I zawinił czynnik ludzki…

Na poznańskiej Cytadeli moja Alma Mater prowadzi badania nad pszczołami. Nie wiem, czego dokładnie dotyczą, lecz w tej historii najistotniejszy jest sposób ich przeprowadzania – czyli poprzez wystawienie w całym parku – na trawie i drzewach – kolorowych donic, zawierających wodę z dodatkiem glikolu i detergentu. Kolor wabi owady, a substancje chemiczne konserwują ich truchła, które posłużyć mają do dalszych eksperymentów.

I tu rodzi się problem – albowiem w zeszły weekend płynem z tych donic poczęstowały się dwa, spuszczone z oka (i smyczy) psy. Aktualnie ich stan jest ciężki, mają niewydolność nerek i nie wiadomo, czy przeżyją.

Od tego momentu kwitnie spór o to, kto jest bardziej winny: naukowcy, Zarząd Zieleni Miejskiej czy właściciele zwierząt. Badacze nie zabezpieczyli bowiem należycie narzędzi do doświadczeń, nie opisali na etykiecie, czego dotyczą badania ani co się znajduje w pojemnikach. ZZM z kolei nie nakazał zachowania takich procedur ani nie ogrodził miejsc zagrożenia. I wreszcie – właściciele psów nie przestrzegali regulaminu parku, zobowiązującego do prowadzenia psów na smyczy bądź spuszczania ich przy jednoczesnej konieczności posiadania kagańca.

Sytuacja zrobiła się zatem, można rzec, patowa. Moim skromnym zdaniem wszyscy wykazali się tu wyjątkową niefrasobliwością i brakiem pomyślunku. Badacze i ZZM powinni wiedzieć, że niezabezpieczone substancje mogą się dostać w niepowołane ręce, przecież nie tylko psy mogły się tego napić, ale też i koty, ptaki, ba! nawet dzieci. I argument, że swoich podopiecznych nie powinno się spuszczać z oka, nie zwalnia z obowiązku niwelowania nawet najmniejszego marginesu błędu. Poza tym jeśli coś się wystawia w miejscu publicznym, to należy o tym informować! Chociażby dlatego, iż każdy może to kopnąć, wylać – zatem jeśli już nie dba się o innych, to warto chyba zadbać o samo powodzenie badań.
Z drugiej strony jest też ewidentna wina „psiarzy” – ile trzeba im jeszcze natłuc do mózgownic, że nie można psa sobie puścić ot tak, niech się wybiega? Że to niebezpieczne – i dla otoczenia, i – jak widać – również dla nich samych? Prawda, w tym przypadku można się zasłaniać stwierdzeniem, iż trzeba dokładnie opisywać badania, „bo gdyby się wiedziało, to by się uważało”, jednak wg mnie to zwalanie z siebie odpowiedzialności, zważywszy że, jak znam życie, po pierwsze nikomu (a najpewniej właśnie nie temu, kto powinien być szczególnie zainteresowany) by się nie chciało podejść i z zapisami zapoznać, po drugie zwierzak raczej też nie przeczyta, a skoro jest oddalony na tyle, że nikt nie widzi, czym się żywi, to wniosek nasuwa się sam. Zaś jeśli się pozwala pupilowi pić z nieznanego źródła, to sory, ale jest się już w ogóle skończonym… Właśnie.

Jaki będzie ciąg dalszy całej sytuacji? Cóż, pszczeli specjaliści zobowiązali się do wystawiania od tej pory samej wody, ZZM chce tereny badań odgrodzić (chociaż po wyeliminowaniu szkodliwych substancji nie ma to już wielkiego znaczenia, ale niech im będzie). Pozostaje tylko pytanie – czy ta historia nauczy jeszcze kogokolwiek prócz nich. I niestety mam co do tego pewne wątpliwości. Tylko zwierząt szkoda.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

35 odpowiedzi na „I zawinił czynnik ludzki…

  1. ~ciemna pisze:

    a może by tak te donice ustawić wysoko, nie wiem na gałęzi jakiejś, ? pszczoła w końcu lata to i tam doleci wabiona tym kolorem a niczego ogradzać nie będzie trzeba a i żaden pies nie wlezie tam samodzielnie .. kurde ja powinnam takie problemy i spory rozwiązywać zawodowo ;P .

    • ~Czerwona pisze:

      No one są częściowo na drzewach, a częściowo na ziemi, nie wnikam, czy ma to jakieś znaczenie dla badań, ale i tak będzie tam już tylko woda… No i truchła pszczele. Oni się na błędzie nauczyli, ja się bardziej obawiam, że to psiarze się niczego nie nauczą…

      • ~ciemna pisze:

        nie no ja mam ten problem osobiście z głowy. Mój pies jest takim leniem że on nawet ze smyczy spuszczony będzie mi lazł przy nodze.. nie mówiąć już o bieganiu i poznawaniu nowych kolorowych rzeczy ;P

  2. ~hanibal pisze:

    Czasami bezmyślność ludzi przekracza wszelkie granice.

  3. ~antylia pisze:

    O Matyldo… to się porobiło :/ cóż, każdy z wyżej wymienionych ponosi w równym stopniu winę, moim zdaniem, ale każdy z nich pewnie zwala ją na inną stronę :/ tylko masz rację, zwierzaków szkoda, bo dla właścicieli są jak rodzina, a nie jakiś tam zwykły kundel…

    • ~Czerwona pisze:

      Niestety tak to jest, że aby ludzie poszli po rozum do głowy, trzeba jakiegoś wypadku… Niestety powątpiewam, że to zacznie dotyczyć wszystkich. Psiarze są niereformowalni…

      • ~antylia pisze:

        I nigdy wszystkim się nie dogodzi, zawsze znajdzie się ktoś, kto ma jakieś ale. Taka już nasza ludzka natura, tylko potem te szarpaniny…

        • ~Czerwona pisze:

          O, to to ja widzę aż nadto chociażby w pracy… Codziennie mi mendy rozmaite każą wysłuchiwać ich skarg i żali jakichś takich z d* wziętych… Czemu tak dużo ludzi woli się szarpać niż przejść przez życie bezproblemowo?

          • ~antylia pisze:

            Bo ja wiem… może szukają wrażeń i ich życie jest nudne, że po prostu muszą na kimś się wyładować. Taką mam teorię, tylko, że trzeba najpierw puknąć się w łeb, zamiast przychodzić z problemami z d*** wyciągniętymi :)

          • Czerwona pisze:

            Może pukali się w nią za często jednak 😉

          • ~M. pisze:

            Na podstawie chociażby obserwacji wiecznie kłócących się o kolejkę u lekarza starych dziadków, którzy mają full czasu, stwierdzam, że ludzie nie chcą bezproblemowo przejść przez życie, bo im właśnie tych problemów brakuje, pomijając przypadki psychiatryczne i ewidentnie skrzywione charakterologicznie-tym frustratom się po prostu nudzi i dlatego tak wszystkim trują d… Ech, życie jest tak piękne, piękna przyroda w koło nas, fajni ludzie, a tak wielu ludzi nie potrafi tego docenić…Pozdro wiosenne!

          • Czerwona pisze:

            Czasem normalnie aż trudno uwierzyć, że ludziom się chce marnować czas na takie z przeproszeniem pier.dolenie… Pozdrawiam majowo, ale nie majówkowo :(

  4. Ken_G pisze:

    Gdybym miała rzec kto zawinił najbardziej, stawiałabym na naukowców, bo nie pomyśleli o wielu rzeczach i nie zabezpieczyli swoich kolorowanek. Ale co fakt, to fakt – każdy jest winny po trochu.

    • ~Czerwona pisze:

      Ja rozkładam winę po równo. No i duże znaczenie ma fakt, że naukowcy zobowiązali się od razu zmienić metody – a czy psiarze obiecają, że nie będą puszczać psów luzem? Wątpię…

      • Ken_G pisze:

        Tia, na pewno. Tak samo jak ostro sprzątają po swoich ulubieńcach. Jeszcze pal licho fajdanie w trawie, ale czemu na chodnikach? Wrr!

        • Czerwona pisze:

          Na chodnikach to chociaż widać, ale w trawie nigdy nie wiesz, kiedy w minę wdepniesz, więc nie wiadomo, co gorsze ;D

  5. ~nivejusz pisze:

    Kurcze no, do dzis nie pojmuje jak można spuszczać psy ze smyczy w PARKU, wsrod innych ludzi (a ile z nich po prostu psow sie boi?), dzieci… i mowie to ja, psiara :) Sa przeciez do tego przeznaczone specjalne „ogrodki” dla psow, tereny pod miastem…Z reszta, pies to tylko zwierze, i nigdy do końca nie mozna byc pewnym czy nic mu nagle do łba nie strzeli ;)Co do samego eksperymentu, jednym slowem – beznadzieja. Pszczoly nie potrzebuja wielkich donic, wystarczylyby pojemniki zawieszone na drzewach lub jakis instalacjach. No ale stalo sie, mam nadzieje ze wyciagneli z tego wnioski…A psiakow mi szkoda :(

    • ~Czerwona pisze:

      Ano właśnie, nic dodać, nic ująć. Wszyscy mogli pomyśleć, ale tego nie zrobili na czas i teraz cierpią w sumie całkiem niewinne stwory. Oby tylko ich, że tak się górnolotnie wyrażę, „ofiara” nie poszła na marne… A pewnie pójdzie, niestety.

  6. ~M. pisze:

    Jak to czytam, to przychodzą mi na myśl słowa klasyka-a to Polska właśnie… Spośród tej trójki odpowiedzialnych chyba największą niefrasobliwością popisali się niestety naukowcy-wystawić bez żadnego zabezpieczenia w miejscu publicznym naczynia z trucizną-no comments. Przecież w parku jest zazwyczaj pełno ciekawskich, małych dzieci, aż strach pomyśleć, co by się stało, jakby zamiast tych psów one by tej trucizny spróbowały. Co do zarządcy parku-trudno powiedzieć, czy zdawał sobie sprawę co jest w tych donicach, choć powinien to wiedzieć, bo za ten teren odpowiada. No a właściciele psów-znowu no comments. To jest doprawdy jakaś patologia co się w tej dziedzinie wyprawia w naszym kraju. Reasumując-nie chcę wychodzić na mądralę-każdemu zdarza się popełnić błąd, czasem b. głupi, ale tu na prawdę co najmniej kilka osób miało zaćmienie. Ogólnie-porażka na całej linii…Nawet mi się pozdrawiać nie chce…

  7. ~lilejka pisze:

    I jak to zwykle bywa musi się najpierw coś stać, by pomyśleli też o zagrożeniach czy ewentualnej ich eliminacji. Dlaczego mnie to wcale nie dziwi?

  8. ~Mela pisze:

    Zawsze jakaś mniej lub bardziej trafna mądrość dociera po fakcie, dopiero gdy coś się stanie, to jest wielkie halo. Pewnie że powinni to jakoś zabezpieczyć, a nie zostawić ot tak sobie i kto chce niech sobie robi z tym co mu się podoba…

  9. ~brasil pisze:

    Z której strony by nie spojrzeć, wina i tak jest człowieka… Ciekawe tylko, na kogo ostatecznie zrzucą tę winę. Szkoda tylko, że psiakom nic nie wróci zdrowia…

  10. ~anewiz pisze:

    spory sporami- ale tak jak napisałaś,najbardziej jest szkoda tych zwierzaków :(

  11. ~margolka pisze:

    Oo, przynajmniej u Ciebie nie narobiły mi się zaległości :) No a do tematu: wczoraj usłyszałam o tym w wiadomościach (bo wcześniej nie wiedziałam co się dzieje w Polsce a co dopiero w Poznaniu) i strasznie mi szkoda zrobiło się tych psiaków :(( One akurat nic nie są winne. I masz rację – myślę, że wszyscy tutaj zawinili, nie można powiedzieć kto najbardziej – właściciele psów – nie ma o czym mówić, nie upilnowali. Ale jednak żeby nie zabezpieczyć takich badań?? Szczyt nieodpowiedzialności…

    • Czerwona pisze:

      Wszystko wypadło dokładnie na opak, kompletnie nie tak, jak być powinno. Dlatego moim zdaniem wszystkie strony powinny być ukarane…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *