Muszka na muszce

Pracowałam w domu nad ustawą, zwalniającą mnie z obowiązku obsługiwania dziadków, gdy nagle na oknie zaczęły się tłuc trzy muchy. Zdekoncentrowały mnie na tyle, że złapałam kapeć, jedną muchę spacyfikowałam, pozostałe zaś ruszyły na mnie z przerażającą prędkością…

Obudziłam się spocona, lecz bynajmniej nie uspokojona. Najwyraźniej sen trwał dalej, skoro nadal hałasował, brzęczał i powodował gęsią skórkę. Najpierw długo nie mogłam dojść do siebie, zastanawiając się, gdzie właściwie jestem, potem umysł wyzwolił pierwsze pytanie badacza, czyli „what the f*ck?!”, na koniec przygnał cisnącą się na usta całkiem prostą odpowiedź: „jak to co, muchy nie widziałaś?”. Po prawdzie nie widziałam nic, bo było ciemno, a ja sypiam bez okularów, niemniej wół by się domyślił, co w trawie piszczy. Tyle że zimą…?? Nocą…????

…rwaa, pomyślałam. To jestem załatwiona. Nie dość, że choruję i się budzę co chwilę, bo mi albo ścieka z nosa, albo dusi czopem i muszę jak karp otwierać gębę, żeby wyżyć, to jeszcze do tej gęby mogę złapać nadprogramowe białko. A jak mi zacznie trzepotać w gardle?

W trakcie smętnych rozważań zrobiło się cicho. Udałam więc sama przed sobą, że tego wszystkiego nie było, mucha nie istnieje, a ja właśnie śpię i tego się będę trzymać.

Gdy z dzikim wymachiwaniem rąk, usiłujących przegnać intruza, który wdzierał się dźwiękowo do mojego półsnu, obudziłam się po raz kolejny, uznałam, że nie zwyciężę z wiatrakami. Dobra, tak, mucha istnieje, będzie bzyczeć do upadłego, a moja zdemoralizowana roślina na zimę straciła zapał do wytwarzania dzbaneczków i nie złapie niczego, i ciężka cholera będzie mnie tak zalewać do rana. Nawet nie ma co się fatygować, żeby światło zapalać i próbować bydlę znaleźć. Takie to są fałszywe i cichną zawsze w nieodpowiednich momentach. Kiego chuja ta mucha się fokle tak tłucze? Jak jej zimno, to niech siądzie na grzejniku, a nie kurna na szybie. A jak tak bardzo chce w świat, to rano ją wypuszczę, czemu nie. Zawsze do usług, TYLKO ZAMKNIJ MI SIĘ ŻESZ WRESZCIE, FRANCO JEDNA!

Po paru sesjach brzęczenia, złorzeczenia i nakrywania głowy poduszką z narażeniem zdrowia i życia w końcu skapitulowałyśmy obie. Mucha spała do południa, ja trochę krócej, różnicę czasu w odpoczynkach wykorzystując na bezowocne poszukiwania nieznośnego stwora. Po pewnym czasie zwątpiłam. Może naprawdę gorączkowałam, i to była jakaś superwizja, sugerująca, że niby jak ona tymi oczkami-fasetkami tak widzi niemrawo, to może ja też tak w swoim życiu po omacku łażę i żeby to zmienić, ja wiem…

I wtedy – tadam! Jak feniks z popiołów odrodziła się musza energia, a mnie ukazał się spasiony tłuścioch, bzyknął tu i ówdzie, po czym wyleciał pod sufit i dalejże żużel uprawiać od ściany do ściany. I bzyk mi tu, i bzyk mi tam, bzyk, bzyyyyyy, do pokoju rodziców, iiii… (ojojoj, tata na posterunku)… „A masz, a masz, a masz!”
Cisza zaległa. Ze wszystkich uszło powietrze. Z muchy zwłaszcza.

Swoją drogą czy zastanawialiście się kiedykolwiek, bracia i siostry, w jaki sposób mucha ląduje na suficie? Ja nigdy, chociaż sądziłam, że lata do góry nogami. Myliłam się. „Mucha, jak wszystkie owady, lata grzbietem do góry, czyli nogami do dołu, musi zatem przed wylądowaniem na suficie odwrócić się o 180 stopni, nie tracąc przy tym stateczności. Ponieważ leci z dość dużą prędkością – około 30 km/h – na wykonanie tego manewru ma bardzo mało czasu. […]
Gdy ma zamiar lądować, zbliża się do sufitu i unosi przednie nogi powyżej linii grzbietu. Każda z nich zakończona jest dwoma pazurkami, pod którymi znajdują się poduszeczkowate przylgi pokryte kleistą wydzieliną. Znalazłszy się odpowiednio blisko sufitu, zahacza o niego pazurkami, a moment później przywiera przylgami przednich nóg. Następnie pod wpływem siły bezwładności wykonuje zwrot i dotyka podłoża pozostałymi czterema nogami, siadając na nim zwrócona grzbietem do dołu, a głową w przeciwną stronę niż ta, z której nadleciała.”
Dla mnie istotniejsze jest jednak, jak ona to robi, że się tak obija i obija o sufit i szyby, i nie ginie. Ja dzisiaj się tylko raz w łokieć walnęłam, i już musiałam usiąść ze łzami i wzrokiem zranionego spaniela. Natura nawet muchy faworyzuje… (dopóki żyją)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

47 odpowiedzi na „Muszka na muszce

  1. ~M-a pisze:

    ubawiłam się tym nadprogramowym białkiem ;)) gó.wno.lot jeden!

  2. ~M. pisze:

    Bogate prowadzisz życie biologa, zarówno w dzień jak i w nocy!Miłej soboty i niedzieli!

    • Czerwona pisze:

      Hm, no niestety miłe nie były, nie dość, że jestem chora na przeziębienie, i musiałam być w pracy, to coś mnie mdlić zaczęło, cudownie… Może wyrzygam się na życie i będzie lepiej? 😉 Pozdrawiam smakowicie, wiem 😉

      • ~M. pisze:

        Ja przez weekend profilaktycznie się naczosnkowałem! Na razie działa…Pozdrowienia współczulne!

        • ~Czerwona pisze:

          No ja niby też, ale wiadomo, jak to jest – wiecznie wśród ludzi, cud istny, że tak długo wytrwałam… Mam nadzieję, że zdążę się wykurować na wyjazd… Bo czas leci jak z bicza strzelił!Pozdrawiam przywspółczulnie 😉

  3. ~przekora pisze:

    pożyczyc ci kota? Jest mistrzem w polowaniu na muchy. ostatnio taaakiego tłusciocha u nas złapał;))

    • Czerwona pisze:

      Chętnie, gdyby nie to, że kot mnie strasznie uczula, więc z dwojga złego chyba wole muchę 😉

  4. ~ciemna pisze:

    i ze się menda przy takiej prędkości nie rozbije na najbliższych meblach ?

    • Czerwona pisze:

      Nawet se skrzydełka nie złamie!

      • ciemna_masa@poczta.onet.eu pisze:

        i to w dodatku bez nawigacji lata, jak pijana, po pijaku nie jestem w stanie nawet się poruszyć a co dopiero tak latać 😉

        • ~Czerwona pisze:

          Może one dlatego się nie rozbijają, bo są np. pijane? Przecież wiadomo, że pijany może i na łeb upaść, a i tak będzie zdrów jak ryba… :)

          • ~ciemna pisze:

            i teraz to ty podałaś w wątpliwość odwieczne badania naukowe nad muchą.. 😉

          • Czerwona pisze:

            Bo nikt nie robił badań much na ich stopień alkoholizmu :)

  5. ~hanibal pisze:

    Ożesz w mordę, ludzie jak chorują to mają gigantyczne problemy. 😀 A wszystko i tak sprowadza się do bzykania. 😛

    • Czerwona pisze:

      Szkoda tylko, że nie do mojego ;P Ej jak się naturalnie nie może spać z choroby, to mucha, budząca w tych nielicznych chwilach błogości może wywołać ciężką ku.rwicę, to niezdrowe jest i to bardzo istotne jest!

  6. ~wiedzma pisze:

    dobrze, ze chociaz to pytanie ma odpowiedz, bo te muchy to zagadkowe bestie sa 😉 zwlaszcza to latanie w trojkaty pod lampa ;P

  7. iMargolka pisze:

    No właśnie dlaczego to to się nie rozbije po zderzeniu z taką szybą?? Ile nerwów by nam zaoszczędzila? 😉 Ale kurczę skąd w zimie mucha?

  8. ~Nabu pisze:

    Za milion lat to muchy będą rządziły światem ;).

    • ~Czerwona pisze:

      Dobrze, że wtedy to mi już będzie wisieć :)

      • ~Nabu pisze:

        Bzyczeć ;).Swoją drogą ciekawe by to było, gdyby muchy rozwinęły społeczność podobnie jak ludzie, rozwinęły inteligencję, latały w kosmos i tak dalej ;).No co, powiadają, że kiedyś my byliśmy tylko małpami ;).

        • Czerwona pisze:

          Nie my byliśmy małpami, tylko nasz przodek był 😉 Ale skoro muchy są coraz większe, to oznacza dobre widoki na przyszłość… Nawet jeśli one jeszcze ich nie widzą :)

  9. ~w-i-a-r-a pisze:

    jesteś moją boginią blogowania :*

  10. nifka pisze:

    Poczekaj jeszcze trochę to przylecą i komary. A nie ma nic gorszego niż komar latający nad uchem w środku nocy. A jeszcze gorsze jak lat aich więcej. Wtedy można oszaleć. 😛

    • ~Czerwona pisze:

      Komar to mi kiedyś latał też w środku zimy, więc niestety ale nie znasz dnia ani godziny… 😉

      • ~nifka pisze:

        Mnie nawet nie strasz. Komary teraz zwyczajnie nie żyją, nie wiem poleciały do ciepłych krajów może. 😀 Ale ich jeszcz tu nie ma i tej wersji będę się trzymać. 😉

        • Czerwona pisze:

          Też się trzymałam tej wersji w sprawie z muchą. Ale w konfrontacji z faktami… sama widzisz 😉

  11. Ken_G pisze:

    Z tym opisem muszego lądowania to trochę zamotane. Przy odrobinie czasu zrobię sobie muchę z papierka i przećwiczę, żeby unaocznić to z łapami nad głową i ruchami odwłoka ;)))

    • ~Czerwona pisze:

      Hm, a moim zdaniem to aż nieprzyzwoicie proste, no wiesz, mucha podlatuje do sufitu, wyciąga przednie łapki i się nimi przyczepia, robi chybotkę i fik-mik już ma pozostałe nogi tez na suficie :)

      • Ken_G pisze:

        No jak teraz to napisałaś, to faktycznie. Jak czasem machnie się zbyt długie zdanie, wyobraźnia idzie w ruch i wyczynia takie karkołomności, że w końcu nic nie wiadomo ;)))

  12. ~Little Witch pisze:

    U Ciebie zawsze jakąś ciekawostkę złapię. Nigdy nie myślałam o tym lądowaniu muchy… Wiedza bezcenna 😉

  13. ssandiss@onet.pl pisze:

    Hej:) Ładny blog i ciekawe notki:) Zapraszam do lektury i skomentowania mojego:)Co prawda pisze go od niedawna, ale myśle ze warto poczytać! Pozdrawiam.! http://www.ssandiss.blog.onet.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *