Odpajęczynowuję się od tego

Z pająkami mam różne doświadczenia. Te najmniejsze stworzonka są milutkie i budzą we mnie uczucia opiekuńcze. Te chude, z długimi nogami uważam za brać w niedoli niedowagi. Za to te z nieco grubszym korpusem oglądam z uwagą, ponieważ zdarzają się naprawdę ciekawe okazy. W Londynie widziałam największy w moim życiu, soczysty aż ślinianki mi pracować zaczęły, normalnie ze ślimaka by chyba nie było tyle mięska. W dodatku upodobał sobie wejście do naszego domu i trzeba było się przesmykiwać między pajęczynami. (Czysta perwersja.)

Podobne bydlę, jak się okazało, zamieszkiwało w Poznaniu pokój rodziców. Któregoś dnia siedziałyśmy sobie spokojniutko z mamą na kanapie, gdy nagle coś czarnego przeczołgało się po dywanie. Wytrzeszczyłyśmy oczy, zdumione stanowczo rozmiarami – na czym on się u nas u licha wyhodował, taki potwór?! Nie chciałyśmy go zabijać, bo wiadomo, pająk w domu przynosi szczęście; jednak w porę przypomniałam sobie, że w tylu się pokładało nadzieję, a jeszcze żaden nie złapał ani jednego komara. Zawsze się półgłówki lokują gdzieś w rogu nad szafą. A przecież komar nie będzie leciał nad szafę, skoro ofiarę ma na łóżku – logiczne, prawda.
W sumie mogłyśmy tego pająka wynieść na jakiejś gazecie i dodać mu skrzyyydeł, ale istniała obawa, że okaże się wysportowany i prędko przemierzy powierzchnię kartki, kontynuując swoje lekkoatletyczne skłonności na naszych rękach. Decyzja zapadła więc – dorżnąć! Biedny męczennik, umarł za winy przodków…

Żal mi go, powiem szczerze. No i boję się trochę, czy los się nie zemści za śmierć niewinnego. Ale w sumie bywało już, że przez pająka o mało na zawał nie zeszłam. Np. rok temu, podczas wyprawy na grzyby. Wprawdzie była to moja wina, bo widziałam pajęczynę i specjalnie ją ominęłam; niestety pamięć mnie zawiodła, gdy natknęłam się na prawdziwki. W szale uniesień, z łupem w objęciach, chcąc się pochwalić zdobyczą przed rodziną, wybrałam sobie najprostszą drogę powrotną…
… no nie powiem, cała okolica usłyszała, co miałam do powiedzenia, to na pewno. Może tylko niekoniecznie w kwestii prawdziwków. Drąc się bowiem ile sił w płucach (całkiem bez sensu, ponieważ wtedy szanse na połknięcie czegoś kosmatego znacznie rosły) kotłowałam się z upartą pajęczyną, mając wizję, że coś, co ją utkało, siedzi mi być może właśnie we włosach.
Nie siedziało. Nie tam…

Właśnie dochodziłam do względnej równowagi, gdy drzeć zaczęła się moja siostra, i to na mój widok. Kiedy wyartykułowała, że zwierz wciąż walczy, na mych plecach w dodatku, obie dostąpiłyśmy zaszczytu obłąkania, odtańcowując jakiś pląs wojenny z hałaśliwym przytupem. Pająk tak się przestraszył, że siedział cichutko całkiem, a ja charczałam w rozpaczy: „wal, wal!”; więc siostra chwyciła pierwszy lepszy, odrobinę oślizgły pagaj i zamachnęła się na mnie. Odruchowo zrobiłam skłon ku ziemi, a potem z wizją, że pająk pewnie ma dar skakania i siedzi mi już na szyi, włazi pod kurtkę oraz ogólnie się rozmnażać zaczyna, wyprostowałam się gwałtownie i otrzymałam cios wprost między łopatki. Triumfalny ryk z gardła siostry powiadomił mnie, że teraz to się trzeba ewakuować z miejsca zbrodni, bo jak mi to paskudztwo zasunie do buta…

Podsumowując – kochani moi, apeluję szczerze: nie wchodźmy pająkom w drogę. Dla naszego i ich dobra.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

96 odpowiedzi na „Odpajęczynowuję się od tego

  1. Czerwona pisze:

    Brasilla, co ma w pająkach towarzyszy niedoli pracowniczej :)

  2. ~molina pisze:

    tych naszych pająków to nie ma sie co bać, chuderlawe to to takie, co innego te amerykańskie…tarantule…o tu jest juz problem…kapciem takiego nie zatłuczesz…hahahaha

    • Czerwona pisze:

      By musiał być podkuty 😉 Masz rację, gdybym była w tropikach, to bym napisała z całą pewnością nie „nie wchodzić w drogę”, ale „spier.dalać z drogi” 😉

      • ~molina pisze:

        noooo..i to w podskokach…jak pershing….szybciutko i cichutko…hahahhaha

        • Czerwona pisze:

          Byle nie na drzewo, bo to może dać złudne poczucie bezpieczeństwa 😉

          • ~molina pisze:

            najlepiej przez otwór ścienny zwany drzwiami, poszukać jakiejś broni w postaci szpikulca i nadziać to to…i usmażyć..albo spuścić z siłą wodospadu do warty…hahahaha.

          • Czerwona pisze:

            O kurcze, to z tropików by daleko miało do Warty, no ale spróbować zawsze – nomen omen – warto :)

          • ~molina pisze:

            a Ty wiesz,że większość ludzi boi się bardziej właśnie pająków niż boga?? niesamowite co??;-)))) bo tak to już jest, nie boisz się tego czego nie znasz..

          • ~Czerwona pisze:

            Czy ja wiem? Ja się właśnie bardziej boję nieznanego niż tego, co już przeżyłam. No bo skoro przeżyłam, to znaczy, że to nie takie złe 😉

          • ~molina pisze:

            tak??no to weź…znasz i wiesz że jest Aids, i co?? boisz się, żeby tego nie mieć…ale gdzieś tam jest Twój potencjalny morderca, nie znasz go, nie zwracasz uwagi….a jednak cię dopadnie, i co zdążyłaś się bać??

          • ~Czerwona pisze:

            Szczerze mówiąc nigdy się nie bałam AIDS 😉 Tfu tfu… A mordercy i owszem, więc… Zresztą myślałam, że mówimy o strachu przed czymś, czego nie znamy, a wiemy, że istnieje lub ma nadejść np. No bo trudno oczekiwać, że każdy będzie przewidywał wszystkie najczarniejsze scenariusze i żył nieustannie w strachu :) A jest różnica między tym, czego nie znamy, a tym, czego istnienia nie jesteśmy świadomi :)

          • ~molina pisze:

            nie no , teraz zamieszałaś, ja to się boję tego,co znam, a tego co nie znam nie boję się, no bo jakim sposobem mam się bać, skoro nie wiem co mnie czeka , i właśnie nie boję się na wyrost…;-))

          • Czerwona pisze:

            Ale kiedy wiesz, że coś Cię czeka, ale nie wiesz, czy będzie dobre, czy złe, to przecież chyba czujesz strach? Np. przed śmiercią… 😉 No i czemu w sumie mielibyśmy się bać Boga? :)

  3. monia.londyn@onet.eu pisze:

    zbrodnia! na przyszlosc Ci podpowiem moja droga, ze pajaki jak rowniez wszelkie inne niechciane stworzenia wabi sie biala, sztywna kartka, po czym nakrywa szklanka! w ten sposob cokolwiek by to nie bylo, bezpiecznie mozesz wyniesc za drzwi, na balkon lub na podworko bez obawy ze w czasie tego procederu stworzenia zje Ci reke. Ja mialam napisac na blogu o wydarzeniu, ktore mialo miejsce kilka tyg. temu w moim pokoju. Jakims cudem wlecialo mi calkiem spore stadko os. mialam otwarte okno w nocy i slyszalam przez sen jakies dziwne dziweki jakby cos udrerzalo o szybe. rano, gdy zpalilam swiatlo w pokoju (bylo to bardzo wczesne rano) wszystkie te osy zza okna rzucily sie radosnie do mojego pokoju. Prosto do zyrandola. W sumie dziesiec sztuk. Zamarlam ze strachu, bylam bliska apopleksji, jednak do pracy musialam isc. wylapalam 8 os do kufla na piwo (jak dobrze, ze lubie piwo i mam w domu kufel!) przy pomocy kartki. dwie w przyplywie strachu i bezsilnosci zgniotlam pod firanka. takiego horroru w zyciu nie przezylam! wygralam jednak. osmiu darowalam wolnosc, wynoszac je po kolei za drzwi. Na te dwie za firanka nie starczylo mi dobroci… zajelo mi to pol godziny…

    • ~Czerwona pisze:

      O słodki Panie, chyba bym zwariowała ze strachu, osy to jedne z najstraszniejszych jak dla mnie stworzeń… A jeszcze w takiej masie?? Podziwiam Cię, bym raczej pewnie z domu uciekła niż to wyłapywała… Ale kurcze osy o tej porze roku? Nienormalne jakieś? Brrrr!!!

  4. zapalka_na_zakrecie@op.pl pisze:

    Zabijanie pajakow przynosi podobno pecha … taki maly zabobon na dzien dobry :-) ja wiec na wszelki wypadek opanowalam do perdekcji technike lapania, wiezienia, transportu, a wreszcie wypuszczania na wolnosc 😉

    • ~Czerwona pisze:

      Ale my kompletnie wtedy zamarłyśmy, bo on był olbrzymi! Normalnie też nigdy nie zabijamy, łapiemy i wywalamy… No ja wiem, że przynosi pecha, dlatego musiałam się jakoś usprawiedliwić 😉

  5. ~anka pisze:

    no ico? zniszczyłaś biednemy zwierzątkowi pajęczynę tkaną w pocie czoła, jego prawie zabiłaś, no dobra, przedtem humanitarnie wrzaskiem ogłuszając, ale…biedak zszedł na pewno o 10 zawałów więcej niż ty! a ten w mieszkaniu? jego wina, że musiał zmienić lokum z prawego kąta na lewy? każdy ma prawo do zmian! a dlaczego ma zjadać te komary, może dobrze że ich nie je, bo one naszą krwią upasione, a jak nabierze smaku na nas? strach pomyśleć! nie dobra Czerwona!!!!

    • ~Czerwona pisze:

      Myślisz, że skojarzyłby, iż to krew ludzka, a nie komarowa? 😉 A tamtego to nie ja zabiłam przecież. Tzn. nawet nie wiem, czy on zabity, czy nie, i fokle po co mi siadał na plecach, takie to szybkie, a uciec nie umie? Już ja wiem, co on chciał zrobić, on miał krwiożercze zamiary, mówię Ci! 😉

      • ~anka pisze:

        sama mu w ramiona wlazłaś;) to się tobą zająć chciał niczym muszką;) skoro byłaś świadkiem pająka śmierci to tak jakbyś była współwinna;) hi hi;)

        • Czerwona pisze:

          Czyli są szanse na zawiasy? 😉 Powinnaś być prokuratorem. Albo notariuszem… 😉

          • ~anka pisze:

            tak, 25 lat w zawieszeniu na 45;) zawsze przy starciu ze zwierzęciem człowiek bierze pod uwage tylko swoje racje, gdyż je uważa za najwłaściwsze. a to mi się nie podoba fokle;)

          • ~Czerwona pisze:

            Cóż, prawo dżungli, tak ten świat jest urządzony, drapieżniki dlatego są drapieżnikami właśnie… W tym również pająki 😉 Zresztą żałuję za grzechy przecież ;P

  6. ~ciemna pisze:

    należało mu się, za to co przeszłaś, za to co ja przechodziłam z jego kumplami, ile taki pająk ma łap, nóg czy innych kończyń? ile ma czasu sobie zrobi drugą a moja i Twoja psychika już nigdy nie będzie taka sama 😉

    • ~Czerwona pisze:

      I ile ma czasu, żeby przy posiadaniu tylu nóg uciec? Same się te pająki podstawiły, ot co 😉 Ale teraz już nie wchodzę w chaszcze bez kija, wyglądam wprawdzie zawsze jak proboszcz z kropidłem, lecz nic to… Czego to się nie robi dla życia 😉

  7. ~w-i-a-r-a pisze:

    uwielbiam Cię Kochanie!

  8. Forever_alone pisze:

    Ja z pająkami w zgodzie zyję… W lato to nawet dla jednego regularnie tłukam muchy i potem je lokowałam dla niego na sieci… Spasł się, że ho ho… 😉 Pozdr

  9. ~Mela pisze:

    A jeśli one nam wchodzą w drogę??

  10. wiedzma_lysagora_blog_onet pisze:

    swietna histryja ;D bomba normalnie- tak lasy sa pelne tych stworzen zakladajacych pulapki na grzybiarki, dlatego wlasnie ja grzybki zbieram wzdluz sciezki, ale nie zabije dranstwa , zblizenie sie do nich chocby z kijem od miotly wykracza poza moje zdolnosci, zbyt bujna wyobraznia daje znac o sobie i chociaz mam skleroze (na codzien;P) to dziwnym trafem przypominam sobie wszelkie filmy grozy z pajakami w roli glownej, a nawet drugoplanowej i po prostu wieje gdziekolwiek byle dalej…

    • Czerwona pisze:

      Haha, to pewnie zawsze masz pełen koszyk, co? :) Chociaż w sumie najciemniej pod latarnią, więc szanse są :) Mnie filmy grozy się załączają tylko wtedy, gdy a) pająk kieruje się ku mnie, b) pająk już dawno pokierował się ku mnie i teraz jest na mnie. Doprawdy mało zachęcające wizje się wtedy lęgną… Brrr! Muszę prędko napisać nowy post, bo jak tak odpowiadam wieczorem na taki temat, to istnieje niebezpieczeństwo, że się przyśni!

  11. ~M pisze:

    Wstyd, wstyd! Koleżanka biolożka przejawia takie mordercze instynkty! 😀 Po tytule „odpajęczynowuję się…”, myślałem, że to post o pracy.PS. Szczęśliwy ten płatek kukurydziany ;-)Pozdrawiam żartobliwie!

    • Czerwona pisze:

      A tak, ciepło miał i fokle… 😉 O pracy też chciałam napisać, bo miałam tam niezłą akcję – musiałam dość drastycznie zawalczyć o swoje prawa – ale ponieważ rzecz już wyjaśniona, to energia mi sklęsła, a ten post by się udał tylko w tamtej fazie. Mówię Ci, nakręcałam się cały tydzień, rocka słuchałam non stop, w pomieszaniu z Arethą Franklin „Respect”, żeby im wszystkim wygarnąć, ale się udało, że hoho! 😀 Zaś co do pająków – cóż, selekcja naturalna musi być. I tego się trzymajmy 😉

      • ~M. pisze:

        Cóż, jesteś wartościowym pracownikiem, więc niech się liczą z Tobą. Tak trzymać! Gratuluję! U mnie póki co temat zmiany pracy przesunął się na bliżej nieokreśloną przyszłość, natomiast zbieram się już od dłuższego czasu do rozmowy z aktualną szefową… Nie mam na to jednak ani natchnienia, ani głowy, ani czasu-za pasem egzamin, a i wyskoczył dość poważny zakup, choć raczej fajny. Trzymaj kciuki za to wszystko! Pozdrawiam zakręcony!

        • Czerwona pisze:

          No tak, rozmowa z szefową wymaga opracowania strategii… Moja była taka – albo robicie, co wam każę, albo odchodzę 😉 A że tak się złożyło, iż byli zdesperowani… O czym nawet nie wiedziałam, gdy wcielałam mój plan w życie, ale to nic… ;)Egzaminy? Kiedy to było… 😉 Ale wiesz, przyznam szczerze, że jeszcze mnie ta przyjemność najprawdopodobniej czeka. Albowiem założyłam się z Zagadkowym, że za 6 lat będę inżynierem… Czyli muszę znowu iść na studia – inaczej pozostanie mi zakup skrzynki Johnny Walkerów, już nie mówiąc o tej hańbie przegranego 😉 Tylko jeszcze nie mam pomysłu, na co iść… Po czym można dostać tytuł inż? ;)))Hm, poważny zakup, ale raczej fajny… Co to może być? Kurcze, dla mnie teraz nawet buty są poważnym zakupem, więc po swoich kategoriach chyba nie trafię… Pooowiedz! :)Pozdrawiam prosząco!

          • ~M pisze:

            A wiesz, że ja też myślę nieraz o tytule inżyniera… Może kiedyś, chociaż nie wiem, czy starczy sił… Nie miałem problemów z przedmiotami ścisłymi, a z tym moim humanistycznym wykształceniem tak jakoś wyszło, sytuacje życiowe często determinują naszą przyszłość. Ale chciałbym mieć inż., to jakoś poważniej brzmi… Co do pracy moja strategia rozmowy wygląda podobnie, muszę się mentalnie przygotować i zgromadzić argumenty… To już pewnie po egz. A co do zakupu-trzymaj kciuki w sobotę, oby wszystko wypaliło, wtedy coś więcej napiszę. Co zabawne przedmiot zakupu ma związek funkcjonalny z butami, ale więcej nie powiem!Pozdrawiam tajemniczo!

          • ~Czerwona pisze:

            Hm, z butami kojarzy mi się pasta do butów, ale wątpię, czy to duży wydatek… Nawiasem mówiąc ja sobie dzisiaj właśnie buty kupiłam – bardzo seksowne, czarne, lśniące kozaczki na wysokim, wąskim obcasie 😀 Szkoda tylko że tak dużo kosztowały… :/ Ale za to są super kobiecie i nie odstają mi od łydki, co zdecydowanie przemawia na ich korzyść 😉 Hm, buty, buty… Może samochód odpowiedni do obuwia? 😉 Albo wycieraczkę i własnego szofera… Wycieczka na Kilimandżaro? No bo tam trzeba mieć dobre buty na wejście… 😉 Gdybyś był kobietą, to bym powiedziała, że torebkę jakąś wypasioną pod kolor, ale tak to mam kurcze problem 😉 No nic, poczekam do soboty, niech już stracę ;P A co do inż to moja siostra jest też, a skończyła wydział ogrodniczy. Zatem nie byłoby to takie straszne 😉 Chociaż i tak chyba wolałabym chemię… Chociaż spróbować, skoro mam na to 6 lat 😉 A za egz i rozmowę trzymam kciuki. Z czego ten exam? Bo jeśli z prawa pracy, to ja chętnie poczytam, jakbyś chciał usystematyzować wiedzę… ;)Pozdrawiam edukacyjnie 😉

          • ~M. pisze:

            1. Buuuuuty, takie dłuuuuuuugie buty, och, ślicznie musisz wyglądać!2. Zakup-blisko krążysz, blisko.3. Inż-coś z chemii może być, choć pewnie najlepsza dla mnie byłaby informatyka. Byle nie za dużo matmy-to już chyba nie dla mnie, choć pisałem z niej maturę.4. Egz. mam z ubezpieczeń społecznych, czyli raczej już po zakończeniu stosunku pracy 😉 Prawo pracy będę miał także w tym roku, tylko później.Pozdrawiam zakręcony!

          • ~Czerwona pisze:

            1. Masz absolutną rację :D2. To teraz skupiam się na cierpliwości, bo już pomysłów brak ;)3. Ja też myślę nad czymś chemicznym, chociaż na politechnice np. z pewnością byłoby dużo matmy… Ale zawsze mogę zrobić ogrodnictwo, siostra ma po tym inż, a dziedzina mi bliższa niż cokolwiek innego… :)4. W takim razie jak będziesz już je miał, to w ramach powtórki przed kołami możesz mi słać maile, się nie obrażę 😀 Tzn i bez tego możesz słać ;)A co do butów jeszcze – patrz, jak idealnie trafiłam, akurat śnieg spadł… I to jest bardzo dziwne, bo zwykle jak kupuję sobie jakiś ciuch, to jest pogoda dokładnie odwrotna do tej, przy której mogłabym ową nowość nosić… Czyżby rzeczywistość wracała do normy? A może to właśnie nie jest norma i coś dziwnego czyha? ;)Pozdrawiam zwariowanie!

          • ~M. pisze:

            Zakup jest w trakcie realizacji-więcej napiszę w jakimś nowszym wątku!Pozdrawiam przedkołowo.

          • Czerwona pisze:

            To trzymam kciuki za zakup i za koło też, które pewnie przegapiłam, ale może mogę trzymać jeszcze za wyniki :)Pozdrawiam nieco po czasie 😉

          • ~M. pisze:

            Hmmm, ciekaw jestem, czy to przeczytasz, bo dość stary wątek odgrzewam, ale wypadało by go po prostu sfinalizować. Więc tak: koło zaliczone na 5-, było spox i oby kolejne koła tak poszły. A zakup od przedwczoraj stoi w garażu, nowiutki, pachnący, bardzo nowoczesny i mocny, skośnooki. A zatem byłaś blisko z tymi butami i przemieszczaniem się. A tymczasem poprzednik stoi pod blokiem i marznie… Dzięki wielkie i :-* za kciuki!Pozdrawiam świątecznie!

  12. ~magda pisze:

    Pająki są takie uroooocze. Za to z dwa tygodnie temu miałam okazję zaobserwować rózwój fauny wszelakiej w moim pokoju NA PIĘTRZE. Otóż znalazłąm przy biurku JASZCZURKĘ, która ze stoickim spokojem czekała, aż skończę piszczeć radośnie, robić jej zdjęcia i zwoływać rodzinę, za to kiedy wzięłam ją na kartkę, chcąc zejśc po schodach i zanieść ją do lasu, zeskoczyła mi na nogę. Zaczęłam się oczywiście drzeć, siostra przyniosła reklamówkę i tak jaszczur został odholowany w sposób do złudzenia przypominający porwanie Shamou`a :)

    • Czerwona pisze:

      Jejuuu, ja bym ją sobie zachowała, jaszczury są cudne! :))))))))) Chociaż gdyby mi zlazła na but, to pewnie też bym się wydarła. Ale wierz mi, lepsza jaszczurka, która tylko łazi, niż ptak, który wlatuje do pokoju i się po nim tłucze… Już się nam zdarzyła taka akcja. Potworne!

      • ~magda pisze:

        Ale to taka malutka jaszczurka była, taka tyci-tyci, nawet nie wiem, gdzie bym ją trzymała. W podziurawionym słoiczku po koncentracie pomidorowym chyba :DPtaszysko?! Chryste, złowróżebny znak! Ja bym dostała stracholery!A co do komarów, bo gdzieś tam napisałaś, że zawsze czujesz wyrzuty sumienia, kiedy zabijasz komary, wczoraj nie mogłam przej jendą wstrętną komarycę spać. najpierw wlazła mi na rękę, podczas rytuału balsamowania nóg i oczywiście, zanim skojarzyłam, że to-to jest wrogiem, którego należy zlikwidować, zdążyła już zwiać i schować się za szafą. Obudziła mnie godzinę później. Nie miałam oporów, żeby zafajdać sobie jej krwią bielutki sufit. Kolejne trofeum do kolekcji :)

        • ~Czerwona pisze:

          Buahaha 😀 No niestety, mój sufit też dobrze zna ten ból… 😉 Ale wiesz co, to wkurzające, te komary już dawno powinny wyginąć, przecież jest już prawie zima! A tymczasem mnie kiedyś taki obudził w lutym 😐 Oporu przed zabiciem nie miałam żadnego, więc albo na starość się robię sentymentalna, albo w słusznej sprawie gotowam na wszystko 😉

  13. ~Nabu pisze:

    Brr… Nie mogłam nawet doczytać do końca. Moja wyobraźnia zbyt dobrze pracuje przy czytaniu ;). Pająki to ZUO!

  14. ~Zadra pisze:

    a mnie tam pająki zbytnio nie ruszają… Za to osa lub pszczoła w moim pobliżu potrafi wywołać atak totalnej paniki…

    • ~Czerwona pisze:

      U mnie pszczoła nie, jakoś lepiej mi się przebywa w otoczeniu istoty pożytecznej… Najbardziej lubię trzmiele, nawiasem mówiąc 😉 Ale osy potrafią mi zepsuć humor doszczętnie, okropne paskudztwo, już za sam wygląd bym je najchętniej… Znaczy bym im uciekła 😉

  15. ~Little Witch pisze:

    Tym duzym okazom lubie sie przygladac. Najlepiej, gdy utkaja sobie pajeczyne po drugiej stronie szyby 😉 Wole nie myslec, jak zareagowalabym, majac cus takiego na sobie!!!!

    • ~Czerwona pisze:

      My wczoraj w pracy znaleźliśmy pajęczynę, i to w dodatku tuż przy szybie, na widoku 😀 Kategorycznie odmówiłam niszczenia jej 😉

  16. ~hanibal pisze:

    Masz arachnofobię w końcu czy nie? Ja tam lubię pająki. Najbardziej spider-mana.:)

  17. dominika.nowakowska@buziaczek.pl pisze:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *