To miał być przełom. Zmiana. Krawędź. Epokowy moment.
Czyli oczywiście – jak każdy przełom, zmiana, krawędź, epokowy moment – nic nie udało się tak, jak miało się udać w zamierzeniu. Na ten przykład tym razem winno być nostalgicznie, sentymentalnie, refleksyjnie i jakie tylko słowo byście sobie nie dobrali w ten deseń, to i tak by pasowało. Planowałam podsumowanie całego dotychczasowego życia, jaka to swoboda była, jak to się żyło, piło i bawiło, jak to się w jelitach szczurzych grzebało, jak to się badylami wywijało, jakich to bzdur się nie wygłaszało i jak to się z siebie idioty nie robiło. I jak to się płaciło za wszystkie przejazdy połowę ceny…
Weszłam do tego tramwaju, dzierżąc bilet za całe 2 złote, skasowałam go, po czym usiadłam i całkiem o tym zapomniałam. Nie postało w mej głowie ani jedno rzewne wspomnienie, ani jeden szkolny wątek, ani jedna tęsknota za dawną beztroską. Gapiłam się przez okno i uśmiechałam bezmyślnie. Nigdy wcześniej nie czułam się tak bardzo dzieckiem, choć nigdy wcześniej nie byłam tak bardzo dorosła.