Sami się domyślcie, kto mnie przekornie klepnął 😉
1. O jakiej porze najchętniej czytasz?
O każdej, byle przy jedzeniu. Albo inaczej – w zasadzie tylko obiad jadam bez lektury. Wszystkie inne sytuacje bez czytania są niedopuszczalne, tym bardziej, że niemal w każdej książce jest choćby akapit o pożywieniu. Co więcej, posiadam swoje ulubione potrawy czy przegryzki do każdej książki, którą już przeczytałam i czytam kolejny raz (bo nigdy nie mam tak, że połknę i odkładam. Zwykle niemalże uczę się na pamięć tego, co mi się spodobało). Na ten przykład chleb ze smalcem najlepiej mi się wcina przy „Naszej szkapie” (zwłaszcza przy fragmencie o moździerzach, nie wiedzieć czemu), zapiekanki przy „Harrym Potterze”, rosół przy „W pustyni i w puszczy”, ponieważ Staś trzebił tam pentarki i z nich robili rosół (dlatego ta książka jest często w użyciu podczas kaca), a cukierki Dumle i wszystko, co słodkie, przy „Pulpecji”, bo zawiera opis tortu lodowego: „piecze się ciasto czekoladowe na blasze, po wyciągnięciu przykrawa w prostokąty i wykłada nimi formę cwibakową, potem wkłada się w to korytko lody i przykrywa prostokątem ciasta. I oblewa wszystko roztopioną czekoladą.” Pojęcia nie mam, co to forma cwibakowa i nurtuje mnie od zarania dziejów, ale z sentymentu nie sprawdzę
2. Gdzie czytasz?
Gazety nawet na przystanku. Książki w domu lub w samolocie 😉 Najgorzej mi się czyta w tramwaju, zwłaszcza gdy jest to Terry Pratchett i akurat trafiam na fragment, przy którym pysk mi jaśnieje ze szczęścia, a wnętrza wyrywają się na zewnątrz. Niezbyt komfortowe.
3. Jeśli czytasz na leżąco (w łóżku), to najchętniej na plecach czy na brzuchu?
Na pupie I tak czekam, może się wreszcie spełni, że to będzie męska pupa…
4. Jaki rodzaj książek czytasz najchętniej?
Taki, przy zgłębianiu którego nie widzę i nie słyszę nic dookoła. Bardzo przydatne, gdy w domu sieje spustoszenie siostrzenica.
5. Jaką książkę kupiłaś ostatnio?
Harlan Coben „Ostatni szczegół”, nomen omen.
6. Co czytałaś ostatnio?
Program telewizyjny.
7. Co czytasz aktualnie?
SMSa „from Russia with Love”, dosłownie
8. Używasz zakładek czy zaginasz ośle rogi? Jeśli zakładek, to jakie one są?
W życiu nie używałam zakładek ani żadnych rogów nie przyprawiałam, czy to oślich, czy jelenich, czy łosich. Miało to nieraz skutek dość mierny, gdyż niechcący otwierałam książkę kilka stron dalej i z rozpędu dowiadywałam się wszystkiego za wcześnie, niczym zdradzany mąż w telenoweli (tzn. za wcześnie z punktu widzenia żony, bo mąż pewnie wolałby wiedzieć, jeszcze zanim by go zdradziła). Dlatego teraz zwykle zapobiegawczo stosuję rozwarcie (czyli położenie książki grzbietem do góry, rozłożonej na danej stronie).
9. Co sądzisz o książkach do słuchania?
Osobiście nie lubię, ponieważ zawsze sobie sama w myślach ustawiam dykcję, tembr głosu i całą oprawę, więc cudza mnie irytuje. Niemniej wiem, że to duże ułatwienie dla osób, które mają problemy np. ze wzrokiem, zresztą nie tylko, zatem akceptuję.
10. Co sądzisz o e-bookach?
Mogą być dobrym uzupełnieniem w nauce, np. podręczniki. Zwykłej książki jednak bym w ten sposób nie tknęła, przecież klawiatura by mi się okruszkami zapchała i fokle.
No i niby wszystko, ale mi się przy okazji nasunęło kilka innych pytań. Np. o to, czy się czyta w toalecie (co tępię z całych sił), czy odkupowało się już komuś pożyczoną książkę, którą tak się uwielbiało, że czytało na okrągło i się wytarła („Wszystko czerwone”) oraz czy ma się taką pozycję, której przeczytanie równałoby się z zaparciem się siebie („Opowieści o Pilocie Pirxie”, no nie zdzierżę zarazy, obrzydzenie mnie bierze na jej widok już od czasów dzieciństwa, jedyna książka, której – fragmentu!! – wtedy nie zrozumiałam od początku do końca. Być może teraz by się spodobała, ale trudno, dla zasady nie przeczytam i już!)…
Do poszerzonego łańcucha typuję niniejszym Melę, Hanibala i Zapałkę. Przyjemności!
BNN
no to from Brasil with love mi się pysk śmieje, gdy czytam fragmenty gdzie jest Śmierć u Pratchetta, no uwielbiam go
Śmierć jest bezapelacyjnie cudowna, ale mi się najbardziej podobała „Straż, straż!” i tam fragment z rachunku prawdopodobieństwa 😀
a to tego albo nie czytałam, albo nie pamiętam i w ogóle mogę teraz czytać nawet na głowie, byle przeczytać jakąś dobrą książkę
Lepiej nie czytaj na głowie, bo Ci popęd seksualny minie… Za dużo krwi, podwójnie, rozumiesz, a wtedy ukrwienie narządów dolnych spada i co ja biedna zrobię sama w mej seksualnej niedoli?
no ale wtedy będziemy dwie w seksualnej niedoli, a jak wiadomo w koopie raźniej
Ej no ale to ja ją tylko będę mieć, bo Ty popęd stracisz ;P
spokojnie, przy Tobie na pewno go odzyskam
Mówisz, że to jak jazda na rowerze, tego się nie zapomina?
Dlaczego tępisz czytanie na ustępie? Moim zdaniem jest to miejsce magiczne, albowiem… tak! To właśnie na kiblu rodzi się większość moich genialnych idei, napisałam tam nawet kilka wierszy (jeden, o śniegu, pojawił się kiedyś na blogu. bez dopisku o genezie:) i wymyśliłam jedno z opowiadań z Shamou`em :))))
Ale twórczość to twórczość, to dopuszczam (chociaż mi osobiście łatwiej coś wymyślić w łazience, w znaczeniu podczas prysznica, no ale ok, będę już na tyle tolerancyjna), natomiast czytanie… A fe, potem tyle bakterii zostaje i fokle biorę po kimś taką książkę i tak jakbym miała kupkę w rękach… 😉
Ale przecież nikt się (mam taką nadzieję) książkami nie podciera 😀 To jest tak, że czytasz i jednocześnie robisz swoje, a potem odkładasz książeczkę i dopełniasz czynności koniecznej. A potem myjesz rączki. Pamiętajcie dzieci, zawsze myjemy rączki po kupce i po siusiu też. /wybacz. Mam deliryczne odpały/
Ale bakterie z klozetu wyłażą i pląsają słodko po książce, a okładki przecież się nie umyje, o stronach nie wspominając… Takie mam wizje i fokle a fe! 😉
Za dużo reklam Domestosu się naoglądałaś (swoją drogą reklamy są fantastyczne).
Były bardzo przekonujące 😉
Znaczy sie, ze powinnam sie wyrwac z letargu … hm … sie wyrwe, obiecuje
Właśnie w tym celu Cię nominowałam 😀 Wiem, jestem okrutna, Ty tu się lenić chciałaś, a se ne da 😉
Kurczę ja juz nie pamiętam jak książka wygląda hehe Pozdrawiam:)
Wpisz sobie w google hasło „książka”, to prawdopodobnie Ci znajdzie 😀
boję się tego czegoś co zwie się książką 😀
No ale od horrorów nie trzeba od razu zaczynać…
O matko jak ja dawno nic po naszemu nie czytalam!!! Ostatniotylko czytanki i dialogi w norweskich podrecznikach. Pod choinke zarzycze sobie ksiazke!
I od razu wylazi brak czytania i analfabetyzm zarazem – przepraszam
Zawsze możesz częściej przesiadywać na naszych blogach, chociaż nie ręczę, że tu znajdziesz więcej rdzenia językowego, bo komcie jak wiadomo pisze się w nowomowie 😉
na męskiej pupie czyta się niewygodnie;]
Ale na zagłówek męska pupa nadaje się doskonale
Nie wiem,jak można czytać w środkach komunikacji miejskiej; literki skaczą przed oczyma jak szalone No przecież ja na zapaść pisarską cierpię i mam coś pisać?? ale przynajmniej wszystko na tacy podane,temat,pytania,jak się zbiorę,to napiszę,ok?
No bo to właśnie jest mój sprytny plan 😉 Zresztą ja sama też łaknęłam łańcuszka, ponieważ miałam podobną – jak to ładnie ujęłaś – zapaść… Pomaga Sprawdzę, czy zostało wykonane 😀
Tak właśnie myślałam,że chciałaś się zlitować nad biednym nietwórczym tworem 😉 dziękuję zaraz sprawdzać…,nie możesz na słowo uwierzyć? 😉
Wolę to mieć na piśmie
Czy moja aliteraturowa osoba jest aż tak przez Ciebie sterrotypowo postrzegana że nie zasługuje na łańcuszek? ja np wtykam w książki wszystko od papierków po słodyczach do pieniędzy 😉
To tak jak ja. Szczytem było chyba założenie książki butelką wody mineralnej Ale najczęściej są to CZYSTE chusteczki higieniczne (żeby nikt mi tu nie zarzucił, że zasmarkane), ołówek, pilnik do paznokci lub zamknięty batonik. Czyli to, co zawsze przy łożu mam!
O, mi się właśnie przypomniało, że jak już zakładam czymś, to telefonem… Ta branża była mi pisana 😉
u mnie szczytem było wepchanie dowodu osobistego jako zakładki, tylko potem oddałam ksiązkę razem z ”zakładka” … na szczęście Pani z Biblioteki zna mnie z ”dzieciństwa” kiedy często odwiedzałam biblioteki i mi przyniosła ;P
I tak dobrze że nie banknotem stuzłotowym
Ciemna, nie, nie postrzegam Cię aliteraturowo, ale do łańcuszka typowałam osoby, które albo czują niemoc twórczą, albo skandalicznie się obijają
Cała „Jeżycjada” jest dobra do jedzenia – przy niej zawsze mam ochotę na domowe przetwory lub jagodzianki. Jest natomiast jeden autor, który jak najbardziej pasuje do toalety, chwilami rzeczywiście mam ochotę się nim podetrzeć – Kant. Gdyby facet nie był martwy, sama bym go dorwała. Że też się gościowi jakiejś dziwacznej transcendencji zachciało… E.
Haha, czyli nazwisko jak najbardziej słuszne zatem, nic tylko o kant tyłka go roztrzaskać 😉 O, mi jeszcze wyjątkowo nie przypadły do gustu książki Whartona. Nie znoszę zbyt wielu szczegółów, to mnie nudzi tragicznie, chociaż przyznaję, „Ptaśka” uwielbiam, zwłaszcza w wersji filmowej…
czytam byle kiedy, byle co i gdzie się da hahahahaah
A gdzie się nie da np.?
np jak jadę samochodem to się nie da, jak ide pieszo to się nie da…hahahah
Jak jedziesz samochodem, to wtedy właśnie się przydają książki do słuchania…
dlaczego piszesz tak małymi literkami? Po kilku zdaniach zrezygnowałam z czytania, bo to meczy.
Dlaczego tępisz czytanie w ubikacji?Umysł i oczy pracują sobie,a jelita sobie – nie wchodzą sobie w paradę:) Jest to chyba łatwiejsze, niż czytanie przy jedzeniu. Co do Lema- wiem, że jest wymagający w odbiorze, więc na początek proponowałbym „Dzienniki gwiazdowe”. Ale istotniejsze jest, czy w ogóle interesuje Cie ta tematyka: Refleksja nad człowiekiem postawionym wobec świata czy wszechświata – czy w formie żartobliwej, czy na serio. Pozdrawiam