No to sobie zrobiłam dobrze. Ponieważ w kwestii facetów dziś muszę się zadowolić jednym zaintrygowanym spojrzeniem jakiegoś chłopaka w tramwaju (serdecznie pozdrawiam jakby co, zwłaszcza że był całkiem całkiem, przynajmniej z… twarzy ;P), to trzeba sobie radzić samej. A zatem do dzieła! Przepis na orgazm:
1 średni zielony (tu uznaję wyższość zieleni nad czerwienią ;)) pomidor na osobę
tłuszcz z bekonu
pieprz
sól
biała mąka kukurydziana
Pokrój pomidory na plastry o grubości około pół centymetra, posyp je solą, pieprzem, a potem obtocz z obu stron w mące. W dużej rynience podgrzej tyle bekonu, by przykrył dno, i smaż pomidory, aż po obu stronach się lekko zrumienią.
Voila!
5 minut i osiągasz błogość. Może nie szybciej ani intensywniej niż palcami bądź czyimś językiem hihi (bo orgazm pochwowy jak dla mnie to widmo), ale za to dozwolone w miejscu publicznym
Zatem – smakowitego kąska życzę!
*Przepis zaczerpnięto z książki Fannie Flag pt. – no a jakże – „Smażone zielone pomidory”.