Ujmując rzecz łagodnie – nie mam talentu do rysowania. Umysł bardzo by chciał, lecz ręka jest nie-kom-pa-ty-bil-na. W małoletności jeszcze uchodziło, chociaż do tej pory dziwią mnie rysunki, w których osobniki homo sapiens mają zamiast nosów czarne kropy… :/ Genezę takiego, a nie innego zobrazowania fizjonomii, niekoniecznie ludzkiej, wyjaśnić trudno, choć przypuszczam, że coś mnie do takich nosów jednak musiało zainspirować. Tylko co? Rozbudowana dość mocno kość nosowa sugeruje ewidentne zainteresowanie Muminkami, jednak one, prócz mamusiowej torebki, nie miały nic czarnego… W każdym razie wszystkie ówczesne portrety mojego autorstwa przedstawiały jakby skrzyżowanie człowieka z psem. I Muminkiem. (szkoda, że nie Włóczykijem, ach…)
Swego czasu bawiłam się też w rysowanie ołówkiem i to mi szło akurat całkiem nieźle, może dlatego, że były to szkice czegoś prawdziwego, czegoś, co miałam przed oczyma. Wnioskuję więc osobliwą ułomność – czyli że potrafię ewentualnie nabazgrać to, co widzę, ale już z pamięci – zapomnij. Niby wiem, co i jak wygląda, niby znam proporcje, a i tak zawsze kończy się tym samym – koślawym potworkiem. Kiedyś namiętnie grałam z dawnym eks w kalambury online. Jakoś rozpoznawał me arcydzieła, jednak poległ kompletnie, kiedy zaprezentowałam mu własnej produkcji pistolet. Sama się zresztą zdumiałam, broń wyglądała bowiem jak wypisz wymaluj… szubienica. Na upartego można by to jakoś połączyć, wszak obie rzeczy służą do tego samego, niemniej no, hm. Właśnie. Ale za to chłopiec nauczył się błyskawicznie (kiedy już go oczywiście uświadomiłam, że to pistolet – terapia szokowa działa cuda) i potem, przy okazji zabawy w szerszym gronie, zawsze rozpoznawał bez pudła, czyli niechcący dawałam mu wygrać
Nie powiem jednak, żebym jakoś specjalnie ubolewała nad ubytkiem umiejętności artystycznych. Wszak w dzisiejszych czasach nawet brak talentu może być swoistym talentem, zakwalifikowanym do szeroko pojętej sztuki nowoczesnej, więc gdybym chciała się zabawić w Picassa… Ha ha. Na szczęście (całej ludzkości) – nie chcę. Wystarcza mi malowanie parapetów i ławeczek.
Mój tata-architekt z pewnością jest ze mnie dumny 😉