Lato, lato wszędzie…

Ja nie wiem, jak to się do cholery dzieje, że kiedy zakładam japonki, to zawsze, ale to zawsze zrobią mi dziurę w stopach. Nosz kurna, żeby to jeszcze były zupełnie nowe japonki, ale gdzież, sprzed roku, niby rozchodzone, i gówno tam. Zawsze ta sama szopka, zakładam na jeden dzień, po czym wznoszę modły, coby deszcz padał nazajutrz, bo inaczej skisnę w pełnych butach jako jedynej alternatywie. Plaster niestety nie pomaga, albowiem zawsze zjeżdża, odkleja się z potu (no sory, tropik mamy) tudzież, tak jak dziś, zjeżdża, odkleja się i w gratisie jeszcze przemaka krwią. Taki mi się rów mariański zrobił, że kuśtykam jak ofiara wojny. Żeby za dobrze nie było, druga noga też jest rozorana, niemniej jakoś daje radę, zastanawiałam się tylko, jak mam w taki ukrop założyć na bose stopy baletki. Wizja bagna i odoru wydobywającego się z nieszczęsnych butów oraz odparzeń wszelakich skutecznie pobudziła mi wyobraźnię i moc sprawczą, wobec czego na popołudniowy wyjazd do centrum zastosowałam metodę mało seksowną i zdecydowanie błogosławioną w skutkach – mianowicie zdecydowałam się jednak na sandały, a w kwestii spornej nie poprzestałam na plastrze, jeno obwiązałam sobie całą stopę bandażem. Wyglądała jak wielka buła, ale stwierdziłam, że pierdolę, wolę się prezentować jak kiep niż pełzać, wyjąc z bólu do tego. Szczerze mówiąc najchętniej zabandażowałabym też i drugą nogę, ale wtedy to już fokle bym jak centaur z kopytkami była, poza tym nie miałam drugiego bandaża :) W każdym razie pomogło cudownie, tyle tylko, że ciągle miałam wrażenie, jakbym but zgubiła, bo kompletnie go nie czułam (w przeciwieństwie do lewego).

Ile to się człowiek namęczy przez głupie fanaberie przyrody… Ja tam generalnie nie mam nic do upałów, ale by się już mogły skończyć. Fajnie jest połazić ciepłym wieczorem po mieście, tylko co z tego, skoro wszelkie doznania niweczy świadomość ryja błyszczącego jak księżyc w pełni, co zdecydowanie robi mi źle na pewność siebie, oraz tabunów żyjątek, które przysiadają na skórze w celach bynajmniej nie spoczynkowych. Wczoraj przez okno wleciało mi co najmniej 15 komarów, które tłukłam zapamiętale, rzucając w nie swoją nocną koszulką, by nie pobrudzić ścian. Wymordowałam wszystkie, ale to nie oznacza, że nie ogarnęła mnie zgroza, gdy stojąc w jednym końcu pokoju, usłyszałam komara oddalonego o dobre 2 metry. Ja tej, kiedyś nie było tyle tego tałatajstwa, a już na pewno nie było takich potworów, no błagam, przecież teraz powyrastały takie bydlaki, że gdybym ich nie ukatrupiła, to bym się chyba bez oczu obudziła.

Do tego jakoś tak nie mogę się pozbyć rozdrażnienia, gdy jadę tramwajem, w którym jest sto dwanaście stopni i moje majtki przypominają sadzawkę, do której prowadzą niteczki strumyków z całych pleców. Pamiętam, jak mi się zrobiło dziwnie, gdy pierwszy raz zrozumiałam, że żul z siedzenia za mną raczej nie ma powodów, żeby w tym piekarniku, jakim jest środek transportu publicznego, co chwilę wstawać i mnie macać po plecach, oraz że to mój własny ściekający pot mnie smyra. Ciągle też mam nadzieję, że w końcu się nauczę, iż najgorsze, co można wykombinować, to usiąść w upale na plastikowym krzesełku tramwajowym w krótkich spodenkach. Zawsze potem całą drogę rozmyślam tylko o tym, jak wielką kałużę zostawię i jak długo mnie potem ludzie będą wytykać palcami. Niby wszyscy się pocą, ale ciężko tak ze świadomością, że fakt ów będzie całkowicie obnażony, unaoczniony i niezbity, i do tego ktoś obcy się o nim przekona na własnej skórze. Mój patent na uchronienie siebie i pobratymców od haniebnego zmoczenia (a przynajmniej zminimalizowanie go) to zapadnięcie się najpierw głęboko w krześle, by potem sukcesywnie sunąć w kierunku krawędzi, zbierając wstydliwą wilgoć. Chyba działa, ponieważ ostatnio po takim manewrze od razu znalazła się nowa wielbicielka zwolnionego przeze mnie miejsca. Choć zawsze istnieje też ewentualność, iż sama była na tyle mokra, że trochę więcej mocznika jej różnicy nie zrobiło.

Nie ma co, jest pysznie :)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

46 odpowiedzi na „Lato, lato wszędzie…

  1. ~hanibal pisze:

    Jak nie urok to sraczka albo przemarsz wojska :PJak upał to źle, jak deszcze to niedobrze. 😛 I jak tu Ci dogodzić? 😛

    • Czerwona pisze:

      Wystarczy, żeby się wypośrodkowało – deszcz w nocy, w dzień słońce i jakieś 24 stopnie. To takie proste, że aż trudne, nie? ;P

      • ~hanibal pisze:

        Złoty środek czasem najtrudniej znaleźć.:) Ale wczoraj chyba było Ci dobrze? :)

        • Czerwona pisze:

          Pogoda chyba zwłaszcza ma z tym trudności… A tak, było mi cudnie. Teraz też jestem bez stanika i w majtkach, i to po piwku, więc mi tym bardziej cudnie, i co Ty na to? ;D

  2. ~ciemna pisze:

    Odetnij nogę, przeprowadź sie na Syberię i wlala… po problemie ;P

    • Czerwona pisze:

      Jak pojadę na Syberię, to już mi odcięcie nogi nie będzie potrzebne :) A jeśli odetnę teraz, to mi się zrobią odparzenia na tyłku, więc z deszczu pod rynnę. Kombinuj dalej ;P

      • ~ciemna pisze:

        a próbowałaś ustawić jakąś ”chłodną tapetę” w stylu pada pada śnieg cieszą się bałwanki, wiesz podziałało by może na podświadomość jakoś 😉

  3. mela01 pisze:

    Kurczę, ale żeś się wymarudziła, mam nadzieję, że na zdrowie Ci to pójdzie:) Opcja boso jest kusząca, przy takim stanie temperatury i stóp, a gorąco- spokojnie, przy naszym ‚szczęśliwym’ klimacie zaraz będzie lało albo się zrobi zimno;)

    • Czerwona pisze:

      Ja to napisałam z premedytacją, popatrz, wystarczył jeden post i dziś już chłodniej ;D A na boso to bardzo chętnie, bo uwielbiam, tylko że najpierw by trzeba nauczyć rodaków, że butelek się nie rozbija na chodniku… Po domu to chodzę na bosaka, oczywista :)

      • ~Mela pisze:

        No nie wierzę, popsułaś nam pogodę, i to z premedytacją, specjalnie- niewybaczalne hihi;) Teraz to jakoś odczaruj, notka odczyniająca urok może? 😉 E tam, ich czegoś nauczyć, toż to syzyfowa praca;)

  4. ~polzartempolserio.blog.onet.pl pisze:

    Przyznam szczerze, że wolę tropik niż deszcz, który spowodował powodzie, a powodzie duże straty. PozdrawiamPsotek

  5. ~anka pisze:

    zakupo sobie te discrety co reklamoja bedziesz pachniec nie smierdziec a najprzystojniesi faceci beda cie kwaitami obrzucac;) a skoro obrzucaja pachnacym znaczy że discrety to chala… moze nie na temat ale z polotem co? heh;) u nas komary to plaga nad plagami w hurtowniach brakuje juz na nie środkow wiec nawet nie mam czym mlodego smarowac więc jestem jak tarcza wystawiam swe czlonki talatajstwu niech mnie gryza nie jego i juz coraz mniej wolnego ciala mam od bąbli… matka poswiecajaca się jestem;)

    • Czerwona pisze:

      Nie no luz, ja nie o śmierdzeniu już nawet, tylko o plamach :) O rany, jakby co, to mogę Ci wysłać od nas, tu na razie sklepy są dobrze wyposażone, chociaż chyba już niedługo… Jesteś matką cierpiącą 😉 Czekaj, co tam na komary jeszcze działa… Wanilia? Wysmaruj się ciastem, hi hi 😉

      • genever@op.pl pisze:

        własnie ide do sklepu po olejek waniliowy;) lawenda mieta wanilia tego komary nie lubia;) wyslij bo ja oszaleje od swedzenia..;)

        • Czerwona pisze:

          A rhinophenazol w aptece się ostał? To teoretycznie krople do nosa, ale na pogryzienia są jak zbawienie… Biedaku nasz :)

  6. ~M. pisze:

    Masakryczna ta pogoda. W ogóle klimat obecny mnie w wk.rwia nieprzeciętnie. Najpierw strasznie długo trwająca zima, potem zimna wiosna z przymrozkami, lato z powodziami, momentami strasznymi upałami i następnie trąbami powietrznymi. Tylko jesień jawi mi się w miarę normalnie. To jest jakiś obłęd z tym gorącem. W nocy spać nie sposób, nauka nie wchodzi do głowy. Jestem ciągle zmęczony. Klima w aucie i w domu nie bardzo pomaga… Tu w mieście komary mnie raczej nie trapią w mieszkaniu, a na działce bez skrupułów i wbrew protestom Mamy stosuję elektrofumigator i już. Nie będę się męczył z krwiopijcami. A z tymi Twoimi stopami, jak już się zagoją, to może zastosuj sposób na Cejrowskiego, czyli boso 😉 No a z oblewającymi potami, to nie wiem już co poradzić…Pozdrawiam rozgorączkowany.

    • Czerwona pisze:

      Na boso biegam w domu, ale po dworze raczej byłoby ciężko, ku.py, szkło, rozumiesz… Mnie aż tak te upały jeszcze nie zdążyły dobić, pod względem wyczerpania organizmu, ale generalnie nie lubieeeeę! I to robactwo, uch… Tego elektrofumigatora nie używam, bo słyszałam, że od tego rybki zdychają ;D Wprawdzie nie mam rybek, no ale skoro zdychają, to cholerstwo chyba mocne, jako alergik raczej chyba nie powinnam tego używać. Założyłam firanki i na razie jest jakby lepiej, a na działce w ogóle nie otwieramy okien bez siatek, tyle że i tak można szału dostać, gdy np. się usiądzie na dworze – 5 minut i człowiek w bąblach. No i se pomarudziliśmy ;D A co tam, czasem trzeba. Zwłaszcza że w Poznaniu już chłodniej, hi hi ;DPozdrawiam sennie, oczekując deszczu, albowiem – i to kolejna jedna wada lata (którego notabene jeszcze nie ma ;D) – zaczęła mi się alergia ;(

      • ~M. pisze:

        Faktycznie, w instrukcji czytałem, że w pomieszczeniu, w którym używa się elektrofumigatora, lepiej akwarium szczelnie przykryć. Dzieci i osoby starsze/chore też raczej nie powinny tam przebywać. Z tym, że ja załączam go zwykle wieczorem, potem szybko przewietrzam i spać. Do rana jest raczej spokój. No ale przy alergii raczej to niewskazane urządzenie. Wracając do głównego tematu-nurtuje mnie to od dawna, co powoduje, że w takich firmach-korporacjach, w której i Ty pracowałaś, tworzą się takie chore układy, beznadziejna atmosfera, terror psychiczny, mobbing wręcz. Przecież oni już mają tyle milionów klientów, że na prawdę moim zdaniem powinni sobie dać na luz, bo poziom nasycenia rynku jest tak wysoki, że nie ma co wariować. A jak im odejdzie z 10% klientów, to też przecież zaraz nie upadną. To samo tyczy się też innych wielkich pracodawców prywatnych-sieci hipermarketów itp. Co Twoim zdaniem powoduje, że tworzona jest taka atmosfera, której mają dość tak wartościowi pracownicy jak Ty i odchodzą (abstrahując od męczących klientów, którzy też wpływ jakiś wywarli). Przecież to jest nienormalne i kosztowne dla firmy-szukać i szkolić nowego pracownika…Pozdrowienia pytające.

        • Czerwona pisze:

          Apetyt rośnie w miarę jedzenia, ludzie się zmieniają, awanse strzelają do łba, a potem to już machina sama leci, bo trudno się wygrzebać z tego kołowrotka, który kręci tym wszystkim, wiesz, konkurencja, zwłaszcza na wysokich stanowiskach, myślę, że oni po prostu czują się zagrożeni, żal im też dobrego siana, no i pozycji, bo jaka to chciwa duma móc o sobie powiedzieć „dyrektor”. Jeśli na górze każdy każdemu podkłada świnię, to oni muszą podkładać świnię niższym rangą, i tak to złazi na nas – ostatnie ogniwo 😉 Cała frustracja się na nas kumuluje, i to nie tylko firmy, ale i niezadowolonych z niej klientów. Bo prawda jest taka, że choćby się komuś bez mała wlazło w tyłek, to i tak wieczny malkontent znajdzie sobie powód do narzekań. Odwieczny też błąd sprzedawców to sprzedawanie za wszelką cenę, nawet za cenę niedoinformowania czy zrobienia w konia. Ja tam od razu informuję też o tych gorszych, wg mnie, sprawach (oczywiście na tyle delikatnie, żeby nie uznał ich za wyjątkową wredność sieci ;)) – bo wolę, żeby klient se poszedł, niż miał po fakcie wrócić z pretensjami, na które ja już nic nie poradzę. A to niestety nie sprzyja byciu efektywnym… Zresztą po prostu mnie wku*wia, jak przyłazi mi jeden z drugim i pyta mnie, dlaczego mamy takie drogie telefony. Bo to ja oczywiście te ceny ustalam. Ludzie to takie półgłówki, że to aż niewiarygodne, w jakim świecie my się obracamy… Dopiero teraz dociera do mnie ogrom mej radości. Nigdy nie sądziłam, że będę z takim utęsknieniem wypatrywać bezrobocia ;DPozdrawiam rozpisana!

  7. ~antylia pisze:

    Hehehe pomyślałam se, o żesz, biedna Czerwona, nawet nie butków na lato, tylko w japonkach śmiga i już chciałam posłać Ci gołębiem trochę szmalu, no ale czytam, że jednak jakieś tam masz sandałki 😀 Ja sobie dzisiaj upatrzyłam dwie pary sandałków i teraz nie wiem na jakie się zdecydować… hmm poczekam na przeceny w ccc :))Co do upałów… jakoś znoszę te wieczory, ale te komarzyska i chrabąszcze… a fuj, to jest masakra!!! I zgadzam się, co to z tego wyrosło, teraz te osy jak mnie pożerają, to ja muszę do szpitala na zastrzyk jechać, bo inaczej puchnę ://Dzisiaj też będziesz siedzieć bez stanika? :)) Kurcze, zazdraszczam, bo u mnie młodszy brat i jakoś tak nie teges w samej koszulince chadzać po domu :)

    • Czerwona pisze:

      E tam, niech się wprawia, im wcześniej tym lepiej ;D Ale japonki to przecież butki na lato ;D Sandałki w sensie japonki właśnie mówiłam, uznałam to za słowo bliskoznaczne, hi hi, ale będę musiała sobie chjyba właśnie stricte sandały kupić, bo nie ujadę…

  8. ~dobra wróżka pisze:

    Uhhh… no powiem Ci, ze ja już prawie bym umarła, ale na szczęście ochłodziło się o jakieś 10 stopni w ciągu ostatnich trzech godzin.. Ja ogólnie staram się nie siadać nigdzie w czasie upału. Nauczyłam się od kiedy wstałam z krzesełka w tramwaju a spódniczka przykleiła mi sie do tyłka i prawie z niej kapało 😛

  9. ~lilejka pisze:

    Też mam dość, i tego słońca i komarów. A i odcisków też się nabawiłam. Więc powiem tylko, że razem z Tobą modlę się o mniejsze temperatury, deszcz w nocy, śmierć komarów i najlepiej to w ogóle żeby wszędzie rosła trawa i można było na boso biegać. 😀

  10. ~anewiz pisze:

    ja zawsze byłam zdania, że zima daje więcej możliwości, bo to można cieplej się ubrać, założyć szalik, czapkę, rękawiczki i już jest ciepło, a latem co? przecież ze skóry się nie da rozebrać :)o do japonek- jeśli one się nie sprawdzają, polecam jakieś balerinki z cienkiego materiału i też nie jest źle jak na lato :)

    • ~anewiz pisze:

      przeniosłam bloga, zapraszam w nowe miejsceanewiz.ugu.pl

      • Czerwona pisze:

        O, to zaraz zajrzę, co Wy tak masowo emigrujecie? 😉 Hm, ja bym chyba nie wyrobiła w balerinkach, zresztą bez gumki by mi zjechały, a z gumką by mi nogi odparzyły, i masz babo placek, jak nie urok… 😉

  11. ~Cocaine pisze:

    I udało Ci się ścian nie pobrudzić? 😀 A ktorą tłukłaś? Tą seksi? Może przezs to jeszcze bardziej je przywiabiałaś? 😀

    • Czerwona pisze:

      Nie, rozwleczoną zieloną, ale zabiłam tak, że nie znalazłam trucheł, jeno musiały zemrzeć, albowiem nie bzykały :)

  12. ~malarurka pisze:

    Oj to ja już wole norweskie 20 stopni i frisk bris bo na samo wspomnienie opałów robi mi się słabo. Co do japonek to jedyny znany mi sposób to chodzenie w nich cały rok po domu i to jeszcze przy założonych skarpetkach :) Nogulce fajnie się przyzwyczajają i nie ma problemu :) Po za tym zdziwienie ludzi na ten widok – bezcenne……

    • Czerwona pisze:

      Haha, to prawda, chociaż ja nie mogę, mam chyba strefę erogenną między palcami i gdybym tam jeszcze skarpetę miała… Weź, wolę nie myśleć 😉

  13. ~Lewe pisze:

    Zupełnie nie rozumiem Twojego podejścia :P. Po masakrycznie długiej zimie takie upały są najcudowniejsze :). Uwielbiam je! Z resztą zawsze powtarzam, że urodziłam się w złej strefie klimatycznej.

  14. ~Lewe pisze:

    Zupełnie nie rozumiem Twojego podejścia :P. Po masakrycznie długiej zimie takie upały są najcudowniejsze :). Uwielbiam je! Z resztą zawsze powtarzam, że urodziłam się w złej strefie klimatycznej.

  15. ~M-a pisze:

    rozdrażnienie? jakie rozdrażnienie? 😉 a mnie wytykają, że marudzę 😉 ja od tych upałów myślałam, że udaru dostanę, ale jakoś przeżyłam. tyle że biegać nie mogłam, przez co czuję się jakaś ciężka i taka krowiasta 😉 życie jest takie trudne!

  16. iMargolka pisze:

    Dlatego właśnie nie noszę japonek :)) Kurczę, niewygodne toto jak nie wiem, jak byłam w Irlandii to mi koleżanki dały swoje do chodzenia po domu i ciągle je gubiłam :)Co do upałów – mnie tam nie przeszkadzały. Ok, gorąco było, trochę mi się słabo czasami robiło, ale pocić to się nawet nie pociłam. Nawet normalnie oddychałam w tramwaju. Ja nie wiem, ale zawsze mi sie wydaje, że dużo lepiej znoszę takie temperatury od innych. Może to dlatego, zę mnie jest zawsze bardziej zimno niż innym

    • Czerwona pisze:

      A ja kocham japonki, bo są strasznie seksowne, tylko mi się co roku noga na nowo przyzwyczaja, właśnie tak dość krwawo i nijak to ominąć 😉 Zresztą do sandałków też, więc t żadna różnica… A ja upały źle znoszę głównie dlatego, że wtedy po prostu mam okropną alergię, a przy kichaniu mi jeszcze goręcej. No i spływam potem 😉

      • iMargolka pisze:

        Oo, to mnie zaskoczyłaś tym określeniem :) Bo ja nie widzę nic seksownego w tych japonkach :) A co myślisz o facetach w japonkach w takim razie?

  17. zapalka_na_zakrecie@op.pl pisze:

    Boska jesteś Czerwona, dziękuję Ci za te tramwajowe opisy, bo ja żyłam do dziś w przekonaniu, że szczupłe osoby się nie pocą i że tylko grube, czyli ja, takie dziwne sytuacje w środkach transportu przeżywają :-)))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *