Wszystko na opak

W niedzielę pojechaliśmy z Zagadką do lasu na grzyby. Wcześniej zaś do sklepu po nożyk, którego zapomnieliśmy wziąć z domu. Przed sklepem przywitał nas paradoks nr 1 – BARDZO starsza pani wsiadła na motorynkę i jazda zapieprzać z posuwistym rumorem. To był początek dziwnej serii wypadków…

Drugą atrakcję zapewniły same grzyby. Znajdowaliśmy je np. na skraju lasu, tuż przy drodze i w największym trawsku; natomiast w mchach i innych takich, mniej zachwaszczonych, za to bardziej typowych miejscach ni hu hu. Dodatkowo w samiutkiej dębinie, w której widzieliśmy tylko żołędzie i zero oznak innego życia, rozrosły się nieoczekiwanie sowy, a w zagajniku, już całkiem charakterystycznie, maślaki, których jednak baliśmy się zrywać, ponieważ pełno ich leżało poodcinanych i wyrzuconych, więc stwierdziliśmy, że jeśli ktoś przed nami stchórzył, to nie ma co ryzykować. Potem się okazało, że to jednak były maślaki i mogliśmy je bez mała kosą trzepać do koszyka, a żeby było zabawniej, to przy okazji rozważań typu „brać albo nie brać”… zgubiliśmy się! Zagadka zawsze tak się chwalił orientacją (przestrzenną), a tu przepadł jak dziecko, ze mną jako drugim w komplecie. I tu z dumą przyznaję, że gdyby nie ja właśnie, to by tam siedział do teraz! Bo chciał obrać inną drogę, a ja się skierowałam ku słońcu i doszliśmy! He 😉

Kolejną bzdurą okazały się… pomidory. Kochane te roślinki wydały plon w samym sercu maślakowego zagajnika, a na dokładkę były to pomidory… koktajlowe ;D Skąd się wzięły w środku lasu, to jedno licho wie, niemniej jeśli chciały uniknąć zjedzenia, to się trochę pomyliły, hie hie – pyszniasto smakowały i ciekawe, na jakim nawozie hodowane. Z ilości saren, które obszar przemierzały, oraz bobków, prawdopodobnie zajęczych, wnioskuję, że na naturalnym 😉

I wreszcie w ramach ostatniej głupoty wystąpił korek w lesie. Z samochodów. Po różnych lasach jeździłam, ale żeby daleko poza miastem w kompletnej głuszy tak zamuliło przejazd…? Potem się okazało, że wszyscy pędzili na targi rolnicze Agro Show. Mówię Wam, luda jak na koncercie Madonny. My tam wcale dotrzeć nie chcieliśmy, lecz wyszło przeznaczenie z worka, kiedy, jadąc w przeciwnym niż wszyscy kierunku, zobaczyliśmy, że auta jednomyślnie… zmierzają prosto na nas! No centralnie na tej jednej jedynej drodze ruch był lewostronny, WSZYSCY jechali lewą stroną, WSZYSCY bez sensu, bo z prawej nawierzchnia była znacznie lepsza, i WSZYSCY się przed nami i tylko nami rozstępowali. Normalnie Cinquecento Król Szos Na Czerwonym Dywanie 😉 Z wrażenia aż zdjęcia porobiliśmy i… pojechaliśmy na te targi. I tak zamiast zbierania grzybów mieliśmy szansę postrzelać z łuku, pojeździć na sztucznym byku i pooglądać traktory, które miały każde koło wyższe od nas :)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

38 odpowiedzi na „Wszystko na opak

  1. ~Mela pisze:

    Zauważam dziwną zbieżność- macie jakieś nietypowe właściwości czy coś, bo albo gołębie czy komary padają trupem albo p. koktajlowe wyrastają w środku lasu 😉

    • Czerwona pisze:

      Może jestem wybitnie biologiem roślin, a wybitnie nie zwierząt 😉 A Zagadkowy to tak rzutem na taśmę moje właściwości przejmuje ;D

      • ~Mela pisze:

        Nie ograniczajmy się, niech wybitność będzie wszechstronna 😉

        • Czerwona pisze:

          No nie każ mi doprowadzać do zgonu i roślin 😉

          • ~Mela pisze:

            Nie każę, ale jakaś sprawiedliwość musi być 😉

          • ~Czerwona pisze:

            Wystarczy, że je codziennie wszyscy zjadamy :)

          • ~Mela pisze:

            Ale wystarczy z ich strony czy z naszej? 😉

          • ~Czerwona pisze:

            Z ich, jak sądzę, bo z naszej warzywek nigdy dość, przynajmniej dla mnie :) Chociaż ostatnio niestety zaniedbałam tę kwestię, nie mam kiedy sobie robić sałatek, a na wieczór po pracy to też do bani… Powinnam zamieszkać z Zagadką, który ma ustabilizowane godziny i mógłby mi wieczorami robić coś lekkiego i pysznego. A najlepiej przynosić w garnuszku do pracy 😉

  2. ciemna_masa@poczta.onet.eu pisze:

    Ciocia Ciemna tlumaczy: grzyby w dziwnych miejscach były bo te zwłykłe zachaszczone już każdy z grzybiarzy przeszukła a pomidory koktajlowe ktoś jadl, rzucił pestkę i zakiełkowały.. to wszystko, te paradoksy wszstkie to wina ludzia, moze nawet tego staruszka z motorynki 😉

    • Czerwona pisze:

      To była staruszka, nie staruszek, grzyby rosły właśnie w chaszczach, a z pomidorów pestek się nie wydłubuje, tylko je łyka 😉 A jak w takim razie wytłumaczyć ruch lewostronny? No fakt, on z pewnością był efektem działalności ludzkiej, ale jaka przyczyna? :)

      • ciemna_masa@poczta.onet.eu pisze:

        może ludzkość grzybobranna ma problem z odróznianiem kierunków i stąd ta cała lewość w ruchu… a ja Ci powiem, ze ja miałam sąsiadke, staruszkę, tak myślałam, a to staruszek był, wiec kochana nigdy nie wiesz kto motorem jedzie ;P

        • ~Czerwona pisze:

          Hm, może zbierali niewłaściwe grzyby… Chociaż oni nie jechali z grzybów, tylko na show, wystrojeni cali itd., więc to chyba nie ta przyczyna 😉 No cóż, ja to mylę zwłaszcza nie-staruszków, więc faktycznie dzisiaj wszystko możliwe, ale przy tej okazji chyba jednak było jak napisałam 😉

  3. ~Nabu pisze:

    Brzmi psychodelicznie ;). Sceny jakby żywcem wyjęte od Kubricka czy innego Lyncha ;).

    • ~Czerwona pisze:

      Albo Mickiewicza, „ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie”, zwłaszcza gdy zabłądziliśmy w gęstwinie :) No naprawdę, to było takie trochę złowrogie, no bo rozumiem jedną rzecz na odwrót, ale żeby wszystko tak dziwnie…?

      • ~Nabu pisze:

        Hej, a może Wy się przenieśliście do innego wymiaru w tym lesie. Do takiego, gdzie wszystko jest na opak? ;)Bo ja rozumiem wszystko, ale te pomidory koktajlowe w środku lasu… Chyba najbardziej poschizowany z poschizowanych twórców by tego nie wymyślił ;).Wybacz mój bełkot, ale choroba zdecydowanie źle wpływa na moje zdolności logicznego myślenia ;).

        • ~Czerwona pisze:

          U mnie na stan umysły wpływa nadmiar pracy, więc rozumiem Cię zgodnie z zasadą, że nienormalny z nienormalnym się zawsze dogada, nawet jeśli mówią o czymś innym :)

  4. ~hanibal pisze:

    Odnośnie strasznie na opak napisanego postu mam podejrzenia, czy to nie byly grzyby halucynogenne. :DI czy bylismie na grzybach w Polsce? 😀

  5. genever@op.pl pisze:

    uwielbiam koktajlowe pomidorki takie z lasu musza nieźle smakować lasem;) a może mieliście coś na autku napisane i się bali? heh przygoda przygoda…;)

    • ~Czerwona pisze:

      Hm, nie mamy dwóch kołpaków (tzn. nie mieliśmy, bo wczoraj Zagadka kupił nowe auto ;D), lusterko wisiało, a całość była koszmarnie zakurzona na oczoje.bnym kolorku. Każdy by się wystrachał ;D Ha, ja też kocham takie pomidorki, a w lesie wyjątkowo cudnie dojrzały, chociaż lasem nie smakowały. Albo może smakowały, tylko nie to nie rusza, bo mam działkę właściwie w lesie i też hodowałam takie pomidorki? A byś spróbowała moich malinowych. Niebo! :)

  6. ~przekora pisze:

    ja wiem skąd te pomidory!! ja wiem!! ja!!Wystarczy że jakis grzybiarz kiedyś przyniósł do lasu małego koktajlowego pomidorka i go zostawił, a ten zgnił na ziemi a pestki zostały same się zasiały i wyrosło. A te pomidorki rozsiewaja się szybko i bardzo intensywnie. kilka lat temu tata krzaczek dostał w prezencie i posadził na działce. Wiadomo, że nie jestes w stanie uchronic wszystkich przed spadnieciem, i zgniciem itd. teraz mamy tego pół działki i nadal się rozrasta!!! No i to lezy na ziemi tworząc pyszny dywan;))

    • ~Czerwona pisze:

      Ha, amoże i zjadł, tylko że wypuścił, hm… dolną krzyżową 😉 U nas to się nigdy tak nie rozsiewało, ale może dlatego, że tata przekopuje co roku ogród, no i co roku bierzemy trochę na nasiona, żeby były czystego wysiewu. Aczkolwiek ostatnio daliśmy sobie spokój, zachodu sporo, plon rzadki, a i zwykle nie ma kto zbierać… A one najlepiej smakują prosto z krzaka. Gdybym tylko miała ogród przy domu…

  7. ~brasil pisze:

    Czyżbyście kradli grzyby z moich okolicznych lasów? 😛 Faceci zawsze się chwalą nienaganną orientacją (w terenie), a potem wychodzi z tego d… blada i kobity muszą ratować sytuację 😀

    • ~Czerwona pisze:

      To się nazywa zbieractwo, a nie kradzież ;P Jak ludzie pierwotni ;D Ha, no i Ci powiem w sekrecie, że wcale d* nie wylazła, tylko co innego w tym lesie ;D

      • ~brasil pisze:

        Skoro nie d*, to co wylazło? Sarenka? 😀 Jasne, zbieractwo! Wykarczowaliście mi wszystkie lasy w okolicy! Puszcza Zielonka woła o pomstę do nieba! 😛

        • ~Czerwona pisze:

          Pomyśl – co może być innego fajnego prócz d*? I prócz sarenki też 😉 No taaa, tylko że cały zagajnik maślaków zostawiliśmy, jeszcze źle? ;P

  8. LittleWitch pisze:

    Czerwona, atrakcji leśnych, smakowych i ludzkich bez liku! Jak Ty to robisz? Na dodatek Ci się też nadprzyrodzone trafiają. Ty musisz mieć COŚ.

    • ~Czerwona pisze:

      Seksapil, znaczy? ;D Chyba tak, skoro taka jestem atrakcyjna dla głupawych wydarzeń… 😉 No ja nie wiem, nic nie robię, na grzyby jeżdżę… :) Chociaż na grzybach zawsze się dzieje coś odjazdowego. Moi rodzice nawet stanowczo odmówili udziału w takich imprezach, odkąd mieliśmy poważny wypadek przy powrocie z grzybów właśnie. Żeby było śmieszniej, udało nam się wtedy uzbierać może z 10 sztuk…

  9. ~misolka pisze:

    no i nie było grzybowej? :)

    • ~Czerwona pisze:

      Co miało nie być, Zagadkowy aż nóżkami przebierał, żeby tylko się zabrać za gotowanie 😉 A ja z ledwością wyrwałam mu trochę grzybków na ususzenie. I będzie do kapuchy bożonarodzeniowej :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *