Zagadkowy chciał mnie zabrać na basen. W sumie byłby to całkiem niezły pomysł, gdyby nie to, że:
a. nie umiem pływać – co jednak nie przekreśla wszystkiego, gdyż ostatecznie istnieją na tym świecie zjeżdżalnie, niemniej
b. basen to siedlisko grzybów i bakterii, których już i tak naturalnie żyje we mnie za dużo;
c. jestem biała niczym duch z Kórnika;
d. nie posiadam makijażu wodoodpornego, zatem wyglądałabym nieponętnie;
e. nie posiadam kostiumu kąpielowego, i choć nago może akurat zrównoważyłabym brak makijażu (a już na pewno nikt by owego braku wówczas nie zauważył), to niespecjalnie mi się widzi, bo bym musiała się zbyt dokładnie ogolić i fokle.
Aby zatem chociaż jedną pozycję wyeliminować, wybraliśmy się na łowienie strojów, ponieważ Zagadkowy również potrzebował, gdyż jakimś cudem swoje kąpielówki zostawił latem na Sardynii (typowe). Przeszliśmy mnóstwo galerii handlowych, sklepów typu Triumph czy Calzedonia itp. No i kurcze, niech mi ktoś teraz wyjaśni, po jakie licho np. sprzedawać górę i dół kostiumu oddzielnie? I po jakie licho kupować w ten sposób, odbierając innym potencjalnym nabywcom szansę na godne zaopatrzenie się w całość? I dlaczego u licha nie ma ŻADNEGO kompletnego kostiumu w ŻADNYM rozmiarze, w ŻADNYM kolorze i w ŻADNYM sklepie??
Cholera, biednemu to zawsze wiatr w oczy. Nie dość, że brakuje kasy, żeby jechać zimą do Afryki, to nawet sobie poudawać przed sprzedawcami nie można.