I znowu ta pieprzona faza, w której człowiek ma ochotę zgarnąć prosto z ulicy jakiegoś faceta i przypiąć go łańcuchami do wyra… Ale co mi tam, przynajmniej się czuję cudna, zdecydowanie wolę to niż te paranoje, które mam przez całą resztę cyklu 😉
O matko, no dobra, ale teraz to już przesadziły te hormony, doprawdy. Nie wyrobię no… Pocieszające jedynie, iż nie jestem w pracy, bo przychodzą do nas czasem tak dobrzy przedstawiciele handlowi, że zachowuję się przy nich jak nagrzany bamber, mimo że doskonała większość, o ile nie wszyscy, ma baby. Taki to mój los parszywy… A dzisiaj fokle kupiłam koleżance na urodziny książkę, i kupiłam ją tylko dlatego, iż na okładce z tyłu było zdjęcie bardzo seksownego autora… Przy czym słowo „bardzo seksowny” należy rozumieć jako „rżnąć mi się chce i wezmę co się nawinie”, zatem niewykluczone, że w innych okolicznościach bym na niego nawet nie spojrzała. Za miesiąc tę książkę z pewnością pożyczę ;D
Sory, estrogeny zalewają mi mózg. I inne części ciała też. I pragnę zarzucić biodrem, i generalnie dużo ruchów mi się chce wykonywać, oj tak. I ciekawe, jak teraz zasnę, mając tyle erotycznej energii, a jest 2:11 cholera jasna