, który ustala używanie świateł), tylko gdzie tu się je włącza, hm… Teoretycznie jestem wożona tym samochodem od 13 lat, prawda, a nadal nie wiem, który przycisk uruchamia światła ;D No dobra, coś tam Andy wcisnął, w zadku auta przed nami niby świeciliśmy, to jedziemy. Na skrzyżowaniu jednak zatrzymuje się przed nami Nive i Przyboczny, i wskazują nam na te światła gorączkowo… Mieliśmy włączone postojowe ;D

Chłopacy jednak szybko łapali, co polskie, chociaż Andy, jako że pierwszy raz był w Polsce, zapominał np. otwierać kobietkom pierwszym drzwi od auta. Za to Mario, który już raz zwiedził Warszawę i nabył nieco umiejętności, podczas powrotu z imprezy troszkę nas wystrachał, ponieważ przy wysiadaniu o 5 rano z busa zrobił gest, jakby chciał dla odmiany przepuścić wszystkich. Nie byłoby to nic przerażającego, gdyby wcześniej we wspomnianej stolicy nie przepuścił tak samo współpasażerów, w wyniku czego sam nie zdążył wysiąść :)

Chciałabym też nadmienić, że grillowaliśmy namiętnie. Przy pierwszym grillu jeszcze się wszyscy starali, kiełbaski pokrojone, jadła od cholery i trochę, zatem część włożyliśmy bez pieczenia do lodówki, żeby były na dzień następny. No i tego następnego dnia wyciągamy całość, a tam na jednej kiełbasie… zemdlona i zażywająca krioterapii mucha! Ja coś mam z tymi muchami, doprawdy… Ale to jednak są nie do zdarcia stwory – po minucie (tyle trwało, zanim upuściłyśmy i otarłyśmy łzy śmiechu z oczu) mucha wstała, otrzepała się i trochę pijanym lotem zwiała. O sprawie wiedziały tylko baby, więc cóż – ktoś tę kiełbasę po muszce zjadł. Na szczęście nawet my nie wiemy, kto.

Trzeci i ostatni grill przyrządzali już sami faceci. Lejdis stanowczo odmówiły udziału ze względu na inwazję komarów, co oczywiście skutkowało tym, że kiełbasy zupełnie nie były pokrojone, więc i nie smakowały jakoś najwspanialej, poza tym spożywanie maksymalnie utrudniał fakt, iż musiałyśmy co chwilę tłuc te komary na ścianach, w związku z czym odkładałyśmy jadło gdzie popadło. I tak po jakiejś wyjątkowo intensywnej sesji snajperskiej tak się zmęczyłam, że klapnęłam dupskiem z całym impetem na… leżący na sofie talerz z kiełbasą i musztardą. Takie rzeczy tylko na mojej działce :)

A fokle… to przeżyłam chyba romans życia. Ale o tym może innym razem :)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

32 odpowiedzi na „„…those will be the best memories…”

  1. ~antylia pisze:

    A idź z tymi latającymi szkodnikami… okropne to takie i namolne, wczorajh śmiałam się, że na działce mieliśmny takie rarytasy jak komary w sosie śmietanowym z ogórkiem i pomidorkiem 😀 brzmi nieźle, co? :)

  2. ~cocaine pisze:

    Gdy sobie przypomnę to wstawanie co kilka sekund, żeby zabić wstrętne moskity, to mi się płakać chce ze smiechu. Teraz, bo wtedy nie było zabawnie :)

  3. iMargolka pisze:

    Zdecydowanie wspomnienia będą niesamowite :)) Fajna wizyta 😛 Ale zwierciadło mnie powaliło hihi :)) To bym się zdziwiła, jakby ktoś do mnie tak napisał – zwłaszcza, ze nie czytam tej gazety :)No i czekam na ten romans :))

  4. Ken_G pisze:

    Jedna rzycią lampę rozbija, druga talerz… Ech ;DA skąd Wy w ogóle znacie tych chłopów? Komarów przy mojej pracy dostatek, więc znam ten ból. Kiedyś obtańcowałam cały przystanek, bo tak dranie gryzły. Kilku minut nie dało się wytrzymać!

  5. ~ciemna pisze:

    Kurde ja jak znam swoje zdolności to zamiast świateł bym wycieraczki chyba włączyła, szczegół, nie wiem nawet jak włączyć wycieraczki. Ale to zdecydowanie wina polskich aut, my wszystko mamy skomplikowane, to mnie to nie dziwi. Pytanie mam jednak innej treści, piwo grapefruitowe to jakiś Wasz lokalny wynalazek czy ogólnokrajowy ;)?

    • Czerwona pisze:

      Wycieraczki to ja wiem jak włączyć, ale gorzej mi idzie uruchamianie auta. Ale tego auta uruchamianie idzie gorzej nawet mojemu tacie ;D A piwo grapefruitowe to wynalazek Niemcowni, więc kochana zawijaj kiece i lecim do Dojczlandii na browara 2,8% 😀

  6. ~przekora pisze:

    opowiadaj i to już!!!`

  7. kobieta_na_zakrecie@vp.pl pisze:

    muchy sa wredne, fakt, a komary jeszcze gorsze. A z tym zwierciadlem to raczej chyba nikt by sie nie domyslil o co chodzi ;p ale na ten romans to wszyscy beda czekali z niecierpliwoscia, pewnie wiesz o tym ;P

  8. ~M. pisze:

    Fajny miałaś ten urlop, towarzystwo ciekawe, lingwistycznie urozmaicone, bogate w trunki i pokarmy. Owadów jak to u nas też nie zabrakło. Full wypas po prostu. Do tego ten arcyciekawy romans 😉 Kciuki trzymałem, również za wątrobę, a tu wysiadł pęcherz? Zmokłaś, zmarzłaś, siedziałaś na zimnym? No bo to chyba nie od siadania w kiełbasę z musztardą??? :-DPozdro na szybko!

    • Czerwona pisze:

      Zamoczyłam dup.sko nad jeziorem i nie miałam się w co przebrać, a słońce zaszło i nie wyschłam… :( A i na zimnych siedziałam, więc cóż, wcale się nie dziwię, że pęcherz się na mnie wypiął. Za to teraz mu dogadzam jak mogę, noszę z przeproszeniem ciepłe gacie i… ekhem, no dobra, piwo piję 😉 Pozdrawiam powrotnie!

  9. genever@op.pl pisze:

    wow, faktycznie nie do zapomnienia…;) no i widzisz lengłidż masz możesz zdobywac świat i cudzoziemcow;)

    • Czerwona pisze:

      Kochana, co to się ze mną porobiło, teraz w Krakowie to miałam ciągle ochotę kogoś zaczepić i z nim pogawędzić po angielsku, no szok!

  10. ~Lewa pisze:

    Mmmm… Romans :). Romanse to cudowna sprawa :).

  11. zapalka_na_zakrecie@op.pl pisze:

    Z tym alkoholem i językami obcymi to wiem i ja o co chodzi :-)) zadziwiające, ale być może jest dowód na to, że ludzkość tak naprawdę mówi we wszystkich możliwych językach świata, pod warunkiem, że jest wystarczająco wstawiona 😉

  12. lilejka pisze:

    Komarów to mm powyżej uszu i już nie mam pomysłów czym i w jaki sposób się ich pozbywać. 😉 Ale ten romans to się całkiem interesująco zapowiada. ;D

  13. ~Jazz pisze:

    A dopiero teraz zobaczyłam, że Kraków Twojej nieobecności przyczyną :)

  14. ~hanibal pisze:

    Chciałem zapytać, czemu moje komentarze się nie publikują? A jeśli ten się opublikuje, to opowiedz co to za romans żeś przeżyła 😀

  15. ~Mela pisze:

    Wszystko to bardzo ciekawe, aczkolwiek romans życia brzmi najciekawiej- opowiadaj hihi;)

  16. ~Nominator pisze:

    What is the age of you?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *