Co mi po lecie…

Z ciekawostek – byłam wczoraj w Licheniu. Bazylika robi wrażenie, chociaż środek mnie trochę rozczarował. Za to przepiękna roślinność dookoła. No i hit dnia – nie wpuścili mnie do kaplicy, bo ponoć byłam nieodpowiednio ubrana, „co by mogło rozpraszać”. Ciekawe, przecież miałam na sobie zwykłą koszulkę na ramiączkach, bez wielkich dekoltów czy zdobień. Zresztą czym ja bym tam mogła rozpraszać…? 😉 Ale z głupim nie pogadasz, a mi nie zależało jakoś specjalnie, zwłaszcza że wycieczka miała dla mnie charakter czysto krajoznawczy. Darowałam 😉

Potem chwila nad jeziorem. Doszłam do wniosku, że nie pasuję do tej całej „kultury wodnej”. Zawsze się nudzę, ludzie mnie irytują, są głośni, hałaśliwi, pełno karków i blachar z podkładem przedplażowym (czyt. solarium), które zapewne nie biorą pod uwagę, że po takiej dawce UV ich skóra wkrótce przestanie funkcjonować jak skóra, a zacznie jak skorupa. A może myślą, że solarka + słońce = 2x zdrowsze kości? Hm… Nevermind, i tak zero wrażeń estetycznych.
Dodatkowo ciało się klei, o makijażu można pomarzyć, pełno owadów, z nosa cieknie, dzieci chlapią, motorówki jazgoczą, obłęd. Może jeszcze z paczką przyjaciół jezioro ma jakiś urok, ale samemu to nie robota. Szkoda trochę, w końcu w taki upał ciągnie nad wodę, jednakże po co mam się umartwiać bez sensu. Skuszę się, jak znajdę lepszych znajomych lub ukochanego. Czyli za jakieś 20-30 lat 😀 (oczywiście w wersji optymistycznej).

A w ogóle to wolę zimę. I jesień. I wiosnę 😀
Nie no, naprawdę, lato mnie stresuje. Zawsze obliguje do wyjazdów, najlepiej w egzotyczne miejsce, coby potem się móc pochwalić, że się „było”. Oczywiście nie mam nic przeciwko podróżom, tylko zwykle brak finansów bądź towarzystwa. Piękna pogoda dołuje samotnego człowieka znacznie bardziej niż chłód, przytulne ciepełko w pokoju i odpoczywanie z książką lub filmami. Kiedy siedzę w domu we wakacje, czuję napięcie, że nie wykorzystuję w pełni możliwości, jakie mi stwarza natura – nie bzykam się na łące, nie imprezuję na maxa, nie… etc. Jestem rozdarta wewnętrznie 😉 Najlepiej mi, kiedy mogę połazić po górach, ponieważ to łączy przyjemne z pożytecznym. Niestety, nie tym razem.
Co pozostaje? Pozarabiać pieniądze – przydadzą się zimą 😉

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

7 odpowiedzi na „Co mi po lecie…

  1. wenus.666@buziaczek.pl pisze:

    no własnie z tym latem to czuję zupełnie to samo. wracam z pracy, jest jeszcze potwornie ciepło i jak dla mnie za jasno. nie ma to jak jesienne powroty do domu kiedy już nikt nie ciągnie mnie nad wode, na spacer itd. Tylko herbatka z cytryną, kominek, dobra książka i jestem w niebie. Zapraszam na http://www.wenus-666.blog.onet.pl

  2. ~anuśśś pisze:

    ech, ile ja bym dała za chwilkę nad jeziorem, a tu beton zewsząd spoziera i ten makabryczny upał. jestem zwolennikiem zimy, a w takie dni kocham nawet Grenlandię!!! dlatego też urlop biorę we wrześniu i jadę z mym pieskiem do chatki w środku lasu, z dala od ludzi, żadnego przymusu, spokój, cisza, rzeczka, książka, laptop… luz psychiczny, zero zmartwień… właśnie wpadło mi w oko miasto, w którym żyjesz, jestem zakochana w książkach Musierowicz, czy mogę mieć do ciebie prośbę, oczywiście o ile to możliwe?

    • ~Czerwona pisze:

      Oczywiście, o co chodzi? :) Też mam sporo książek Musierowicz – wspomnienie lat młodości 😉 Fajna, lekka lektura – nawet mojemu tacie się podobają :)

  3. ~małarurka pisze:

    O matko a już myślałam, że to tylko ja jestem taka szurnięta bo wole jesień a właściwie kocham jesień a lato mnie denerwuje. Fajnie wiedzieć, że jest nas wiecej.Może spotkamy sie gdzies jesienią

  4. ~szip pisze:

    O widzę,że byłaś w moich okolicach.Mmm.No fajnie.Może zainteresuje Cię mój blog http://www.szczerosc-usmiechu.blog.onet.pl ?

  5. ~asiek pisze:

    Hmm…po prostu jesteś sobą :) to dobrze 😉 te lato na pewno nie jest az takie złe, jeszcze się nie skonczylo 😉 pozdrawiam

  6. marta.blog@onet.eu pisze:

    Chociaż jedna osoba, która też nie specjalnie lubi jeziora i kontakt z tamtejszą przyrodą gryząco-kąsająco, czyli wszelkiej maści robactwem latającym. ;)Mnie też, podobnie jak i Ciebie lato nie stwarza specjalnych perspektyw na uciechy, a co za tym idzie wcale mi niepotrzebne. Chcę wiosnę. :)PozdrawiamMartynka :o)www.beauty-or-beast.blog.onet.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *