Chichotanie

„Chicha – musujący napój alkoholowy, wytwarzany z manioku lub owoców palmowych (pupuña), niekiedy także kukurydzy, a nawet ryżu. Maniok lub pupuñę (swoją drogą ciekawa nazwa, bardzo pieszczotliwa, prawda? – przyp. Czerwona) trzeba ugotować, potem rozbić na miazgę, a następnie dolać wody i odstawić na kilka dni, by chicha dojrzała. W trakcie rozbijania manioku kobiety nabierają masę w usta i zaczynają żuć. Po chwili wypluwają oślinioną breję do dzieży. Ślina powoduje, że chicha zaczyna fermentować. Dojrzały napój cedzi się i w glinianych stągwiach zanosi na fiestę.” W. Cejrowski „Rio Anaconda”

Czytałam to wczoraj wieczorem i tak się zasugerowałam, że przyśniłam się sama sobie jako Michelle Pfeiffer (no ok, to akurat nie wiem, skąd mi się wzięło, ale kombinuję, że dżunglę skojarzyłam z rajem, a raj z Gangsta’s Paradise, co nawet by pasowało, zważywszy narkotykową wojnę domową w Kolumbii). Michelle w jaskini na atłasowych poduszkach żuła tę – jakkolwiek to brzmi – pupuñę (a po mojemu brzmi, że żuła, parafrazując, nieduży tyłek, czyli właściwie mój własny, co z punktu widzenia technicznego jest mało możliwe, choć z punktu widzenia snu pewnie nawet przytulanie go byłoby do zrobienia), ale jej nie wypluwała, tylko formowała w balon. Potem zaś do jaskini zaglądał wielki smok lub dinozaur, wielka gadzina w każdym razie, a ja vel Michelle przekazywałam mu ten mokry, cieknący balon i z zadowoleniem zabierałam się za kolejną pupcię. Tego, pupuñę.

Może to znak? „Wezwanie”, jak mówią Indianie?
Cóż, na pewno jest to Wezwanie do przeczytania książki. Do zrobienia chichy chyba już mniej, ponieważ nie jestem pewna, czy ktokolwiek, ze mną na czele, chciałby pić moją ślinę. Ponoć wg lekarzy powstający alkohol oczyszcza chichę jak pasta zęby – lecz świadomość jest mimo wszystko dość obrzydliwa. Chociaż na zdrowy rozum chyba bardziej obrzydliwe są flaki śmierdzące szambem. Tyle że ich też nie jadam…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

54 odpowiedzi na „Chichotanie

  1. ~ciemna pisze:

    moim zdaniem z tym snem jest jak z kichaniem… symbolizuje picie, najprościej mówiać 😉

    • Czerwona pisze:

      Ale w śnie ja to żułam, a nie piłam :) Pił dopiero dinozaur… Może to symbolizuje, że narobię się w życiu, a i tak potwory będą spijać śmietankę? Hm, biorąc pod uwagę obecną pracę to nawet nie trzeba mi tego snami wskazywać, sama wiem… 😉

      • ~ciemna pisze:

        a moze to znak abyś przeszła na wegetarianizm… 😉 tak pokrętnie analizujać

        • Czerwona pisze:

          Nie wydaje mi się, wszak pupuña kojarzy mi się raczej z kawałkiem szynki 😉

          • ~ciemna pisze:

            ale patzr ty zułaś, zyje krowa trawę, czyli warzywa, dinozaur był obok, reprezentował mięso, we śnie podjełaś decyzję 😉

          • ~Czerwona pisze:

            Wiesz, wybór byłby, gdybym miała maczetę jakąś czy co, a tak to jak miałam tego dinozaura, rozszarpać pazurami czy kłami? Decyzję podjęła za mnie durna Michelle, zamykając się w jaskini pełnej pupuni :)

          • ~ciemna pisze:

            kochana jakby Ci zależało to byś go urokiem osobistym powaliła 😉

          • ~ciemna pisze:

            kochana jakby Ci zależało to byś go urokiem osobistym powaliła 😉

          • ~Czerwona pisze:

            Prędzej śliną :) Albo pupunią 😀

          • ~ciemna pisze:

            masz enzymy, wykorzystuj ;P patrz teraz ja sie zdublowałam, nawet nie zauwazyłam ;D

          • Czerwona pisze:

            Na szczęście ja nie mam problemu z liczbami nieparzystymi ;P

  2. ~anka pisze:

    dałaś mi kolejny powód do radości z tego, żem ucywilizowana i niczego przeżutego przez cudze usta spożywać nie muszę;) może poczytaj jakiś klasyków, bo ten twój sen mówi mi, że lekturowy mętlik był;) a poza tym, ja bym zjadła flaki, tylko takie domowe, z majerankiem i bułką.., ech, nikt już takich nie robi, a sklepowych się nie tknę;(

    • Czerwona pisze:

      Aczkolwiek Cejrowski mówi, że „chicha to pycha” :) Zresztą kto wie, w jakich warunkach nasz alkohol robią, smród w każdym razie od browaru idzie rzetelny 😉 A flaki są fe i całe szczęście że nikt ich nie robi, bo tylko potem smród w całym domostwie i u sąsiadów też. Nie żebym się nimi przejmowała, ale gdy ja robię właśnie za sąsiada, to już mi nie jest obojętne 😉

      • genever@op.pl pisze:

        to niech sobie Cejrowski „chichuje” do woli;) ja podziękuję! no przy flakach jest smród to fakt, ale zawsze można przyjść na gotowe;) a co do naszego browaru, wystarczy pomyślec jak robi sie nasz rodowy samogon z ryżu, z przecieru pomidorowego, pasty do zębów, albo oscypki..;)

        • ~Czerwona pisze:

          O tak, oscypki sie robi z trampek, tego jestem absolutnie pewna :) Nie tknę paskudztwa… Chociaż słyszałam też niepochlebne opinie o procesie wytwarzania salami bądź parówek, a i tak je jem. Widac nie technologia decyduje, jeno smak :) Ale chichy chyba już bym nie tknęła, mimo wszystko 😉

          • ~anka pisze:

            a ja oscypki kocham!!! teraz na to mówi się serki góralskie;) i nie ważna, że baca w górach brudnymi rękami.., cudnie śmierdzi i jest rozkosznie słone;) za to parówek się nie tknę;) masz rację decyduje smak! buziak!

          • Czerwona pisze:

            O rety, a co, ‚oscypki” należą tylko do grupy górali? 😀 Ja nie cierpię, chociaż lubię na słono, ale nie mogę się przemóc. Chociaż w sumie dawno nie próbowałam, a przyznaję, od tamtego czasu np. przestałam słodzić herbatę i solić smalec, kto wie, może i to odszczekam :)

  3. ~magda pisze:

    Nie potrafię się zdobyć na żaden inteligentny komentarz (zakładając, że wszystkie dotychczas przeze mnie zamieszczane były inteligente :D).Jak na razie wychodziły mi same kretyńskie, rozchichotane i wielokrotnie powtarzające wyraz ‚pupunia’ 😀

    • Czerwona pisze:

      Prawda że milusie? „Chicha” swoją drogą również, chyba się zacznę uczyć tamtejszego języka, bo że radości dostarczy, to pewne, a przy takiej okazji i łatwy chyba będzie… :)

      • ~magda pisze:

        Ucz, ucz. Pewnie niebawem stanie się bardzo modny i będziesz mogła się przed znajomymi popisywać 😉

        • ~Czerwona pisze:

          Bo ja wiem, czy modny… Nie każdego stać na odwiedzenie dżungli 😉

          • ~magda pisze:

            A kto tu mówi o odwiedzaniu dżungli? Snobizm nie polega na dogłębnym poznawaniu rzeczy, tylko popisywaniu się wiedzą płytką :p

          • ~magda pisze:

            A kto tu mówi o odwiedzaniu dżungli? Snobizm nie polega na dogłębnym poznawaniu rzeczy, tylko popisywaniu się wiedzą płytką :p

          • ~Czerwona pisze:

            A kto tu mówi o snobizmie? Moda to nic złego, pod warunkiem, że nachodzi na człowieka, który ją przyjmuje z przyjemnością :) Zresztą jak już ma być snobizm, to tym bardziej po dżungli, coby się chwalić, gdzie to się nie było :)

  4. ~hanibal pisze:

    Jakoś nigdy nie lubiłe Cejrowskiego… 😛 Stwórz własny napój. 😛

    • Czerwona pisze:

      Ja go uwielbiam, tzn. kiedy prowadzi programy podróżnicze. Strasznie dużo ciekawostek i ten ironiczny stosunek do świata… Aczkolwiek gdy miał program na tvn style i wypowiadał się o kobietach itd., to mnie szlag na niego trafiał. Ale może to zwykła poza? Własny napój? Ale chodzi Ci o inną wydzielinę czy co? ;P

      • ~hanibal pisze:

        Wymyśl własny przepis, napisz książkę i opowiadaj o kobietach w tvn style. :D:P

        • ~Czerwona pisze:

          Ale po co o kobietach? Ja wolę się pastwić nad facetami ;P I to przy piwie, a nie samej wodzie, jak to w tvn jest ;P

          • ~hanibal pisze:

            Przecież nie będę o mężczyznach słuchał, czy też oglądał. :PTo jest prywatna stacja, możesz pić co chcesz. 😀 Wprowadzisz własne zasady. 😀

          • Czerwona pisze:

            O mężczyznach nie, ale może mężczyzn? Jak znam życie, to nawet rozmawiając o facetach, odwróciliby kota ogonem ;P

      • ~M. pisze:

        To znowu mamy coś wspólnego! „Boso…” uwielbiam oglądać, zresztą spotkałem się już z opinią wielu starszych osób, że lubią oglądać, bo opowiada zrozumiale i ciekawie. Książek WC jeszcze nie czytałem-co najwyżej fragmenty i felietony na jego stronie-też zazwyczaj b. ciekawe. Może to kiedyś nadrobię, na razie no time…Faceta można uwielbiać lub nienawidzić, obojętnym pozostać nie sposób. Jest po prostu osobowością mediów, we wszystkich ich formach (słowo pisane, radio, tv, net) i bije na głowę większość tzw. „gwiazd”.Pozdrowienia w przerwie kucia.

        • ~Czerwona pisze:

          Jeszcze kujesz?? Rany, czasem się zastanawiam, czy dałabym tak radę, i coraz częściej dochodzę do wniosku, że za bardzo lubię poświęcać czas sobie 😉 Też uwielbiam ten program, nie wiem, czy jego odcinki są w ogóle gdzieś do zdobycia? Może być legalnie 😉 Bo naprawdę dzięki nim zapamiętuję mnóstwo rzeczy, to chyba ten ironiczny humorek WC (swoją drogą ładny skrót ;)) i umiejętność odnajdywania ciekawostek sprawiają, że wszystko łatwo włazi do głowy. I wszystko wydaje się normalne i takie jakieś… mało straszne, nawet gdy pisze o porwaniach ludzi itd. On się nie boi, więc i ja się nie boję, wręcz relaksuję, zwłaszcza gdy mowa o tym, jak wolno w niektórych miejscach toczy się życie. To aż niewiarygodne…Pozdrawiam z pracy!

          • ~M. pisze:

            No kuję,.kuję i mam już czasami naprawdę dość! Egz. pojutrze więc mocno trzymaj kciuki!Pozdrawiam zmęczony!

          • Czerwona pisze:

            Wiadomo :) Czyli zdasz na pewno :)Pozdrawiam „na gorąco” (chociaż zapowiadają ochłodzenie ;))!

          • ~M. pisze:

            Cześć!1. Dzięki wielkie za kciuki! Przydały się!2. Jak tam ten mobilny net-też się nad takim zastanawiam…3. Jutro też śmigam na działkę.4. Wielka prośba-potrzymaj jeszcze za mnie kciuki, by udała mi się jedna sprawa. Liczę po prostu na wsparcie życzliwych osób.Pozdrowienia!

          • ~Czerwona pisze:

            Mobilny do du.py. Instaluje się, ale nie działa. Chyba nigdy więcej tego ścierwa nie sprzedam…Kciuki trzymać będę. Chociaż tym razem za powodzenie nie ręczę, bo wściekła jestem generalnie. Przynajmniej dziś…Pozdrawiam ponuro.

          • ~M. pisze:

            Trzymaj, trzymaj mocno!Pozdrowienia!

          • ~Czerwona pisze:

            Już mi złość minęła, zostało tylko pogodzenie z losem, więc może moje kciuki przez sen otrzymają z powrotem trochę magicznych mocy 😉 Będę się starać w każdym razie. Powodzenia!

  5. shitana@op.pl pisze:

    :-))) Nie wiem co by to musiało byc, żebym zjadła coś co znajdowało się w czyjejś buzi 😀 I jeszcze, żeby to było dobrze wyrzute i przemielone :-/ bleereee

    • ~Czerwona pisze:

      Ja bym zjadła pewnie wiele rzeczy – pod warunkiem, że bym nie wiedziała, jak są robione, a za podstawę oceny miała tylko smak :)

  6. ~Jazz pisze:

    Pupunia z imienia przeurocza rzeczywiście, ale zdjęcie Indianki plującej żółtą breją z książki Cejrusia wzdryga mną za każdym razem… Fuj. Nawet z produkcji Miszel bym nie spróbowała…

    • ~Czerwona pisze:

      Zdjęcie jak zdjęcie, ale perspektywa połknięcia tego, ba, choćby dotknięcia językiem… A nawet palcem… Może czasem po prostu lepiej nie wiedzieć za dużo 😉

  7. ~brasil pisze:

    uwielbiam jego książki, szkoda że napisał do tej pory tylko dwie :) ale jak dobrze, że spędzasz z nim weekend 😀 tylko czy Zagadkowy nie będzie zazdrosny? :) Swoją drogą, jak to książki potrafią natchnąć do napisania postu :)

    • ~Czerwona pisze:

      Ci powiem, że był, ale o tyle, że zamiast robić sałatkę, to rzekomo czytałam. Prawd była taka, że sam mnie z kuchni wyrzucił, a potem podle odwrócił kota ogonem. I niech se m, tak czy owak ja zyskałam, bo przeczytałam kawał książki, a sałatkę też zjadłam :)

  8. ~Katia pisze:

    No no, Ty to masz sny :) To na pewno jest jakiś umowiony znak sygnał – może jednak weekend w raju Ci się po prostu należy? :)

    • ~Czerwona pisze:

      Jakie „może”, kochana, tu nie ma wątpliwości, bez dwóch zdań się należy! Bora Bora najmarniej, i to w tych domkach bezpośrednio w wodzie! Mmmm… :)

  9. LittleWitch pisze:

    Faktycznie ta chicha nie brzmi zachęcająco. Z pewnością miałabym opory! Szczęśliwie jednak nie stoję przed wyborem – spożyć lub nie spożyć 😉

    • ~Czerwona pisze:

      Ja też, ale ostatnio widziałam program o facecie, który dokonuje ekstremalnych wyczynów, i on pił swój mocz. Gdybym miała wybór między czyjąś śliną, która podobno się odkaża przy fermentacji, a sikami, to na pewno wybrałabym ślinę. Przynajmniej ma dobry smak, podobno 😉

      • LittleWitch pisze:

        W takiej sytuacji postąpiłabym tak jak Ty, aczkolwiek sama myśl jest brrrrrrrrrrrrrr odrażająca! ;-)Ale o ludziach pijących własny mocz dla zdrowia faktycznie słyszałam. Raczej bym się na to nie zdobyła, chyba że byłaby to jedyna moja szansa na przeżycie jakiejś choroby, ale wątpię, że to pomaga w super ekstremalnych przypadkach.

        • ~Czerwona pisze:

          Ja bym chyba nie ufała leczniczej działalności moczu, ale wypiłabym go, gdybym zwyczajnie umierała z pragnienia :) Chociaż Zagadkowy pewnie powiedziałby, że i tak siki pijam, bo lubię jeden taki napój owocowy o barwie wskazującej :)

  10. monia.londyn@onet.eu pisze:

    moim zdaniem za duzo zjadlas przed snem. jak sie czlowiek nazre tuz przed pojsciem do lozka, to mu sie potem takie bzdury nieziemskie snia:) mnie sie snil ostatnio Johnny Deep, ucielam sobie z nim pogawedke, po czym obudzilam sie ze zdretwialym ramieniem i do dzis mnie boli. wczoraj ledwo moglam poruszac. no i nie wiem co mi ten Johnny zrobil i czemu:P

    • Czerwona pisze:

      Może to Ty jemu coś robiłaś? ;D A z tym jedzeniem to możliwe, jadłam dużo popcornu… Ale w sumie nie narzekam, lubię swoje abstrakcyjne sny :)

  11. ~Mela pisze:

    Najlepiej Freuda zapytać, symbolika senna aż tak dalece posunięta, to nie dla zwykłego śmiertelnika;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *