Prawię prawie o prawie

Porozumiewanie się to umiejętność nieoceniona, acz trudna. Tym trudniejsza, gdy ktoś, z kim muszę ją doskonalić, nie uważa jej za dobre rozwiązanie. Gdy jest zaprogramowany na swoje racje – choćby i racjami nie były. Gdy się ich kurczowo i z bezpodstawnym uporem trzyma, a na każdy – nomen omen – racjonalny argument reaguje nawet najbardziej bzdurną, byle tylko wywołującą zmieszanie czy poczucie winy kontrą. Tak! przy takiej osobie, mimo pewności, że nie zrobiłam nic złego, jakiekolwiek moje żądanie bądź brak zgody na niedorzeczności wywołuje niejasne wyrzuty sumienia. Ponieważ ciągle wolę rozmawiać niż się kłócić.

Na szczęście tylko do pewnego momentu. Przychodzi bowiem czas, kiedy rodzi się bunt, kiedy chcę atakiem odpowiedzieć na atak, na władcze traktowanie, na to, co druga osoba – nie, nie proponuje – narzuca! Bo są reguły i reguły, coś powszechnie przyjęte i coś, co trzeba indywidualnie wypracować – dialogiem. A dialog nie polega na terrorze i patrzeniu na rozmówcę z góry. Dialog polegać powinien na graniu do jednej bramki – by maksymalnie dużo zainteresowanych stron rozeszło się z wrażeniem, że coś wniosło do końcowego efektu, i że nie była tym tylko uległość.

Życie to sztuka kompromisów i uprzejmości. Co ciekawe, wszystko to opiera się w pewien sposób na prawach – tych niepisanych i tych formalnych, których przestrzeganie jest obligatoryjne. I choć zwykle do tych drugich uciekam się niechętnie, w świetle aktualnych wydarzeń stają się ostatnią deską ratunku. Bazą walki – może niewartej świeczki, może bez przyszłości, może samobójczej – ale, na honor, zawsze walki!

Nie będzie pracodawca pluł nam w twarz. Nigdy.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

61 odpowiedzi na „Prawię prawie o prawie

  1. ~Forever alone pisze:

    Czyzby coś na diabła zrobił czy powiedział? :)

    • Czerwona pisze:

      Na diabła chyba nic nie mówił, ale wystarczy, że złamał niejeden przepis…

      • ~Forever alone pisze:

        Przepisy sa w końcu po to aby je łamać…

        • ~Czerwona pisze:

          A prawo od tego, żeby za to karać :) Nie mówię, że każde złamanie przepisu jest złe, bo bywają przepisy idiotyczne, ale jednak jakaś baza, coś niezmienialnego, świętego wręcz powinno istnieć w każdej firmie…

  2. ~ciemna pisze:

    tak to już jestem jestem pracodawca ty podwładny uległość masz wpisaną w umowę zaraz po wynagrodzeniu…

  3. ~Mela pisze:

    Strasznie mnie denerwuje upieranie się przy swoim mimo braku racji i narzucanie mi czegoś. Ale czy pracodawca jest dla swojego pracownika równorzędnym partnerem… Oj, wątpię.

    • Czerwona pisze:

      Dopóki się nie znosi swojej pracy i nie ma na utrzymaniu dzieci i rodziny, a tylko siebie – chyba może być 😉 Zresztą tu nawet nie o partnerstwo chodzi, tu chodzi o zwykłe przestrzeganie przepisów. Moja prezesowa jednakże chyba tych przepisów w ogóle nie zna – najwyższy czas zatem, by poznała.

      • ~Mela pisze:

        Chyba może 😉 Ale powiedzieć szefowi, że czegoś nie wie, zwrócić mu uwagę- odwaga- podziwam 😉

        • ~Czerwona pisze:

          Ja im nie mówię, że czegoś nie wiedzą, tylko im walę cytatami z kodeksu 😀 Przecież mnie nie zabiją, zresztą racja jest po mojej stronie…

          • ~Mela pisze:

            Haha, to walcz o swoje 😀 Zabić nie, najwyżej z pracy wywalić (odpukać).

          • ~Czerwona pisze:

            Wiadomo, jak się uprą, to wywalą, ale myślę, że to by ich drożej kosztowało niż pozostawienie mnie. Wyszkolenie w tej branży pracownika na poziomie, na którym ja się znajduję po roku pracy, doprawdy trwa i pochłania sporo kasy… Zważywszy beznadziejną sytuację firmy, (a raczej pod-pod-firmy, bo jesteśmy Autoryzowanym Punktem), myślę, że dobrze się zastanowią, zanim to zrobią. A nawet gdyby… S.ru 😉 To nie jest wszak praca marzeń :)

          • ~Mela pisze:

            To faktycznie nie opłaca się im i nie warto. Fajnie, z takim luzem do tego podchodzić- jest praca- ok, nie ma- też może być. Tylko szkoda nerwów na to wykłócanie się, o którym piszesz.

          • ~Czerwona pisze:

            Szkoda by było, gdyby korzyści nie było. U mnie jest taka, że zachowuję urlop, na który chcieli mnie bezprawnie siłą wysłać, dzięki czemu jesli znajdę nową pracę, to będę mogła ją od razu zaczynać, a tam wykorzystać cały urlop 😀 To jest dobrze przemyślany plan 😉 Ale przykro mi trochę, bo pracuję tam nie od dziś, a oni zaczynają nas traktować jak g*…

          • ~Mela pisze:

            Urlop- to jest plus, dobrze wykombinowałaś :) Nie dziwię się, nikt nie lubi być traktowany jak byle co, zważywszy że daje z siebie tyle ile może, no powiedzmy;) i wykonuje to co do niego należy.

          • ~Czerwona pisze:

            A propos urlopu – jak tam egipskie plany? :) Ja mam nadzieję na góry w towarzystwie Zagadki, jego kolegów i… Brasilli 😀 Wprawdzie mają być tylko 3 dni, ale modlę się, żeby choć i to wypaliło, bo wiadomo, jak to z planami jest, a jesli Brasil nie pojedzie, to i ja nie mam po co, ponieważ Zagadkowy będzie łaził po stromiznach, na co ja się nie piszę… A tak bardzo bym chciała zobaczyć Tatry, tylko raz tam byłam i to na parę godzin…

          • ~Mela pisze:

            No przecież one zrealizują się dopiero zimą albo wczesną wiosną, jeśli kasa będzie 😉 Teraz to nad morze chcccę ;D Oj, to się Wam szykuje wyprawa :) Ale Ty Mu nie pozwól łazić po stromiznach, niech chodzi tam gdzie Ty i Cię pilnuje 😉

          • ~Czerwona pisze:

            Przed spadnięciem czy przed Brasil? 😉

  4. ~anka pisze:

    teoretycznie nie będzie nam pluł, ale praktycznie, załatwi nas na cacy..;) pracodawca jest jak komar, taka pijawa, która nigdy nie ma dość.., ach i na poezję mnie zebrało;) nie lubię pracodawców, zawsze tylko patrzą jak ci dać mniej, jak zabrać i jak na tobie zaoszczędzić;) wrr… 😉 a ty walcz! za nas wszystkich uciśnionych heh;)

    • ~Czerwona pisze:

      Ja jestem skłonna pracodawców uznawać za ludzi, ale tylko wtedy, kiedy i w stosunku do mnie są fair :) Wtedy jestem skłonna nawet mniejszą kasę przeżyć 😉 Hm, może i załatwi na cacy, ale w sumie czego tu się bać? Że mi zniszczy karierę w telefonii komórkowej? ;D

      • ~anka pisze:

        zgadzam się, jeśli jest w porządku, ja też jestem w porządku. a może boi się, że łypiesz na jego posadę??? wiesz, nawet pracodawca czegoś się boi, a może chcesz zrobić karierę w telefonii komórkowej, więc twoja ambicja i walka jest uzasadniona..;)

        • ~Czerwona pisze:

          Haha, aż wyplułam chrupki 😉 Obawiam się, że w tym celu musiałabym przejść do konkurencji, bo moja sieć chyba się uwstecznia, a nie rozwija 😉

  5. ~Little Witch pisze:

    I tak trzymaj! Brawo!Nawet zwierzchnik nie powinien czuć się zwolniony z okazywania ludziom szacunku!

    • ~Czerwona pisze:

      Otóż to. Wprawdzie gdybym miała rodzinę na utrzymaniu, to pewnie trochę bym zmieniła nastawienie – ale póki nie mam, póty robię z tego użytek :) Zwłaszcza że przepisy stoją za mną… Ci powiem, że Kodeks Pracy to mam już w małym palcu, tak się zawzięłam 😉

      • LittleWitch pisze:

        Brawo! Jestem z Ciebie dumna. Pracownik swoje prawa musi znać i robić z tego użytek, oczywiście!

        • ~Czerwona pisze:

          Tylko żal trochę, że wszędzie sobie wszystko trzeba wyszarpywać, jakby pracodawca sam nie mógł postępować fair… I to po, jakby nie było, całkiem sporym czasie i nakładzie pracy, jaki wkładam…

          • LittleWitch pisze:

            Na szczęście nie wszędzie tak jest. Ja się szarpać nie muszę, ale tego wcale nie piszę ku chwale Holandii, bo i tu bywa różnie.

          • ~Czerwona pisze:

            To prawda, u nas zresztą też nie wszędzie tak jest, chociaż wiadomo – nigdy nie będzie tak chyba, że praca nie będzie się wiązać z jakimiś problemami. Ale co innego problemy rozwiązywalne na drodze pokojowej, a co innego w otwartej wojnie… Nie lubię takich kłótni, ale przecież nie mogę dać sobą pomiatać… Ech, ciężko 😉

          • LittleWitch pisze:

            Wydaje mi się, że tu nawet na froncie wojennym panuje względny spokój. Zamiast drzeć paszczę, czynią sobie subtelne wredności i pokazują, że mają człowieka za nic.

          • Czerwona pisze:

            U mnie też darcia paszczy nie ma, bo spokojne dobitne uwagi jeszcze lepiej zbijają z tropu 😉 Jeszcze raz przepraszam za to zamieszanie na Twoim blogu, chciałam coś tam dopisać, ale się powstrzymałam, nie będę Ci zaśmiecać, zresztą nie ma sensu, jak widzę.

          • LittleWitch pisze:

            Życzę więc powodzenia na cichym wojennym froncie pracowym 😉 Nie daj się!

          • Czerwona pisze:

            A ja nic nie mówię, żeby nie zapeszać 😉

  6. ~shyJa pisze:

    nie bedzie, niedoczekanie jego! chcialam oglosic, ze jednak przyjezdzam:) bede w Poznaniu w srode, 29go. odezwij sie na gg jak bedziesz, ja Cie nigdy nie widze, zreszta sama sie tez ostatnio ukrywam:) pomieszkujesz jeszcze u siostry? bo myslalam, ze gdybys miala mnie gdzie przenocowac, to bym zostala i wrocila do wrocka rano…

    • ~Czerwona pisze:

      A najlepiej to samemu sobie być pracodawcą… Chociaż wtedy się z kolei trzeba użerać z urzędami. Ech, zawsze jest ktoś wyższy niż my…

  7. Ken_G pisze:

    Tia… A jeszcze wczoraj stałam w kolejce razem z kilkunastoma tak samo olewanymi przez przyszłego pracodawcę osobami. Słynny „kryzys” to cudowne hasełko, którym odrzuca się wszelki prośby o awans, podwyżkę, cokolwiek. Pracownik to wszak inna odmiana płaszczki, a bezrobotny to w ogóle pod-człowiek.

    • ~Czerwona pisze:

      Haha, dobre porównanie :) U nas też się wszystko tłumaczy kryzysem. Co lepsze – ja klientom też się nim tłumaczę ;D Ale przykład idzie z góry 😉 Zresztą kryzys kryzysem, ale prawo nadal istnieje. Więc niech się bujają :)

      • Ken_G pisze:

        Ogonkami zahaczywszy o gałązkę. Jest w ogóle takie słowo jak zahaczywszy? ;)))

        • ~Czerwona pisze:

          Chyba jest, bo słownik przeglądarki mi nie podkreśla 😉 To i niech się gonią do tego ;D

          • Ken_G pisze:

            Tak, ale koniecznie po tych gałązkach ;D

          • ~Czerwona pisze:

            Jak takie kapucynki :) I niech się iskają do tego! 😀

          • Ken_G pisze:

            Słowo kapucyn(ek) pasuje tutaj idealnie ;)))

          • Czerwona pisze:

            Hm, czy mi się wydaje, czy jest zakon kapucynek? Swoją drogą kto normalny nazwał zakon mieniem małpek… 😉

          • Ken_G pisze:

            Wolę nie odpowiadać na to pytanie, bo jeszcze zdrożne skojarzenia o pobożnych duchownych ściągną jakiś piorun z nieba. Ustalmy zatem, że to jakieś wyjątkowo pobożne małpki są, jeśli to tylko nie obraża niczyich uczuć religijnych :)))

          • Czerwona pisze:

            Chyba nie, wszak to też stworzenie boże… 😉

  8. katia80@autograf.pl pisze:

    No i ja dlatego swoją firmę mam. Bo jeszcze jeden pracodawca i albo być sfiksowała totalnie, albo wpadła niekończącą się depresję – o ile oczywiście powtórzyłby się mój poprzedni pracodawca.

    • ~Czerwona pisze:

      No tak, masz to szczęście, ja niestety w zawodzie biologa mam nieco związane ręce jeśli chodzi o możliwości stworzenia firmy… 😉 Chyba że miałaby być to firma produkująca filmy przyrodnicze…. Ekhm 😉

  9. ~magda pisze:

    Dokładnie, moje droga. Nieważne, czy rozmówcą jest pracodawca czy nauczyciel, uczący Cię historii i WOSu i jednocześnie będący Twoim wychowawcą (co daje Ci w sumie 10 godzin wspólnych zajęć tygodniowo w klasie 3, jeżeli akurat przypadkiem jesteś na profilu humanistycznym), jeżeli pieprzy od rzeczy i nie chce wysłuchać Twoich racjonalnych, podkreślam, racjonalnych argumentów, należy wstać i wyjść, wykładając mu prosto, co sie o nim myśli.Choć niekoniecznie trzeba trzaskać przy tym drzwiami:p

    • ~Czerwona pisze:

      Wiesz co, nie jestem zwolenniczką mówienia ludziom, co o nich myślę, bo mogliby się, delikatnie ujmując, rozczarować 😉 Wolę powiedzieć, co myślę o ich sposobie myślenia. Niby to samo, ale jednak nie ;D (np. „jesteś żłobem” brzmi gorzej niż „Twój tok myślenia mi nie odpowiada” bądź „wg przepisów jest tak i tak, więc nie mogę się zgodzić z…” :) Aczkolwiek korci mnie bardzo, by powiedzieć prezesowej, zresztą zgodnie z prawdą, że jest głupią du.pą. W dodatku ohydną.)

      • ~magda pisze:

        A ja nie lubię udawać, że kogoś lubię, jeżeli tak nie jest. Jasne, nie powiem ‚Jest pan skończonym idiotą, w dodatku zakochanym w sobie, choć przypominającym kreta w słoneczny dzień’, ale radośnie odszczekam się na jego ‚To nie mój problem, że jesteś płaska’.Inteligentnie brzmiący argument zabarwiony ironią może bardziej zaboleć od chamskiego warknięcia.

  10. ~hanibal pisze:

    Pamietaj – kompromis jest wtedy, gdy robicie jak Ty chcesz. :D:D

  11. kropkaxxx pisze:

    Mialam raz pracodawce, ktory byl tak przekonany o tym, ze ma we wladaniu mnie i moje zycie, ze gdy dostal wypowiedzenie to nawet dzika awanture mi zrobil, ze niby jak ja moge hihihih. A ja nauczylam sie jednego : chcesz by inni cie szanowali, najpierw sama szanuj siebie. Polecam i zycze powodzenia! Nie daj sie!

  12. ~a pisze:

    bardzo ciekawy blog, podoba mi sie ;).–http://iqget.pl/ test iqhttp://iqget.pl/?re=ti test inteligencji

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *