No to sobie zrobiłam dobrze. Ponieważ w kwestii facetów dziś muszę się zadowolić jednym zaintrygowanym spojrzeniem jakiegoś chłopaka w tramwaju (serdecznie pozdrawiam jakby co, zwłaszcza że był całkiem całkiem, przynajmniej z… twarzy ;P), to trzeba sobie radzić samej. A zatem do dzieła! Przepis na orgazm:
1 średni zielony (tu uznaję wyższość zieleni nad czerwienią ;)) pomidor na osobę
tłuszcz z bekonu
pieprz
sól
biała mąka kukurydziana
Pokrój pomidory na plastry o grubości około pół centymetra, posyp je solą, pieprzem, a potem obtocz z obu stron w mące. W dużej rynience podgrzej tyle bekonu, by przykrył dno, i smaż pomidory, aż po obu stronach się lekko zrumienią.
Voila!
5 minut i osiągasz błogość. Może nie szybciej ani intensywniej niż palcami bądź czyimś językiem hihi (bo orgazm pochwowy jak dla mnie to widmo), ale za to dozwolone w miejscu publicznym
Zatem – smakowitego kąska życzę!
*Przepis zaczerpnięto z książki Fannie Flag pt. – no a jakże – „Smażone zielone pomidory”.
O rany Czerwona takich szczegółów Twojego życia intymnego to ja się nie spodziewałam-I’m impresed. A książkę czytałam i bardzo mi sie podobała.Tomi przypomina, że juz wieki nie czytałam książki, internet wchłonął nie jak gąbka. masakra
Hihi, bo ja się lubię mentalnie obnażać 😉 Mnie też net wchłonął, aż mi głupio. Trzeba coś z tym zrobić, i to na gwałt, inaczej grozi katastrofa, także temu blogowi 😉 Tylko czasu na wszystko brak brak brak…
orgazm pochwowy to ponoć mit! moja droga, wymyślony po to by panowie nie wpadli w kompleksy;) udajemy, bo chcemy, żeby albo szybko skończył, albo nie mamy pojęcia o co mu chodzi i czy to już, skora tak sie biedny stara i poci;) nieodopwiednia edukacja…tak tak…kobiecie, która doświadczyła oragzmu pochwowego zazdroszczę szczerze… bo takowej nie znam!!!!za to łechtaczkowy, rozkosz…pozdrawiam;p
Też to podejrzewam… 😉 Łechtaczka rządzi 😉
smażone zielone… piękny, deliktanty wątek les… ale przepis nie dla mnie… ten tłuszcz mnie wystraszył ostatnio jestem wierna jabłkom pod wszystkim postaciami… bo mi się przytyło, ale to nie zwalnia mnie z obowiazku flirtowania i tak mam dwie panie do rozkochania w sobie jednym słowem ŻONY SOBIE SZUKAM a jak żona to i kochanka by sie przydała… a tak z ciekawosci zapytam: wolałabyś być żoną czy kochanką? oczywiście jedna o drugiej nic nie wie, ale obie wiedzą kim dla mnie są…buziaki
Zależy jak traktujesz żonę, a jak kochankę ;P Najbardziej to bym chciała być hybrydą 😉
żona to ta, której daję sie kochać, a kochanka to ta, która daje mi namiętność… z domówieniem że Gretshen jest moją miłością, na którą czekam i jeśli ja spotkam rzuce i żonę i kochankę p.s. ide na premiere harrego z siedemnastką 😀
Kurcze zazdroszczę, też chcęęę (oczywiście film, nie siedemnastkę, faceci w tym wieku to… o boshe)! A kiedy w ogóle jest? Ja jeszcze muszę najpierw na Shreka…
siedemnastki też zazdrość! to znaczy, że jeszcze nie jesteśmy takie stare, ze na nas małolaty lecą 😀 premiera jest o północy z pt na sobote
Ja tam wolę starszych Zresztą i tak wyglądam na 15 lat ;P A co do Garncarza, to tak najbardziej chcę książkę, ale po polsku!
brrrrr, nie cierpie pomidorow;) ale Twoje posty lubie, ciekawe sa
Ale smażone zielone smakują zupełnie inaczej Aha, dziękuję za miły komplement