Kocham ten stan, cudowne sam na sam

No to sobie zrobiłam dobrze. Ponieważ w kwestii facetów dziś muszę się zadowolić jednym zaintrygowanym spojrzeniem jakiegoś chłopaka w tramwaju (serdecznie pozdrawiam jakby co, zwłaszcza że był całkiem całkiem, przynajmniej z… twarzy ;P), to trzeba sobie radzić samej. A zatem do dzieła! Przepis na orgazm:

1 średni zielony (tu uznaję wyższość zieleni nad czerwienią ;)) pomidor na osobę
tłuszcz z bekonu
pieprz
sól
biała mąka kukurydziana

Pokrój pomidory na plastry o grubości około pół centymetra, posyp je solą, pieprzem, a potem obtocz z obu stron w mące. W dużej rynience podgrzej tyle bekonu, by przykrył dno, i smaż pomidory, aż po obu stronach się lekko zrumienią.

Voila!

5 minut i osiągasz błogość. Może nie szybciej ani intensywniej niż palcami bądź czyimś językiem hihi (bo orgazm pochwowy jak dla mnie to widmo), ale za to dozwolone w miejscu publicznym :)

Zatem – smakowitego kąska życzę!

*Przepis zaczerpnięto z książki Fannie Flag pt. – no a jakże – „Smażone zielone pomidory”.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

12 odpowiedzi na „Kocham ten stan, cudowne sam na sam

  1. malarurka pisze:

    O rany Czerwona takich szczegółów Twojego życia intymnego to ja się nie spodziewałam-I’m impresed. A książkę czytałam i bardzo mi sie podobała.Tomi przypomina, że juz wieki nie czytałam książki, internet wchłonął nie jak gąbka. masakra

    • ~Czerwona pisze:

      Hihi, bo ja się lubię mentalnie obnażać 😉 Mnie też net wchłonął, aż mi głupio. Trzeba coś z tym zrobić, i to na gwałt, inaczej grozi katastrofa, także temu blogowi 😉 Tylko czasu na wszystko brak brak brak…

  2. ~anuśśś pisze:

    orgazm pochwowy to ponoć mit! moja droga, wymyślony po to by panowie nie wpadli w kompleksy;) udajemy, bo chcemy, żeby albo szybko skończył, albo nie mamy pojęcia o co mu chodzi i czy to już, skora tak sie biedny stara i poci;) nieodopwiednia edukacja…tak tak…kobiecie, która doświadczyła oragzmu pochwowego zazdroszczę szczerze… bo takowej nie znam!!!!za to łechtaczkowy, rozkosz…pozdrawiam;p

  3. ~w-i-a-r-a pisze:

    smażone zielone… piękny, deliktanty wątek les… ale przepis nie dla mnie… ten tłuszcz mnie wystraszył :) ostatnio jestem wierna jabłkom pod wszystkim postaciami… bo mi się przytyło, ale to nie zwalnia mnie z obowiazku flirtowania i tak mam dwie panie do rozkochania w sobie :) jednym słowem ŻONY SOBIE SZUKAM :) a jak żona to i kochanka by sie przydała… a tak z ciekawosci zapytam: wolałabyś być żoną czy kochanką? oczywiście jedna o drugiej nic nie wie, ale obie wiedzą kim dla mnie są…buziaki

    • ~Czerwona pisze:

      Zależy jak traktujesz żonę, a jak kochankę ;P Najbardziej to bym chciała być hybrydą 😉

      • ~w-i-a-r-a pisze:

        żona to ta, której daję sie kochać, a kochanka to ta, która daje mi namiętność… z domówieniem że Gretshen jest moją miłością, na którą czekam i jeśli ja spotkam rzuce i żonę i kochankę :) p.s. ide na premiere harrego z siedemnastką 😀

        • ~Czerwona pisze:

          Kurcze zazdroszczę, też chcęęę (oczywiście film, nie siedemnastkę, faceci w tym wieku to… o boshe)! A kiedy w ogóle jest? Ja jeszcze muszę najpierw na Shreka…

          • ~w-i-a-r-a pisze:

            siedemnastki też zazdrość! to znaczy, że jeszcze nie jesteśmy takie stare, ze na nas małolaty lecą 😀 premiera jest o północy z pt na sobote :)

          • ~Czerwona pisze:

            Ja tam wolę starszych :) Zresztą i tak wyglądam na 15 lat ;P A co do Garncarza, to tak najbardziej chcę książkę, ale po polsku!

  4. martucha_z.j@op.pl pisze:

    brrrrr, nie cierpie pomidorow;) ale Twoje posty lubie, ciekawe sa :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *