Z prawieków

Mój związek z Zagadkowym (drugi, jeśli by liczyć ten dwutygodniowy z czasów pradawnych) zaczął się właściwie od wesela, na które zgodziłam się pójść głównie po to, by przerwać swój celibat. Nie tylko ja jednak przeżywałam wówczas epokowe chwile, Nive bowiem w tamtym dniu odnalazła po latach swą przyrodnią siostrę i nie mogła się z nią nagadać, a przez to my dwie też nie mogłyśmy się nagadać, ponieważ każda miała w głowie co innego, jednak starałyśmy się dzielnie wszystkie te emocje jakoś połączyć, żeby czuć wzajemne wsparcie w tak podwójnie dziejowym momencie. Powstała więc wówczas taka oto gadugadowa rozmowa:

Ja: Oki, ja lecę spać, bo lepiej się wyspać ciut przed zarwaną nocą i kanapą 😀 Życz mi seksu! I miłego odkrywania siostry :)
Nive: Życzę maaaaasę seksu, aż usiąść na drugi dzień nie będziesz mogła :)
Ja: … znaczy się tego mi nie musisz życzyć, tylko ja Ci życzę :)
Nive: Zerżnij go ile się da.
Ja: Nie no siadać to bym chciała jednak, np. na nim :)
Nive: Ale ja Tobie życzę, mi nie trzeba.
Ja: Ale ja życzę Ci tego z siostrą :)

Tak. Nie ma to jak podjudzać do kazirodztwa, w dodatku lesbijskiego :)

A swoją drogą to aż niemożliwe. Ja naprawdę kiedyś uprawiałam seks??

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

68 odpowiedzi na „Z prawieków

  1. ~anewiz pisze:

    No to namawianie do takich rzeczy z siostrą to odważne z Twojej strony 😉

  2. ~anka pisze:

    witaj w klubie, ja juz nie pamietam skad się biora dzieci;) a propos tego powyzej zdania to wlasnie potwierdzilas to czemu zaprzeczylas a mianowicie, ze w boga wierzysz;) a może to ludzka zadza i pęd do prokreacji tylko? przeciez my zwierzatka tylko… nic ponad to;)

    • ~Czerwona pisze:

      Haha, dzieci się biorą od bociana, nie wiedziałaś? 😉 No ja wierzę w Boga, czy tam coś ponad nas, co Bogiem oczywiście można nazwać, jeśli już trzeba jakoś nazywać… Ale zakładając, że coś nas stworzyło, to i nasze chucie też stworzyło, nie? ;D

      • ~anka pisze:

        ja zakladam że sami sie stworzylismy;) reakcja pioruny bialko i reszta hi hi hi;) nie żartuje tez wierzę ze cos nade mna nas ale wole to okreslać matka Natura kobiecie lepiej sie wierzy i ufa;)

  3. ~nivejusz pisze:

    Boszz ja uzylam slowa zerznac?! Zle na mnie wplywasz, zle 😉

  4. ~Cocaine pisze:

    Uwielbiam te niedopowiedzenia :)

    • ~Czerwona pisze:

      A ja uwielbiam rozmowy z Wami nocną porą :)

      • ~Cocaine pisze:

        Zwłaszcza po kilku desperadosach 😉 A ja miałam dziś iść po niego do sklepu, ale nie chciało mi się rzyci ruszyć, a potem to juz zaczęło padać :)

        • ~Czerwona pisze:

          Odbijemy sobie jutro :) Tylko ja już muszę chyba 3 kupić dla siebie, bo katastrofalnie szybko się przyzwyczajam ;D

  5. ~hanibal pisze:

    Ten post powinien się zaczynać: „dawno, dawno temu… ” 😛

  6. ~antylia pisze:

    O jaaa! Wariatki z Was :)))

    • ~Czerwona pisze:

      Nawet plan zrobienia bloga z samych naszych gadugadowych pogawędek miałyśmy, ale jakoś sklęsło, a szkoda, bo kwiatki produkujemy takie, że boki zrywać :) A najlepsze, że ta rozmowa odbyła się, kiedy jeszcze się nigdy na żywo nie widziałyśmy ;D

      • ~nivejusz pisze:

        Wlasnie, rozmowy trzeba wznowic 😉 o ile masz cale archiwum to ja jestem za 😉 z checia sobie poprzypominam

        • ~Czerwona pisze:

          Całego nie, ale trochę mam :) Chociaż spoko, początki były na blogu w komciach, a to zostało 😀 Np. dialog o świni filmowej 😀

      • ~antylia pisze:

        I to jest właśnie w tym wszystkim najlepsze, nigdy nie widziałaś człwoieka na żywo, a czujesz, że mogłabyś z nim konie kraść, a druga sprawa to to, że jakoś tak ma się więcej luzu, niż przy takich realnych znajomościach. Też to zauważyłaś? Ja na przykłąd o wielu sprawach z bloga czy w komentarzach nie rozmawiam ze znajomymi, tutaj mi jakoś łatwiej. Hmm coś ze mną nie tak? :))

        • ~Czerwona pisze:

          Nie wydaje mi się, ja mam tak samo, chociaż hmmm, nie wiem, czy to jest pocieszające akurat hahah ;D Co ciekawe, nawet mimo że już znam kogoś, poznanego na blogu, również osobiście, to bariery już nie mam… Inaczej jest jakoś niż poznać kogoś na żywo, kiedy się jednak mimo woli nakłada jakąś maskę… Może dlatego moje dwie przyjaciółki to dziewczynki z bloga :) Czasem się tylko zastanawiam, czy to świadczy o tym, że jestem zamknięta w sobie generalnie? Hm…

          • ~antylia pisze:

            Nie powiedziałabym. Myślę, że to raczej tak: tutaj jesteśmy bardziej tolerancyjni, wyrozumiali i poznajemy drugą osobę poprzez jej słowa, myśli, skupiasz się tylko na tym, a dopiero potem widzisz tę osobę na zdjęciu czy decydujesz się na spotkanie w realu. A w naszej codzienności jakby nie było, inaczej to wygląda. Ja na przykład nie podejdę do kogoś obcego na ulicy i nie zagadam (chyba jestem zamknięta w sobie, sic! ;), a przy poznnaiu nowej osoby zachowuje się też pewien dystans, przynajmniej na początku, czy nawet zakałdamy maskę… Nastawiamy się czasem negatywnie z różnych powodów i utrudnione jest prześwietlenie tej osoby przy pierwszym spotkaniu. Intuicja owszem jest, ale pozory czasem mylą….

          • Czerwona pisze:

            Może w pewnym sensie na żywo przeszkadza nam też fizjonomia? Jakże często bowiem skreślamy kogoś za wygląd, nawet nieświadomie…

  7. ~dobra wróżka pisze:

    Znaczy, że życzenie się wtedy spełniło? Oczywiście to a propos seksu, bynajmniej z siostrą 😉

    • ~Czerwona pisze:

      Eee, no siadać mogłam, ale generalnie spełniło się ;D Szkoda tylko, że po roku się skończyło, no ale wszak na temat ciągu dalszego żadnych życzeń wówczas nie wypowiadałyśmy 😉

  8. Ken_G pisze:

    Nie będę moralizować ani nic w ten deseń. Tak mi się tylko pomyślało podczas czytania, że nigdy nie zrozumiem seksu na początku związku. Choćby gość nie wiadomo jak mi się podobał, nie ma mowy. Najpierw muszę porządnie chłopa poznać i pokochać, żeby coś ten teges. Tyle czytam o namiętności na początku znajomości, żądzy i ustawicznych baraszkach, w głowie nie może mi się to pomieścić. Ale co kto lubi :)))

    • ~nivejusz pisze:

      To ze sie „jeszcze” z kims w zwiazku nie jest, nie znaczy zawsze, ze sie go nie zna…

      • Ken_G pisze:

        Możliwe. Ale na mojej planecie najpierw się jest w tym związku, partnerem się „zauracza”, poznaje go i rodzi się miłość, a potem dopiero się ją konsumuje. Ogółem trwa to trochę, ale taka kolej rzeczy mi odpowiada. Takie mam zasady, nie łażę z nimi po ulicy jak Mojżesz z tablicami, ale jak ktoś zapyta, to powiem co myślę.

        • ~nivejusz pisze:

          Na mojej planecie bardzo nie lubi się uogólnień :) Ile ludzi tyle historii…

          • Ken_G pisze:

            Oczywiście, że uogólniam, dlaczego nie? Nie uznaję seksu z nie-partnerem. Nieważne ile znam gościa, nieważne jak bardzo cieknie mi po nogach na jego widok, nie sypiam z kolegą ani ze znajomym. Sypiam tylko ze swoim facetem. „Trzeba ze mną chodzić, żeby mnie mieć”. Nieważne jaka jest dana historia. Nie żyjemy w hamerykańskim filmie (całe szczęście). Takie mam zasady, że się nudno i staroświecko powtórzę. Ktoś tu się bawi w adwokata i obrońcę? 😉

          • ~nivejusz pisze:

            „Trzeba ze mn¹ chodziæ, ¿eby mnie mieæ” a wiesz, ze mna jest inaczej, zeby mnie miec trzeba mnie kochac i kochac musze i ja, a nie isc w staz 😉 ale co kto woli…Hmmm w adwokata i obronce powiadasz… musze Ci podziekowac podsunelas mi genialny pomysl na motyw przewodni kolejnej gry wstepnej… :]

          • Ken_G pisze:

            Jak kto woli, ja wolę staż plus uczucie. I nie przepadam za czepialstwem, a poza tym jestem złośliwa ;)))

          • ~Czerwona pisze:

            Ja nie potrzebuję obrony, a i Nive raczej o nią nie chodziło :) Kiedyś myślałam podobnie jak Ty, w związku czekałam rok ze stratą dziewictwa. A potem jakoś mi się odmieniło i nie umiem powiedzieć, dlaczego. Może się wku.rwiłam? 😉 Po prostu poszłam swoją drogą, która moim zdaniem nie jest zła, bo nie czyni krzywdy nikomu. Zagadkowego znałam i kochałam dawno temu, później był ktoś inny, a potem… cóż, miałam ochotę się zabawić, to się nie miało skończyć związkiem (i może lepiej gdyby tak zostało), i można to nazywać jak się chce, ale to był równie piękny seks, jak i kolejne. Mam chyba za duży temperament, żeby czekać ;D (I z pewnością dlatego chwilowo zamieniam się we wtórną dziewicę ;))

          • Ken_G pisze:

            Ja też czekałam rok :))) Ale to nie było odliczanie, po prostu tak chciałam. Potrzebuję miłości do tego, a nie uważam, żeby kilkumiesięczne zauroczenie wystarczyło do wskakiwania do łóżka. Temperament pewnie też ma w tym duże znaczenie, chociaż za mało o tym wiem, żeby mówić na pewno. Przypomniało mi się jak to moja koleżanka mówiła, że straciła cnotę po roku, z następnym gościem przespała się po 7 m-cach, ale gdyby była jeszcze z kimś potem, to by już „tak długo” nie czekała. Całe szczęście hajtnęła się z tym 7-miesięcznikiem, ale tak sobie pomyślałam, że już wiem czemu te sanatoria w Ciechocinku są takie słynne z, teges, wyczynów emerytów. Jeśli oni też z każdym następnym partnerem sypiają po coraz krótszym czasie, nie dziwota, że w tym wieku nie mają umiaru. Przecież następnego dnia mogą już nie żyć. Hm, wredna jestem ;)))Jeśli chodzi o szybki seks (po krótkim czasie, nie szybki numerek), to każdy, kto mnie zna, wie jak na to patrzę. 2 albo 3 moje koleżanki są szybkie, wiedzą, że je lubię, ale pod tym względem nie szanuję. Ogółem to szanuję mało ludzi, ale to już inna historia. Niech każdy żyje jak chce, ja oceniam i myślę co chcę. Nie zabraniam, nie nakazuję, mam swoje zdanie. Ot i tyle :)))

          • Czerwona pisze:

            No cóż, mnie tam akurat nie interesuje, czy ktoś mnie szanuje, czy nie. Chociaż uczono mnie, że każdy człowiek zasługuje na szacunek, dopóki nie zrobi mi specjalnie jakiegoś świństwa. No ale każdy ma własne kryteria… Tak czy owak nie wyobrażam już sobie czekać 7 miesięcy na seks. Nie widzę powodu, dla którego miałabym się pozbawiać tej przyjemności :)

          • Ken_G pisze:

            Dobrze powiedziane – każdy ma własne kryteria. Dla mnie ważniejszy jest szacunek do samej siebie. Na przyjemność można zaczekać, w końcu to ja rządzę piczką, a nie ona mną ;))) Tak już abstrahując – pomyśl o pannach, które bzykają się z obcymi w knajpie (dla mnie już dno dna) – one na pewno też się szanują i nie odmawiają sobie przyjemności w imię jakichś śmiesznych zasad. Nie porównuję Cię do nich bynajmniej, powtórzę tylko: każdy ma swoje kryteria. I swoje zdanie :)))

          • ~Czerwona pisze:

            A wg moich kryteriów dozwolone jest wszystko, byle nie czyniło komuś krzywdy. I uważam to kryterium za jedyne niepodważalne, więc jeśli te panny się zabezpieczają, to na zdrowie im. Facetom też. Osobiście większego kaca moralnego miałabym, np. rozkochując kogoś w sobie bez chęci bycia z nim, niż uprawiając z nim seks na jasnych warunkach. Ale luz, każda z nas swoje wie i szafa gra :)

  9. ~Mela pisze:

    Haha, faktycznie obie żeście się zakręciły nieziemsko;)

  10. ~M. pisze:

    Musze stwierdzić iż z powodu braku możliwości „wyżycia się”, Twoje wpisy są coraz bardziej zakręcone 😉 Jeszcze trochę i eksplodujesz, a My zapewne już niedłgo usłyszymy w TV-„niebezpieczna gwałcicielka grasuje w Poznaniu” ;-)Pozdro!

    • ~Czerwona pisze:

      Prędzej usłyszycie o pierwszym na świecie samoistnym zarośnięciu tego i owego ;P Kurcze, ale nie umiem sobie wyobrazić, jak to jest nie mieć ochoty na seks… A przecież są ludzie, którzy popędu nie czują… Dziwne…Matko, nawet filozofuję o seksie ;DPozdrawiam niezmiennie erotycznie ;D PS. Jak tam examy??

  11. ~margolka pisze:

    Haha :))) Fajnie to Wam wyszło 😛 Człowiek to jednak potrafi rozmawiać o kilku rzeczach naraz i i tak się dogada :))Tego seksu to rzeczywiście Ci brakuje :)

    • ~Czerwona pisze:

      No owszem, dogada się, nie zawsze właściwie, ale jakoś tam 😉 Ano brakuje, chociaż najbardziej to mi brakuje jednego mężczyzny, niestety…

  12. ~Jazz pisze:

    Jakkolwiek to o mnie świadczy, właśnie uświadomiłam sobie, jaką… płynność życia seksualnego zawsze sobie zapewniałam 😉 Przerwy są złe. Bardzo złe 😉

    • ~Czerwona pisze:

      U mnie to jest zgoła zupełnie inaczej, i chociaż niekoniecznie mam ochotę na te przerwy, to one się robią same, niestety 😉

  13. ~Studentka pisze:

    Wszelkie znaki na niebie i ziemi, pokazują, że takie czasy były… ;)Postaraj się o więcej witaminki S bo widzę, że jej niedobory dają Ci w kość. :)*

  14. ~Nabu pisze:

    Pamiętam naszą rozmowę przy winie w Hostelu o tym właśnie, jak tu go zaprosić i zerżnąć :D. Co za czasy. A teraz mi szykuje się wesele… ;).

  15. ciemna_masa@poczta.onet.eu pisze:

    zacznijmy od początku.. co to jest sex ?

  16. ~Mario pisze:

    Haha, archiwum GG, to ZŁOOO 😛 Czasem jak czytam to łapie się za głowę – co prawda wiem, że nie jestem do końca normalny, ale to co tam odnajduje wprowadza mnie w stan poczucia giga żenady. Choć w sumie trwa to tylko chwilkę 😛 Po niej dochodzę do wniosku, że to całkiem błyskotliwe i zabawne rzeczy haha. Nawet jeśli nie są. Co do ‚ rżnięcia ‚ to polecam – gdzieś czytałem, że jest całkiem przyjemne 😉

    • ~Czerwona pisze:

      A nie wiesz, gdzie to czytałeś? Bo ja muszę do źródła dotrzeć, coby mieć wiadomości z pierwszej ręki 😉 Haha, mam te same uczucia co do archiwum, podobnie zresztą rzecz ma się, jeśli chodzi o komentarze na blogu ;D Np. pod jednym postem zupełnie niezwiązana z tematem rozmowa o cyklu „świnia a tytuł filmu” 😉 Szkoda, że nie pamiętam, pod jakim to było, ale zapraszam, może Tobie się uda znaleźć :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *