Moje miejsce na ziemi

Wiele miast już w życiu widziałam, polskich i nie tylko. Wszystkie zwiedzałam z przyjemnością i ciekawością, ponieważ każde może się pochwalić perełkami – i tymi wystawionymi na widok publiczny, i tymi ukrytymi w zakamarkach, znanymi tylko najbardziej nieustępliwym wędrowcom tudzież mieszkańcom. Nie ma też we mnie żadnej niechęci do tych ostatnich właśnie, nie zauważam wielkiej różnicy między ludźmi pochodzącymi z odmiennych części kraju, a i obcokrajowców darzę sympatią. Do każdego odwiedzonego miejsca chętnie bym wróciła, bo jeszcze mi się nie zdarzyło przebywać gdzieś, gdzie by mi się dosłownie nic nie podobało. Mało skomplikowaną naturę mam pod tym względem, a wyjazdy mi służą i potem długo, długo je wspominam, właściwie zawsze uznając je za udane.

Jednak – przechodząc do meritum sprawy – nie ma dla mnie drugiego takiego miasta jak Poznań. Kocham je całym serduchem, oczywiście z pominięciem najpaskudniejszych miejsc 😉 Czuję się z nim związana aż do przesady, dlatego zdecydowanie mi miło, gdy znajduje się ktoś, kto ma tego kręćka na równi ze mną. Do tej pory nie wiedziałam jednak, iż tak nas dużo; uświadomił mi to dopiero – o ironio – amatorski całkiem projekt. 3,5-minutowy, migawkowo eksponujący różne oblicza wielkopolskiej stolicy FILMIK, robiący ostatnio furorę nie tylko w internecie, ale nawet w telewizji. Niby nie jest to żaden wielce odkrywczy obraz, trochę ciemny w dodatku i z pewnymi niespójnościami logiczno-topograficznymi – jednak w połączeniu ze swobodnym podkładem muzycznym tworzy tak niewiarygodny klimat, że chce mi się całość oglądać zapętloną na okrągło. Podążam za tym filmem jak za jakimś duchem przeszłości, mimo że przecież w rzeczywistości przemierzam te miejsca stosunkowo często. Np. pod fontanną koło Opery siedziałam dokładnie w poniedziałek :) A jednak przypominają mi się stare dobre czasy, kiedy w knajpie Dragon (ujęcie z piwem) świętowaliśmy zakończenie liceum; kiedy na schodach koło Wzgórza Przemysła piliśmy wino marki Granat; kiedy koło deptaku otwierano Stary Browar (vide ok. 1:41) – który w późniejszym czasie otrzymał tytuł najlepszego centrum handlowego świata…

Pamiętam też, jaki szał radości ogarnął nas, gdy się okazało, że w Poznaniu odbędą się mecze Euro 2012. Uroczyste otwarcie stadionu Lecha już wkrótce – będziemy świętować jako pierwsi ze wszystkich miast, biorących udział w Mistrzostwach, i to nie z byle kim, bo z samym Stingiem. Podobno artystę skusiła ekologiczna koncepcja stadionu, zakładająca wykorzystanie wody deszczowej do zraszania murawy. Brzmi nieźle, wygląda… jeszcze lepiej, nieprawdaż?

Dalej, gdy droga prowadzi nas do Pływalni Miejskiej na Wronieckiej, wspominam od razu, jak kiedyś z kumplem zauważyliśmy wydobywający się z niej wielki kłąb dymu i musieliśmy rozważyć głęboki spór wewnętrzny, czy to, co widzimy, to prawda i czy dzwonić po straż (która notabene ma swoją siedzibę może ze 100 metrów dalej), kiedy obydwoje żeśmy wstawieni i jeszcze nas kosztami obciążą, w razie gdyby to była tylko nasza imaginacja… Nie obciążyli, za to do gaszenia przyjechało aż 5 wozów – chyba mieliśmy dar przekonywania ;P

Potem powrót znów do parku koło Opery, w którym po pierwszym obszerniejszym blogowym spotkaniu robiłam siku w krzakach (wierzcie mi, musiałam być wtedy NAPRAWDĘ pijana, albowiem te krzaki nie należą do wielkich i wszystkozakrywających) i gałąź mi została we włosach… A na końcu przystanek na Moście Teatralnym, od którego już bardzo blisko do kamieniczki, znanej z wydawniczej serii „Jeżycjady” Małgorzaty Musierowicz, a na którym tak często wysiadałam podczas pierwszego roku studiów, w celach przesiadkowych – aż za dobrze pamiętam, ile tramwajów „wysiadło” tam razem ze mną, to był rok z jakimś prześladującym mnie fatum komunikacyjnym 😉

Echh, dużo strun poruszył ten filmik. Autorzy podobno przygotowują kolejną część eskapady z kamerą – trudno wszak zmieścić całe miasto w paru minutach, podczas gdy nawet jego mieszkańcy i najbardziej zajadli zwolennicy (czyt. Czerwona ;)) w ciągu swojego życia nie widzieli jeszcze wszystkiego… Nie mogę się już doczekać. I mam nadzieję, że jakoś to zniesiecie, bo zamierzam o tym fakcie niezwłocznie donieść!

Poznań! I Love You!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *