Gorączkowo

Nasz termometr nie wytrzymał próby temperaturowej. Od dwóch dni niezmiennie pokazuje 48 stopni. Generalnie mu się nie dziwię, bo gdybym miała siedzieć na takim piekle, to też bym pewnie odwaliła kitę, tyle że to już drugi zepsuty termometr w ciągu dwóch tygodni. Pierwszy zepsuł się po 2 latach, a przecież w tym czasie też zaliczył trochę upalnych dni, więc trochę niezrozumiałe, dlaczego akurat teraz.

Ciekawa jestem, co by natomiast pokazał dzisiaj termometr do mierzenia ciepłoty mego ciała. Wydaje mi się, że co najmniej wartość alarmową, nawet pomimo ochłodzenia. Wróciłam ja do domu po pracy i zabrałam się za obiad. Dodam, że obiad mało wyszukany – pyzy z sosem. Plus bób, o istnieniu którego dowiedziałam się dopiero później…
Postawiłam garnek do gotowania na parze i włączyłam gaz. Tak mi coś tam zaczęło zajeżdżać spalenizną, jednak wytłumaczyłam to sobie oczywiście po swojemu, że pewnie garnek od dołu był niedoszorowany i się zjarało, etc. I sobie czekałam, nawet podnosząc pokrywkę co jakiś czas i sprawdzając, czy się już woda gotuje… Jakoś wcale mnie też nie zdziwiło, że ta pokrywka całkiem zimna, przeciwnie, pomyślałam, że ale my mamy dobre garnki, wcale się nie grzeją… W końcu jednak, po dobrych paru minutach stwierdziłam, że coś się długo ta woda doprowadza do wrzenia. No i patrzę, a ja włączyłam zły palnik… Zamiast pod garnkiem do grzania na parze, to… pod bobem właśnie! Bobem gotowym… Bobem całkiem bez wody…
Dżizas. Przeklinając swą głupotę, chwyciłam niemal rozgrzany do czerwoności gar, wywaliłam ten bób, przypalony elegancko, no i włączyłam w końcu wodę. Oczywiście nie pamiętałam, jak długo się robi te pyzy, więc się robiły jakieś 10 minut, po których uświadomiłam sobie, że a) chyba są już od 5 minut dobre, b) nie zrobiłam sosu…
Powoli zapadając na dobrze znaną kuchenną panikę, zaczęłam przeszukiwać szafki w poszukiwaniu miarki, nie znalazłam, więc wlałam wody na oko. Oko okazało się jak zwykle beznadziejne, zatem po 10 minutach gotowania sosu (i dochodzenia pyz, które de facto siedziały w garze co najmniej 20 minut – na szczęście im to nie zaszkodziło) stwierdziłam, że mam zupę, a nie sos. Nosz kurwa mać…
Na szczęście jest na co zwalić swe niedołęstwo. Chora jestem, gorączka mnie trawi, a z nosa zrobiła się klucha, i czekam na kaszel. I w dodatku chodzę do pracy.

Z innej beczki – wełnowce mi jedzą wilczomlecza :( Dzisiaj to ujrzałam i prawie się popłakałam z żałości. Ostatnie pół godziny spędziłam zatem na zdłubywaniu z nieszczęsnych roślin tego ścierwa przy pomocy patyczków do uszu i wody z płynem, i z pełnymi uczucia zapewnieniami, że „mamusia pomoże, mamusia się wami zajmie” (przypominam, że mam gorączkę).

Jeśli zaś chodzi o mundial, a konkretnie o mecz finałowy – w życiu tak nie czekałam na koniec. I już mi nawet było obojętne, kto wygra, byleby to skończyli. Tyle kartek, taka słabizna… Chociaż wygrana Hiszpanii zdecydowanie mnie satysfakcjonuje :) Za to mecz o trzecie miejsce był szalony i emocjonujący. Szkoda tylko, że przez pierwsze 20 minut walczyliśmy z anteną, która chciała nadawać na każdym kanale li i jedynie TVN, więc w końcu ją na chama odkręciliśmy, po czym skręcaliśmy od nowa, komunikując się grobowym: „BRAK SYGNAŁU. BRAK SYGNAŁU. PROGRAM KODOWANY. POKAZAŁO, ZE MISTRZOSTWA, ALE BRAK OBRAZU. BRAK SYGNAŁU.” oraz bardziej ekspresyjnym: JEEESSSS!!!… STANĘŁO W MIEJSCU, ALE WIDAĆ PIŁKARZY! ALE SIĘ NIE RUSZAJĄ! BRAK SYGNAŁU!!! JEEEST, DZIAŁA!!!! NO CO ŻEŚ ZROBIŁ DO CHOLERY, BRAK SYGNAŁU! WSZĘDZIE TVN!
W końcu się udało, ale po przerwie obraz zaczął się ciąć. Znów zgrzebali, i cała szopka od nowa. Myślałam, że nerwowo wysiądę, a podobno wystarczyło… dokręcić inną śrubkę. (Jakież to znamienne.) Ostatecznie złapaliśmy nawet TVP Sport. I mimo zamieszania gole widzieliśmy wszystkie 😀

A wiecie co? Normalnie w tym roku nie było u nas księdza po kolędzie!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

37 odpowiedzi na „Gorączkowo

  1. ~Mario pisze:

    ” wełnowce mi jedzą wilczomlecza ” – ojacie, to jakieś satanistyczne hasło?! :OWidzę, że gotowanie jak zwykle zakończone powodzeniem :) Umówmy się, że to ja będę gotować, haha :)

    • ~Czerwona pisze:

      No nie wiedziałeś, że przeprowadzam rytualne orgie konsumpcyjne? :) Napuszczam robale na rośliny i z tego widoku czerpię satysfakcję seksualną ;PAleż dla mnie to oczywiste, nie musimy się nawet umawiać (tzn. w tym względzie :)), od zarania dziejów wiem doskonale, że to faceci powinni gotować. Więcej kubków smakowych do czegoś zobowiązuje, powtarzam to z wielką lubością ;D A co mi ugotujesz? I kiedy? 😀

      • ~Mario pisze:

        Nie wiedziałem, ale teraz już wiem i z tym większym zapałem będę szukać Cie po różnistych centrach handlowych 😉 Jeśli idzie o gotowanie, to ponoć sprawna ze mnie bestyja, także kwestię dania możemy negocjować. Aczkolwiek upierałbym się przy czymś lekkim, smacznym i pobudzającym – choć jak czytam Twoje wpisy – pobudzenie jest ostatnim czego Ci potrzeba haha :) Kiedy? No ja wiem… może jutro? 😀 My mamy więcej kubków smakowych, Wy macie wielokrotny orgazm… równowaga w świecie panuje 😉 Tak tak – dziś także mną rządą rządze :)

        • ~Czerwona pisze:

          Tylko nie bierz tej wskazówki pod uwagę podczas szukania mnie, w pracy nie mamy roślinek niestety 😉 Chociaż wczoraj utłukłam muchę :) Okropnie denerwująca była, przy klientach mi siadała na głowie… Zresztą im też, ale ich akurat jej nie żałowałam ;DOch, Twa sprawność mnie zachwyca ;D Chociaż – tu mała reklama – ja jestem mistrzem sałatkowym! Poza tym dzisiaj całkiem zgrabnie usmażyłam… paluszki rybne ;P No co, mała rzecz a cieszy 😉 Hm, dziś mija to „jutro”, to kiedy kolejne? ;DA jak do tego kubki smakowe mają w pewnym sensie udział w tym wielokrotnym orgazmie… Mmmm, to jest dopiero idealna równowaga ;D A na te żądze to sobie poczytaj książki Christophera Moore’a. Gwarantuję, że… tendencja Ci się pogłębi, tak ja mi ;P

          • ~Mario pisze:

            Na serio napisałem żądze przez ‚rz’? O.o Każdego dnia jest jakieś ‚ jutro ‚ 😛 Ale weź, już nie żartujmy, bo jeszcze serio zacznę szukać i co wtedy? :) Jeśli chodzi o sałatki, to pewnie kwestia silne lansowanego ostatnio w mediach podziału na Marsa i Wenusa haha 😀 Aczkolwiek Twą sałatką nie pogardzę :>Koniec wypowiedzi jest skandaliczny, jest upał, człowiek samotny, a Ty jeszcze złośliwie i z premedytacją wypisujesz takie rzeczy… Koniec! Nie będzie więcej komci 😉

          • ~Czerwona pisze:

            No nie chciałam się czepiać, rozumiejąc, że rządy Ci zawróciły w głowie ;D Hm, jeśli zaczniesz szukać… są dwie opcje: albo znajdziesz – i wtedy raczej nic strasznego się nie stanie :), albo wersja znacznie łatwiejsza – nie znajdziesz. I tym bardziej nic się nie stanie ;DKurcze, ja chyba mało kapująca jestem, ale nie rozumiem tej reklamy no :) Jakaś taka bezpłciowa jak dla mnie. Chociaż pani Herman wygląda jak zwykle fajnie, a przyprawy zaiste boooskie :)Ej no, a kto zaczął! Ja sama z siebie bym o orgazmach ani słowa nie pisnęła przecież! ;))))

  2. ~margolka pisze:

    Finałowy mecz byl beznadziejny. Ja tylko byłam zła, ze Hiszpanie strzelili ostatecznie tą bramkę, bo skoro i tak musiałam siedzieć dłużej i czekać na koniec, to już mogli poczekać te trzy minuty do karnych :/ „Pyzy” sobie odpuszczę…

    • ~Czerwona pisze:

      Haha, nie wiem, czy na ich miejscu chciałabyś tak czekać na rzuty karne, śmiem przypuszczać, że oni średnio lubią takie egzekucje :) A pyzy dobrze że sobie darowałaś, bo i tak byś mnie nie przekonała. Piszę gwarą i każdy to wie, a jak nie wie, to zawsze może się zapytać :)

  3. ~Mela pisze:

    Haha, ja wiem, że to nie ejst śmieszne, te pękające termometry, przypalane garnki i choroby wywołujące myśli o księdzach po kolędzie, ale uśmiałam się do łez, i dziękować za to bardzo haha:):):)

    • ~Czerwona pisze:

      Nie no, obiektywnie rzecz biorąc to jest śmieszne, no może oprócz gorączki w taki upał :) Nie ma sprawy, mogę jeszcze 😀 A termometr nie pękł, tylko po prostu się zatrzymał na jednej temperaturze, serio nie wiem jakim cudem, co tam się w nim mogło stać, że mu stanęło… Znaczy na jednym poziomie stanęło no 😉

      • ~Mela pisze:

        Nie, już wystarczy, szkoda garów i księdza;) I co, tak mu stanęło i stoi? normalnie cud natury;) Ty jesteś biologiem, Twoja działka, badaj;)

        • ~Czerwona pisze:

          Obojętne czemu, ale to trzeba leczyć (albo zlikwidować), bo przecież niezdrowo tak bez odpoczynku 😉 Kiedy to już bardziej fizyka jest, a ja z fizyki noga kompletna 😉

          • ~Mela pisze:

            No ale czy on nie odpoczywa stojąc właśnie? 😉 Myślałam, że jako cud natury można podciągnąć go do Ciebie;)

          • ~Czerwona pisze:

            No nie wiem, czy można odpoczywać na stojąco… Raczej to ciężka praca, a w taki upał to już w ogóle ;D

  4. genever@op.pl pisze:

    grypka czy alergia? zarzuc coś pooże;) theraflu na wszystko pomaga;) u nas tez nie było księdza, znaczy sie i tak by nie bylo, ale nie było ministranta ktory pytał czy chcemy zeby był…;) ah kobieto kuchenna cóz rzec, jesli tylko smakowalo, to znaczy, ze sie udalo a jak masz sos z proszku to lej szklanke wody wystarcza;) buziak!!!

    • ~Czerwona pisze:

      Przeziębienie jakieś, ale odpukać mija, pewnie przez to że się pocę bez udziału polopirynki ;D Dzięki za podpowiedź, zapamiętam tę szklankę :) Ministrantów też nie było, i to w całym bloku chyba, co jest dziwne, bo blok ogromny i dużo kasy czeka… Może dzieci zastrajkowały i nie było komu chodzić, haha ;D

      • ~anka pisze:

        ja też nie wyrabiam z tym poceniem, dziecka nie idzie uspić bo od razu lepimy sie oboje;) no popatrz może ksiądz zastrajkowal bo tyle kasy odpuścic? niewiarygodne;) dobrze, ze ci mija a co dzis gotujesz na obiad hi hi hi;)

        • ~Czerwona pisze:

          Może chory był albo go mróz wystraszył… 😉 Haha, dziś mam gotowe już placki ziemniaczane (na szczęście na zimno) i zupę, którą muszę podgrzać, więc… niebiosa, miejcie garnki w swej opiece ;D

          • ~anka pisze:

            i jak akcja podgrzewanie? ale ci dobrze masz plack;)i juz na sama myśl że mialabym je smazyc w tym upale robi mi sie slabo..,;) nie dajesz na wynos? ufff…

          • ~Czerwona pisze:

            Podgrzewanie zwieńczone sukcesem, podobnie jak dzisiejsze smażenie paluszków rybnych ;D Ach, jestem boska 😉 chociaż ostatnio mam ochotę tylko na sałatki… Zwłaszcza że mam identyczne odczucia co do gotowania w upale (pomijając już odczucia co do gotowania w ogóle ;D)

  5. ~przekora pisze:

    to zaproś bez okazji na poświęcenie;) moze chociaż wełnowce sie ulotnią

  6. ~Cocaine pisze:

    Myślę, że brak tego księdza u was na kolędzie jest przyczyną obecnych upałów 😛

  7. monia.londyn@onet.eu pisze:

    no dzizas! popadlas w uzaleznienie bobowe? 😀 mi brak boba! tu ni ma, ale ogorki malosolne kupilam sobie w londku w polskim sklepie:) po co Ty do tej pracy z goraczka lazisz, przeciez i tak odchodzisz. ja bym sie tak nie poswiecala.

    • ~Czerwona pisze:

      No wiem, ale to mój kolega… Haha, to raczej nie uzależnienie, tylko kwestia taka, że mamy własny bób na działce ;D No i szkoda, żeby się zmarnował. Chociaż dać Czerwonej bób do ręki, to i tak zmarnuje, jak widać ;D

  8. ~M. pisze:

    Uff, jak gorąco! W mieszkaniu mam nawet 29 st. C, w pracy 34 st. C. Masakra! Pozdrowienia bezsilne.

    • ~Czerwona pisze:

      Ja mam w pracy klimę, która działa tylko tuż po otwarciu sklepu, potem już nie daje rady… A my musimy tam siedzieć w długim rękawie :/ Boże, zaraz spłonę dosłownie… A tak z innej beczki – podobno od kwietnia będzie można kupować bilety na Euro! :DPozdrowienia rozgorączkowane!

  9. antylia@onet.eu pisze:

    Z dwojga złego lepiej spitolić te pyzy, niż gotować fasolkę, smażyć kotlety i gotować ziemniaki w taki upał, jak mamy obecnie… Że też zachciało mi się wczoraj takiego obiadu, nigdy więcej gotowania dla całej rodziny w taki żar :)

    • ~Czerwona pisze:

      O rany, w taki upał to tylko sałatki, albo gotowce 😉 A najlepiej to w ogóle tylko chlać ;D Znaczy wodę np. ;))))

      • ~antylia pisze:

        Żebyś wiedziała, że tylko wodę. Sprawdziłam wczoraj na sobie, łyknęłam piwo dla ochłody… się ochłodziłam, to fakt, ale ekonomicznie było, bo więcej do odlotu nie potrzebowałam :)))

  10. ~anewiz pisze:

    W lipcu przypomniałaś sobie o księdzu? :) już Cię kocham za to !! :)a tak w ogóle to mam do Ciebie sprawę a propos takiej roślinki- ale to na maila się odezwę :)

    • ~Czerwona pisze:

      No tak wyszło, widzisz, pewnie dlatego, że się zastanawiałam, jak oni wytrzymują te upały w tych kiecach… :) Postaram się pomóc, chociaż wiedza już mi się zaciera niestety, chlip…

  11. anna_kordalewska pisze:

    Co do termometru – jeśli go miałaś w miejscu nawet średnio nasłonecznionym, to nie dziwota, że się przegrzał (przecież te temperatury 30+ są mierzone w cieniu:)). Jeśli chodzi o ciepłotę ciała, to też nie należy ufać przyrządom pomiarowym. :) Muszę Cię zmartwić – poniedziałek i wtorek ma być nieco chłodniejszy, a od środy zapowiadana jest kolejna fala upałów. A ten ksiądz, co go nie było…to dla Ciebie dobrze, czy źle? ;)www.cienistadolina.blog.onet.pl

  12. ~www.lykherbatki.blog.onet.pl pisze:

    jeśli chodzi o pierwszą część postu to pewnie przez gorączkę i przez ciepłoę gazu w połączeniu z upałami ten bób tak na gazie zostawiła mam nadzieję że garnek przetrwał tę próbę?:)natomiast jeśli idzie o kwity to się na nich nie znam i nie wypowiem jak wyplemić tegoż szkodnika co Ci tak perfidnie się panoszy na listowiu:)jeśli natomiast sprawa dotyczy mundialu to miałem podobnie . musiałem wymieniać antenę z siatkowej na pokojową i odwrotnie :) ogólnie to siię też mogę pod Twoją radością z końca mundialu :) pozdrawiam życząc chłodu:))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *