Optymistycznie

Niespecjalnie znam Radiohead. W zasadzie dawno już nie miałam z nimi styczności, być może przez podświadomy wzgląd na momenty mojego życia, w jakich przyszło mi ich usłyszeć pierwszy raz. Czasy licealne, ogólny chaos duszy, brudne zakamarki myśli – i chociaż swoją głęboką, przejmującą muzyką wpasowywali się w mój ówczesny stan teoretycznie doskonale, nie potrafiłam sobie z takim dodatkiem smutku poradzić. Poszłam więc teraz, po latach, na koncert z delikatnym lękiem – jak zareaguję na stare wspomnienia, mdlące strachy, poszukiwania i porażki wewnątrz głowy…
Okazało się, że to już za mną. Mogę wrócić do korzeni bez obaw, z lekką tylko melancholią, bardziej sentymentalną niż tragiczną. Oby jak najdłużej to trwało.

Koncert był świetny, mimo że większości piosenek nie kojarzyłam – ale na tym wszak polega alternatywa. Głos wibrujący i charyzmatyczny, wykonanie oprawy muzycznej perfekcyjne, przy burzliwej gitarze w „Creep„, który to kawałek akurat znałam, miałam dosłownie ciary na plecach. Chociaż najbardziej zasłuchałam się w „Idioteque„, cudownie rozedrganym i zestrojonym na dwa głosy. Niestety nie zdążyłam na ulubione i zupełnie pionierskie wśród moich doświadczeń z zespołem „Optimistic„. Rety, pamiętam nawet, jak się przy tym uczyłam fizyki! 😉
Bardzo podobała mi się też sama scena, dobrane kolory i ciekawie, z umiarem stosowane światła. Pasowały do muzyki Radiohead, w całości bardziej skierowanej na zatopienie się w refleksjach niż na szaleńczą zabawę. Aczkolwiek nie powiem, zdarzyły się i momenty radosne, rytmiczne, np. przy „Bangers and Mash„. Ogólnie grupa świetnie wypadła na żywo, myślę, że gdybym była fanką, miałabym szansę na coś ekstatycznego – zwłaszcza że koncertowali po raz pierwszy od naprawdę dawna, a i na ten rok mieli zaplanowanych niezwykle mało koncertów.

I tu, abstrahując nieco, przyznać muszę, że jak dla mnie wszystkie koncerty mogłyby być organizowane na poznańskiej Cytadeli – chociażby przez to, że widziałam teraz znacznie więcej, niż np. na Madonnie. Wszystko dlatego, iż scena znajdowała się w dolince, podobnie jak większość publiczności, która kupiła bilety – za to my oglądaliśmy i słuchaliśmy na górce, gdzie widoczność była znakomita, a dodatkowo zachwycał nas fakt, że mieliśmy ją całkiem za darmo i – uwaga – na siedząco :)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *