Czasem

Czasem sens życia można znaleźć, zagłębiając się w niego, wiercąc w nim dziury i sprawdzając, jakie jest jego źródło. Czy krystalicznie czyste – co zdarza się rzadko lub wcale – czy zanieczyszczone, nadające się do dezynfekcji, filtrowania i być może ponownego wprowadzenia w obieg, ażeby ktoś mógł z niego wreszcie zacząć czerpać; czy całkowicie zużyte, tak że nie pozostaje nic innego, jak odkryć nowe.

Czasem sens życia można znaleźć, spełniając się w dawaniu wiary, nadziei i miłości innym życiom, które tego potrzebują. Wtedy ten sens widzi się w odbiciu źrenic i tęczówek, karmiąc się sensem cudzym, przejętym z własnego i jakby zwielokrotnionym.

Czasem znalezienie sensu życia nie ma sensu. Bo co nam da, że będziemy wiedzieć? Czy staniemy się przez to lepsi? Może odnajdziemy jakąś drogę. A może to poszukiwanie jej jest najbardziej sensownym momentem. Mnóstwem momentów.

Czasem sens życia można zgubić. Zgubić, ale się tym nie martwić, zakładając, że skoro nic nie ma sensu, gdyż ten sens gdzieś przepadł lub go nigdy nie było, a żyje się nadal, to znaczy, że w bezsensie też tkwi jakaś siła.

Czasem uświadomienie sobie braku sensu nagle nadaje sens wszystkiemu – ponieważ wreszcie nie ma się na barkach poszukiwań, nie zawraca sobie tym głowy i istnieje mimo wszystko, całkiem znośnie.

Bo życie tak naprawdę ma sens tylko wtedy, gdy je zwyczajnie lubimy.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

34 odpowiedzi na „Czasem

  1. ~Mela pisze:

    A teraz czas na myśl filozoficzną nadszedł, jesteś niezwykle wszechstronna:) Proste prawdy życiowe jednak są najlepsze. Ale ja chyba ten sens muszę mieć w zasięgu wzroku, trudno mi bez niego;)

    • Czerwona pisze:

      Ja starałam się swego czasu ten sens zgłębiać, ale niestety doszłam do takich sprzeczności, że zdecydowałam się uznać, iż mi to szkodzi i lepiej żyć dla samego życia 😉 Bo inaczej to wbijała mi się uparcie tylko jedna interpretacja – życie jako takie nie ma sensu, skoro jesteśmy tylko ułamkiem świata i to w dodatku niezwykle nietrwałym, a wszystko polega na trawieniu siebie nawzajem i ostatecznie byciu nawozem dla czegoś równie nietrwałego. I choć to prawda, to jednak wolę się cieszyć tym, iż dostałam szansę się tym nawozem kiedyś stać ;D

      • ~Mela pisze:

        Ogólnie gdy myśli się za dużo, to szkodzi, powinni tego zabraniać, dochodzi się do dziwnych wniosków albo tak jak piszesz- do samych sprzeczności, o sensie można sobie pomarzyć.Cieszyś się życiem- tak- ale jak?

        • ~Czerwona pisze:

          Jak? Trudno dać gotową receptę, bo są tacy ludzie, co mają bajeczne życie, a i tak marudzą, a są i tacy, którzy wbrew przeciwnościom losu idę przez świat z uśmiechem na ustach, doceniając każdą chwilę bez problemów. Wszystko jest kwestią punktu widzenia, i też pewnie dojrzałości. Myślę, że to sprawa charakterologiczna, ja np. od pewnego czasu uparcie wierzę w zasadę „nie ma tego złego” i to działa. Ale każdy ma swoje własne życie i własne sposoby. A tak fokle to tak to napisałaś, jakbyś sama też się nim nie cieszyła – w co nie wierzę :) Jesień idzie, wraz z ogromniastą gamą kolorów i odcieni, wraz z wieczorami przytulnymi, wraz z kocami i herbatką, i słodkim lenistwem wieczornym – czegóż chcieć więcej? :)

          • ~Mela pisze:

            Dokładnie, trzeba umieć cieszyć się z tego, co się ma. Są tacy życiowi malkontenci, którym ciągle coś będzie nie odpowiadało, i to na pewno jest kwestia charakteru, może po prostu optymistą trzeba się urodzić. Chociaż nauczyć się też tego można.Nie, nie, ja się staram cieszyć, różnie to wychodzi;)Hm, zawsze chce się więcej, mam wrażenie..

          • ~Czerwona pisze:

            To prawda, można się nauczyć, ja jestem (mam nadzieję ;)) tego dowodem… Bo z natury zawsze byłam pesymistką, zresztą nadal z tą ciemną stroną charakteru walczę, co chyba niestety potrwa całe życie 😉 Ale już wiem, że nie można brać wszystkiego tak na serio i do siebie, i chociaż ciągle każde niepowodzenie trawię długo, to staram się tłumaczyć samej sobie, że to przecież nie koniec świata. Że będzie lepiej… To prawda, każdy by chciał więcej, ale przecież samym chceniem nic się nie zdziała. Tylko czasem sił brak…

          • ~Mela pisze:

            Ani przesadny optymizm ani pesymizm nie jest dobry, jak zawsze trzeba dążyć do środka, z tymi chęciami i ich realizacją też… Może wszystko przychodzi z wiekiem, z tzw. mądrością życiową…

          • ~Czerwona pisze:

            Myślę, że tak, trzeba trochę wiedzieć, by doceniać i wiedzieć, jak czerpać z życia, a jednocześnie i nie ryzykować przesadnie. Chociaż raz na jakiś czas i szaleństwo jest wskazane. Oczywiście mieszczące się w normach 😉 I tak sobie myślę, czy to szaleństwo, do którego teraz zapalił się Zagadkowy, stanie się i moim… Chociaż chyba mam za duży lęk wysokości, a już zwłaszcza przestrzeni. Aczkolwiek paralotnia jest chyba łatwiejsza w obsłudze niż takie narty, mniejsze prawdopodobieństwo wywalenia się – oczywiście pod warunkiem, że jest się już w powietrzu 😉 Ale wątpię, żebym potrafiła tym sama sterować, znając mnie wleciałabym komuś przez okno do chałupy i takie tam, nie mówiąc o tym, że bym się zsikała ze strachu :)

          • ~Mela pisze:

            Nowe horyzonty/przestrzenie się przed Tobą otwierają..;) Nawet jeśli wlecisz przez to okno, to co z tego, odpoczniesz i polecisz dalej;)

          • Czerwona pisze:

            Tak, tylko obawiam się, że już jako duch, bo jeśli nawet mnie nie zabiją odłamki szkła, to właściciele okien i reszty na pewno 😉 Na szczęście najpierw Zagadka musi uzbierać 5tys zł, żeby sobie kupić odpowiedni sprzęt, więc na razie moja odwaga nie jest wystawiona na próbę :) Czy on nie może sobie wymyślać mniej szalonych hobby? Takiego pisania bloga np. 😉

  2. ciemna_masa@poczta.onet.eu pisze:

    to się na myśl buddyjska nadaje, podzielić to na kilka cześci i miałabyś posty do końca października w porywach ;P Masz jednak racje, sens jest pojęciem, według mnie zwzględnym, bo każdy je inaczej pojmuje, dla jednych sensem życia są pieniądze, dla innych miłość i jak ktoś ceni pieniądze nie zrozumie człowieka czerpiacego siłę z miłości…

    • ~Czerwona pisze:

      Ja zawsze głosiłam, że sensu życia nie ma, no bo jaki jest sens w obiegu przyrody, która i tak zginie prędzej czy później? Głosiłam to, ale jednocześnie nie umiałam się z tym pogodzić, i myślę, że nie ja jedna, no bo to żadna przyjemność wiedzieć, że w zasadzie do niczego to wszystko nie prowadzi 😉 Ale w końcu, kiedy się z tym pogodziłam, mogę powiedzieć – no i co, że nie ma sensu? Dla mnie ma, bo jest fajne, bez zróżnicowania na to, czy przez kasę, czy miłość, czy religię itd., ponieważ to są rzeczy pojawiające się na różnych etapach życia i nie można jednoznacznie stwierdzić, że na zawsze będą naszym celem. I wszystko :)

      • ~ciemna pisze:

        ja tam jestem zdanie, ze ludzie sobie sami cele wymyslają aby mieć motywacje do działania i do codziennego wstawania z łózka, nazywają to potem jakoś ładnie i dodaja ideologię aby im się zyło jakoś bardziej wartościowo. Sens to w matematyce jest

        • ~Czerwona pisze:

          Nie bluźnij, sens jest w biologii i basta! 😉 Słowem – jak już musimy, to żyjmy i róbmy wszystko, by żyło się miło. I tyle :)

  3. Ken_G pisze:

    Ja to akurat lubię sobie pogrzebać w filozofii i za tym sensem życia się porozglądać. Ale, jakby nie było, Twoje logiczne i egzystencjalne wywody zakończyły się bardzo prostym i logicznym wnioskiem :)))

    • ~Czerwona pisze:

      Ja też lubię sobie pobłądzić w swoich wynurzeniach, ale akurat sens życia to była taka dziedzina, która zawsze mi tylko dołów i kłopotów przysparzała, więc wolałam proceder ukrócić jednym a treściwym zdaniem ;D Chociaż w sumie można rzec, że teraz robię coś dla ludzkości – wszak telefony i życie potrafią uratować – tylko pytanie, czy w ogóle jest jakiś sens w tej ludzkości, hihi 😉

      • Ken_G pisze:

        Oj, powiało mi tu cynizmem! ;))) Ale coś w tym jest, już Marylin Manson rzekł, że końca świata nie będzie, bo on jest już od dawna. Po kawałku, dzień za dniem ludzkość sama się wytępi.

        • ~Czerwona pisze:

          Tak, to taki mój cynizm, ale radosny, no bo czym tu się przejmować, i tak wszyscy umrzemy, więc po co o śmierci i końcu świata myśleć. Każdy będzie miał swój prywatny koniec świata, w swoim czasie i miejscu, tak samo jak każdy inaczej postrzega swój sens życia. Ja postrzegam go tak, jak napisałam na końcu notki – i to wydaje mi się najzdrowsze.

          • Ken_G pisze:

            I tak właśnie jest :))) A swoją drogą ten radosny cynizm mnie zachwycił – rzadko spotyka się tak ciekawy oksymoron ;)))

          • ~Czerwona pisze:

            No bo w sumie rozważania o bezsensowności życia i jednoczesnych jego urokach też są specyficznym oksymoronem 😉 Tak się właśnie zastanowiłam, czy cynizm musi być smętny… Ale chyba nie, ja tam kocham cyników za poczucie humoru, więc… to chyba coś a’la czarny humor 😉

          • Ken_G pisze:

            Czarny humor jest fajny. W końcu co innego może nas nieraz uratować przed porządnym dołem? :)))

          • Czerwona pisze:

            Hm… no cóż, czasem może nas też uratować brak pod ręką żyletki ;D

          • Ken_G pisze:

            No i właśnie o coś takiego mi chodzi ;)))

          • Czerwona pisze:

            Mówisz – masz 😉

  4. ~motylek pisze:

    zaczęłam się zastanawiać, gdzie jest mój sens. chyba w ciągłym poszukiwaniu ideałów- idealnych osób, momentów, zdarzeń. oczywiście dla mnie idealnych, bo tylko takie mają szanse zaistnieć. i teraz myślę, że skoro szukam tych swoich ideałów, to mam problem z zaakceptowaniem i przyjęciem rzeczywistości takiej, jaka jest. może więc stąd bierze się ciągła walka? walka z wiatrakami… zatem bezsens? kurcze… moim wielkim marzeniem (nie mówię, że sensem, bo tego nie wiem) jest rodzina, dom, ale czy one pozwolą odnaleźć mi sens? zobaczymy.chyba zamotałam, więc i w moich słowach sensu brak 😉

    • ~Czerwona pisze:

      Ale rodzinę i dom już prawie masz, tylko dzieci brakuje 😉 Więc sama widzisz, nie jest źle z tym spełnianiem marzeń. A co do ideałów, to wydaje mi się, że rzeczywiście trudno żyć tylko wyobrażeniami o tym, jak coś powinno wyglądać. Oczywiście, jeśli dzieje się źle, to każdy ma jakieś tam żale i wizje czegoś lepszego, ale tak się nie da na dłuższą metę i albo się coś z tym zrobi, albo… no musi się coś z tym zrobić 😉 Myślę, że w dzisiejszych czasach perfekcjonizm raczej przeszkadza niż pomaga. Oczywiście nie mówię o tym, by wpadać w marazm i niczego nie zmieniać na lepsze, ale bez przesady, przecież chodzi o to, by przeżyć życie przyjemnie, a nie na wiecznym zadręczaniu się. Hedonizm górą 😉

  5. Nabu pisze:

    Dobrze gada! Wódki jej dać! ;)Ps. Słoooońce… A mi się tak marzy spotkanie z Wami…

    • ~Czerwona pisze:

      W sobotę przyjeżdża do mnie na działkę Nive, będzie też Brasil, na jedną noc, przyjeżdżasz? ;D

      • ~Nabu pisze:

        Ładnie to tak ustawiać się za moimi plecami? :PBardzo chętnie bym wpadła, ale niestety sobotę mam już zajętą. I następny tydzień też… Gdybyś tylko dała znać wcześniej :P.Następnym razem proszę pamiętać o Waszej ukochanej Nabu ;).Buziaki :*:*

        • Czerwona pisze:

          Wiesz, mi nive jeszcze dzisiaj pisała, że nie wie czy przyjedzie, więc nie chciałam Cię fatygować, żeby nie wyszło jak poprzednio… :( Następnym razem to jedziemy do niej, bo kupuje mieszkanie! :)

  6. tubycie pisze:

    Oj, nie dokopuj mnie już dzisiaj sensem życia? :) Jestem po lekturze kilku książek, artykułów i filmie o starzeniu, umieraniu i śmierci. Także na tą chwilę wszystko jest bez sensu. Przyjdę do Ciebie jeszcze raz, jutro 😉

    • ~Czerwona pisze:

      Latem tak się dobijać to wręcz nieprzyzwoite 😉 Będziesz miała całą zimę na takie dywagacje, tymczasem lepiej obejrzyj sobie nowego Tarantino, polecam!

  7. genever@op.pl pisze:

    wow, ależ cię wzięło na filozofowanie;) sens życia, najpierw trzeba założyć, że coś takiego istnieje, a potem czy ma sens, hi hi hi;) a tak naprawdę, to wydaje mi się, że sens życia napada nas nagle, wtedy właśnie odkrywamy, że nasze życie ma sens…, i masło maslane, ale sens jest;)

    • ~Czerwona pisze:

      Ponieważ ja od dawna twierdzę, że czegoś takiego nie ma, to nie przechodzę już żadnych napadów lęku z tytułu braku owego sensu 😉 Kiedyś je miałam, a teraz po prostu chcę, żeby mi było możliwie najwygodniej, najciekawiej i najprzyjemniej. A to, że bywa z tym różnie, nadaje mi chęci do dążenia do tego. Taki to hedonistyczny punkt widzenia 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *