Słowo na niedzielę vol.8

Pomyłka jest oznaką nadmiaru myśli. (To nic, że zwykle kosztem innych myśli.)

1. Dnia pewnego poszłam odwiedzić siostrę i maluchy. Zauważyłam na stoliku farbki i przysiadłam do nich z siostrzenicą. Chcąc zaprezentować swe zdolności pedagogiczne, poinstruowałam małą, że aby farba się ładniej rozprowadzała, przed użyciem należy zamoczyć pędzel w wodzie – o, z tego oto plastikowego pojemniczka, który tu na pewno w tym celu stoi.
Chyba już go ktoś nawet wykorzystywał, bo ta woda taka mętna… No, i teraz dopiero można maloooować…
… niestety nie był to kubek z wodą, tylko jogurt pitny.

2. Na angielskim przerabialiśmy kiedyś tekst o sprawach wyglądu i urody. Najpierw należało spróbować samemu przetłumaczyć nieznane słówka, tak na czuja. No to przetłumaczyłam „yellowish complexion” jako kompleks żółtości. Nieco zaskakujące mi się to wydało, ale w końcu też są te Chińczyki dyskryminowane, to dlaczego by o tym nie napisać w podręczniku. Jednoczesna nauka języka i moralizatorstwo, niezły plan…
Po czym okazało się, że „complexion” to najzwyczajniejsza „cera”.

3. Jak wiadomo, w zeszłym roku byłam u Zagadkowego w Londynie. Kiedy wychodził do pracy, dawał mi klucze, żebym mogła się poszwendać po mieście i potem spotkać się z nim w firmie. Raz mieliśmy jednak wrócić oddzielnie, bo nie zdążyłabym po niego podjechać. Wytłumaczył mi, że mam wysiąść z busa koło takiej rzeźby-kotwicy, którą łatwo poznać nawet z daleka, a potem to już na pewno się odnajdę. Zgłupieliśmy przy tym oboje i nawet nam przez myśl nie przeszło, że byłoby bezpieczniej, gdybym znała nazwę choćby mojego przystanku, nie wspominając o nazwie ulicy, na której mieszkałam…
No nic, jak kazał, tak wsiadłam we właściwy autobus powrotny, skonstatowałam, że telefon mi zdechł, wymościłam się na pięterku, obliczyłam sobie, że pojadę najmarniej pół godziny przez te korki, i zajęłam się chłonięciem krajobrazu, ufając, że w ten sposób tym bardziej nie mam szans na przeoczenie kotwicy.
Po pewnym czasie zauważyłam bardzo ładny kościół. Zaciekawienie przeszło w coś na kształt poczucia deja vu. Tak jakbym go już gdzieś widziała… Zamyśliłam się niemrawo, flegmatycznie rozpatrując, czy mi się z polskimi kaplicami nie myli, w zadumie spuściłam wzrok i nagle coś mi zaburzyło widok. Mózg z oporem przetwarzał horyzont, lecz po dłuższej chwili powiadomił w końcu niechętnie, że to coś to nie kto inny, jak Zagadkowy, wymachujący do mnie wściekle tuż przed maską busa! Trzasnęło mną jak koniem wyścigowym, ruszyłam z kopyta, lecz zanim sfrunęłam ze schodków, to już dawno odjechałam. Na szczęście niedaleko, niemniej faktem jest, iż gdybym owo machanie równie skrupulatnie olała, to pewnie bym prędko do domu nie wróciła, wypatrując cały czas tęsknie tej kotwicy i nawet nie mogąc spytać o drogę, zważywszy że nie miałam pojęcia, dokąd ta droga miałaby prowadzić…
Ale przyznać trzeba, że kościół nie na darmo wydał mi się znajomy, skoro go codziennie mijałam. Się jednak ma ten dar spostrzegawczości.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

87 odpowiedzi na „Słowo na niedzielę vol.8

  1. Czerwona pisze:

    BN tradycyjnie

    • ~brasil pisze:

      w ramach dziękczynności powinnaś chodzić teraz codziennie do kościoła 😀 no i przynajmniej wiemy jak się robi jogurty pitne, już nigdy nie kupię tego czegoś 😛 i nie pytaj mnie coi tu robię o tej godzinie w niedzielę, bo jeszcze bardziej wzburzysz we mnie myśl, żeby zabić psa sąsiada 😐

      • ~Czerwona pisze:

        Ale pomyśl, jakie taki jogurt musi mieć właściwości grzybobójcze… Zresztą nie tylko grzybo-, przypuszczam, że jelito- również… :) No to tuli, na pocieszenie Ci powiem, że ja też się nie wyspałam, i mi się nawet śniło, że się nie wyspałam…

        • ~brasil pisze:

          och to miałaś proroczy sen :) na szczęscie ten mój z ciążą nie był proroczy, przynajmniej nie tym razem :) ale gdyby podać taki jogurt komuś kogo się nie lubi, to sama frajda 😀

          • ~Czerwona pisze:

            Znając złośliwość losu, to akurat na tego kogoś podziałałoby leczniczo 😉 Ej, faktycznie, proroctwo to było… Wow, a nigdy wcześniej mi się sny nie spełniały 😀 (no i może lepiej, żeby tak zostało, zważywszy wieczne zbrodnie mnie nawiedzające)

          • ~brasil pisze:

            niewyspanie to też pewnego rodzaju zbrodnia :) zresztą praca w niedziele powinna byc ustawowo zabroniona, niezależnie od rodzaju usług jakie się świadczy, no z wyjątkiem tych, które ratują życie :)

          • ~Czerwona pisze:

            Znaczy się sexshopy powinny być otwarte? 😀 Ale wiesz, telefony też często ratują życie… 😉

          • ~brasil pisze:

            no i owszem ratują, ale to kązdy już właściwie ten telefon ma, a może przyjść go kupić w sobotę, a nie w niedzielę :)

          • ~Czerwona pisze:

            A jak mu się zepsuje w niedzielę? 😉 Kurcze, tak gadam, jakbym koniecznie chciała w te niedziele pracować 😉

          • ~brasil pisze:

            no włąśnie zaczynam się zastanawiać, czy wszystko z Tobą ok, czy aż tak kochasz swą pracę? :)

          • ~Czerwona pisze:

            Kocham ją, gdy nie muszę nic robić, czyli jak dziś do tej pory, tfu tfu :)

          • ~brasil pisze:

            dobrze, ze to plucie zatrzymało się u Ciebie na monitorze :) pluj na niego ile chcesz,w końcu to tylko komputer w pracy 😀

          • ~Czerwona pisze:

            Gardzisz mą śliną? 😉

          • ~brasil pisze:

            ależ skąd! ale nigdy nie zaproponowałaś bezpośredniego przepływu :)

          • ~Czerwona pisze:

            A to nie piłaś kiedyś czasem z mojej słomki? :)

          • ~brasil pisze:

            hm, nie pamiętam, ale musimy tak kiedyś zrobić jeśli jeszcze do tego nie doszło :)

          • ~Czerwona pisze:

            A latem to Cię mogę nawet dotknąć moimi spoconymi dłońmi… Ach, ten mocznik :)

          • ~brasil pisze:

            albo potrzesz o mnie swoją pachą 😛

          • ~Czerwona pisze:

            A może podpachą? Mrau :)

          • ~brasil pisze:

            pachą podpachą w podpachę pachy 😀

          • ~Czerwona pisze:

            No już, już skończ, wiem, że musisz dać upust swemu niezadowoleniu cyklicznemu, ale bez przesady, ja jem 😉

          • ~brasil pisze:

            ale kiedy to tak ładnie brzmi, no, tak dźwięcznie :)

          • ~Czerwona pisze:

            I rytmicznie, co? 😉

          • ~brasil pisze:

            tak, zdecydowanie wszystko powinno byc takie rytmiczne, skoczne i w ogóle jak w tańcu erotycznym :)

          • ~Czerwona pisze:

            Taniec erotyczny skoczny? Hm, mi się słowo „skoczny” kojarzy z krakowiakiem raczej, który akurat za to zupełnie mi się nie kojarzy z seksem 😉

    • ~Nabu pisze:

      Oj, Czerwona, Czerwona, co z Ciebie wyrośnie? 😛

      • ~Czerwona pisze:

        Gruszki na wierzbie i śliwki na sośnie… Czy jak to tam szło. Rany, jak oni się zwali? Kulfon!!!!!!! I Monika 😀

        • ~Nabu pisze:

          Ciuchcia! Mój ulubiony program z czasów dziecięstwa. Nawet gazetkę kupowałam ;).

          • ~Czerwona pisze:

            Haha, no ja aż tak to nie, ale też bardzo lubiłam.. Szkoda tylko że za Chiny Ludowe nie pamiętam, o co tam szło 😀

          • ~Nabu pisze:

            Wiem, że Monika i Kulfon siedzieli za taką ladą, ale też za cholerę nie pamiętam, o co biegało. Może sprzedawali grzybki? 😀

          • ~Czerwona pisze:

            Hm, aż chyba na youtube poszukam… Chociaż to może jutro, bo dziś mam szczerze dość wszystkiego, a już najbardziej mojej pracy…

          • ~Nabu pisze:

            Oj Ty biedactwo moje. Chodź Cię przytulę ;).

          • Czerwona pisze:

            Ej a Ty wiesz, że do Nive jedziemy, a nie do Pragi? Tzn do Pragi też możemy, ale Nive nas zaprasza do siebie:) To tak nawiasem mówiąc, bo mi się tak skojarzyło, że skoro przytulasz, to miło byłoby na żywo, a na żywo będzie wtedy… :)

  2. kropkaxxx pisze:

    ach te Twoje przygody……:)

  3. ~ciemna pisze:

    to może lepiej powinien Ci kazać wysiąść koło kościoło-kapliczki a nie kotwicy… jak zwykle to wina faceta ;D

    • ~Czerwona pisze:

      No nie? Przecież zrozumiałe, że kościół bym zobaczyła wcześniej, wszak większy jest… Chociaż to też by mogło być problematyczne, boa nuż zauważyłabym jakiś zgoła inny… :) Ale masz rację, wina faceta, no jak w pysk strzelił!

      • ~ciemna pisze:

        ja pamiętam jak jechałam z wrocławia i miałam wysiaść zdaniem koleżanki ”za białym kościołem” Ty wiesz, ze ja szukałam białego kościoła w sensie budowy a jej o miejscowość chodziło 😉

  4. Forever_alone pisze:

    Dobrze,ze się w porę obudziłaś z zadumania… Moja koleżanka jak pojechała pociagiem i się zamyśliła to 200km dalej pojechała :) Pozdrawiam

    • ~Czerwona pisze:

      O rety! A za bilet musiała płacić? Dobrze że ja miałam sieciówkę, bo by mnie ta pomyłka też mogła sporo kosztować…

      • Forever_alone pisze:

        no ją kontroler przywrócił do żywych :) bo by pewnie na drugi koniec polski zajechała i by się niezorientowała :) no a za bilet płacić nie płaciła ale karę 100zł za jazde na gape zarobiła :)

        • ~Czerwona pisze:

          To chyba na jedno wyszło 😉 A ja kiedyś bym za wcześnie wysiadła, bo jechałam nie wg stacji,ale wg… zegarka. A że wracałam akurat z Grecji, to zapomniałam przestawić zegar na wcześniejszą godzinę, więc dzwoniłam do taty, żeby jeszcze nie wyjeżdżał, bo ja jestem dopiero przed Kutnem i nie wiem zupełnie, co te pociąg się tak wlecze… :)

  5. ~anka pisze:

    mogę ci mówic sokole oko? ha ha ha;) alez on musiał aktywnie podskakiwac i machać, że go dostrzegłaś;)

  6. Domini88 pisze:

    Jogurt pitny mnie rozbroił totalnie 😀

  7. przekora pisze:

    brawa dla tej pani za kosciol;))

  8. ~magda pisze:

    Mam tak beznadziejną orientację w terenie, że bez tabliczki ‚to ten kościół’, ‚tu skręć w lewo’ i ‚tak, doszłaś do celu’ zwykle nie mam pojęcia gdzie jestem, rozumiem więc doskonale punkt 3. Ale jak można jogurt pitny z wodą pomylić, ja się pytam?! :D:D:D

    • ~Czerwona pisze:

      Bo ja myślałam, ze to woda z farbą 😀 Haha, ale z tym dochodzeniem (bez skojarzeń) mam to samo. Chociaż i tak się czuję nienajgorsza, zważywszy że niektórzy nie odróżniają prawa od lewa 😀

      • ~magda pisze:

        Najgorzej mają mańkuty, bo jak niby mają się dobrze kierunków nauczyć, jak od przedszkola wmawiają im, że ‚prawa rączka, to ta którą jesz zupę’ ?

        • ~Czerwona pisze:

          O kurcze, serio tak się dzieciom tłumaczy? Nie pamiętam tego 😀 Ale w końcu nie muszę, to tak dawno było, a ja taka stara… Ty jeszcze masz prawo, młode dziewczę :)

          • ~magda pisze:

            Ano, do dzisiaj się zdarza 😀 Ale ja na szczęście nie miałam nigdy z rozróżnianiem stron problemu. Co innego np. takie rozróżnianie procesów językowych, rozróżnainie rodzajów tkanek, czy rozróżnianie tematów łacińskich… 😀

          • ~Czerwona pisze:

            Albo rozróżnianie płci tudzież preferencji seksualnych niektórych osobników wyłącznie po wyglądzie… :)

  9. ~Ken.G pisze:

    Ja bym mogła się nawet feministycznie oburzać na te stereotypowe męskie docinki na temat naszej orientacji w terenie, gdyby nie wielokrotne przekonanie się na własnej skórze, że jestem cielątkiem w tek kwestii. A już umiejętność czytania mapy… ło! Gdyby trzeba było się nią wykazać na egzaminie dojrzałości, do dziś byłabym beztroską nastolatką ;D O błędach, pomyłkach i głupich wpadkach nawet nie mówię, jest się przynajmniej z czego pośmiać, kiedy człowiek sobie przypomni ;)))

    • ~Czerwona pisze:

      Toteż Zagadkowy wypominał mi to długo i zapamiętale 😉 No niestety orientacji w terenie to i ja nie mam za grosz, zwłaszcza że potrafiłam się swego czasu zgubić na poznańskim Starym Rynku 😉 Teraz już mniej, ale prawdę mówiąc czasem się gubię we własnej dzielnicy, zwłaszcza gdy mam kogoś pokierować w aucie… Być może to dlatego, że samodzielnie wszędzie się posługuję komunikacją miejską i nie zwracam uwag, jaką trasę pokonuje, bylebym tylko dojechała do celu 😉

  10. mela16@vp.pl pisze:

    Ale fajnie tak się wyłączyć z rzeczywistości no nie? :) Co tam jakieś kotwice, znaki…. 😉

  11. LittleWitch pisze:

    Cóż, przyznam, że zdolności przejawiasz niemal nadprzyrodzone 😉

  12. Darth_magik pisze:

    a dzisiaj poniedziałek:D

  13. ~Oleander9 pisze:

    x) hmm. też mam podobną orientację w terenie. nie przejmuj się. sytuacja z jogurtem pitnym też niczego sobie ;P Co do ‚kompleksu żółtych’ xD hehe. nie wypowiem się. ^^ [oleander9]

    • ~Czerwona pisze:

      Żeby nie było – nie jestem rasistką, do Chin zawsze mnie ciągnęło – może też dlatego, że tam bym się czuła olbrzymką… 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *