Sałatka empiryczna

Ja, Czerwona, przyznaję się do porażki. Porażka jest o tyle dotkliwa, iż obejmuje całe moje życie, i to życie w przekonaniu o absolutnej racji tegoż przekonania. Niby błądzić jest rzeczą ludzką, lecz któż by przypuszczał, jak łatwo moja twierdza zostanie obalona. I że obalenie owo trwać będzie dosłownie jeden wypływ enzymów.

Nie dziwota zatem, iż na starcie serce nie chciało dopuścić do siebie ewidentnego faktu, rozum szedł w sukurs, że przecież oczy nie kłamią, oczy widzą, a widzą to, co potwierdza mą tezę! Jednakże oczy okazały się narządem tyleż prawdomównym, co niewystarczającym. Chociaż przyznać należy, że ostatecznie zaważyły. A po prawdzie zaważył widok takiej pani w telewizji, która robiła to bez żadnych zgubnych konsekwencji. Oczywiście tak od razu nie uwierzyłam, ponieważ w telewizji króluje forma podrasowana – niemniej Zagadkowy zaryzykował i na swoim przykładzie pokazał, jak haniebne było posądzenie tvp o sztuczki podstępnie prowadzące do utraty zdrowia.

Jego zapewnieniom też na początku rzecz jasna nie dałam wiary, to było ponad moje siły, ponad siłę przyzwyczajenia, ponad siłę dumy, ponad siłę pewności – która jednakowoż właśnie rozsypywała się na kawałki. Po ciężkiej walce z samą sobą zmuszona byłam przyznać, że Zagadkowy nigdy masochistą nie był, a robi to jakby nigdy nic. „Więc może to jest takie coś jakby nigdy nic?” – zakiełkowało w mej jaźni nieśmiało…

Drżącą dłonią chwyciłam sprawcę osobistej klęski, z jednej strony pełna nadziei, że może pokaże się w tym moja słuszność i honor uratuje, a z drugiej zdecydowanie preferująca opcję urazu psychicznego zamiast fizycznego.
… i wygrały fakty. Zaprawdę więc powiadam Wam:

Pokrzywa parzy, ale tylko łodygą. Liście są niewinne. I całkiem smaczne.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

70 odpowiedzi na „Sałatka empiryczna

  1. zapalka_na_zakrecie@op.pl pisze:

    Dziekuje Ci bardzo Czerwona, moj swiat legl w gruzach :-(( wszystkie wspomnienia z dziecinstwa musze teraz ponaprawiac … no kurcze jasne, w jaki wiec sposob zawsze mialam poparzone nogi jak wpadalam w pokrzywy? Toz liscie mnie przeciez „gryzly” … chyba bujasz ;-))

    • ~Czerwona pisze:

      No niestety jednak nie liście :) Tyle tylko, że każdy listek jest na łodyżce, stąd to złudzenie :) Ależ proszę Cię bardzo 😉

  2. ~Studentka pisze:

    Oooo, czyli, że nie zęby w parapet a w miasto na poszukiwania i w pokrzywę? tak bez konsekwencji no no… 😉

    • ~Czerwona pisze:

      W miasto to może niekoniecznie, bo wątpię, żeby pokrzywa ukąpana w spalinach miała dużo właściwości leczniczych, ale do lasu jak najbardziej 😀

      • ~Studentka pisze:

        Studentka za każdym razem jak się głodna zrobi nie będzie szukała lasu za miastem ;P zostaje parapet. ;(:)

        • Czerwona pisze:

          Zawsze można nazbierać na zapas i ususzyć :) Chociaż nie jestem pewna, czy pokrzywy zaspokoją głód, chyba by trzeba ich zjeść pół łąki 😉

  3. ~ciemna pisze:

    Ty mi nie podnoś ciśnienia bo ja w trakcie wieczornego chillauty jestem i już myslałam, ze będziesz pisac o robieniu tele zakupów ;P

  4. ~przekora pisze:

    ej! a nie wiedziałam!!

  5. ~anka pisze:

    ha ha ha;) mało tego jak pokrzywę odwrócisz do góry nogami i przejedziesz po spodnich częsciach liści też się nie oparzysz;) ale wstęp jest genialny! ty biologu;)

    • Czerwona pisze:

      No tak, bo liście nie parzą, chociaż dla zmyły jakieś tam włoski mają :) Ale i tak, mimo że już wiem, to sama jej listków zrywać nie będę. Jednak wygląda drapieżnie paskuda!

      • genever@op.pl pisze:

        dobry kamuflaż podstawą przeżycia! ha ha ha;) jak u ludzi, niektórych tez nie masz ochoty nawet zaczepić;)

        • ~Czerwona pisze:

          To racja, ja np. nie mam ochoty zaczepiać pań z długimi tipsami, też mi się takie krwiożercze wydają 😉

  6. ~hanibal pisze:

    I teraz nie będę mógł spać… 😛 Ale powiedz mi, bo nurtuje mnie ten tytuł, skąd taki pomysł?:D

    • Czerwona pisze:

      Znaczy się skąd pomysł na tytuł czy eksperyment? Na tytuł – bo dodaliśmy pokrzywę do sałatki, doświadczalnie sprawdzając naprzód jej użyteczność. A na eksperyment – przez tę panią z telewizji przecież :) Cóż, jestem skłonna poświęcać Twój sen – czego się nie robi dla nauki :)

      • ~hanibal pisze:

        Tytuł.:) Takie masowe uświadamianie ludzi to pewnie z dobrego serca, bo teraz wielu już wie a może bało się spróbować 😛 Praca nz rzecz społeczeństwa. 😀

        • ~Czerwona pisze:

          No co, trzeba żyć zgodnie z powołaniem :) Przecież społeczeństwu to tylko na dobre wyjdzie… W końcu nie mówię, że nie ma Świętego Mikołaja. To tylko pokrzywa :)

          • ~hanibal pisze:

            Czerwona Misjonarka 😀 Albo lepiej: Misja Czerwona 😀 Jesteś stworzona do wyższych celów. 😀 Tylko Świętego w to nie mieszaj 😛

          • Czerwona pisze:

            Misja na Marsa… Swoją drogą swego czasu nazywano mnie tu Czerwoną Planetą 😀 Żadnego Świętego nie wmieszam w moje arcyprometejskie zapędy, nigdy go nie lubiłam i nie będzie mi kradł prestiżu ;P

          • ~hanibal pisze:

            Misja na marsa to mi się kojarzy z czymś innym 😛 Czerwona Planeta 😀 Niech skonam :P:D albo jeszcze pożyję i się pośmieję 😀 Urocze. 😀

          • Czerwona pisze:

            Kochany, bo Ty nie wiesz, skąd to się wzięło, geneza tegoż sformułowania wcale tak zabawna nie jest i osobiście cieszę się, że się go pozbyłam ;P

          • ~hanibal pisze:

            Błagam Cię, po takim zwiastunie to ja muszę to wiedzieć! 😀 Powiedz 😀

          • Czerwona pisze:

            A w życiu, to osobiste sprawy, które możesz znaleźć na blogu ;P Ale niestety w komciach 😉 I nie mów mi, że znowu nie zaśniesz, bo przyklasnę – 1,5 roku do przeszukania 😀

          • ~hanibal pisze:

            Łohoho 😛 O tej godzinie nie śpię jeszcze 😛 Ja w prehistorii nie będę grzebał, a tym bardziej w Twojej prywatności. 😛 Szanuję ją. 😀

          • ~Czerwona pisze:

            No nie, nie dość że Czerwona Planeta, to z prehistorycznymi gadami 😉 Czego Wy mi tu nie naimputujecie 😉

  7. Zadra_Cafe pisze:

    Naprawdę? Naprawdę? Naprawdę? Eeeeeee…. to i moje 30-letnie przeświadczenia rozbiłaś w proch i pył!

    • Czerwona pisze:

      Dziwne nie? Od zawsze mi wkładano do głowy, że ona parzy, wiedziałam że nie parzy przy korzeniu, ale cała reszta wydawała się niebezpieczna. I proszę…

  8. LittleWitch pisze:

    Och! Biedna Czerwona! Świat się zawalił! ;-)Dodam ‚na pocieszenie’, że ja takie eksperymenty robiłam jakieś 15 lat temu… 😛 Wyszło mi to samo!

    • Czerwona pisze:

      Ja bym tego eksperymentu nie robiła, to wszystko przez Zagadkowego, który uwierzył telewizji 😉 A zresztą i tak nadal się boję pokrzyw, wiedza wiedzą, a przyzwyczajenie robi swoje 😉

  9. Forever_alone pisze:

    Moja babcia to jakiś sok z pokrzywy i innych takich robi :)

  10. ~Mela pisze:

    Tak, gdzieś,kiedyś to wyczytałam, ale że liście smaczne…? 😉

    • Czerwona pisze:

      A co w tym dziwnego, mało to liści jemy na co dzień? Choćby sałatę :) Mniszka też można dodawać, mnóstwo rzeczy z ogródka jest jadalnych, ja się często kieruję instynktem mojego zwierzaka, który pojada różności, wyczuwając, co można, a czego nie. I potem sama próbuję 😉 A kosztowałaś kwiatków robinii, popularnie zwanej akacją? Takie duże drzewo, kwitnące właśnie teraz, na biało. Są znakomite, słodkie jak nie wiem co!

      • ~Mela pisze:

        Zjeść coś tak ładnie brzmiącego jak akcja to sama przyjemność:) jak napotkam na swej drodze, to skosztuję, mam nadzieję, że się nie otruję 😉

        • Czerwona pisze:

          Haha, wieszno, chyba w wyborze jadalnych roślin lepiej się nie kierować nazwą, konwalia na ten przykład brzmi prześlicznie, a skutki opłakane… A co do robinii vel akacji – zjadalna, pyszniasta, byle nie przedobrzyć, bo zwrot może być słuszny, sprawdzone – na szczęście nie na mnie 😉

          • ~Mela pisze:

            Jak nie nazwa to wygląd, no czymś się muszę kierować zanim zjem 😉

          • Czerwona pisze:

            Ewentualnie doświadczeniami poprzedników 😉

          • ~Mela pisze:

            No tak, to też wezmę pod uwagę, chociaż różni ludzie różnie tolerują różne potrawy 😉

          • ~Czerwona pisze:

            To prawda, w końcu zawsze można się zakrztusić choćby pomidorem… No cóż, pozostaje w takim razie metoda prób i błędów na sobie :)

  11. ~magda pisze:

    Co z Wami, ludzie? Nigdyście zupy pokrzywowej nie jedli? No dobra, ja jadłam tylko raz i to jako gówniarz podstawówkowy, ale pamiętam walkę wewnętrzną i wielkie zdziwienie moje, gdy zupa nie dość, że nie wypaliła mi dziury w gardle, to jeszcze była niezgorsza.

    • Czerwona pisze:

      Nie no, o zupie przysięgam, nie słyszałam :) A przepis masz? 😀

      • ~magda pisze:

        Poszukam.

        • ~Czerwona pisze:

          W starych pamiętnikach? :) Jaka szkoda, że ja nigdy nic nie gotowałam, bo pamiętniki tak namiętnie prowadziłam, a niestety nic z ciekawostek kulinarnych tam nie będzie…

          • ~magda pisze:

            W magicznych zeszytach mamy! :DNigdy nie miałam cierpliwości do pamiętników.

          • Czerwona pisze:

            No proszę, kogo jak kogo, ale Ciebie o brak cierpliwości piśmiennej nie podejrzewałam! Ja z kolei nie mam cierpliwości do spraw kuchennych – na razie specjalizuję się wyłącznie w sałatkach, które są jednak za każdym razem inaczej robione, w związku z czym jedyne, co mogę o nich w przepisach powiedzieć to to, że ich stałym składnikiem jest tylko… sałata :)

          • ~magda pisze:

            Prowadzenie pamiętnika mnie nie bawi, bo jakoś zawsze łączę je z małoletnią depresją. Pisałam w nich zazwyczaj, jaka to ja jestem smutna, nieszczęśliwa, jak to mnie nikt nie kocha. Szkoda, że wtedy bycie emo nie było trendy ;p A że wyrosłam z dekadentyzmu, pesymizmu i innych negatywnych -izmów (nabawiając się tym samym durnego i irracjonalnego optymizmu oraz momentami żałosnej naiwności), pamiętniczenie mija się u mnie z celem.A teraz zupa (przekopałyśmy z mamą cały stos zeszytów i teraz na mnie spadł obowiązek wynalezienia pokrzyw).1 mała cebula1 łyżeczka masła300-400ml bulionu (może być z kostki)1 pęczek świeżych pokrzywsól i gałka muszkatołowa2 łyżki słodkiej śmietanyCebulę pokroić w kosteczkę i zeszklić na patelni na maśle. Do rosołu dodać drobno pokrojoną pokrzywę, cebulę i śmietanę, doprawić do smaku.Smacznego;)

          • ~Czerwona pisze:

            Raju! No nie wierzę, naprawdę jest taki przepis… Swoją drogą ciekawe, że tyle składników zupa zawiera, a nazwa pochodzi tylko od jednego :) Dzięki! Jak tylko wyrosną mi kolejne pokrzywy na działce to spróbuję :) Ale to całe razem z łodygami? A co do emo, to ja też miałam taki etap i cieszę się że z niego wyrosłam – chociaż w sumie jak czytam pamiętniki, to jest tam sporo zdrowego humoru, więc nawet tak źle aż ze mną nie było – chociaż wtedy uważałam inaczej 😉

  12. Ken_G pisze:

    Z lekką obawą, ale przy okazji wypróbuję empirycznie ;)))

  13. ~M. pisze:

    Z innej beczki-trzymaj jutro bardzo mocno kciuki! Mam taki egz., że szok!Pozdrawiam zmaltretowany!

    • Czerwona pisze:

      Trzymam mocno! A tak fokle to ile jeszcze będziesz studiować? Nie żebym nie chciała już więcej trzymać, tak tylko pytam ;)Pozdrawiam z pocieszeniem, że już jutro będzie lepiej :)

      • ~M. pisze:

        Dzięki! Jak zwykle niezawodna jesteś! Przyzwoita ocena, czyli czwóreczka. Jestem na drugim roku, przede mną jeszcze jeden egz. z etyki, potem „tylko”praktyki i wytęsknione wakacje…. Aplikacja trwa trzy i pół roku (tak więc można powiedzieć, że mam z górki) i kończy się takim egzaminem totalnym, że nie wiem jak to przeżyję. Najgorsze jest to, że nie wystarczy sama teoria, potrzebna jest praktyka, a z tym krucho bywa… Tak czy inaczej-byle do przodu!Pozdrawiam wymęczony!

        • ~Czerwona pisze:

          Gratulacje! Jesteś, podobnie jak i ja, typem panikarza egzaminacyjnego, widzę 😉 To potwornie denerwujące, ja zawsze czułam, że nic nie umiem, a potem było ok. To chyba kwestia wiary w siebie 😉 Ale grunt, że z górki wsio. Czasem tak myślę, żeby zrobić kolejne studia, podyplomowe czy coś, tylko raz, że kasy za mało, a dwa, że jak sobie pomyślę o nauce… Brrr, stagnacja we mnie 😉 Pozostaje mieć nadzieję, że się z niej wyrwę, bo tak strasznie tęsknię z drugiej strony za biologią…Pozdrawiam i trzymam kciuki za rychły i zwieńczony sukcesem koniec sesji!

          • ~M. pisze:

            Jeszcze raz dziękuję! A na bazie swoich doświadczeń i znajomości Ciebie i Twojego intelektu twierdzę, że tak za około rok-dwa już będziesz coś studiować. Zobaczysz! Tak przy okazji: z dwa tyg. temu wysłałem Ci maila o mojej Nokii 5800. Dostałaś go?Pozdrawiam odpoczywająco!

          • Czerwona pisze:

            Studiowanie nastąpi raczej pod warunkiem, że zmienię pracę… Bo w obecnej chyba nie ma szans :( Maila dostałam, nokii zazdroszczę, chociaż chyba mimo wszystko jestem wierna tradycyjnej klawiaturce 😉 A co do e71 – pojęcia nie mam, nigdy nie miałam w rękach i wiem tyle, co jest na stronie mojej sieci dostępne 😀 Ale prawdę mówiąc nikt się u nas o nią nie dopytywał… 😉 Pozdrawiam w otoczeniu kapryśnej pogody, która przyprawia mnie o nieprzerwaną ochotę na… sen 😉

  14. Nabu pisze:

    Wiem, że suszona pokrzywa jest niezła (jeśli chodzi o właściwości lecznicze). Ale jestem pod wrażeniem Waszej odwagi, no ;).

  15. monia.londyn@onet.eu pisze:

    e nie no, w to nie uwierze ze w ogole nie parza liscie! trzeba je zgniesc wczesniej. po zgnieceniu nie parza. tez przyzadzalam i jadlam salatke z pokrzywy niegdys i byla calkiem mniam:)

    • ~Czerwona pisze:

      Może u mnie rośnie jakaś inna odmiana, grunt że nie parzy :) Ale z tym zgnieceniem dobry patent na to, żeby lepszy smak czuć, sok puści… Trzeba wypróbować :) Rety, patenty się szerzą, tu zupa, tam zgniatanie… 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *