Głos ludu

Doprawdy frapujące, jak dziwacznie się w bloku niesie głos. Źródło każdego wiercenia, które dobiega de facto od sąsiada poniżej, ja lokalizuję regularnie jako wprost zza ściany, a o puszczanie disco polo podejrzewam tych z dołu właśnie, chociaż winowajcą jest pacan po lewej. Z kolei lud pod podłogą najlepiej słyszę w toalecie. Siedząc sobie najzwyczajniej na tronie, zagłębiam się w morzu wstydliwych spraw rodzinnych, zwierzeń zakrapianych bełkotem lub ryków dzieci. Za to kiedy w łazience przed lustrem mych uszu dojdzie umc umc, to już wiem, że impreza przeniosła się do pokoju bezpośrednio pode mną i czeka mnie ciężka noc. Dziwne, ale zawsze wszystkie harce nocne zapowiada łazienka, im głośniej, tym balanga będzie mieć cięższy kaliber. Ogólnie to jest chyba najwrażliwsze miejsce, pewnie ze względu na kratkę wentylacyjną. Chociaż u nas i tak nie ma tragedii, u Zagadkowego to dopiero ostra jazda, zwłaszcza że mieszka tam gdzieś w pobliżu strasznie jazgotliwa jejmość. Już nieraz na zawał bym zeszła, wyobraźcie sobie spokojną ciszę, relaksik w wannie, a tu znienacka takie huknięcie wysokich częstotliwości jakby wprost do ucha. Nie wiem, może to odległość jeszcze wzmaga wibracje głosu, dość że zawsze strachu się najem, myśląc w pierwszej chwili, że co najmniej ktoś znalazł przy mnie trupa i się drze karcąco nad mą zbrodnią.

Jednakowoż i tak najbardziej mnie drażni, gdy jakiś kompletny platfus przyłazi o 6 rano i dzwoni do drzwi sąsiadów, czyli w zasadzie jakby do mnie, gdyż tak się to roznosi, i daje tak dobre 15 minut. Kiedyś nie zdzierżę, trzepnę go z drzwi i spytam, jak bardzo trzeba być pomylonym, żeby się nie domyślić, iż gdy ktoś nie otwiera od 258 dzwonków, to przy 259 również nie otworzy.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

75 odpowiedzi na „Głos ludu

  1. zapalka_na_zakrecie@op.pl pisze:

    Mozliwe to, ze jestem pierwsza? Az nie wierze wlasnym oczom .. hm … a uroki zycia w bloku sa naprawde tematem na ksiazke conajmniej :-)) pozostaje zyczyc tylko spokojnych sasiadow :-))))

    • ~Czerwona pisze:

      Możliwe, możliwe, wszak miejscówki już nie obowiązują :) Myślę, że to temat na tyle książek, ile mieszkańców bloku :) Ale chociaż zapewne każdy uważa się za nieskazitelnego, to jednak wydaje mi się, że sąsiedzi zdecydowanie bardziej dokuczają mnie niż ja im. Być może dlatego, że rzadko bywam w domu ostatnimi czasy 😉

  2. ~anka pisze:

    jakże ja cię rozumiem;) nie ma to jak blok i łazienka, która dzięki wspaniale skonstruowanej wentylacji donosi nam, co u sąsiadów słychać i na co się kroi;) my teraz mamy studentów. imprezy to jeszcze nic. koles mieszka z laską, któa tak się wydziera, a ma taki głos, że ciary po plecach przechodzą, zwłaszcza jak sobie wypije, koszmar! ech, blok blok, może by jakąś odę napisac do sąsiadów bez mózgu? ale swoją droga, skoro on dzwoni 259 raz, to popatrz jakie on ma w sobie pokłady niczym nie zmąconej nadziei? żadnej wątpliwości, niepewności, zahamowania…

    • ~Czerwona pisze:

      Może przyjeżdża z daleka i ma dużo czasu, a na klatce schodowej zawsze cieplej niż przy domofonie… O! I to mnie też wkurza, że tu każdy niemal może wejść, bo albo zna kod domofonowy listonosza, albo zwyczajnie drzwi są wiecznie otwarte. A my za ten domofon płacić i tak musimy, chociaż jego rola sprowadza się do zaoszczędzania czasu na włażeniu do góry. Zawsze coś, niemniej z natury rzeczy powinien chyba służyć do zabezpieczenia?

      • ~anka pisze:

        a może on ma jakiś talent i tworzy utwory domofonowe na trzy mieszkania? u nas jest to samo, cuda z kodami, a drzwi jak są tak były otwarte, zwłaszcza w lecie, bo dzieciaki latają;)

        • ~Czerwona pisze:

          U nas dzieciaki zamykają, to dorośli otwierają, i to zatykają tym pagajem, żeby się nie zamykały, i wcale potem nic ciężkiego nie wnoszą ani nic, po prostu sobie otwierają… Ale już dawno przestałam rozumieć ludi mieszkających w bloku :) A z rzeczy irytujących tak bez związku z głosem – od kilku dni co chwilę nie mam ciepłej wody! Wczoraj Zagadkowy umył się w lodowatej, ja nie dałam rady, ale za chwilę mi krzyknął, że akurat ciurka ciepła, to bez namysłu zrzuciłam ciuchy, jakbym się na jakiś dziki seks gotowała, i leciałam wykorzystywać WODĘ! 😉

          • ~anka pisze:

            bo dorośli mają dość wiecznego wydzwaniania własnych dzieci do domu o byle głupstwo, więc zostawiają otwarte! tak łatwiej;) brak ciepłej wody? brr…, pół biedy, że nie ma zimy za oknem;) a Zagadkowy twardziel;)

          • ~Czerwona pisze:

            W sumie to nie miał wyjścia, bo woda skończyła się w trakcie jego kąpieli, gdy był już cały namydlony 😀 Nie wydaje mi się, żeby te drzwi od tego zależały… Przecież same wejść potrafią, a jak są drzwi otwarte, to i tak mogą zadzwonić :) Zresztą teraz dzieciaki mają telefony komórkowe, więc…

          • genever@op.pl pisze:

            no to miał pecha, heh;) ale wyszedł z twarzą i to czystą;) nie wiedziałam, że teraz dzieciaki takie zaawansowane technicznie, ale w sumie brakowało mi pod oknem wołania: „maaaaamoooo!!!” hi hi hi;) a tu prosze fon i dzwoni…;)

          • ~Czerwona pisze:

            A ciało miał jędrne jak mody bóg 😀 Ja tu się w pracy naoglądam mądrali, to wiem. Niektóre wiedzą o tych fonach więcej ode mnie! To okropnie upokarzające, szczerze Ci powiem 😉

          • ~anka pisze:

            ło matko, to się nie dziwię, że ty też szybko się wykapałaś;);););) tak dzieci teraz są mądrzejsze od rodziców, np jeśli chodzi o kompa czy właśnie telefony;)

          • Czerwona pisze:

            I pomyśleć, że jak my byłyśmy małe, to nawet człowiek ledwo kojarzył, co to jest komputer… 😉

  3. ~Katia pisze:

    A moja klientka ma jeszcze „lepszych” sąsiadów. Takie typowe towarzycho spod budki z piwem. I tak się ostatnio rozbawili, że pomylili mieszkania i prawie z drzwiami do niej cała gromada się wbiła – blady strach, ale dobrze się skończyło.

    • ~Czerwona pisze:

      Ja większość życia mieszkałam z pijakami nad głową, więc doskonale rozumiem, u nas też kiedyś jeden pomylił drzwi… Potem zamieszkała samotna matka – mówię Ci, znacznie gorszy koszmar, bo wypuszczała dzieci na dwór, a potem je obserwowała z 11 piętra i co chwilę się na nie darła. Teraz mieszka rodzina, w której ona się drze, a on remontuje balkon w dniu 3 maja. Wypas…

  4. ~Nabu pisze:

    Kochałam to w blokach. Taka akustyka ma też swoje plusy. Możesz zbierać informacje i wiesz zawsze, co się u kogo dzieje. Gorzej, że to oznacza także, że inni wiedzą, co dzieje się u Ciebie ;).

  5. ~Forever alone pisze:

    Jak to dobrze, ze sąsiadów mam daleko od siebie :)

    • ~Czerwona pisze:

      Widzisz, zawsze się znajdzie jakiś powód do radości 😉 Ja marzę, żeby mieć wielką posesję, na której nie oglądałabym żadnego półgłówka w promieniu kilometra. Ani słuchała tym bardziej…

      • Forever_alone pisze:

        A cóż to za problem sprawic sobie taką posesję :) albo przynajmniej jakąś małą kopie jej :)

        • ~Czerwona pisze:

          A taki, że kto mi potem będzie kosił te hektary trawy? :)

          • ~Forever alone pisze:

            To se dodatkowo kozę albo krowę fundniesz :) Kosiarka samoobsługowa, ekologiczna a i w pakiecie za darmo się mleko będzie dostawać :)

          • Czerwona pisze:

            Ty wiesz, że to genialny pomysł? Kozy uwielbiam, mleko mniej, ale jeśli będą kosić trawę regularnie, to będę skłonna nawet je doić!

  6. ~shyJa pisze:

    gdy mieszkalam w bloku rozmawaialismy z sasiadem z pietra wyzej przy rurach od kaloryfera, kazde w swoim mieszkaniu;) bylismy dzieciaki oczywiscie i troche trzeba sie bylo wydzierac;) telefonow jeszcze nie bylo, a chodzic nam sie nie chcialo;P oj, mieszkanie w bloku dostarcza wielu emocjonujacych przezyc!

    • ~Czerwona pisze:

      Haha, wtedy takie rzeczy jeszcze bawią, potem jest już gorzej 😉 To my się z sąsiadami umawialiśmy przy pomocy uderzeń w kaloryfer. Słyszał to doskonale cały pion, ale rozumieliśmy tylko my, ha! :) Ale powiem Ci, że takie przedpotopowe techniki nadal stosujemy, gdy np. ktoś za długo marudzi w windzie, z kimś gada na piętrze, zamiast jechać itd. Wtedy jeden kopniak i już się ustawia lud do pionu :)

      • monia.londyn@onet.eu pisze:

        to tez znam, inna kolezanka mieszkala kilka pieter wyzej i tez mialysmy kod uderzen w kaloryfer. powiem ci, ze w uk walenie w sufit nie pomaga i glosnych sasiadow do pionu nie przywraca. dopiero list z councilu z grozba wysiedlenia;)

        • ~Czerwona pisze:

          Haha, teraz do tego są już telefony komórkowe i głuchacze 😉 A policji wezwać nie można? Ja wiem, że tam policja jest dość liberalna, zauważyłam chociażby przy tym, jak traktuje ludzi przechodzących ulicę na czerwonym świetle – a raczej jak nie traktuje, bo nie zwraca na nich uwagi ;), ale chyba czasem jednak interweniuje? A nie że od razu z grubej rury hahaha :)

  7. Ken_G pisze:

    A masz może dodatek w postaci gościa łażącego z rańca po osiedlu i wołającego: „Zieeeeemniaaaakiiiiii!!!” ? U mnie to było standardem, kiedy się mieszkało w Nju Hucie ;)))

    • ~Czerwona pisze:

      Nie, u mnie kulturalnie dzwonią domofonem 😀 Z jajami też chodzą 😀 Za to doskonale słyszę jeżdżący wóz z lodami. Ta charakterystyczna melodyjka to zmora całego lata, nieważne czy jestem w domu, czy na działce…

      • Ken_G pisze:

        Ale może się stać jeszcze większą zmorą, jeśli raz ich zatrzymasz i kupisz te lody ;))) Już Cię nie opuszczą! I do melodyjki dojdzie ochocze trąbienie ;D

        • ~Czerwona pisze:

          O matko, i znowu będę musiała być dla nich miła i moją asertywność z pewnością na ich nagabywania szlag trafi 😉

          • Ken_G pisze:

            Ale jeżeli te lody będą dobre, może jakoś osłodzą ataki na Twoją asertywność ;)))

          • ~Czerwona pisze:

            Ale swoją drogą to już dawno ich nie słyszałam… No to pewno jutro wyjadą na ulice ;D Dziwne, ale zawsze jak powiem coś, że dawno już tego nie bylo, to następnego dnia się zdarza. Albo nawet tego samego dnia…

  8. ~ciemna pisze:

    a wiesz co jest najgorsze, Ci powiem kochana, nie hałas, nie awantury najgorsze jerst to jak blok kamufluje osobowość… pode mna mieszka dres, kark taki, szerszy niż wyższy co zawsze górę i dół dresu ma pod kolor, obok niego facet taki starszy. Ja zawsze z dołu słyszałam disco polo hits myślałąm, że to Pan starszy… a tu niespodzianka ;P

    • ~Czerwona pisze:

      Haha, wiesz, istnieje coś takiego jak hop-hop-polo czy jak to się tam zwie, od tego już niedaleka droga do disco polo :) Ciekawe, czy moi sąsiedzi by się skapnęli, że to ja, gdybym im zapodała Britney :)

      • ~ciemna pisze:

        Jak bym ja zapuściła Britney walili by do mnie w pierwszej koljności…;) ewentualnie podpalili mi mieszkanie i złożyli wniosek o eksmisje… dlatego Brit słucham przez słuchawki ;D

        • ~Czerwona pisze:

          To kogo Ty tam masz, satanistów i skinów? Zawsze możesz na udobruchanie wrzucić im nietoperza bez głowy… 😉

          • ~ciemna pisze:

            Mam trzech wykłądowców uczelnianych, marynarza, 4 hiphopowców, cukiernika, kolejarza, i kilku emerytów ;D

          • ~Czerwona pisze:

            Kochana, to tylko czerpać garściami, ich wiedza i słodycz mogą Cię tylko uszczęśliwić, to skarb tacy sąsiedzi, wszechstronna będziesz jeszcze bardziej, tylko im się przysłuchuj dobrze… :) I za nic nie odpalaj papierosa od świeczki, to zabija marynarza! No chyba że będzie słuchać muzyki country 😉

          • ciemna_masa@poczta.onet.eu pisze:

            ja kochana mam doskonała lokalizację mieszkaniową, gdyż jestem ze wszech stron nimi otoczona, a że ściany mam cienkie mam też kilka haków i ile wiedzy przy tym zdobywam… kurde nie mam świeczek niestety bo jakby sąsiad padł byśmy sie do mieszkania obok mogli przebić i powieekszyć mój pokój o ładnych kilka metrów ;P

          • ~Czerwona pisze:

            To se kup hurtowo paczkę 100 podgrzewaczy, tanie to, a starczy na wiele guseł 😀 Ciekawe jakie haki mają nasi sąsiedzi na nas… Oby nieduże, bo na samą myśl o ich „hakach”, w każdym znaczeniu tego słowa, robi mi się niedobrze 😉

          • ~ciemna pisze:

            ja tam czytsa pod każdą postacią i z każdej strony jestem… jedyne haki to takie, ze po psie ie sprzątam, rzucam pety przez balkon i drę się po 22 😉

          • ~Czerwona pisze:

            No ja jeszcze ostatnio hałasuję w łóżku, które skrzypi conieco, ale to można uznać za zemstę za sprężyny, które było słychać gorzej podczas marcowania sąsiadów. Wprawdzie to byli sąsiedzi z góry, a ja dowalam tym z dołu, ale oni swego czasu robili mi imprezy codziennie, więc za darmo im się nie obrywa :) I tak się to życie w bloku kręci – wiecznie cios za cios 😀

          • ciemna_masa@poczta.onet.eu pisze:

            ha, ja mam lepiej, mam materac na gąbce ale za to ten taki metal przy głowie mi się obija o ścianę 😉

          • ~Czerwona pisze:

            O rety, ale to brzmi, metal przy głowie… Aż sobie takiego chłopca metalowca wyobraziłam, jak przy Twej głowie coś tam majstruje. Auuu 😉 A to nie możesz łóżka odsunąć na bezpieczną odległość?

          • ~ciemna pisze:

            a czy ja wygląam na strong mana jakiegoś, takiego Pudziana czy innego siłacza 😉 ja teo złomu nie ruszam nie mam odwagi jeszcze nie cofnę z powrotem i co zrobię z łóżkiem na środku pokoju 😉

          • Czerwona pisze:

            Zawsze możesz siekierą porąbać, na opał będzie jak znalazł :)

  9. LittleWitch pisze:

    U nas słychać zawsze o poranku gruźliczy kaszel i charczenie sąsiada po prawej – namiętnego palacza, oczywiście. W ciągu dnia tego nie słychać – nawet jeśli wyżej wspomniany jest w domu. Ale rano… błoga cisza, jeszcze pięć minut w ciepłym łóżeczku… a tu ktoś sobie płuca wypluwa zaraz obok (jego łazienka graniczy z naszą sypialnią). Zatem kto ma sąsiadów, ten nie ma lekko 😉

    • ~Czerwona pisze:

      Ale jak się nie ma sąsiadów, tylko puste pomieszczenie, to też bywa średnio, nam np. nad głową gołębie zrobiły sobie miejsce spotkań, wszystko obsrywały, gruchały rozgłośnie a wkurzająco, wszystko ucichło dopiero gdy się tam ludzie wprowadzili… Tak źle, tak niedobrze 😉

  10. ~Mela pisze:

    I pod tym względem bloczyska są okropne, zresztą w ogóle są okropne 😉

    • ~Czerwona pisze:

      Nie no, pewne zalety też posiadają. Np. można od sąsiadów kraść internet 😉 Czego oczywiście osobiście nie praktykuję! :)

      • ~Mela pisze:

        Haha, zaleta jak się patrzy- kradzież 😉 Na studiach wynajmowałam mieszkanie i pamiętam, że poza wścibstwem sąsiadów, wkurzające były ciągłe remonty. U jednych remont, pukania, stukania itp. trwały jakieś pół roku, nie wiem, co można przez tyle czasu w jednym mieszkanku robić.. 😉

        • ~Czerwona pisze:

          A może to tak się głos niósł jak u mnie, i winą obarczałaś jednych, a de facto remonty były po kolei u wszystkich? 😀

          • ~Mela pisze:

            Jeszcze lepiej; wszystkim po kolei nagle by się remontów zachciewało 😉 Nie, głowę bym dała, że te odgłosy zawsze centralnie z góry pobrzmiewały :)

          • Czerwona pisze:

            Odważna jesteś, ja w stosunku do sąsiadów nigdy głowy w zakład nie postawię, za duże ryzyko 😉

  11. ~magda pisze:

    A może pan ma do Ciebie jakąś bardzo ważną sprawę…

  12. ~przekora pisze:

    a gdzie mój koment??:(((

    • ~Czerwona pisze:

      No chyba tutaj właśnie 😉

      • ~przekora pisze:

        no własie nie, bo stworzyłam taki piekny poemat o głosach ludu w blokowiskach i zapaszkach kuchennych niesionych pietrami i mających swoje ujscia w łazienkach itd, a tu co? Nie ma komcia buuu;((

        • Czerwona pisze:

          Tak, zapachy bywają wspaniałe, chociaż u nas zwykle się zdarza albo woń przypalanka, albo gotowania jakiejś paskudnej kapuchy. Chociaż my też nie pozostajemy dłużni, np. kiedy mama wytapia smalec 😀

  13. ~hanibal pisze:

    Czaerwona, słyszysz głosy?:P Na szczęście nigdy nie miałem przyjemności mieszkać w bloku :) ale kiedyś uważałem, że to fajna sprawa 😀

    • ~Czerwona pisze:

      Ale wiesz, blok ma tę zaletę, że zwykle jest postawiony w miarę blisko centrum, za to domki często stoją na obrzeżach i stamtąd jest do niczego dojazd… Wszystko ma swoje wady i zalety :) A głosy słyszę, w sumie to oznaka zdrowia, chociaż myślę, że natura nieco skusiła z uszami, powinna im dać takie klapki jak na oczy powieki…

      • ~hanibal pisze:

        Dokładnie! Poza tym jak byłem w podstawówce i gimnazjum to szkoda mi było, że większość kolegów mieszka tak blisko siebie, czasem w jednym bloku:D Zazdrościłem im. Wiem, to głupie trochę, ale ja miałem raczej daleko do nich. 😛 Chcesz powiedzieć, że zdarza Ci się podsłuchiwać?:P

        • ~Czerwona pisze:

          Nie, zdarza mi się słyszeć to, czego nie chcę, więc nie można tego nazwać podsłuchiwaniem :) Ale z tymi kolegami to zależy, ja mieszkałam w bloku razem z większością klasy i wcale mnie to nie urządzało, bo akurat ich nie znosiłam… A przyjaciółka z kolei mieszkała całe kilometry ode mnie, bo aż 3 minuty drogi ;P Przy czym drogę tę musiałam pokonać przy licznych spojrzeniach bandy de.bili zwanej mą klasą, więc nie było to zbyt fajne. Ale jeśli dla Ciebie to zaleta, to tym lepiej, bo kto wie, co Cię jeszcze w życiu czeka… 😉

          • ~hanibal pisze:

            Czyli wszystko zalezy od punktu siedzenia 😀 heh ładnie mi życzysz 😛 Już z tego wyrosłem, doceniam walory mieszkania w domku jednorodzinnym: słuchanie głośno muzyki, robienie imprez bez pukających z dołu i z boku sąsiadów, koszenie trawnika… 😀

          • ~Czerwona pisze:

            Kto powiedział, że życzę, ja tylko przestrzegam przed zbytnim zaufaniem do losu 😉 Zresztą dobre strony fajnie znajdywać niezależnie od sytuacji, w której się znajdujemy :) Ja np. nie dałabym rady kosić trawnika, bo mam alergię :) (tzn. w sumie :( ale w tej konkretnej sytuacji, kiedy żyję w bloku a na działkę zaglądam sporadycznie to :)). Podobnie, kiedy jestem w pracy, to pocieszam się, że przynajmniej nie muszę brać leków na alergię, bo do tej nory nic nie dociera, czy to światło, czy powietrze :) Patrz, ile mogę w ten sposób zaoszczędzić 😀 Jeszcze 2,5h będę tak oszczędzać dzisiaj… Niech mnie ktoś stąd zabierze!!!!!! Nawet na pole rażenia pyłkami…! To była chwila słabości ;P

          • ~hanibal pisze:

            Ja nikomu nie ufam 😛 oprócz przyjaciół, bo przyjaciołom się ufo 😛 a losowi przestałem jakiś czas temu… zdaję się na siebie :) Jasne, wiwat pozytywne myślenie.:) Rozumiem, ale jak praca w podziemiu służy Twojemu wzrokowi?:D No na pewno oszczędzasz światło. 😀 Dzisiaj w pracy???

          • ~Czerwona pisze:

            O rety, czego to była reklama z tym ufo? Bo coś dzwoni, ale nie wiem w jakim kościele… :) Mój wzrok zapatruje się na brak prawdziwego światła czerwoną plamą wokół tęczówki i ogólnym zmęczeniem. Czyż można mi zatem wyrzucać, że tak rzadko bywam na blogu? 😉 Ja oczywiście nie imputuję, że coś mi wyrzucasz ani wrzucasz też nie, ale tak na wszelki wypadek, a zwłaszcza na wypadek gdyby mnie tu znowu tydzień z braku czasu lub chęci mych gałek ocznych do ponadprogramowego gapienia się w ekran, nawet jeśli jest to ekran cudnego Asusa, nie było na ten przykład, bo któż to wie, odpukać. Czy mi się zdaje, czy stworzyłam nad wyraz skomplikowane zdanie? :) Ano w pracy, mój drogi, konkurencja nie śpi… Za to ja powoli zaczynam 😉

          • ~hanibal pisze:

            Nie pamiętam i dlatego ta reklama jest zła – pamiętam ją a nie produkt 😛 Też ja nie wyrzucam Ci, o oczy trzeba dbać.:) aha, teraz przeczytałem, że mi nie wyrzucasz 😛 Zdanie w miarę było, ale bardzo podoba mi się zwrot którego użyłaś „zbudowałam zdanie skomplikowane na wyraz”. :D:D Nie śpimy, zwiedzamy, Noc Muzeów była 😛

          • Czerwona pisze:

            Nie na wyraz, a nad wyraz – jeśli to coś zmieni :) Wiesz, ale jak ktoś chce, to po reklamie dojdzie do produktu, np. w necie. Wszak wiadomo, że produkt, którego nie ma w google, nie istnieje :)

  14. ~Fotky.pl pisze:

    Super, na pewno będę wchodził częściej.Zapraszam także na stronę http://www.fotky.pl – darmowy portal społecznościowy (coś jak fotka). Pozdrawiam.

  15. ~Studentka pisze:

    Hmmm, a czasami się zastanawiam czemu denerwuje naszego sąsiada z dołu, że przejdziemy się w obcasach po rzecz zapomnianą tuż przed wyjściem. Rozumiem dokładnie do masz na myśli, usłyszeć można wszystko dosłownie. Ciszy życzę.

    • Czerwona pisze:

      Ja i tak połowy dźwięków nie zauważam, np. szczekania psa, hałasującej windy, szumu samochodów za oknem… Człowiek jest w stanie się do pewnych rzeczy przyzwyczaić. Ale do stukania – nigdy 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *