Mięsko na gorąco

Jako dziecko chciałam być… nie, nie modelką. Nie aktorką. Bynajmniej nie baletnicą ani policjantką. Chciałam być… komentatorem sportowym! 😀

Naprawdę. Zawsze kochałam piłkę nożną. Oglądać oczywiście, grać niekoniecznie, ponieważ nazbyt często dostawałam cudzym kopytem w goleń, co do najprzyjemniejszych nie należało. Aczkolwiek równie dotkliwe uszczerbki na ciele doznawałam przy ukochanym hokeju halowym, zapewne dlatego, że grałam z pasją. Koleżanki również, i choć byłyśmy bezustannie upominane, żeby kija za wysoko nie trzymać, to kto by tam o tym pamiętał w ferworze walki. Celowała w tym zwłaszcza jedna dziewczyna, o czym przekonałam się, gdy nieopatrznie stanęłam za nią przy jej kolejce do wybicia. Teoretycznie krążka, w praktyce bardziej moich zębów i oczu. Czyli mój policzek miał bliskie spotkanie z jej kijem, tak bliskie, że odcisnęły mi się normalnie z niego takie wzorki, i chyba z godzinę zejść nie chciały.

Dlatego uznałam, pewnie podświadomie, że wolę obserwować niż działać, przez co w roku pańskim ’98 zeszłego tysiąclecia (bo glebnę, ale to brzmi, jakbym miała tyle lat co Jezus) obejrzałam calusieńkie Mistrzostwa Świata i się zakochałam oczywiście. Zakochałam się w Tottim, w Brianie Laudrupie czy jak mu tam było, w Beckhamie, w kilku jeszcze, no a najbardziej to się zakochałam w Michaelu Owenie ;D Miłość ma objawiła się łażeniem w przerwach od meczy po działce wzdłuż grządek i udawaniem w próżnię, że właśnie przeprowadzam wywiad z mym wybrankiem, który to wywiad, acz profesjonalny, schodził potem na tematy dużo bardziej intymne. Jeszcze nie seks, raczej na randkę, po której niemal natychmiast się zaręczaliśmy. (Uczucie, które jasno sklasyfikowałam jako ochotę na łóżkowe ekscesy, obudziło się po raz pierwszy dopiero przy okazji teledysku do „Scar Tissue”, gdzie Anthony Kiedis jechał półnago przez pustynię z plastrami weterana wojny. Nie wiem, co to może oznaczać, ale do tej pory jak widzę ten klip z bandażami, to mi się chce. Chociaż umówmy się – kiedy mi się nie chce? Ja tej, i znowu ten seks ;P)

Zatem, tego. Uczucie, jeszcze platoniczne, przejawiało się też kupowaniem wszystkich gazet z ulubieńcem oraz oglądaniem choćby i najnudniejszych meczy Liverpoolu w angielskiej Premiership, w których nawet jeśli nie grał, to czekałam do końca, bo może by go jednak wpuścili. No sory, to nie była doba internetu… A fokle to ja się w nim zakochałam, gdy na antenie tv powiedzieli, że się urodził 14 grudnia. Uznałam za znak, że to Strzelec, jak i ja (Boże, jakiś fetysz miałam, wszak potem szkołę też wybrałam tylko dlatego, że się mieściła na ul. Strzeleckiej ;D), ale że byłam jednak rozsądnym dzieckiem, wiedziałam, że jakoś musimy się poznać najpierw. Stąd ta chęć bycia dziennikarzem sportowym. Przeszło mi dopiero, a i to z bólami, gdy się dowiedziałam, iż luby ma już laskę. Angielkę w ogóle. No katastrofa, jakiego ja doła wtedy miałam, co ciekawe głównie z powodu swej narodowości, a nie wieku ;D

Na całe szczęście jednak mistrzostwa różne odbywają się w zasadzie co 2 lata, w międzyczasie odkryłam też Ligę Mistrzów, Raula i piłkę hiszpańską, no i od tamtej pory zmieniam obiekty jak rękawiczki. Co mecz to inne mięsko, za którym podążam wzrokiem wiernego psa Pluto i spływającą po brodzie wydzieliną jamy ustnej. Ostatnio głównym na tapecie był Fernando Torres, ciekawe, jak mi wyjdzie w tych rozgrywkach. Przy czym uznaję to jako nieszkodliwy przyczynek do radości, a odmawiać sobie jej nie będę tym bardziej, że zrozumiałam, iż każda miłość jest wysoce oświecająca. Np. ta do Owena nauczyła mnie przy okazji, że istnieje coś takiego jak hat-trick. A i również klasyczny hat-trick. Jak ja mogłam wcześniej bez tego żyć?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

53 odpowiedzi na „Mięsko na gorąco

  1. ~zapałka pisze:

    Dla mnie piłka nożna to tylko tabun spoconych chłopów biegających w te i spowrotem po trawniku ;-))) ale rozumiem, że pasje można mieć różne :-)))

    • ~Czerwona pisze:

      To ciekawe, bo w piłce nożnej jeszcze dość dużą rolę ma piłka ;D Nie no przestań, w każdym sporcie się pocą, a tutaj często można sobie conieco pooglądać, jak zdejmą koszulki albo jak im przy skoku do piłki się podwinie nogawka… ;D

  2. ~Cocaine pisze:

    Jak ja mogłam wcześniej zyć bez Nuno Gomesa? :) Kocham tych chłopaków, aczkolwiek oglądanie meczu nie jest już dla mnie takie emocjonujące jak kiedyś, może dlatego że nie mam tv 😉 Kurcze, czy oni zamiast grać nie mogliby po prostu robić striptizu? 😀

    • ~Czerwona pisze:

      Przecież robią, na końcu, zazwyczaj wtedy, gdy już obcinają transmisję ;P Dlatego kochana za 4 lata lecim do Brazylii ;D

  3. ~przekora pisze:

    Owen??? Ze ke??To ty nigdy Francesco Toldo nie widziałaś?? Albo Victora Baje??;]

  4. ~dobra wróżka pisze:

    W Owenie to i ja się kochałam swojego czasu :))

  5. ~hanibal pisze:

    Jesteś oprócz mojej siostry najlepiej zorientowaną kobietą w piłce nożnej jaką znam :PGdzie Ty tak daleko się urodziła, hę? :PMusimy kiedyś obejrzeć razem mecz. :Dps. i przeprowadzić jakąś wspólną rozgrzewkę 😛

    • ~Czerwona pisze:

      Jakie daleko, przecież to rzut ziemniakiem :) Ja wiem, że do Londynu można się szybciej dostać, no ale to może dopiero jak już bezrobotna się stanę 😉 Dobrze, będzie rozgrzewka, a kto wie, może nawet jakieś gole padną, o, albo karne, mrau… ;D

  6. ~Mela pisze:

    To teraz niekończąca się uczta trwa;D Ale jak Ty tak możesz ich zmieniać jak rękawiczki, rozumiem , ze z wielkiej łaskawości, coby pokrzywdzeni się nie czuli, że któregoś pominęłaś;)

    • ~Czerwona pisze:

      Taka to kobieca dola, altruistyczna 😉 A uczta niestety jest „kończąca się”, i to już 11 lipca. Jak zawsze będzie mi pusto potem, chlip…

  7. pamietnik_m@op.pl pisze:

    oooo ja pamiętam, jak z koleżanką podobał nam się jeden bramkarz! meczu z nim nie darowałyśmy! 😀 a teraz nawet nie przypomnę sobie, jak się nazywał i dla kogo grał 😀 to sie nazywa bycie fanką ;)M-a

    • ~Czerwona pisze:

      Ja niestety byłam zwykle dość osamotniona w uwielbieniu do piłki nożnej, ale dawałam sobie z tym radę. Mniejsza konkurencja, rozumiesz ;D Haha, no, ja pamiętam tych ludków tylko dlatego, że w swoim maniactwie pisałam o nich w pamiętnikach ;D

  8. ~anewiz pisze:

    Ja nie przepadam za piłką nożną, jeśli już ją oglądam to na żywo- oczywiście w wersji podwórkowej :) Wtedy mogę komentować do woli. Oczywiście do momentu, aż nie wkurzę któregoś z „zawodników” 😀

    • ~Czerwona pisze:

      A u mnie jakoś nie grają w piłkę, na osiedlu obok jedynie, a to za daleko, żeby się dla podwórkowego stylu poświęcać 😉 Chciałabym pójść kiedyś na mecz Lecha…

      • ~anewiz pisze:

        ja nie mam ulubionej drużyny ale chętnie zobaczyłabym sobie jakiś mecz na żywo- możliwe, że wtedy bym się uzależniła i od tych w telewizji :)

        • Czerwona pisze:

          Coś w tym jest, kiedyś obejrzałam na żywo boks i mi się spodobało… Chociaż zakochać to się nie zakochałam 😉

  9. ~ciemna pisze:

    a ja wiem jedno, wolny jest z 11 metrów ;D

  10. ~antylia pisze:

    Hehehe aleś mnie rozbawiła :) Kurcze no, dojrzała byłaś jak na swoje młode lata, w tym wieku rzadko zdarza się, żeby mieć już w takim stopniu ukształtowany gust do mięska. No ale przecież są kobiety, które wiedzą czego chcą i Ty obalasz mit o kobiecie niezdecydowanej :DZeszłe stulecie to i ja pamiętam, France 98 czy jakoś tak to szło bodajże :) brat miał komunię i dostał taką książkę o piłce nożnej… W Beckhamie też się kochałam, do tego stopnia, że jak kiedyś z naszymi grali, kibicowałam wyspiarzom 😀

  11. iMargolka pisze:

    Oo, wiem która to szkoła :))Mnie tam nigdy się piłkarze nie podobali :) Nie lubię spoconych facetów, którzy ciągle plują :)Wolałam grzecznych chłopaczków z zespołów rodzinnych :)

  12. ~anka pisze:

    no dobra to dopisz tylko jaki szalik ci kupic bo sie w mistrzostwach i mistrzach pogubialm;);)) heh;) mięsko… no no;) mnie sie podobala swego czasu reprezentacja Norwegow dziś.., nasz siatkowka zwłaszcza… ten do wilka podobny no kurde zapomnialam;)

    • Czerwona pisze:

      Ja się na siatkówce nie znam kompletnie, mam uraz i obrzydzenie od czasów zajęć wf. Cieszą mnie tylko wyniki „naszych”, oglądanie już nie bardzo :) A szaliczek może być Lecha, bo to zawsze pasuje ;D

  13. ~polzartempolserio.blog.onet.pl pisze:

    Też kiedyś miała fioła na punkcie piłki nożnej, ale teraz mi jakoś przeszło. A kochać kochałam się w Jerzym Dudku lecz mi na szczęście szybko przeszło gdyż miłość platoniczna to nie to samo co prawdziwa. :]PozdrawiamPsotek

  14. ~polzartempolserio.blog.onet.pl pisze:

    Też kiedyś miała fioła na punkcie piłki nożnej, ale teraz mi jakoś przeszło. A kochać kochałam się w Jerzym Dudku lecz mi na szczęście szybko przeszło gdyż miłość platoniczna to nie to samo co prawdziwa. :]PozdrawiamPsotek

  15. ~lilejka pisze:

    Nigy nie byłam wielką fanką, ani mój tata ani brat nie byli jakimiś fanami piłki nożnej, a mecze to oglądali od święta. Za to mój mąż to mógłby mecze 24/dobę a że mieszkaliśmy w kawalerce to nie miałam wyjścia i też oglądałam. Z czasem sama chciałam oglądać i teraz również oglądam z własnej nieprzymuszonej woli.

  16. ~Katie pisze:

    nie mam pojęcia, kto wymyślił, że dziewczyny nie lubią piłki nożnej 😉

    • Czerwona pisze:

      Pewnie faceci, których dziewczyny nie lubiły 😉 A teraz propaganda poszła w świat, chociaż z mojego doświadczenia wynika, że coraz mnie facetów lubi!

  17. ~M. pisze:

    Hmm, no i Hiszpania nie dała rady Szwajcarii… Nawet zebrany z ławki Torrres niewiele pomógł. Tak to już bywa z tymi faworytami, zwłaszcza z drużyn „południowych”. Natomiast jak zwykle przyczajeni gdzieś w cieniu Niemcy pokazali co potrafią i zmasakrowali Australię. Jak to już wielokrotnie na tego typu imprezach było-myślę, że Niemcom można już jakiś medal zaklepać… Nie mają może aż tak wielkich gwiazd jak np. Hiszpanie czy Anglicy, ale są tak niesamowicie zgranym kolektywem, że inni mogą im tylko pozazdrościć. Są niesamowicie zjednoczeni w dążeniu do celu i jako drużyna i jako naród. Tylko pozazdrościć…Pozdrowienia na okrągło.

    • Czerwona pisze:

      Niemcy tak, chociaż nie mogę się ciągle przemóc, jakaś atawistyczna niechęć czy co 😉 Zresztą hiszpańska piłka jest po prostu widowiskowa, bardzo żałuję, że nie dali rady, no ale ciągle wierzę, że się rozkręcą i nie będzie znów, że „grali pięknie jak nigdy i przegrywali jak zawsze”, jak to się już utarło… Szkoda by było po prostu. (już nawet abstrahując od tych cudnych piłkarzy ;D)Co jednak nie zmienia faktu, że po tej pierwszej rundzie rozgrywek Niemcownia wydaje się najmocniejsza. Ale póki piłka w grze… fortuna kołem się toczy :)Pozdrawiam w oczekiwaniu na urlop!

      • ~M. pisze:

        Ba! Ja sercem jestem jak najdalej od zachodnich sąsiadów, ale fakt jest faktem-faworytem są i basta. Dziś pazur pokazała Argentyna-4:1 z Koreą też robi wrażenie. A Hiszpania-no cóż-południowcy. Chwiejni jak zwykle, od zachwytu do rozpaczy. Nie to co niemiecka solidność ;-PPozdro kibicowskie!

        • ~Czerwona pisze:

          Ha, no i Niemcy pokazali swe „mistrzowskie” oblicze ;D Anglia też do bani, dziwne są te mistrzostwa ;)Pozdrawiam deszczowo!

  18. ~Lewa pisze:

    Z piłki nożnej lubię oglądać jedynie Mistrzostwa właśnie. W tym roku mam problem, bo mi się TV roztentegował ;).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *