Niesamowite jest, jak wiele podobnych rzeczy dzieje się w tym samym momencie na całym globie. Właśnie w tej chwili mnóstwo ludzi umiera, kocha się, wyznaje sobie miłość, kłóci się, zabija, płacze, bawi, uczy, wymiotuje, śpi, obgryza paznokcie, żuje gumę, je, pije, myje zęby. Tyle osób jest na zakręcie, dokładnie w tej sekundzie spodziewa się zmian, planuje, odchodzi, cofa się, wraca do punktu wyjścia lub nagłą decyzją wspina na sam szczyt…
Tak naprawdę wszystko, co robimy, jest tak cholernie powtarzalne, tak kompletnie normalne i nieindywidualne – a my wciąż nie zdajemy sobie sprawy, że w istocie nasze przeżycia dzielą z nami całe setki, tysiące… Nie wiem, czy to permanentnie pocieszająca wizja. Nie wiem, co może być pocieszającego w tym, iż np. ktoś właśnie beczy równo ze mną z powodu złamanego serca. Ale na pewno pocieszające jest, że już jedna osoba kliknęła w brzuszek pajacyka, który to brzuszek zapełnia brzuszki głodnych dzieci. Byłam druga, choć klikałam dokładnie o północy. Czyli naszła nas niemal jednocześnie identyczna myśl. A przecież będzie tych kliknięć jeszcze więcej.
Nie jesteśmy sami. To tylko nasze, subiektywne odczucie.