Słabość

Światło tli się ledwo. Jest takie ciche. Cierpliwe. Pieszczotliwie głaszcze zmysły, nie chcąc przyspieszać niczego zanadto. Czasem lepiej trochę poczekać. A czasem czeka się zbyt długo, choć to pojęcie bardzo względne. Dla jednych wieczność, dla innych wycinek nieistotny. Nawet dla mnie samej raz wycinek, raz stracone najważniejsze momenty. Najważniejsze? A cóż takiego jest najważniejsze? Skoro boli, to znaczy, że najważniejsze jest teraz, albo że już było i trzeba pocierpieć, by znów mogło być.

Niekiedy wydaje mi się, że jestem gotowa. Częściej, że nie. I pewnie nie. Usiłuję sobie przypomnieć, po czym wtedy poznałam, że już tak.

Do niczego mi się to nie przyda. Zawsze oddycham rozsądkiem. Zawsze się uśmiecham, i zawsze płaczę. Od-zawsze i na-zawsze. Zmarszczki robię takie same. Tylko w brzuchu żółci jakby więcej. I strachu. To paradoks, przecież strachu powinno ubywać. Boi się ten, kto nie zna. Ja znam…
?

Niby jestem inna. Już mądrzejsza lub… I niby tym razem łatwiej mi to znieść.
Nie jest łatwiej. Tylko tyle, że z przyzwyczajenia.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

46 odpowiedzi na „Słabość

  1. Ken_G pisze:

    Dla mnie czekanie nigdy nie jest zbyt długie – dokładnie czekanie na mnie ;)))Ale nikt nie mówi, że jest łatwo. I że szybko się zagoi. Boli, czyli dalej czujesz.

    • ~Czerwona pisze:

      Ja myślałam, że będzie łatwiej 😉 W pewnym sensie jest, chociaż z drugiej strony… Nie no, po prostu każde rozstanie boli, tylko może łatwiej sie jedynie maskować, bo już się wie, jak, ale w środku… Bleee, nie lubię być taka… ja wiem, miękka? 😉

      • Ken_G pisze:

        Boli, boli, nawet jeśli rozum stara się wmówić sercu, że wcale tak nie jest. Dużo łatwiej chyba ukryć miłość niż ból po jej stracie.

        • ~Czerwona pisze:

          Hm, nie wiem, mi tam ukrywanie obu chyba idzie doskonale… Chyba 😉 Co oczywiście niekoniecznie widać tutaj ;D Ale w realu raczej nie lubię smęcić tudzież zadręczać ludzi opowieściami o swoim szczęściu…

          • Ken_G pisze:

            „Znam ludzi, którym w sercach zgasło,lecz mówią:ciepło nam i jasno,i bardzo kłamią, gdy się śmiejąWiem jak ułożyć rysy twarzyby smutku nikt nie zauważył.”Samo się przypomniało.

          • ~Czerwona pisze:

            Widać to dość globalny problem 😉 Ale ma i swoją przyczynę, albo szereg przyczyn… Niepokazywanie słabości, chęć zaoszczędzenia smutku rodzinie, oszukiwanie samego siebie, oderwanie się od tego w jakikolwiek sposób… No bo ileż można się pławić w nieszczęściu, a kłamstwo powtarzane mózg w końcu odczytuje jako prawdę, taka terapia hi hi 😉

          • Ken_G pisze:

            A czasem po prostu można siąść i porządnie się wybeczeć.

          • Czerwona pisze:

            Żeby to jeszcze starczało na dłużej… 😉

  2. monia.londyn@onet.eu pisze:

    cierpienie uszlachetnia! podobno. cierp teraz, bo z wiekiem to cierpienie jakies nudniejsze jest i juz sie wcale nie cierpi tak gornolotnie jak w mlodosci. I zadne dziela wielkopomne pod wplywem tak nudnego cierpienia nie powstana. Staruszka Shyja Ci mowi;P. cierp sobie, potem i tak o tym zapomnisz. potem, jak juz sie doczekasz i sie okaze, ze warto bylo. i miej sie na bacznosci, bo to przychodzi zupelnie niespodziewanie! zebys sie nie zagapila! buziak x

    • ~Czerwona pisze:

      Haha, no ja też już się czuję nudnawo z tym moim, bo jak by nie patrzeć, to jednak większość życia cierpię na brak faceta ;D Chociaż z drugiej strony chyba wolę, żeby bolało po stracie, bo to oznacza, że coś przeżyłam… Mam koleżanki, które nigdy nic – to jest dopiero dół 😉 Ale teraz jest taki głupi czas, tęsknię za samym faktem bycia z kimś, jednak ciągle jest za wcześnie na coś nowego, i mną miota… Ale masz rację, coraz mniej górnolotności w tym stanie, więcej cynizmu się miesza, i jakiegoś sarkastycznego podejścia do związków w ogóle. Generalnie nie chce mi się nawet o tym pisać, bo wtedy sama czuję, że jęczę, jednakże, no… czasem trzeba 😉

      • monia.londyn@onet.eu pisze:

        no to nie jecz babo! ;P kiedy do tego germanowa jedziesz? tylko tam sobie jakiegos nie znajdz, bo ja jestem uprzedzona, totalna germaniasta rasistka i juz wiecej Cie nie odwiedze! 😉 nie no, zartuje, znam jednego fajnego germana;) jak wiosna przyjdzie, to Ci sie jeczenia odechce, wtedy zacznie sie czas polowan!!! 😉

        • ~Czerwona pisze:

          Haha, co to wszyscy z tą wiosną, moja ochota na polowanie jest uzależniona od faz księżycowych, a nie od pory roku ;))) Nie sądzę, żebym poderwała, bo mi się zwyczajnie nie chcę, i za nic nie chciałabym mieszkać w Niemcowni ;P O matko, jak ja do przodu wybiegam, starość czy co ;))) A jadę 25, tzn. wtedy do Wawy, a 26 lecę. Matko, to już tak niedługo, a ja ciągle nie mam walizki ;D

  3. iMargolka pisze:

    „Niekiedy wydaje mi się, że jestem gotowa. Częściej, że nie.” Ja też mam takie same myśli. Pewnie dotyczą czegoś innego, ale myśli takie same…

    • ~Czerwona pisze:

      Ta myśl to akurat jest w moim życiu nader uniwersalna ;D Można powiedzieć, że to na życie nie jestem gotowa – ale przecież nikt mi nie pozwolił wybierać. W każdym razie doły mnie ostatnio napadają…

  4. ciemna_masa@poczta.onet.eu pisze:

    kurde ja mam to samo, też zawsze rozsądkiem się kieruję, zawsze analizuję zamiast tak spontanicznie na hop siup, bez namysłu w coś brnąć…

    • ~Czerwona pisze:

      O to bym Cię, Ciemna, nie posądzała, myślałam, że u Ciebie to wszystko tak wychodzi na hop siup, odruchowo… ;D Ja się czuję ostatnio gnuśna strasznie, nie mam siły, nie mam motywacji do zmian, bo i te zmiany łączą się z nowymi ludźmi, a ludzi mam szczerze dość… Tak mi nijako i bez sensu, i najgorsze, że tylko gadać o tym potrafię, a nic zrobić…

      • ~ciemna pisze:

        to się ludziowstręt nazywa ja mam to samo, też zawsze wpadam w panikę i depresję jak mam coś zmieniać i tym samym zmieniać otoczenie na jakiś ludzi nieznanych co to się bęę musiała kontrolować i udawać, ze jestem mniej szalona niż jestem i bardziej poważna niż jestem… i wolę nie wprowadzać zmian lub je odwlekam 😉 U mnie to właśnie tak wygląda ale to tylko w sytuacjach w których wiem że mogę sobie an to pozwolić i wiem, ze nikt mnie za to nie zamorduje 😉

        • ~Czerwona pisze:

          Ja mam ludziowstręt z powodu nadmiernej ekspozycji na ich ataki 😉 Czasem mam po prostu cholerną ochotę pójść do łóżka i przespać miesiąc. Ale to chyba jeszcze nie depresja? 😉

          • ~ciemna pisze:

            ja nie wiem, ja to właśnie robię od miesiąca ;P

          • ~Czerwona pisze:

            To i ekonomiczna bardzo jesteś, nie jesz, nie zużywasz prądu… Chociaż nie, przy okazji tego komentarza zużyłaś, niestety. No chyba że na baterii jechałaś…? :)

          • ~ciemna pisze:

            którą wcześniej musiałam naładować więc na jedno wychodzi 😉 ale za to na fajki nie wydaje bo palenie rzuciłam i to bez plasterków ;P

          • Czerwona pisze:

            Co ta rachunkowość robi z ludźmi… :)

  5. ~hanibal pisze:

    Po czym się poznaje, że już tak?:)

  6. ~M. pisze:

    Jestem i czytam. Popełniłem długi wpis pod poprzednim postem. Odpowiedź mile widziana.Pozdrawiam melancholijnie.

    • ~Czerwona pisze:

      A ja wirtualnie ściskam! Współczuję bólu, chociaż też dopiero co skończyłam pożerać antybiotyki, jakiś niedobry czas dla zdrowia jest chyba… Odpowiedź już jest, zaiste :)Pozdrawiam sennie…

  7. ~Nabu pisze:

    Podobno moja prababcia, znachorka-zielarka, mówiła: Jak boli, to się goi ;).

    • ~Czerwona pisze:

      A zawsze myślałam, że wtedy swędzi 😉 No cóż, ja znam inne powiedzenie – jak boli, to znaczy, że żyjesz. Dla wygody możemy się trzymać obu stwierdzeń :)

  8. ~Little Witch pisze:

    Myślę, że człowiek nigdy nie przyzwyczaja się do przyjmowania ciosów od życia. Dlatego na ten rodzaj bólu nie da się uodpornić. Na szczęście czas leczy rany. Tylko nigdy nie wiadomo, ile tego czasu potrzeba.

    • ~Czerwona pisze:

      Po prostu nie można niczego przyspieszać, to nic nie da, a jeszcze tylko można kogoś skrzywdzić… Kiedyś właśnie tak skrzywdziłam, przez przypadek albo po prostu głupotę, teraz jestem o tyle bogatsza w doświadczenie, na coś się widać czasem przydaje 😉 Marzą mi się silne męskie ramiona, jednak wiem, że chwilowo nici z tego. Za wcześnie jest… I to jest bardzo cholerne uczucie – chciałoby się, ale siłą trzeba to w sobie stłamsić. Nic, mus to mus… Dzięki kochana :*

  9. ~M-a pisze:

    bo to tak jest. najpierw ból, potem strach przed tym samym. ja też tak mam i nie znoszę tego stanu. tak bym chciała być szczęśliwa zawsze i wszędzie bez względu na wszystko. może gdybym była optymistką byłoby to bardziej osiągalne? może my nie potrafimy doceniać tego, co nam dane tu i teraz? głupie to wszystko i już.

    • ~Czerwona pisze:

      Nie wiem, ja doceniam, ale ciężko, gdy ma się świadomość, że za chwilę mogę to ot tak stracić. Gdyby to była „choroba” przewlekła, to byłoby chyba jednak łatwiej, bo może pojawiłaby się ulga, a tak rach ciach i już… Bardzo trudne i nic mi w tej chwili nie smakuje tak samo, nic nie cieszy tak samo, bo gdzieś z tyłu głowy siedzi złośliwe „a pomyśl, jak by to było z nim”… I nie jest to kwestia chyba optymizmu czy jego braku, tylko po prostu konkretnego doświadczenia.

      • ~M-a pisze:

        no niestety wszyscy mamy jakieś „ale”, wszyscy mamy jakieś bóle i złe wspomnienia, które nas nachodzą. trzeba to przeczekać. zresztą, wiosna zaraz, nowe siły, nowa energia! nowy początek.

        • Czerwona pisze:

          Nie wiem, czy pora roku jest w stanie cokolwiek przyspieszyć 😉 Zabawne, jak wiele się spodziewamy po wiośnie – i jak szybko potrafi zlecieć niemal niezauważona…

  10. tubycie pisze:

    Naprawdę nie przybywa dystansu?…

    • ~Czerwona pisze:

      Na razie nie bardzo, może dlatego, że mam wiele problemów pobocznych, a w głowie tli się przekonanie, że z nim byłoby mi dużo łatwiej je znieść…

  11. genever@op.pl pisze:

    czy to jest słabość? to chyba siła przeć do przodu mimo kruszącego sie lodu z uczuć pod stopami. rozsądek? to tylko kolejny etap wychodznia z miłości, ale nie wierzę, że to rozsądek, to chyba kapitulacja.., i mimo wszystko siła;)

    • ~Czerwona pisze:

      Ja wiem, to ani siła, ani kapitulacja, to po prostu instynkt przetrwania, bo co mi pozostaje no 😉 Przecież się nie zabiję. Chociaż smutniej jest zdecydowanie, ciągle jeszcze…

  12. ~zapałka pisze:

    A ja tam myślę, że strachu przybywa, im więcej za nami tym większy strach jak skończy się to co przed nami … taka filozofia, im więcej wiesz, tym większą masz świadomość tego co może pójść nie tak.

    • Czerwona pisze:

      Pewnie tak, chociaż teoretycznie kolejne porażki należałoby przyjmować już z większym opanowaniem…

  13. ~anewiz pisze:

    chyba nie do końca jest tak, że boi się ten kto nie zna „czegoś” bo jak się coś robi pierwszy raz to towarzyszy temu ciekawość, która tłumi strach a jak już się przeżyło w życiu swoje to ciekawości nie ma a strach pozostaje

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *