Ja, Czerwona, przyznaję się do porażki. Porażka jest o tyle dotkliwa, iż obejmuje całe moje życie, i to życie w przekonaniu o absolutnej racji tegoż przekonania. Niby błądzić jest rzeczą ludzką, lecz któż by przypuszczał, jak łatwo moja twierdza zostanie obalona. I że obalenie owo trwać będzie dosłownie jeden wypływ enzymów.
Nie dziwota zatem, iż na starcie serce nie chciało dopuścić do siebie ewidentnego faktu, rozum szedł w sukurs, że przecież oczy nie kłamią, oczy widzą, a widzą to, co potwierdza mą tezę! Jednakże oczy okazały się narządem tyleż prawdomównym, co niewystarczającym. Chociaż przyznać należy, że ostatecznie zaważyły. A po prawdzie zaważył widok takiej pani w telewizji, która robiła to bez żadnych zgubnych konsekwencji. Oczywiście tak od razu nie uwierzyłam, ponieważ w telewizji króluje forma podrasowana – niemniej Zagadkowy zaryzykował i na swoim przykładzie pokazał, jak haniebne było posądzenie tvp o sztuczki podstępnie prowadzące do utraty zdrowia.
Jego zapewnieniom też na początku rzecz jasna nie dałam wiary, to było ponad moje siły, ponad siłę przyzwyczajenia, ponad siłę dumy, ponad siłę pewności – która jednakowoż właśnie rozsypywała się na kawałki. Po ciężkiej walce z samą sobą zmuszona byłam przyznać, że Zagadkowy nigdy masochistą nie był, a robi to jakby nigdy nic. „Więc może to jest takie coś jakby nigdy nic?” – zakiełkowało w mej jaźni nieśmiało…
Drżącą dłonią chwyciłam sprawcę osobistej klęski, z jednej strony pełna nadziei, że może pokaże się w tym moja słuszność i honor uratuje, a z drugiej zdecydowanie preferująca opcję urazu psychicznego zamiast fizycznego.
… i wygrały fakty. Zaprawdę więc powiadam Wam:
Pokrzywa parzy, ale tylko łodygą. Liście są niewinne. I całkiem smaczne.
Dziekuje Ci bardzo Czerwona, moj swiat legl w gruzach :-(( wszystkie wspomnienia z dziecinstwa musze teraz ponaprawiac … no kurcze jasne, w jaki wiec sposob zawsze mialam poparzone nogi jak wpadalam w pokrzywy? Toz liscie mnie przeciez „gryzly” … chyba bujasz ;-))
No niestety jednak nie liście Tyle tylko, że każdy listek jest na łodyżce, stąd to złudzenie Ależ proszę Cię bardzo 😉
Oooo, czyli, że nie zęby w parapet a w miasto na poszukiwania i w pokrzywę? tak bez konsekwencji no no… 😉
W miasto to może niekoniecznie, bo wątpię, żeby pokrzywa ukąpana w spalinach miała dużo właściwości leczniczych, ale do lasu jak najbardziej 😀
Studentka za każdym razem jak się głodna zrobi nie będzie szukała lasu za miastem ;P zostaje parapet. ;(:)
Zawsze można nazbierać na zapas i ususzyć Chociaż nie jestem pewna, czy pokrzywy zaspokoją głód, chyba by trzeba ich zjeść pół łąki 😉
Ty mi nie podnoś ciśnienia bo ja w trakcie wieczornego chillauty jestem i już myslałam, ze będziesz pisac o robieniu tele zakupów ;P
Tak, może jeszcze zakupu gaci wyszczuplających? 😉
tego super stanika w formie szelek co wygląda jak pajączek ;P
Lepsze to niż żel do sztucznych szczęk
ej! a nie wiedziałam!!
No właśnie, wszystko przez tę propagandę 😉
ha ha ha;) mało tego jak pokrzywę odwrócisz do góry nogami i przejedziesz po spodnich częsciach liści też się nie oparzysz;) ale wstęp jest genialny! ty biologu;)
No tak, bo liście nie parzą, chociaż dla zmyły jakieś tam włoski mają Ale i tak, mimo że już wiem, to sama jej listków zrywać nie będę. Jednak wygląda drapieżnie paskuda!
dobry kamuflaż podstawą przeżycia! ha ha ha;) jak u ludzi, niektórych tez nie masz ochoty nawet zaczepić;)
To racja, ja np. nie mam ochoty zaczepiać pań z długimi tipsami, też mi się takie krwiożercze wydają 😉
I teraz nie będę mógł spać… 😛 Ale powiedz mi, bo nurtuje mnie ten tytuł, skąd taki pomysł?:D
Znaczy się skąd pomysł na tytuł czy eksperyment? Na tytuł – bo dodaliśmy pokrzywę do sałatki, doświadczalnie sprawdzając naprzód jej użyteczność. A na eksperyment – przez tę panią z telewizji przecież Cóż, jestem skłonna poświęcać Twój sen – czego się nie robi dla nauki
Tytuł.:) Takie masowe uświadamianie ludzi to pewnie z dobrego serca, bo teraz wielu już wie a może bało się spróbować 😛 Praca nz rzecz społeczeństwa. 😀
No co, trzeba żyć zgodnie z powołaniem Przecież społeczeństwu to tylko na dobre wyjdzie… W końcu nie mówię, że nie ma Świętego Mikołaja. To tylko pokrzywa
Czerwona Misjonarka 😀 Albo lepiej: Misja Czerwona 😀 Jesteś stworzona do wyższych celów. 😀 Tylko Świętego w to nie mieszaj 😛
Misja na Marsa… Swoją drogą swego czasu nazywano mnie tu Czerwoną Planetą 😀 Żadnego Świętego nie wmieszam w moje arcyprometejskie zapędy, nigdy go nie lubiłam i nie będzie mi kradł prestiżu ;P
Misja na marsa to mi się kojarzy z czymś innym 😛 Czerwona Planeta 😀 Niech skonam :P:D albo jeszcze pożyję i się pośmieję 😀 Urocze. 😀
Kochany, bo Ty nie wiesz, skąd to się wzięło, geneza tegoż sformułowania wcale tak zabawna nie jest i osobiście cieszę się, że się go pozbyłam ;P
Błagam Cię, po takim zwiastunie to ja muszę to wiedzieć! 😀 Powiedz 😀
A w życiu, to osobiste sprawy, które możesz znaleźć na blogu ;P Ale niestety w komciach 😉 I nie mów mi, że znowu nie zaśniesz, bo przyklasnę – 1,5 roku do przeszukania 😀
Łohoho 😛 O tej godzinie nie śpię jeszcze 😛 Ja w prehistorii nie będę grzebał, a tym bardziej w Twojej prywatności. 😛 Szanuję ją. 😀
No nie, nie dość że Czerwona Planeta, to z prehistorycznymi gadami 😉 Czego Wy mi tu nie naimputujecie 😉
Naprawdę? Naprawdę? Naprawdę? Eeeeeee…. to i moje 30-letnie przeświadczenia rozbiłaś w proch i pył!
Dziwne nie? Od zawsze mi wkładano do głowy, że ona parzy, wiedziałam że nie parzy przy korzeniu, ale cała reszta wydawała się niebezpieczna. I proszę…
Och! Biedna Czerwona! Świat się zawalił! ;-)Dodam ‚na pocieszenie’, że ja takie eksperymenty robiłam jakieś 15 lat temu… 😛 Wyszło mi to samo!
Ja bym tego eksperymentu nie robiła, to wszystko przez Zagadkowego, który uwierzył telewizji 😉 A zresztą i tak nadal się boję pokrzyw, wiedza wiedzą, a przyzwyczajenie robi swoje 😉
I słusznie. Pokrzywa niebezpieczna jest! Należy się mieć na baczności, czy to liście, czy tylko łodyga!
Trzeba mieć takiego osobistego degustatora, co będzie wypróbowywał jako pierwszy, jak to kiedyś królowie chronili się przed truciznami 😀
Tylko skąd takiego wytrzasnąć? Bo królową chyba nie jesteś, a Zagadkowego raczej też na zmarnowanie nie chcesz wysłać, co? 😉
Możemy spróbować na jego roślince żarłocznej 😀
I tak go na pożarcie wydasz? :>
Zawsze będzie mniejsza (dosłownie) strata 😉
Moja babcia to jakiś sok z pokrzywy i innych takich robi
Hm, soku to sobie z tego nie wyobrażam, ale herbatkę jak najbardziej
Tak, gdzieś,kiedyś to wyczytałam, ale że liście smaczne…? 😉
A co w tym dziwnego, mało to liści jemy na co dzień? Choćby sałatę Mniszka też można dodawać, mnóstwo rzeczy z ogródka jest jadalnych, ja się często kieruję instynktem mojego zwierzaka, który pojada różności, wyczuwając, co można, a czego nie. I potem sama próbuję 😉 A kosztowałaś kwiatków robinii, popularnie zwanej akacją? Takie duże drzewo, kwitnące właśnie teraz, na biało. Są znakomite, słodkie jak nie wiem co!
Zjeść coś tak ładnie brzmiącego jak akcja to sama przyjemność:) jak napotkam na swej drodze, to skosztuję, mam nadzieję, że się nie otruję 😉
Haha, wieszno, chyba w wyborze jadalnych roślin lepiej się nie kierować nazwą, konwalia na ten przykład brzmi prześlicznie, a skutki opłakane… A co do robinii vel akacji – zjadalna, pyszniasta, byle nie przedobrzyć, bo zwrot może być słuszny, sprawdzone – na szczęście nie na mnie 😉
Jak nie nazwa to wygląd, no czymś się muszę kierować zanim zjem 😉
Ewentualnie doświadczeniami poprzedników 😉
No tak, to też wezmę pod uwagę, chociaż różni ludzie różnie tolerują różne potrawy 😉
To prawda, w końcu zawsze można się zakrztusić choćby pomidorem… No cóż, pozostaje w takim razie metoda prób i błędów na sobie
Co z Wami, ludzie? Nigdyście zupy pokrzywowej nie jedli? No dobra, ja jadłam tylko raz i to jako gówniarz podstawówkowy, ale pamiętam walkę wewnętrzną i wielkie zdziwienie moje, gdy zupa nie dość, że nie wypaliła mi dziury w gardle, to jeszcze była niezgorsza.
Nie no, o zupie przysięgam, nie słyszałam A przepis masz? 😀
Poszukam.
W starych pamiętnikach? Jaka szkoda, że ja nigdy nic nie gotowałam, bo pamiętniki tak namiętnie prowadziłam, a niestety nic z ciekawostek kulinarnych tam nie będzie…
W magicznych zeszytach mamy! :DNigdy nie miałam cierpliwości do pamiętników.
No proszę, kogo jak kogo, ale Ciebie o brak cierpliwości piśmiennej nie podejrzewałam! Ja z kolei nie mam cierpliwości do spraw kuchennych – na razie specjalizuję się wyłącznie w sałatkach, które są jednak za każdym razem inaczej robione, w związku z czym jedyne, co mogę o nich w przepisach powiedzieć to to, że ich stałym składnikiem jest tylko… sałata
Prowadzenie pamiętnika mnie nie bawi, bo jakoś zawsze łączę je z małoletnią depresją. Pisałam w nich zazwyczaj, jaka to ja jestem smutna, nieszczęśliwa, jak to mnie nikt nie kocha. Szkoda, że wtedy bycie emo nie było trendy ;p A że wyrosłam z dekadentyzmu, pesymizmu i innych negatywnych -izmów (nabawiając się tym samym durnego i irracjonalnego optymizmu oraz momentami żałosnej naiwności), pamiętniczenie mija się u mnie z celem.A teraz zupa (przekopałyśmy z mamą cały stos zeszytów i teraz na mnie spadł obowiązek wynalezienia pokrzyw).1 mała cebula1 łyżeczka masła300-400ml bulionu (może być z kostki)1 pęczek świeżych pokrzywsól i gałka muszkatołowa2 łyżki słodkiej śmietanyCebulę pokroić w kosteczkę i zeszklić na patelni na maśle. Do rosołu dodać drobno pokrojoną pokrzywę, cebulę i śmietanę, doprawić do smaku.Smacznego;)
Raju! No nie wierzę, naprawdę jest taki przepis… Swoją drogą ciekawe, że tyle składników zupa zawiera, a nazwa pochodzi tylko od jednego Dzięki! Jak tylko wyrosną mi kolejne pokrzywy na działce to spróbuję Ale to całe razem z łodygami? A co do emo, to ja też miałam taki etap i cieszę się że z niego wyrosłam – chociaż w sumie jak czytam pamiętniki, to jest tam sporo zdrowego humoru, więc nawet tak źle aż ze mną nie było – chociaż wtedy uważałam inaczej 😉
Z lekką obawą, ale przy okazji wypróbuję empirycznie ;)))
Ja też mimo wszystko ciągle się jej obawiam, wszak o różnych mutantach się już słyszało 😉
Najlepiej myknąć na wieś i tam natargać naręcze albo i dwa ;)))
Haha, zamiast kwiatów we włosach będą pokrzywy w siatce 😉
Z innej beczki-trzymaj jutro bardzo mocno kciuki! Mam taki egz., że szok!Pozdrawiam zmaltretowany!
Trzymam mocno! A tak fokle to ile jeszcze będziesz studiować? Nie żebym nie chciała już więcej trzymać, tak tylko pytam ;)Pozdrawiam z pocieszeniem, że już jutro będzie lepiej
Dzięki! Jak zwykle niezawodna jesteś! Przyzwoita ocena, czyli czwóreczka. Jestem na drugim roku, przede mną jeszcze jeden egz. z etyki, potem „tylko”praktyki i wytęsknione wakacje…. Aplikacja trwa trzy i pół roku (tak więc można powiedzieć, że mam z górki) i kończy się takim egzaminem totalnym, że nie wiem jak to przeżyję. Najgorsze jest to, że nie wystarczy sama teoria, potrzebna jest praktyka, a z tym krucho bywa… Tak czy inaczej-byle do przodu!Pozdrawiam wymęczony!
Gratulacje! Jesteś, podobnie jak i ja, typem panikarza egzaminacyjnego, widzę 😉 To potwornie denerwujące, ja zawsze czułam, że nic nie umiem, a potem było ok. To chyba kwestia wiary w siebie 😉 Ale grunt, że z górki wsio. Czasem tak myślę, żeby zrobić kolejne studia, podyplomowe czy coś, tylko raz, że kasy za mało, a dwa, że jak sobie pomyślę o nauce… Brrr, stagnacja we mnie 😉 Pozostaje mieć nadzieję, że się z niej wyrwę, bo tak strasznie tęsknię z drugiej strony za biologią…Pozdrawiam i trzymam kciuki za rychły i zwieńczony sukcesem koniec sesji!
Jeszcze raz dziękuję! A na bazie swoich doświadczeń i znajomości Ciebie i Twojego intelektu twierdzę, że tak za około rok-dwa już będziesz coś studiować. Zobaczysz! Tak przy okazji: z dwa tyg. temu wysłałem Ci maila o mojej Nokii 5800. Dostałaś go?Pozdrawiam odpoczywająco!
Studiowanie nastąpi raczej pod warunkiem, że zmienię pracę… Bo w obecnej chyba nie ma szans Maila dostałam, nokii zazdroszczę, chociaż chyba mimo wszystko jestem wierna tradycyjnej klawiaturce 😉 A co do e71 – pojęcia nie mam, nigdy nie miałam w rękach i wiem tyle, co jest na stronie mojej sieci dostępne 😀 Ale prawdę mówiąc nikt się u nas o nią nie dopytywał… 😉 Pozdrawiam w otoczeniu kapryśnej pogody, która przyprawia mnie o nieprzerwaną ochotę na… sen 😉
Wiem, że suszona pokrzywa jest niezła (jeśli chodzi o właściwości lecznicze). Ale jestem pod wrażeniem Waszej odwagi, no ;).
To nie moja, ja tego nie wymyśliłam 😉 Ale skoro już wiem, to radzę spróbować – co Ty na to? 😀
e nie no, w to nie uwierze ze w ogole nie parza liscie! trzeba je zgniesc wczesniej. po zgnieceniu nie parza. tez przyzadzalam i jadlam salatke z pokrzywy niegdys i byla calkiem mniam:)
Może u mnie rośnie jakaś inna odmiana, grunt że nie parzy Ale z tym zgnieceniem dobry patent na to, żeby lepszy smak czuć, sok puści… Trzeba wypróbować Rety, patenty się szerzą, tu zupa, tam zgniatanie… 😉